Maestro kryminałów i niesmacznej promocji. Przypadek Maxa Czornyja

Sprzedał ponad milion książek, na których zarobił ponad milion złotych. Epatuje umiłowaniem do zbrodni, jest przy tym szarmancki jak włoski dżentelmen. Max Czornyj to antyprzykład odpowiedzialnego pisarza, ale dobry przykład przynoszącego zyski autora.

Max Czornyj - kto to? Sylwetka pisarza

Fani zwracają się do niego: "Maestro". Nosi się elegancko, często w jednorzędowych garniturach. Fryzurę starannie ma ułożoną, zaczesaną na prawy bok. Na serdecznym palcu sygnet, na nadgarstku vintage’owy zegarek. Lubi cygara, pasjonuje go broń, szczególnie ta czarnoprochowa, jak rewolwery Colta i Remingtona. Często szelmowsko uśmiecha się do zdjęcia. Przypomina włoskich dżentelmenów z lat 30. "Zawsze, kiedy Pana widzę, myślę, że wygląda Pan jak seryjny morderca, którego nikt nie podejrzewa o bycie seryjnym mordercą" – napisała pod noworocznym postem na Instagramie internautka Ania Strzelczyk. Dla Maxa Czornyja był to komplement. Taki wizerunek wpisuje się w jego wizerunek, który promuje w internecie. Jest na tyle wiarygodny, że podejrzewają go o kopanie grobu w ogródku. 

W swoich książkach opisuje tajemnicze historie, często bardzo krwawe zbrodnie. Na koncie ma już 50 książek, tylko w tym roku wydał ich siedem, w tym jedną dla dzieci. Historie opiera głównie na fikcyjnych postaciach, ale ma na koncie także opowieści oparte na faktach, które w ostatnim czasie najbardziej rozpalają opinię publiczną.

"Jest w personie Maksa Czornyja coś skrajnie odrażającego i niepokojącego zarazem. Ot na przykład to, że z uporem maniaka pisze tak wiele swoich książek z perspektywy okrutnych krwawych zbrodniarzy. Że fantazjując o tych strasznościach, jakim się oddawali, oddaje je z taką fanowską pieczołowitością" – skomentował na Facebooku twórczość Czornyja pisarz Jakub Ćwiek.

Ale ani Maxowi Czornyjowi, ani wydawnictwu Filia takie komentarze nie przeszkadzają. Wiedzą dokładnie, że każdy taki kolejny tylko napędza sprzedaż ich książek. A ta idzie im – jak zapewnia sam autor – już na dwa miliony egzemplarzy.

Pisarz z togą na haku

Pochodzi z wielokulturowej rodziny, której korzenie sięgają czasów Kozactwa Zaporoskiego, ale w drzewie genealogicznym doszukamy się również przodków zamieszkujących Austro-Węgry i Niemcy. – Moi pradziadowie byli trzech wyznań. Od dziecka obcowałem z kościołem ewangelickim, cerkwią grecko- katolicką i kościołem rzymskim. To pozwala nabrać dystansu do pewnych kwestii choćby na przykład religijnych – tłumaczy nam Max Czornyj.

Ma 32 lata. Jest jedynakiem. Do liceum rodzice posłali go do prywatnej chrześcijańskiej szkoły w Lublinie, tam przygotowywał się na studia prawnicze. – Rozrabiaka, zarozumiały. Miał pociąg do historii zwłaszcza o tematyce II wojny. Prywatnie jest towarzyski, ale znajomych dobiera ostrożnie – mówi jego kolega, jeden z tych ostrożnie dobranych.

Jeszcze będąc w liceum, zarobił pierwsze pieniądze na pisaniu. – Moje opowiadania ukazały się w "Kwartalniku Literackim Akcent". Dostałem za to kilkaset złotych, ale w związku z tym, że miałem 16 lat, rodzice musieli podpisać umowę – wspomina w rozmowie z nami Czornyj. 

Studiować prawo poszedł nie przez przypadek. Chciał być jak pradziadek, który ukończył ten kierunek. Od 2013 roku prowadził bloga "promesa di matrimonio", w którym opisywał zawiłości prawa włoskiego i sanmaryńskiego. Jeden z pierwszych wpisów dotyczył regulacji prawnej zabójstwa honorowego

Portret autora książek Maxa Czornyja
Max Czornyj, fot. Bartosz Pussak

– Pisanie i adwokatura są wolnymi zawodami. Całe życie marzyłem o aplikacji adwokackiej, która – jak się spodziewałem – później pozwala wykonywać zawód całkowicie wolny. Tymczasem ta wolność została zweryfikowana i rzeczywistość okazała się nie tak doskonała. Dlatego ostatecznie wybrałem pisanie, bo daje więcej wolności – zaznacza.

Pierwszą książkę napisał jeszcze przed ukończeniem aplikacji adwokackiej w 2016 roku. "Ukazała się moja książka pt. "Adwokat Włocha, czyli 10 barów do espresso". Nie ma w niej nic o romansie pod słońcem Toskanii, ale za to jest sporo o tym jak wybrać najlepsze włoskie wino, oliwę, grappę czy ocet (...). Ponadto przeczytacie, jak kupić we Włoszech nieruchomość (...) oraz czy warto płacić podatki" - zajawił na Facebooku Czornyj. Już wtedy pomysłów na promocję swoich dzieł miał wiele.

Po pierwsze książka w formie e-booka była dystrybuowana w znanych księgarniach jak PWN czy Publio. Po drugie powstał blog o tej samej nazwie, co książka, gdzie Czornyj zamieszczał fragmenty, recenzje, informacje o tym, gdzie ją dostać. Po trzecie opublikował pierwszy rozdział książki w magazynie "Pokój adwokata" i zorganizował spotkanie we włoskiej restauracji La Strada w Warszawie, gdzie opowiadał o swoim dziele gościom popijającym wino.

Rok później wyszedł "Grzech", czyli pierwsza książka Czornyja wydana przez wydawnictwo Filia. – Napisałem do czterech wydawnictw, których książki były w ścisłej 20 najlepszych kryminałów na stronie Empiku. Filia odpowiedziała błyskawicznie, w ciągu kilku godzin. Zarezerwowali powieść, ale jeszcze chcieli telefonicznie porozmawiać, niedługo później "Grzech" trafił na księgarniane półki – opowiada Czornyj. "Grzech" to pierwsza część cyklu kryminałów z komisarzem Erykiem Deryło w roli głównej. Fabuła dzieje się w Lublinie, gdzie dochodzi do serii zaginięć kobiet.

Tak Olga Kowalska, prowadząca blog WielkiBuk, opisywała premierową książkę: "Max Czornyj nie unika brutalnych opisów, nie oszczędza tak swoich bohaterów, jak i czytelników. W opisach wymykają się wewnętrzne lęki, przemycają codzienne strachy, wyobraźnia poddaje się zwyrodnieniu tego, który tak umiejętnie potrafi nią pokierować". I dodała: "W Grzechu co prawda nie ma nic nowatorskiego, nic wyjątkowego dla thrillera jako takiego, niemniej trzyma w napięciu, potrafi przerazić, a Max Czornyj nie odpuszcza do samego końca".

I rzeczywiście nie odpuścił, już cztery miesiące później wychodzi kolejna książka tej serii: "Ofiara". A obie książki migiem znajdują się w top 50 kryminałów Empiku. Kariera pisarska nabrała tak dużego rozpędu, że Czornyjowi już nie udawało się łączyć pracy adwokata i pisarza. Wybrał to, co grało mu w duszy. – Adwokatura pozwala poznać tło psychologiczne zachowań ludzi, którzy popełnili przestępstwa, stali się sprawcami bezprawnych czynów. To uwiarygadnia. Jednak trzeba wpuścić trochę fikcji tak, żeby ten element wiarygodności pobudzić. Gdybyśmy opisywali wyłącznie fakty, opisalibyśmy 10 tomów na temat przeglądania akt. Sądzę, że absolutnie nie stałoby się to bestsellerem – mówił w rozmowie w Onet Rano Czornyj. A jemu przecież na tych bestsellerach zależało.

Lepszy od Christie, Sapkowskiego i Tolkiena

Kariera zaczęła nabierać tempa. Występy w mediach, okładki w czasopismach. Fragmenty jego książek ukazywały się m.in. na antenie Tok FM. Został zaproszony do współpracy nad książką "Zabójczy pocisk. Polska krew". Polscy mistrzowie gatunku wzięli w niej na warsztat głośne sprawy kryminalne, którymi żyła cała Polska. Na jednym wdechu wymawiano nazwisko Czornyja wraz z najpopularniejszymi nazwiskami autorów współczesnych kryminałów, jak Mróz czy Nowakowski. Na spotkaniach autorskich i targach książki kolejki ustawiały się po podpis, zdjęcie z Maksem Czornyjem. Nawiązał współpracę z producentem samochodów Jaguar.

Na fali sławy stacja Polsat Crime+Investigation zaprosiła go do poprowadzenia programu "Opowiem ci o zbrodni", w którym czołowi twórcy polskich kryminałów opowiadają widzom historie zbrodni. 

– Najistotniejszym wyzwaniem i ograniczeniem zarazem jest to, by nie popuścić wodzy fantazji w żaden sposób. Trzeba poruszać się w kanonie faktów – mówił o programie na live’ie na Facebooku Czornyj. Narzekał jednak, że w programie "niestety należało oprzeć się na tych elementach, które są prawdziwe", a to mu nie odpowiadało. – Zawsze pisząc, nawet jeśli książkę opieramy na faktach, możemy do niej dorobić pewne własne subiektywne spojrzenia. Tutaj jesteśmy wyzuci z takiej możliwości, wszyscy autorzy i prowadzący jesteśmy skazani na klapki na oczach i podążanie batem, drogą, wyznaczoną przez format – powiedział. – Na dobrą sprawę przez fakty – zareagowała prowadząca. 

Czornyj wystąpił w dwóch seriach programu. W jednej opowiadał historię nekrofila i potrójnego morderstwa na parze emerytowanych lekarzy i jej opiekunie z Opola Lubelskiego.

W międzyczasie (w niecałe trzy lata) napisał 20 książek. Wiele z nich cieszyło się dużą popularnością. Zresztą sama pandemia zwiększyła zainteresowanie książkami, co bezpośrednio przełożyło się na zyski zarówno wydawnictw, jak i autorów. 2020 był rekordowy pod względem sprzedaży książek i jeszcze nigdy polscy pisarze nie zarobili tak dużo pieniędzy. Wśród nich znalazł się także Max Czornyj. Zajął 20 miejsce na liście najlepiej zarabiających pisarzy w Polsce przygotowanej przez Wprost, z wynikiem bagatela 716 512 zł. Kolejne lata też był owocne, bo Czornyj w końcu dorobił się miliona na koncie. – Bardziej niż tym, że jestem milionerem, przejąłem się, że muszę odprowadzić duży podatek – mówi w rozmowie z nami Czornyj.

Na domiar sukcesów w ubiegłym roku Max Czornyj znalazł się na liście przygotowanej przez Bibliotekę Narodową najpoczytniejszych autorów według liczby czytelników. Zajął na niej 14 miejsce, wyprzedzając Dana Browna, Agathę Christie, Andrzeja Sapkowskiego, Katarzynę Grocholę czy J.K.K Tolkiena. 

Fascynacja nazistami

Czornyjowi apetyt na kolejne sukcesy rósł. Zabrał się za tematykę dotyczącą drugiej wojny, nazistów i obozów koncentracyjnych, która niezmiennie jest jedną z najczęściej wybieranych przez czytelników. W tym duchu napisał "Bestię z Buchenwaldu", "Kata z Płaszowa" oraz "Mengele. Anioł śmierci z Auschwitz". Wszystkie te książki zostały napisane w narracji pierwszoosobowej. Narratorami są Ilse Koch, Amon Göth i Josef Mengele.

– Biorąc pod uwagę, że narratorów zazwyczaj traktuję jako bohaterów swoich powieści, najbliżej mi do nich. Jeśli miałbym się utożsamiać z kimś innym niż z sobą, to wyłącznie z wszechwiedzącym narracyjnym półbogiem. Nikt inny nie mógłby być dla mnie dość atrakcyjny – zaznacza w rozmowie z nami Czornyj. Za sprawą pierwszoosobowej narracji czytelnik ma wrażenie, jakby sam doświadczał tego, co dzieje się w książce. To wzmaga duże emocje, szczególnie gdy mówimy o książce o tematyce obozowej.

"Widzę kudłate, zawszone żydowskie twarze, widzę przerażone spojrzenia i dobiega mnie stłumiony płacz. Dlaczego w tej chwili ktoś zawsze musi płakać?", "Pieprzone bydło! Nikt nie reaguje na mój krzyk, jakby mnie w ogóle nie było. W porządku. Niech wam będzie. Zdejmuję bryczesy, po czym ruszam wzdłuż kolumny więźniów. Idąc, ściągam biustonosz. Teraz dostrzegam kilka spojrzeń. Pełnych pożądania, strachu, oraz wstydu (...) Moją uwagę przykuwa około trzydziestoletni brodaty Żyd (...) Chwytam go za długie, kręcone włosy i ciągnę po ziemi. - Ty sukinsynu, nie wiesz, że nie wolno ci patrzeć na niemiecką kobietę?! Ty gnoju!" – brzmi fragment "Bestii z Buchenwaldu" o Ilse Koch, komendantowej obozu koncentracyjnego, zbrodniarce wojennej.

Jak tłumaczy Marta Górna, dziennikarka "Gazety Wyborczej", książki Czornyja to literacki odpowiednik filmów Nazisploitation, które powstawały w drugiej połowie XX wieku. Były to taniej produkcji filmy, skupiające na seksualnym rozbestwieniu nazistów. Nazisploitation skupia się na erotycznych perypetiach esesmanów. Sadystyczne tortury i wyuzdany seks z obowiązkową swastyką to nieodzowne symbole filmów tego gatunku. SSmański mundur jest synonimem atrakcyjności, a seksualne wykorzystywanie więźniów głównym tematem. 

Jednym najważniejszych obrazów nazisploitation jest film "Elza, Wilczyca z SS". Zawiera w sobie klasyczne założenia gatunku, którego główną osią fabuły jest seks, gwałty i tortury. Jednak jak zaznacza Górna, nawet twórcy filmów Nazisploitation nie wykorzystywali w swoich fabułach postaci autentycznych. Ilse Koch była wyłącznie inspiracją dla Elzy - Wilczycy SS.

Umiłowanie przemocy

Na czarno-białym zdjęciu w garniturze, z szarmanckim uśmiechem stoi Czornyj. Na ramieniu ma zarzuconą dubeltówkę, a w ręku trzyma książkę "Kat z Płaszowa", która opisuje historię o naziście Amonie Göcie. Kadr odwołuje się do zdjęcia Götha, którego w ten sposób sfotografowano w Płaszowie. "Książki to Pan pisze dobre, ale z ich reklamą to trochę Pan przesadził…" – napisał jeden z czytelników pod postem na Facebooku. "Wszystko kwestia perspektywy, dla mnie niezmiennie liczą się emocje…" – odpowiedział pisarz.

Te emocje Czornyj wywołał nie tylko wśród czytelników, lecz także komentatorów i pisarzy.

– To poziom zbydlęcenia, który ciężko mi nawet skomentować. To autentycznie sprawia wrażenie jakby Max Czornyj znalazł w tym pisaniu sposób na eksponowanie swoich nieakceptowalnych społecznie skłonności. Jakby to była jakaś forma znalezienia ujścia dla skrajnego, przerażającego mroku, który nim targa i go podnieca. Jedno jest pewne – ten człowiek zdecydowanie przekracza granice. I to nie tylko dobrego smaku – ocenił na Facebooku promocyjny post Czornyja pisarz Jakub Ćwiek.

Podobnie, jak mocne były komentarze na temat promocji, tak mocne są opisy w promowanej książce. Na okładce Wydawnictwo Filia umieszcza pytania o to, czy czytelnik "odważy się spojrzeć w oczy prawdziwemu złu". Nie dodaje, że osoby o słabych nerwach książkę powinny odłożyć na półkę. 

"Czuję, że wybijam kobiecie kilka zębów, a z jej ust wylewa się strumień krwi. Kolejne kopnięcie łamie jej nos. (...) Trzeci kopniak dosięga jej policzka. Słyszę ciche trzaśnięcie i mam wrażenie, że złamałem jej kość. Nachylam się, ciekaw spustoszenia, jakie poczyniły nowe, świeżo podkute skórzane oficerki" – czytamy we fragmencie książki "Kat z Płaszowa".

Podobnie sadystycznych opisów łatwo się doszukać w nowszej książce Czornyja o naziście Johannie Reichharcie "Kat Hitlera", którą wydawnictwo Filia reklamowało jako "historia człowieka, który wykonał najwięcej egzekucji w historii".

"Co prawda wydawnictwo zauważa, że to było niedawno, i żyją jeszcze ludzie, którzy to pamiętają, ale kto by dodawał dwa do dwóch, jak kasa leży na ulicy i można sobie wydawać książki fabularne (ale spokojnie oparte na takiej ilości faktów, żeby akurat prawie nic się nie zgadzało) i kasować za to pieniądze. Ważne jeszcze, żeby gdzieś na okładce pojawił się motyw pasiaka" – napisała w mediach społecznościowych oburzona blogerka Katarzyna Czajka-Kominiarczuk

Z kolei sam Czornyj na Facebooku o książce pisał tak: "Seryjni mordercy, najokrutniejsi obozowi zbrodniarze… Przy tej postaci ich dokonania to amatorskie igraszki. Johann Reichhart zabił ponad 3000 osób. Kobiety, dzieci, niepełnosprawni, to nie miało dla niego żadnego znaczenia. Głowę daję, że w żadnej powieści fikcyjnej nie padło tyle ofiar co tu - w rzeczywistości".

Zapytany przez jednego z czytelników, kiedy napisze książkę o polskim seryjnym mordercy, odpisał z kolei: "Na seryjnych znów przyjdzie czas, ale tu poziom śmiertelności jest jeszcze większy!". 

Max Czornyj
fot. archiwum własne

Patrząc na aferę z perspektywy czasu, Czornyj czuje niejako skruchę. – Chciałem tym zdjęciem zobrazować to, że w trakcie pisania książek staram się wczuć w opisywanych bohaterów. Nie uważałem też, bym wyrządzał tym jakąkolwiek szkodę. Jednak muszę podkreślić, że będąc bardziej świadomy i bogaty doświadczenia z tej afery, zapewne bym się zastanowił, gdybym miał znów to zdjęcie wrzucić – zaznacza w rozmowie z nami Czornyj.

Czerwona kartka dla Czornyja

W kwietniu został zaproszony do warszawskiego Big Book Cafe, aby porozmawiać o "Kacie Hitlera". "Świadomi kontrowersji, jakie wywołała w ostatnim czasie twórczość autora, uzgodniliśmy z nim, że podczas spotkania podejmiemy te kwestie, a autor odpowie na wszelkie pytania – prowadzącego i publiczności” – wyjaśniła księgarnia.

Wywołało to kolejne oburzenie. Michał Michalski, szef wydawnictwa Artrage zdecydował się zareagować. – Big book Cafe, które pozycjonuje się jako bardzo kulturalne miejsce, zbiera pieniądze na Patronicie na wsparcie, żeby być najważniejszym czytelniczym miejscem na mapie Warszawy, organizuje spotkanie z gościem manipulującym i zakłamującym rzeczywistość. A na domiar złego jeszcze gada bzdury o jakiejś debacie, która nie zakładała nikogo poza opłaconym prowadzącym i autorem. 

Ostatecznie pod naporem dużej liczby negatywnych reakcji na wiadomość o organizacji premiery książki "Kat Hitlera” Maksa Czornyja Big Book zdecydował się je odwołać. “Mieliśmy nadzieję, że scena Big Book Cafe będzie mogła być przestrzenią do merytorycznej dyskusji z autorem, jednak Wasze reakcje wskazują, że taka rozmowa nie byłaby możliwa” – zaznaczyli w Facebookowym poście. 

– Publikowanie takich książek, nawet jeśli przynosi duże pieniądze, jest, ujmując bardzo eufemistycznie, moralnie wątpliwe. Wstydziłbym się robić coś takiego. Prowadzę oficynę, która jest notorycznie pod kreską, ale wierzę, że kiedyś będziemy zarabiać na dobrej literaturze. Wolałbym zbankrutować niż wydawać takie pozycje – zaznacza Krzysztof Cieślik, redaktor naczelny wydawnictwa Artrage.

Jednak choć książki Czornyja Filia nadal wydaje i sprzedają się dobrze, to bojkot zdecydowanie wpłynął na sprzedaż. – W naszej opinii kontrowersje związane z promocją „Kata Hitlera” Maxa Czornyja mogą mieć ewentualny negatywny wpływ na sprzedaż książek tego autora „opartych na faktach” – tłumaczy Katarzyna Pietrzela, menadżerka kategorii kryminał/sensacja/thriller, Dział Książki Empiku. –  W pierwszych dwóch tygodniach od premiery "Kat Hitlera" wywołał mniejsze zainteresowanie niż „Mengele" (premiera 26.10.2022) – różnica w liczbie sprzedanych egzemplarzy wynosiła 43 proc. na niekorzyść najnowszego tytułu. Z kolei „Fatum” (premiera 17.05.2023) –  11. tomu z serii o Komisarzu Eryku Deryło, sprzedaliśmy nieznacznie więcej niż 10. tomu (premiera: 18.05.2022).  Niewielki wzrost sprzedaży odnotowaliśmy również w przypadku serii książek z Mortalistą Honoriuszem Mond.

Karawana jedzie dalej

Wobec burzy wokół "Kata z Płaszowa", Muzeum w Auschwitz wzięło na tapet ubiegłoroczną książkę Czornyja "Mengele. Anioł śmierci". Po analizie okazało się, że pozycja, która również jest sygnowana jako oparta na faktach, zawiera wiele błędów zarówno w podstawowej faktografii, jak i w zakresie opisu realiów obozowych.

"Książka w żaden sposób nie przedstawia rzeczywistej działalności Josefa Mengele w niemieckim obozie Auschwitz, ale jej skarykaturowane odzwierciedlenie. Część spośród opisanych przez autora makabrycznych zbrodni w ogóle nie miała miejsca" – napisało w oświadczeniu muzeum, zaznaczając, że zdecydowanie odradza książkę tym, którzy poszukują rzetelnych informacji na temat zbrodniczej działalności Mengele w obozie Auschwitz.

Zarzucajac Muzeum Auschwitz nierzetelność, Czornyj stwierdził, że "najwyraźniej dotyczy innej książki". 

– "Oczywiście moje książki w serii „na faktach” nie są pracami naukowymi, ale przy ich tworzeniu korzystam z mnóstwa materiałów i robię to nadzwyczaj rzetelnie, w tym przy zastosowaniu wspominanej "pisarskiej metody Stanisławskiego". Dlatego też mają doskonały odbiór, a wielu nauczycieli poleca je starszej młodzieży licealnej" – napisał w odpowiedzi w mediach społecznościowych Czornyj.

Na jego tłumaczenia Muzeum odpowiedziało jeszcze jednym oświadczeniem, bardziej szczegółowo, punktując błędy i manipulacje książki. Muzeum Auschwitz, zapytane, czy wydawnictwo kontaktowało się z nimi, aby rozwiązać sprawę, odpowiada: – Nikt z wydawnictwa nie kontaktował się z nami w tej sprawie. Nie mamy również narzędzi prawnych, które w tej sytuacji moglibyśmy użyć – mówi nam Bartosz Bartyzel, rzecznik prasowy Muzeum Auschwitz.

Max Czornyj, autor kryminałów, w samochodzie
fot. Bartosz Pussak

– Wydawnictwo Filia i sam autor Max Czornyj manipulują czytelnikami, wmawiając im, że książka jest oparta na faktach, a później głupio tłumaczą, że określenie oparte na faktach nie znaczy, że wszystko jest prawdziwe. Ale skoro większość wydarzeń i otoczenie historyczne są prawdziwe, trudno stwierdzić, gdzie następuje manipulacja faktami. Stąd też takie pozycje odbierane są przez większość osób jako część historii. Jest to szkodliwe, nie upamiętnia nikogo, nie krzewi pamięci historycznej, tylko po prostu ją zakłamuje i jest to dalece niezdrowe podejście – zaznacza Michalski.

Ale ani Czornyja, ani wydawnictwa nie bardzo martwią takie komentarze. – Negatywne komentarze były i będą, a my idziemy już prawie na drugi milion – kwituje Czornyj.

Zdjęcie główne: Max Czornyj, fot. Bartosz Pussak
DATA PUBLIKACJI: 28.08.2023