Sztuczna inteligencja wybrała Wiśle trenera. Nie pomogła

Powszechnie znany jest jako prezes Wisły Kraków. Drużyny piłkarskiej, która z jednej strony sensacyjnie zdobyła Puchar Polski, a z drugiej w fatalnym stylu odpadła z walki o Ekstraklasę. W kręgach biznesowych to założyciel jednej z najbardziej zaawansowanych spółek technologicznych na świecie w obszarze sztucznej inteligencji i big data. Oto Jarosław Królewski, który chce wprowadzić AI do futbolu.

Sztuczna inteligencja wybrała Wiśle trenera. Nie pomogła

Białą Gwiazdę, czyli zespół ze stadionu przy Reymonta w Krakowie, zna każdy fan futbolu nad Wisłą. Ale na świecie to drugie, a raczej pierwsze "dziecko" Królewskiego jest bardziej znane. Krakowska firma Synerise działa bowiem już w ponad 150 krajach. Ale Jarosław Królewski poza skalowaniem biznesu ma dodatkowy ambitny cel: nie dać się sprzedać większym i rozwijać sztuczną inteligencję na własnych zasadach.

O wzlotach i upadkach branży AI i o piłce, która – jak wiemy – ze wszystkich rzeczy nieważnych jest najważniejsza.

Rozmowa odbyła się podczas konferencji Infoshare 2024

Rafał Pikuła: Dziś sztuczna inteligencja jest wszędzie, od komputerów po proszek do prania, ale wy zajmowaliście się AI, zanim to było modne. 

Jarosław Królewski: Teraz mamy złoty czas dla AI. Każdy o tym mówi, wiele firm chce rozwijać swoje rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji, a my takie dostarczamy od dawna, i to zarówno mniejszym klientom, jak i wielkim brandom jak Zomato. To aplikacja, którą pobrało setki milionów użytkowników na całym świecie. Z naszych rozwiązań korzysta także drugi największy światowy serwis wideo, czyli Dailymotion. 

W przeciwieństwie do wielu firm nie komunikujemy wciąż, że robimy coś przełomowego, a jeszcze nie mamy gotowego produktu. Każda innowacja jest u nas wyrażana w publikacji naukowej, którą można znaleźć, przeczytać, ocenić, porównać rezultaty. Jak wejdziesz w Google Scholar i zobaczysz wyniki SOTA (state of the art) na przykład w systemach predykcji, to zauważysz, że jesteśmy na równi na przykład z  NVIDIĄ, a to jest światowa czołówka. 

Naszym celem jest przebić się teraz na rynku amerykańskim. 

Tam może nie być łatwo, konkurencja jest ogromna i zazwyczaj zjada mniejsze podmioty.

Wygranie na tak dojrzałym rynku może pozwolić nam umieścić się na mapie firm AI. My robimy to, co giganci, tyle że nasze LLM-y są przeznaczone dla systemów transakcyjnych i zdobywania/analityki danych behawioralnych. 

Nie chcemy być kolejną firmą, która w swoich produktach ma AI od wielkich korporacji, stawiamy na własne rozwiązania. Wiadomo, że wymaga to cierpliwości i inwestycji. Nie ma tak szybkiego zwrotu i takiej pewności. 

Wiele firm, próbując się rozwijać, idzie na skróty i kupuje AI od dużych graczy, ale my mamy swoją wizję i swoje rozwiązania. To nasze ryzyko, ale i nasza szansa. 

Cierpliwość to jedno, a talenty to drugie. Możecie być na tym polu konkurencyjni dla największych graczy?

W AI, a szerzej w nowych technologiach, wielka zmiana nie zależy wyłącznie od wielkości zespołu. Nie jest tak, że weźmiesz tysiąc pracowników i zrobisz przełom. Czasem wystarczy mieć tych czterech, pięciu, którzy mają pomysł. My stawiamy właśnie na taki model rozwoju. Chcemy być firmą deeptechową, innowacyjną, której celem nie jest szybka sprzedaż produktów, ale praca nad unikatowymi rozwiązaniami. 

Skąd taka wizja? Idealizm czy przemyślana strategia?

Zarówno ja, jak i duża część mojego głównego zespołu to ludzie związani z akademią, światem naukowym, jesteśmy więc przyzwyczajeni do naukowej metody działania, badania, sprawdzania, szukania rozwiązań. Ludzie z naukowym backgroundem mają taki sposób myślenia: efekt nie musi być od razu, ale ma być właściwy. Wierzymy po prostu, że tylko dobre produkty mają szansę przetrwać.

Zaraz pęknie bańka AI i zobaczymy, który król jest nagi?

Bańka AI jest nadmuchana, to prawda, i w końcu musi eksplodować. Wtedy wiele produktów i firm zostanie zweryfikowanych. Po początkowym szale firmy chcą konkretnych wyników: powiedzcie mi, co daje wasze rozwiązanie. Zaraz po tym przyjdzie korekta rynkowa, ale nie spodziewam się żadnych kataklizmów. Rozwój AI jest na początku drogi i wciąż brakuje programistów, analityków danych, inżynierów AI. 

Mamy ciekawą sytuację na rynku pracy IT. Z jednej strony brakuje ekspertów, z drugiej trwają zwolnienia. 

Czasy, gdy każdy mógł być programistą, się kończą, ale zarazem zaczynają się czasy, gdy każdy będzie mógł programować, także dzięki AI, rozwiązaniom low-code i no-code. Wiedza z zakresu programowania z jednej strony się spłaszcza, ale z drugiej mocno specjalizuje. 

W branży IT spadło zapotrzebowanie na "zwykłych" programistów, juniorów, ale wciąż brakuje tych, którzy mają zaawansowaną wiedzę i specjalizacje. 

Są obszary, gdzie będzie rosło zatrudnienie i pensje, to na przykład big data, cyberbezpieczeństwo, ale “zwykłe” pisanie kodu już wkrótce przejmie AI.

Na razie trwają próby ustawienia się w środowisku…

Teraz każdy idzie w AI. Często widzę na LinkedIn, jak ktoś przedstawia się jako inżynier AI, chociaż doskonale wiem, że nie jest specjalistą od AI. Korekta umiejętności przychodzi później, ale dużo osób wciąż próbuje wygrać na boomie AI. 

A ja widzę, że każdy próbuje się jakoś odnaleźć w świecie "po ChatGPT", wydawcy albo walczą z OpenAI, albo próbują się dogadywać. 

Śledzę też sytuację medialną i widzę trudną sytuacją mediów, ale one były w kryzysie na długo przed ChatGPT, bo mocno straciły przez dominującą pozycję Google’a i pojawienie się mediów społecznościowych. Jakościowym treściom coraz trudniej się przebić. Pamiętam, jak udzieliłem długiego, pogłębionego wywiadu, w którym było widać pracę dziennikarza i redaktora, i który przepadł w zalewie krótkich, sensacyjnych newsów. Nie klikał się, a to kliki są walutą dla mediów. I to trzeba zmienić, bo czeka nas całkowicie śmieciowy internet. 

O tym się mówi w branży medialnej, ale nie wiem, czy jest to powszechna potrzeba…

Ale zauważam już zmęczenie tym jałowym contentem. Ludzie rezygnują z informacji, z mediów społecznościowych, nie chcą być ciągle atakowani nic nieznaczącymi treściami, są przebodźcowani. Rewolucja w mediach może pogrzebać tych, którzy postawili wyłącznie na sensacyjne treści. 

Gdy cię słucham, to wydaje mi się oczywiste, że poza informatyką ukończyłeś socjologię (śmiech). 

Studiowałem na AGH, gdzie łączyłem studia techniczne z humanistycznymi, w stylu takim, jak się to robi w Stanach Zjednoczonych, między innymi na MIT (Massachusetts Institute of Technology - przyp. red.). Tam się zaprasza do myślenia ponad specjalizacją, ponad jedną dziedziną. To bardzo rozwijające. 

Zakres twoich zainteresowań jest szeroki. Znany jesteś nie tylko jako prezes firmy IT, ale też właściciel Wisły Kraków. Inwestowanie w piłkę jest mocno ryzykowne, to sport nieprzewidywalny! 

Używamy sztucznej inteligencji do pomocy w zarządzaniu klubem. AI podpowiedziała nam trenera… z Meksyku i takiego zatrudniliśmy. Analityka pozwala dobierać nam zawodników i plany treningowe. Czy to działa? Zdobyliśmy Puchar Polski. Czy wystarczy na awans do Ekstraklasy, to nie wiem (rozmawialiśmy jeszcze przed finałem rozgrywek Fortuna 1 ligi – przyp. red.). 

AI dobrze sobie radzi, gdy ma dużo danych. Zgaduję, że im większy klub, tym więcej danych. I dlatego udało wam się wygrać z Widzewem, Piastem, Pogonią, ale nie potrafiliście wygrać z Zagłębiem Sosnowiec? 

Przyznam, że zaniedbaliśmy w naszym modelu analizę zespołów, które stawiają na defensywny styl gry, czyli takie Zagłębie Sosnowiec właśnie. Inna sprawa, że piłka nożna to sport, w którym jest dużo więcej zmiennych i dynamicznych sytuacji niż na przykład w koszykówce czy siatkówce, gdzie gra idzie punkt za punktem. Tutaj czasem jeden przypadkowy gol zmienia wszystko. W piłce nożnej masz niewiele stałych fragmentów gry, jest dynamicznie, ale to stałe jest mierzalne i możliwe do analizy.