Monika, 30-letnia prawniczka z Warszawy, od dłuższego czasu czuła się zmęczona i rozdrażniona, do tego ciągle bolała ją głowa. Najpierw zrzucała to na karb pracy w korporacji i brak słońca zimą.

Przeglądając Instagram, Monika trafiła na konto Glucose Goddess, czyli "bogini glukozy", która promuje przekonanie, że zła kondycja może wynikać z czegoś innego niż życie w zimnym kraju i praca w kieracie. Glucose Goddess twierdzi, że odpowiednie triki dietetyczne pomagają w zwiększeniu energii. Monika postanowiła to sprawdzić i udała się do dietetyka, który zlecił jej założenie sensora z systemem ciągłego monitorowania glikemii (ang. continuous glucose monitors, CGM), który, tak jak jego nazwa wskazuje, służy do kontrolowania poziomu cukru we krwi.

Na swoim koncie Jessie Inchauspé udostępnia wykresy pokazujące, jak konkretne posiłki wypływają na tworzenie się krzywych glukozowych. I tak zjedzenie samych frytek powoduje duży skok glukozy, ale zjedzenie przed frytkami małej miski sałaty powoduje, że skok jest zdecydowanie mniejszy. M&Msy na czczo powodują skok, ale już M&Msy zjedzone zaraz po kolacji – mniejszy skok. Przykłady można mnożyć, lecz przede wszystkim chodzi o to, że jeśli stosujemy się do hacków Glucose Goddess, nasze krzywe cukrowe są wypłaszczone, a to ma mieć pozytywny wpływ na nasze zdrowie. Historie osób, które stosowały jej metodę, pokazują, że wypłaszczając krzywe glukozowe, można: schudnąć, pozbyć się trądziku, zwalczyć problemy psychiczne, wyleczyć zespół policystycznych jajników czy cofnąć stan przedcukrzycowy. 

Monika swój sensor do monitorowania glukozy (biały, plastikowy dysk przyczepiony do ramienia) założyła w jednej z warszawskich klinik i nosiła go przez dwa tygodnie. W pierwszym tygodniu miała jeść, spać, uprawiać sport tak jak dotychczas. Po tym doktor przeanalizował wyniki i następnym tygodniu miała się stosować do zaproponowanych przez niego zmian, żeby ustabilizować poziom glukozy. W tym czasie sensor na okrągło mierzył poziom glikemii we krwi i wysyłał o tym informację do aplikacji, którą Monika miała zainstalowaną na telefonie. Dzięki temu na bieżąco kontrolowała, co dzieje się z jej cukrem. 

– Najgorzej było, kiedy cukier spadał. Byłam wtedy zmęczona, nie miałam na nic siły, byłam rozdrażniona i bardzo głodna. Byłam w szoku, bo to, co mówili o wpływie cukru na organizm, totalnie się spinało z wynikami w aplikacji – przyznaje Monika. 

Systemy do ciągłego monitorowania glukozy są zwykle używane przez osoby chore na cukrzycę do kontrolowania skoków i spadków poziomu cukru we krwi. Miały przede wszystkim uwolnić cukrzyków od konieczności wielokrotnego nakłuwania palców w ciągu dnia, aby pobierać krew do pomiaru w tradycyjnym glukometrze. Korzystali z nich także profesjonalni sportowcy, aby opierając się na pomiarach poziomu cukru, optymalizować swoje osiągi i wytrzymałość.

Jednak nowa fala firm zajmujących się technologiami medycznymi reklamuje je masowo, aby zaoferować kolejny wskaźnik umożliwiający śledzenie dobrego samopoczucia. Po co skupiać się na regulacji poziomu cukru we krwi, jeśli nie masz cukrzycy? 

Lekarze wskazują, że wahania poziomu glukozy (krzywych cukrowych), które są wynikiem spożywania pokarmów bogatych w węglowodany lub zawierających cukier, mogą zaburzać sen, obniżać poziom energii czy wpływać na koncentrację. W dłuższej perspektywie powodują stany zapalne i przyspieszają tempo starzenia się komórek. Są też powiązane z chorobami takimi jak Alzheimer czy cukrzyca. 

Dlatego temat podjęli influencerzy działający w branży zdrowia i technologiczne start-upy, odpowiadając na rosnące zapotrzebowanie na spersonalizowany nadzór zdrowia. Za sprawą sensorów healthy-freaki klienci mają zmienić nawyki żywieniowe, aby schudnąć, zwiększyć poziom energii, poprawić zdrowie. Hakują swoje ciało, aby stać się lepszą wersją siebie. 

Imperium Bogini Glukozy

Przedstawiona już Glucose Goddess, czyli Jessie Inchauspé, francuska biochemiczka, jest najbardziej rozpoznawalną przedstawicielką trendu tzw. biohackingu, czyli usprawniania organizmu, zwiększania jego wydajności i poprawiania ogólnego stanu zdrowia. Podejście Glucose Goddess to bardziej filozofia niż dieta. Bazuje na prostych "hackach", mających na celu ograniczenie gwałtownych wahań poziomu cukru we krwi. Inchauspé opisuje to jako "wypłaszczanie krzywych cukrowych". Jej zdaniem, przestrzeganie jej porad może pomóc ludziom myśleć jaśniej, mieć więcej energii i zmniejszyć apetyt, bez konieczności rezygnacji z węglowodanów czy liczenia kalorii. Kluczem ma być zwrócenie uwagi na rodzaje spożywanych produktów oraz kolejność ich jedzenia.

"Wszystkie zalecenia opierają się na dowodach naukowych" – pisze w swojej pierwszej książce "Glukozowa rewolucja" Inchauspé i zaznacza, że jej misją jest przekładanie wyników badań na łatwe do zrozumienia wskazówki, które mają pomóc ludziom w poprawie ich stanu fizycznego i psychicznego.  

W książce wymienia dziewięć metod, określanych jako hacki, które pomagają w wypłaszczaniu krzywych cukrowych. Obejmują one rozpoczynanie posiłków od sałatek warzywnych, spożywanie słonych śniadań, "ubieranie węglowodanów", czyli jedzenie ich z białkiem, tłuszczem lub błonnikiem, czy ruszanie się (spacer, przysiady) po posiłku. Glucose Goddess zaleca także picie szklanki wody z łyżką octu przed słodką przekąską lub posiłkiem bogatym w węglowodany, aby zminimalizować skok glukozy.

Jej zainteresowanie holistycznym odżywianiem pojawiło się po tym, jak w wieku 19 lat złamała kręgosłup i zmagała się z depersonalizacją i derealizacją – zaburzeniami psychicznymi polegającymi na utracie kontaktu z samym sobą i otaczającą rzeczywistością. "Stało się dla mnie jasne, że trudno dowiedzieć się, co dzieje się w naszych ciałach. Nawet jeśli umiemy wyrazić swoje emocje – wdzięczność, ból, ulgę, smutek i tak dalej – musimy dowiedzieć się, dlaczego je odczuwamy. Od czego zacząć, jeśli źle się czujemy?" – pisze Inchauspé w "Glukozowej rewolucji". Po skończonych studiach z biochemii na Uniwersytecie Georgetown dołączyła do firmy 23andMe zajmującej się testowaniem DNA. Gdy w 2018 firma zaczęła pracę nad nowym projektem dotyczącym systemów ciągłego monitorowania glikemii, dołączyła do zespołu. ​​Inchauspé, która nie choruje na cukrzycę, zauważyła korelację między skokami poziomu glukozy a zdrowiem psychicznym. 

Przeglądała dane z pomiarów, robiła eksperymenty, weryfikowała hipotezy, zestawiając je z opublikowanymi wynikami badań. Stworzyła aplikację do tworzenia wykresów danych z CGM, aby zilustrować innym, jak na nią wpływa żywność. To wtedy zrozumiała, że aby czuć się świetnie, musi unikać dużych skoków i spadków cukru. Dzieliła się swoimi przemyśleniami ze znajomymi i tak zaczął się ruch Glucose Goddess.

Glukoza, biohacking, longevity
fot. Melting Gallery/ Shutterstock.com

Inchauspé, jak na boginię przystało, ma wielu wyznawców. Na Instagramie obserwuje ją 3,6 mln osób. Ale na mediach społecznościowych nie kończy się imperium Bogini Glukozy. Ma na koncie dwie bestsellerowe książki, które tylko w Stanach Zjednoczonych sprzedały się w ponad 400 tys. egzemplarzy. Oferuje internetowy kurs za bagatela 2,5 tys. zł, po skończeniu którego zdobywamy certyfikat umożliwiający nauczanie zasad Glucose Goddess. Za 4,99 dol. miesięcznej subskrypcji można dołączyć do Recipe Club, gdzie Inchauspé dzieli się przepisami na posiłki. Od miesiąca co tydzień wypuszcza wideopodcast, a w lutym premierę miał jej suplement Anti-Spike formula, który sprzedaje za 65 dol. za słoiczek. 

W legionie obserwujących na Instagramie Glucose Goddess znajdziemy takie gwiazdy jak Gwyneth Paltrow, Orlando Bloom czy Karlie Kloss. I choć dla wielu może być to znak, że skoro celebryci korzystają z jej hacków, muszą one działać, to przecież nie wszystko złoto, co się świeci. 

Jedz i mierz

Kontrolowanie ciała stało się dla nas codziennością. Tak jak monitorujemy kroki, sen, kalorie, cykle menstruacyjne czy tętno, tak też wprowadzenie monitorowania poziomu glukozy jest pod wieloma względami zrozumiałe, bo cukrzyca jest coraz większym problemem zdrowotnym i społecznym. W Polsce choruje na nią już ponad 3 mln osób. Szacuje się, że do 2030 roku co dziesiąty Polak będzie miał cukrzycę.

"Badanie poziomu cukru we krwi jest ważne w diagnostyce oraz monitorowaniu cukrzycy. Powinny okresowo wykonywać je również osoby zdrowe. Zarówno zbyt niski, jak i wysoki poziom cukru we krwi jest niebezpieczny dla zdrowia" – informuje Narodowy Fundusz Zdrowia.

– Systemy ciągłego monitorowania poziomu glukozy są bezcenne zarówno, żeby rozpoznać cukrzyka, monitorować poziom cukru, jak i na podstawie danych z sensora dobierać leki. A na dodatek lekarz ma dostęp do pełnej dokumentacji pacjenta i nawet jeśli przysięga, że ma dobrą dietę, widzisz w danych z aplikacji, że podjada w nocy ciasteczka, dlatego skoki są wyższe – mówi Łukasz Rzeczkowski, założyciel firmy biotechnologicznej LinkGevity. 

Takie start-upy jak Levels z San Francisco, NutriSense z Chicago, Veri z Finlandii, Zoe z Wielkiej Brytanii chcąc wyjść naprzeciw problemom współczesnego społeczeństwa, zwiększają świadomość dotyczącą poziomu cukru we krwi nie tylko wśród cukrzyków. Od perspektywy powstrzymania cukrzycy i innych chorób metabolicznych, w tym chorób serca i otyłości, do bardziej przyziemnych rzeczy, takich jak spadek wagi czy lepsza wydajność fizyczna. Te start-upy oferują kuszące możliwości dla, zdawałoby się, zdrowych osób, które z cukrzycą nie miały nic wspólnego. 

Jednak angielska Zoe, najszybciej rozwijający się health-tech w Wielkiej Brytanii, nie skupia się wyłącznie na poziomie cukru we krwi. Podchodząc bardziej kompleksowo do tematu, Zoe wysyła swoim klientom zestaw do domowego testowania. Trzeba pobrać próbkę kału i próbkę krwi, które wysyła się do ich laboratoriów w celu sprawdzenia stanu mikrobiomu jelitowego i analizy zawartości tłuszczu we krwi. Dodatkowo zakłada się CGM i bada cukier we krwi. Na podstawie wyników badań i 14-dniowego monitorowania poziomu glukozy Zoe za pośrednictwem aplikacji udziela spersonalizowanych porad na temat tego, co użytkownicy powinni jeść. I tak np. zamiast jeść sam chleb, który solo powoduje duży skok poziomu glukozy, Zoe podpowiada, że lepiej będzie, gdy kromkę posmarujemy twarożkiem, jeszcze lepiej, gdy dodamy awokado. Idealnie będzie, gdy do kanapki dołożymy kilka plastrów pomidora i posypiemy pestkami dyni.

Bycie pod opieką Zoe nie jest jednak tanie. Za zestaw do testów krwi, kału i poziomu cukru trzeba zapłacić 300 funtów (ok. 1500 zł), a opłata za subskrypcję aplikacji kosztuje od 25 do 60 funtów miesięcznie (w zależności od tego, jak długo użytkownik subskrybuje). Wysoka cena powoduje, że niewiele osób może sobie pozwolić na skorzystanie z usług Zoe. Do tego dochodzi czynnik, o którym wspomina Rzeczkowski.

  – Na dłuższą metę chodzenie z sensorem stale nie ma sensu. To duży koszt, a wyniki długoterminowe osobie zdrowej za dużo nie mówią. Do sprawdzenia, na co reagujemy źle i co wykluczyć z diety, wystarczy już kilka tygodni – uważa ekspert. 

Do tej pory w aplikacji Zoe zarejestrowało się 130 tys. subskrybentów, ale przedstawiciele firmy twierdzą, że baza subskrybentów rośnie z tygodnia na tydzień. Zoe należy do małej, ale rosnącej grupy start-upów zajmujących się bezpośrednim testowaniem konsumentów, obejmującym wszystko, od badań krwi po badania hormonalne i płodność – które w ciągu ostatnich kilku lat zaczęły przyciągać nie tylko uwagę społeczeństwa, lecz także inwestorów.

Jednak czy śledzenie poziomu cukru we krwi rzeczywiście może poprawić nasze zdrowie? Lekarze nie są tego tacy pewni. 

Dietetyzm na sterydach

W ciągu ostatnich kilku dekad nasze nawyki żywieniowe zmieniły się znacząco, a szczególnie wzrosło spożycie cukru. Współcześnie jest on bardziej skoncentrowany i dostępny niż kiedykolwiek wcześniej. Jeszcze niedawno jedliśmy go w sezonowych owocach, które zawierają też sporo błonnika, który ogranicza wchłanianie glukozy. Dziś spożywamy około 40 kg cukru rocznie. Jemy go coraz więcej, bo mózgowi trudno oprzeć się produktom, które swoim słodkim smakiem pobudzają dopaminę. 

– Porównując ze stanem sprzed 50 lat, ilość cukru w naszej diecie zwiększyła się dramatycznie. Aby nasz organizm mógł dostosować się, zmienić swój metabolizm, żeby większa ilość cukru nam nie szkodziła, potrzebne są setki lat adaptacji do nowych warunków. Zatem zmieniamy przyzwyczajenia i jemy więcej cukru, ale nie zmienia się nasz metabolizm. Dlatego mamy pandemię otyłości, cukrzycy, insulinooporności i różnych innych chorób metabolicznych – mówi dietetyczka Katarzyna Błażejewska-Stuhr.

Chociaż większość ludzi wie, że jedzenie słodyczy czy fast foodu, picie słodzonych napojów gazowanych, szkodzi organizmowi, badania pokazują, że ludzie mogą reagować na te same pokarmy w różny sposób. W badaniu z 2015 roku naukowcy z Izraela obserwowali 800 dorosłych przez tydzień, używając CGM-ów do śledzenia ich poziomu glukozy. Odkryli, że nawet gdy badani jedli identyczne produkty – takie jak np. chleb z masłem czy czekoladę – u jednych osób występował znaczny wzrost poziomu cukru we krwi, a u innych nie. Naukowcy doszli do wniosku, że na to, jak reagujesz na różne pokarmy, wpływa wiele czynników, takich jak waga, genetyka, mikrobiom jelitowy, styl życia i wrażliwość na insulinę.

Glukoza, biohacking, longevity
fot. Paul Craft/ Shutterstock.com

Laura Bellows, profesor nadzwyczajny nauk o żywieniu na Uniwersytecie Cornell, cytowana przez "New York Timesa" uważa, że niektóre badania dotyczące poziomu glukozy we krwi, które mają tłumaczyć racjonalność stosowania hacków Glucose Goddess, opierają się na małej próbie i ich ustalenia mogą nie mieć zastosowania do szerszej populacji. 

Błażejewska-Stuhr uważa, że o ile ruch po jedzeniu czy dołożenie warzyw do posiłku to zdrowe nawyki, to picie octu w większych ilościach może nam zaszkodzić.

– Już w XVIII wieku kobiety, które nosiły gorsety, żeby mieć szczupłą talię, piły właśnie ocet. Chciały być szczuplejsze i bledsze, bo wtedy też panowała taka moda. Udawało się im to, ponieważ ocet w dużych ilościach wpływa negatywnie na naszą hemoglobinę i niszczy komórki odpowiedzialne za transport tlenu. Dlatego pijąc ocet w nadmiarze, możemy się nabawić anemii. I choć rzeczywiście osoby z anemią są szczupłe, są również słabe i chore – zaznacza Błażejewska-Stuhr. – Ale jedna łyżeczka octu jabłkowego dolana do szklanki ciepłej wody (w temp. poniżej 40 stopni) rano albo dodatek octu z oliwą do sałatki jedzonej przed posiłkiem, może faktycznie bardzo korzystnie wpłynąć na poziom cholesterolu i glukozy we krwi – dodaje dietetyczka.

O sceptycznym podejściu do suplementów wspominała sama Inchauspé w "Glukozowej rewolucji", dlatego tym bardziej dziwne wydaje się, że Glucose Goddess wypuściła suplement Anti-Spike. 

W wywiadzie dla magazynu Spider’s Web+ farmaceutka Hanna Przerada tłumaczyła, że suplementy, w przeciwieństwie do leków, nie są przebadane. – Gdybyśmy tak mieli się słuchać tych wszystkich influencerów, trzeba by było dzień zaczynać od garści tabletek. W mediach społecznościowych głównym przekazem jest to, że potrzebujemy mnóstwa suplementów, a to przecież ściema. 

– Brakuje nam wiedzy, łasimy się na każde polecenie, nawet osoby, która nie ma solidnej wiedzy medycznej, żeby reklamować leki. Cieszymy się, że ktoś sprzedał nam patent na długie życie – mówiła nam wtedy Przerada. 

Dariush Mozaffarian, kardiolog i profesor żywienia i medycyny na Uniwersytecie Tufts, cytowany przez "The Wall Street Journal", jest zdania, że CGM-y mogą być przydatnymi narzędziami do zrozumienia, w jaki sposób żywność wpływa na poziom glukozy. Potwierdza to badanie przeprowadzone w 2018 roku, w którym naukowcy ze Stanford odkryli, że wiele osób badanych za pomocą CGM-ów uznawanych za "zdrowe" według przyjętych standardów, zanotowało częsty wzrost poziomu cukru we krwi do poziomu cukrzycowego, co jest sygnałem, że mogą być na drodze do rozwoju cukrzycy typu 2. Inne badania pokazują, że tak duże wahania poziomu cukru we krwi są powiązane z chorobami serca i przewlekłym zapaleniem, depresją czy demencją. Dlatego CGM-y mogą pomóc na wczesnym etapie wyłapać, że coś niepokojącego dzieje się z organizmem i dają szansę na zmianę zachowania, zanim cukrzyca rozwinie się na dobre. 

Jednak Mozaffarian stwierdza, że "jeśli obsesyjnie będziemy podążać za glukozą, przeoczymy szkodliwość fruktozy i rafinowanego białka". A Błażejewska dodaje, że skupiając się wyłącznie na glikemii, zapominamy, że nie tylko cukier w nadmiarze jest zły. – Tak zwany dietetyzm, czyli skupianie się na jednym wybranym składniku diety, jest po prostu niezdrowy – mówi Błażejewska i komentuje podejście GG, że woli wypić dietetyczną colę, która zawiera słodziki niż sok pomarańczowy, który ma fruktozę i glukozę.  – Dietetyczna cola nie podniesie poziomu glikemii, ale nie dostarczy żadnych składników odżywczych, które są potrzebne do funkcjonowania, do budowy komórek organizmu. Chociażby nie ma witaminy C, która tworzy kolagen, który nie tylko wpływa pozytywnie na wygląd skóry, ale również na mięśnie i chrząstki – zaznacza.  

Z kolei Nicola Guess, dietetyczka i badaczka na Uniwersytecie Oksfordzkim, w rozmowie z Wired opowiada, że zgłaszali się do niej pacjenci zaniepokojeni stanem zdrowia, po tym jak zaobserwowali gwałtowny wzrost poziomu glukozy we krwi podczas noszenia CGM oferowanego w ramach spersonalizowanego planu żywieniowego. Kiedy badała tych pacjentów, aby ocenić kontrolę poziomu glukozy we krwi, ich wyniki były całkowicie prawidłowe.

"Odbiera im to (CGM przyp. red.) mnóstwo przyjemności z jedzenia bez żadnego powodu" – mówi Guess.

Mimo to prawniczka Monika, jak przyznaje w rozmowie z nami, stosuje się do hacków Glucose Goddess, bo czuje, że mają one pozytywny wpływ na jej zdrowie i samopoczucie. – Staram się praktykować metody Glucose Goddess, bo wiem, że bez nich moje ciało zaczyna się buntować. Natomiast nie robię tych wszystkich trików każdego dnia, bo można byłoby zwariować – przyznaje Monika. – We wszystkim trzeba zachować umiar, nawet w staraniach o lepszą siebie.

Cena długowieczności

W ciągu ostatniego stulecia średnia długość życia podwoiła się, jednak ludzie nie chcą po prostu żyć dłużej, chcą dobrze prosperować w późniejszych latach i przyjmują bardziej proaktywne, zapobiegawcze podejście do zdrowia na wszystkich poziomach. 

To szaleństwo na punkcie krzywych glukozowych i biohackingu wpisuje się właśnie w trend longevity, polegający na tym, aby żyć dłużej i zdrowiej. Chętnych do poprawienia swojego zdrowia i samopoczucia z roku na rok przybywa. Według raportu Global Wellness Summit na temat trendów na rok 2024, przygotowanego przez Global Wellness Institute, rynek wellness rośnie w siłę. W 2022 roku wyceniono go na 5,6 biliona dolarów., co oznacza wzrost o 12 proc. od 2020 roku. Eksperci szacują, że światowa gospodarka wellness wzrośnie do 8,5 biliona dolarów do 2027 roku. 

Glukoza, biohacking, longevity
fot. Paul Craft/ Shutterstock.com

– Na ten moment longevity kojarzy się wyłącznie z miejscami, gdzie są pieniądze. Szwajcaria, Emiraty, Arabia Saudyjska, Stany Zjednoczone – tam o longevity mówi się najwięcej i najwięcej wydaje pieniędzy – mówi Łukasz Rzeczkowski. 

Według badania przeprowadzonego przez naukowców z University College London zamożni mężczyźni i kobiety mają na ogół 8-9 lat więcej życia "wolnego od niepełnosprawności" po pięćdziesiątce niż osoby uboższe. – Klasowość w kwestii zdrowego starzenia się jest oczywista. Widzę to po swoich znajomych, wśród których nie ma już palaczy, coraz więcej osób przestaje pić alkohol, wszyscy uważnie dobierają produkty spożywcze, aby były ze zrównoważonych upraw – zaznacza Rzeczkowski. 

Zresztą sam koszt sensora do mierzenia glukozy, który ma nam wskazać, jak jeść, aby czuć się lepiej, to w Polsce od 350 zł dla osób niechorujących na cukrzycę. Chorzy otrzymują refundację. Do tego doliczyć trzeba kontrolę lekarza i dietetyka, suplementy i robią się okrągłe tysiące. A więc długowieczność tylko dla bogaczy.