Żyjesz tylko raz. Ale nieśmiertelnie

Mają sławę, karierę, majątek, zapatrzonych w nich fanatyków. A jednak brakuje im gwarancji, że nigdy tego nie stracą. Miliarderzy z Doliny Krzemowej coraz częściej szukają sposobów na to, by żyć wiecznie.

Lek na nieśmiertelność. Metmorfina, krioprezerwacja

"Czyż i ja nie umrę, czy nie będę taki jak Enkidu? Jakże mi to zmilczeć, jak spokój znaleźć?" – pyta Gilgamesz, gdy umiera jego przyjaciel. Ten bohater eposu z pierwszej połowy II tysiąclecia p.n.e. szybko znajduje odpowiedź na swoje pytanie: śmierć trzeba po prostu pokonać. Jest nawet tego blisko, ale roślinę gwarantującą nieśmiertelność przechwytuje wąż. Dopiero wtedy Gilgamesz zdaje sobie sprawę, że ludzkiego losu nie da się odmienić i zawsze kończy się tak samo.

Epos o Gilgameszu to jedno z najstarszych dzieł literatury światowej. Trudno o lepszy dowód na to, że strach przed śmiercią towarzyszy ludzkości niemal od zarania dziejów. Kilka tysięcy lat później, w XIX wieku rosyjski filozof Nikołaj Fiodorow głosił, iż człowiek nie tylko nie musi umierać, ale wręcz jest w stanie przywrócić do życia zmarłych. Ba, jest to jego powinnością, a sam pogrzeb to tylko proces przygotowujący do wskrzeszania. "Sensem grzebania jest ożywienie" – pisał Fiodorow. Zapoczątkował on rosyjski kosmizm, czyli ruch zakładający nieograniczone możliwości nauki. Wskrzeszenie zmarłych? Pestka. Kolonizacja kosmosu? Do zrobienia.

Najwięksi bossowie Doliny Krzemowej poszli dziś w ślady obu tych postaci. Nie przejmują się niepowodzeniem Gilgamesza, ale jeszcze bliżej im do niezłomnej wiary Fiodorowa w życie wieczne. I to nie to obiecywane przez religie, lecz to wydające się coraz bardziej możliwym dzięki rozwojowi technologii. Dla ludzi, którzy siedzą w prezesowskich fotelach największych firm świata, śmierć to dziś nie coś ostatecznego, lecz wyzwanie.

Żyć wiecznie albo chociaż dłużej

Już w 2015 roku Mark Zuckerberg wybiegał daleko myślami, udowadniając, że nie zadowala go bycie "twórcą portalu społecznościowego". – Co zapewni nam życie wieczne? Jak wyleczyć wszystkie choroby? Jak pracuje ludzki mózg? – wymieniał pytania, które zaprzątają mu głowę.

Dziś przykładem walki o nieśmiertelność jest Sam Altman, szef OpenAI, która stoi za ChatemGPT. Altman i ostrzega przed sztuczną inteligencją, i się nią zachwyca. – AI jest jak energia jądrowa. Zmieni nasz świat kompletnie – mówił szef Open AI, gdy odwiedzał Warszawę. I dodał, że to będzie jedna z najpotężniejszych technologii, jaką stworzył człowiek. Myśl, że w tej rewolucji będzie uczestniczył, starzejąc się, może być dojmująca.

Sam Altman, szef OpenAI, przed amerykańskim kongresem. Fot. YouTube

Dlatego Altman ma ochotę na więcej. Zainwestował 180 mln dolarów w startup pracujący nad odmładzaniem ludzkich komórek. Celem Retro Biosciences jest zatrzymanie procesu starzenia, dzięki czemu człowiek mógłby żyć dłużej. Według ich szacunków możliwe jest wydłużenie o dekadę. Nie jest to może nieśmiertelność, ale zawsze coś.

Zanim (i o ile) startup znajdzie rozwiązanie, Altman działa na własną rękę i łyka metforminę. To lek na cukrzycę, który może mieć jednak inne właściwości. Już w 2016 roku polscy badacze analizowali skuteczność leku sprawiającego, że średnia długość życia samców myszy otrzymujących metforminę wydłużyła się o ok. 20 proc. Szef OpenAI, podobnie jak i wielu innych śmiałków z Doliny Krzemowej, liczy, że podobny efekt uda się osiągnąć u ludzi.

Altman wcale nie mierzy wysoko. Peter Thiel, miliarder z przeszłością w PayPalu i Facebooku, zadeklarował, że po śmierci jego ciało zostanie zamrożone. Chodzi o krioprezerwację. W niezwykle niskiej temperaturze minus 196 stopni Celsjusza zatrzymywana jest wszelka aktywność biologiczna. Osoby decydujące się na ten krok – pierwszym był zmarły w 1967 roku James Bedford – liczą, że pewnego dnia uda się ich wskrzesić. Jeżeli w przyszłości ludzkość poradzi sobie z chorobami, które dzisiaj kładą nas do grobu, wówczas dojdzie do "ponownego uruchomienia" zamrożonego ciała i rozwiązania przyczyn prowadzących do jego śmierci.

Z Bedfordem nic jednak nie wyszło. Gdy na początku lat 90. jego ciało było badane przy okazji przeniesienia do nowej kapsuły, okazało się, że w tej poprzedniej temperatura nie była wystarczająco niska. Nawet gdyby wskrzeszanie było możliwe, ciało Bedforda już się do tego nie nadaje. To jednak nie przeszkadza Thielowi. – Nawet nie próbowaliśmy pokonać śmierci. A przynajmniej powinniśmy sprawdzić, dlaczego to niemożliwe – twierdzi miliarder.

Skąd bierze się pragnienie nieśmiertelności?

Nie do końca to prawda. – Śmiało można powiedzieć, że w XXI wieku, szczególnie na Zachodzie, coraz odważniej eksperymentujemy z rozmaitymi technologiami mającymi pomóc nam poradzić sobie z problem ludzkiej śmiertelności – zauważa w rozmowie ze Spider's Web+ dr Katarzyna Nowaczyk-Basińska, która w swoich naukowych badaniach zajmuje się kwestią śmierci i nieśmiertelności w świecie cyfrowym, o czym nieco później.

Już kilka lat temu Carl Cederström i Andre Spicer, autorzy książki "Pętla dobrego samopoczucia" z 2015 roku, zauważali, że podejście do ludzkiego ciała się zmienia: "Nie chodzi tutaj po prostu o pozbywanie się złych nawyków, takich jak nadmierne spożywanie alkoholu lub brak ruchu. W przypadku wielu osób projekt ten sięga znacznie głębiej – korzystają oni z danych, aby nadać strukturę niemal każdemu aspektowi swojego życia, tak prywatnemu, jak i profesjonalnemu, aby zwiększyć swoją produktywność. Chodzi tutaj nie tyle o naprawienie różnych wad, ile o rekonfigurację całego ja, przerobienie go na unowocześniony biznes".

Nic więc dziwnego, że kiedy myśli się o działaniach najbogatszych w sprawie wydłużenia życia czy pokonania śmierci, oczywista korzyść wysuwa się na pierwszy plan. Skoro będą żyć wiecznie, to nigdy nie stracą swoich przywilejów. Słowem: walka z nieśmiertelnością to walka o utrzymanie status quo.

– Ich potrzeba nieśmiertelności jest absolutnie szczera. Jestem przekonany, że faktycznie chcieliby żyć bardzo długo, a najlepiej zawsze. Bierze się to z przekonania o własnej wyjątkowości i znaczeniu. Jest w tym jeszcze oczywiście niechęć utraty tego, co się zdobyło: pieniędzy, pozycji, statusu kulturalnego – mówi w rozmowie ze Spider’s Web+ dr Marcin Bogusławski z Katedry Filozofii Współczesnej na Uniwersytecie Łódzkim.

Kluczowe jest dziś to, kto chce żyć wiecznie i coś w tym kierunku robi: właśnie miliarderzy. – Wygląda to na próbę hodowania wyróżnionej warstwy społeczeństwa. To napawa mnie obawami – dodaje dr Bogusławski. Podobnego zdania jest Christopher Wareham, naukowiec zajmujący się etyką starzenia. Na łamach "Financial Times" pisze, że im dłużej żyliby bogaci, tym mieliby więcej czasu na gromadzenie majątku, a co za tym idzie, ich wpływy stałyby się jeszcze większe.

Czy nieśmiertelność jest możliwa? 

Nawet nie mając ułamka tego, co Bezos, można odczuwać lęk przed śmiercią. Kres życia jest wyjątkowo demokratyczny i nawet zdając sobie sprawę z okropieństw tego świata, wielu z dwojga złego wybrałoby jednak pozostanie, nie odejście. – Boimy się śmierci, traktując ją kulturowo jako coś złego. Żyjemy w kulturze, w której nie lubimy bólu, negatywnych emocji. Żyjemy w kulcie przyjemności – tłumaczy dr Bogusławski.

"Przespać" setki lat, aby potem znowu ożyć? Niektórzy się na to godzą. Fot. Roman3dArt / Shutterstock.com

O ile ten lęk możemy dzielić nawet z najbogatszymi, tak raczej tylko oni mają możliwości i narzędzia, aby wytoczyć działa kostusze. – Jeżeli chodzi o obecne szanse na radykalne wydłużenia życia, a tym bardziej osiągnięcie biologicznej nieśmiertelności, to nie byłabym optymistką – tonuje nastroje dr Nowaczyk-Basińska. Jak zauważa, wiele pomysłów – jak wspomniana krioprezerwacja czy przeniesienie umysłu do maszyny bądź innej niebiologicznej struktury, które zdobywają medialny rozgłos – to ciągle koncepcje na bardzo wczesnym etapie. I raczej spekulatywne niż znajdujące swoje potwierdzenie w badaniach naukowych.

– Z pewnością nie jest więc tak, że rozwiązanie problemu śmierci jest tuż za rogiem – podsumowuje. 

O tym, jak jesteśmy daleko, może świadczyć niedawna praca naukowców, którzy byli w stanie zidentyfikować mechanizmy rządzące metabolizmem u afrykańskich ryb Nothobranchiusfurzeri występujących w Zimbabwe. Ryby są ciekawym obiektem badań, bo okres ich życia jest krótki, co pozwala na obserwowanie pokoleń w niedługim czasie. Co jednak ważniejsze, objawy starzenia są podobne jak te u ludzi. Czyli pojawiają się zmiany nowotworowe czy też zmniejsza się zdolność regeneracji kończyn, czyli płetw.

Analizy wykonywane przez Australijski Instytut Medycyny wykazały, że manipulowanie metabolizmem komórek może potencjalnie spowolnić lub odwrócić starzenie się mięśni. – Postulujemy zatem, że poprawa zdrowia mięśni może być krytycznym czynnikiem przyczyniającym się do wydłużenia życia u osób w bardzo podeszłym wieku – mówiła na początku czerwca dr Avnika Ruparelia z Uniwersytetu w Melbourne. Ale dopiero tu jesteśmy. Na dowodzie w postaci efektów u afrykańskich ryb.

Nie oznacza to rzecz jasna, że tego typu inicjatyw brakuje. Wręcz przeciwnie: bogacze rzucają pieniędzmi w tych, którzy próbują powstrzymać proces starzenia czy w końcu umierania. Nie tylko ci z Doliny Krzemowej. Rodzina saudyjska powołała fundację Hevolution Foundation, według której "każdy człowiek ma prawo do dłuższego życia". Wspiera naukowców zajmujących się tematem starzenia do opracowywania sposobów na to, jak sprawić, aby dłużej żyć bez chorób.

Problem starzenia próbuje też rozwiązać powołane w 2013 roku przez Google’a Calico. Przez te lata trudno mówić o wielkich sukcesach, ale kiedy ogłaszano start przedsięwzięcia, Larry Page (którego w Google’u już nie ma) irytował się, że wielkie firmy robią zaledwie ułamek tego, co mogłyby. Mierzył naprawdę wysoko. W rozmowie z "Time" zauważał, że pokonanie raka wydłużyłoby życie człowieka o raptem trzy lata. – Myślimy, że pokonanie nowotworów będzie wielkim osiągnięciem ludzkości, ale w sumie nie byłby to tak znaczący postęp – stwierdzał, dając do zrozumienia, że prawdziwym poważnym wrogiem jest starość i śmierć, a nie choroby.

Wojnę śmierci wypowiedziała też spółka Atos Lab, powstała w 2021 roku, której celem jest poszukiwanie sposobów wydłużenia ludzkiego życia. Zainwestowali w nią właściciel Amazona Jeff Bezos, izraelski miliarder Jurij Milner, który jest fundatorem takich inicjatyw jak Breakthrough Starshot (poszukiwanie sposobów wysłania sondy, która za naszego życia dotrze do Proxima Centauri) czy Breakthrough Listen (poszukiwanie sygnałów od obcych cywilizacji) i Shinya Yamanaka, laureat Nagrody Nobla za badania nad odwracaniem procesów starzenia w komórkach. W radzie Altos Labs znajduje się także kontrowersyjny biolog Juan Carlos Izpisua Belmonte, który w 2017 r. próbował stworzyć chimery z komórek macierzystych ludzi i świni. Chciał hodować z nich tkanki i organy do transplantacji. Skład mocny, plany ambitne, a efekty? Na razie konkretów nie ma, ale też nikt nie wymagał szybkich rezultatów. Naukowcy po prostu mają robić swoje, próbując znaleźć odpowiedź na odwieczne pytanie.

Sean Ó hEigeartaigh z Centrum Badań Ryzyka Egzystencjalnego Uniwersytetu Cambridge twierdzi, że choć realne wydłużenie życia to jeszcze odległa przyszłość, to naukowcy powinni być w stanie poznać sekrety odpowiedzialne właśnie za starzenie się.

Milionerom zależy na tym, oby oszukać śmierć. Fot. sfam_photo / Shutterstock.com

Podobnie uważa prof. Peter Walter z Altos Lab. – Naszym celem jest zbadanie, co sprawia, że komórki pozostają młode, jak możemy odwrócić proces starzenia, by uchronić się przed pewnymi chorobami. Tymi, które nas teraz dotykają. Chodzi o mechanizmy, które dotyczą nas, gdy się starzejemy, nasze włosy siwieją, a nasze zdolności umysłowe spadają. Jeśli udałoby się nam utrzymać w dobrym zdrowiu dłużej, wszystkim byłoby lepiej. Chodzi nam o jakość życia, nie tylko jego długość – mówił w rozmowie z RMF 24.

Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się... Elon Musk. – Problemem jest to, że ludzie nie zmieniają swoich zdań. Jeżeli więc żyliby wiecznie, zostalibyśmy ze skostniałymi ideami i społeczeństwo by się nie rozwijało – przekonywał.

To jednak wcale nie oznacza, że szef SpaceX i Tesli stoi po drugiej stronie barykady, naprzeciwko takich ludzi jak Bezos, Zuckerberg czy Page. Jedno z jego ostatnich przedsięwzięć – nie do końca udanych – to Neuralink. Celem było wszczepianie chipów do mózgu, aby dodać człowiekowi nowe funkcje – co pozwoliłoby np. sterować komputerem myślami – ale i pokonać takie choroby jak depresja. Wspólny mianownik z walką ze śmiercią jest jeden: Musk też uważa, że ludzkie ciało to maszyna, którą trzeba poprzestawiać, aby działała lepiej. Wracamy więc do "kultu przyjemności", eliminowania tego, co niedoskonałe. Tylko czy to dobra droga?

– Lubię rodzaj myślenia o człowieku, który sytuuje go pomiędzy różnymi opiniami, łącząc sprzeczności. Z jednej strony uważam, że walka z bólem i cierpieniem jest czymś zobowiązującym moralnie. Z drugiej jest też tak, że nieszczęścia, a w końcu nasze odejście, to po prostu część cyklu. Lubię myślenie, że człowiek jest zarazem moralnie godny, aby walczyć z przeciwnościami, ale z drugiej nie jest pępkiem świata. Nie jesteśmy najważniejsi we wszechświecie. To, że cierpimy, może otwierać nam drogę do zrozumienia tego, że stanowimy jedność z innymi cierpiącymi – zauważa dr Bogusławski.

Jeszcze inna nieśmiertelność: cyfrowa

Jeżeli we współczesnym świecie w jakimś miejscu łatwo ze śmiercią się zetknąć, to na Facebooku. Od dawna serwis nazywany jest największym cmentarzyskiem świata. Sam portal zmusza do niekoniecznie wygodnych refleksji: co ma się stać z moim profilem, gdy już mnie nie będzie? Właśnie w świecie cyfrowym sprawy związane z umieraniem dzieją się bardzo szybko. Zdążyły już powstać osobne gałęzie przemysłu zajmujące się np. tym, co z naszymi danymi i informacjami na nasz temat będzie działo się po śmierci.

Dyskusja przyspieszyła za sprawą tego, co obecnie dzieje się w sztucznej inteligencji. Nagle okazuje się, że nieżyjący od dawna wokalista może ponownie śpiewać piosenki. Wygląda jak on, brzmi jak on, na dodatek tworzy tu i teraz, więc... jest jakby żywy.

Cyfrowe ja może być zupełnie inne od naszego. Fot. Alena Ivochkina / Shutterstock.com

Teoretycznie nic nowego. Dr Katarzyna Nowaczyk-Basińska przypomina, że technologie od samego początku ułatwiały nam upodobnienie zmarłych do żyjących. Fotografia zachowała wygląd, radio uwieczniło głos, następnie kino i telewizja wprawiły ciało w ruch, na zawsze. Współczesne możliwości to nie rewolucja w tym zakresie, a co najwyżej ewolucja (choć oczywiście powstające technologie stawiają wiele nowych pytań i wyzwań, w tym między innymi prawnych czy etycznych).

Ewolucja jest jednak co najmniej przerażająca. Nic nie stanęło na przeszkodzie, aby popularna streamerka Kaitlyn Siragusa sklonowała swój głos i sprzedawała bota, który realistycznie tworzył zdania jak "oryginał". Amerykańska influencerka Caryn Marjorie całkowicie sklonowała się cyfrowo na bazie 2000 godzin swoich nagrań. Teraz sprzedaje mężczyznom rozmowy online ze swoim botem po dolarze za minutę. Łatwo wyobrazić sobie, że na podstawie licznych danych zebranych w sieci możliwe będzie stworzenie kopii każdego z nas. I niczym w serialu "Black Mirror" będziemy żyli wiecznie. A raczej pewne wyobrażenie na nasz temat.

W filozoficznych dywagacjach bardzo często pojawia się wątpliwość, czy żyjąc np. w maszynie albo będąc "rozmrożonym" 200 lat po śmierci, będziemy mogli mówić o sobie "ja". Czy będziemy mieli cokolwiek wspólnego z dawnymi wspomnieniami, myślami, doświadczeniami? Czy stworzy się w ten sposób zupełnie nowy "byt"? Dr Nowaczyk-Basińska zwraca uwagę, że takie dyskusje nie są czysto teoretyczne i problem funkcjonuje już teraz.

– Oprócz "prawa do bycia zapamiętanym" powinniśmy także móc zrealizować zupełnie inny pośmiertny projekt: "prawo do bycia zapomnianym". Znając realia współczesnego przemysłu nieśmiertelności (ang. digital afterlife industry), możemy nie chcieć, by nasza pośmiertna obecność stała się przedmiotem rynkowego obrotu. I tak jak wypracowujemy rozmaite strategie unieśmiertelniania w sieci, uważam, że równie intensywnie powinniśmy pracować nad rozwiązaniami technologiczno-prawnymi, które pomogą nam po śmierci zniknąć – podkreśla badaczka.

Istnieje więc zagrożenie, że taki cyfrowy byt, wieczne wirtualne ja, będzie czymś/kimś innym niż my za życia. Aż kuszą filozoficzne dywagacje sugerujące, że może ten skrywany za życia wizerunek w końcu wyjdzie na światło dzienne i będzie można nazwać go prawdziwym, ale bardzo szybko rodzi się problem. To ani my, ani nasi bliscy nie będą o tym decydowali, bo przecież zgromadzone dane znajdują się w rękach technologicznych molochów. I znowu nieśmiertelność staje się przywilejem bogatych.

Na zdjęciu Jeff Bezos, założyciel firmy Amazon. Fot. Fot. lev radin / Shutterstock.com

Nawet ta cyfrowa nie byłaby pewnie dla każdego. Wbrew pozorom chmura też ma swoje ograniczenia i nie da się przechowywać na serwerach wszystkiego choćby ze względu na środowiskowe konsekwencje. Od razu rodzą się więc trudne pytania: kto będzie miał prawo zachować swój wizerunek w chmurze na wieki? Ile to będzie kosztowało? Z czego algorytm reprezentujący zmarłego może korzystać?

Przede wszystkim zaś nawet w tej technicznej kwestii uwidacznia się egoizm ludzkiego gatunku. Samo pragnienie nieśmiertelności jest jego przejawem. Twierdzenie, że tylko my zasługujemy na to, aby istnieć wiecznie, tutaj osiąga swe maksimum. Niech serwery pracują, byle pamięć o zmarłych przetrwała.

Po co nam dziś myślenie o nieśmiertelności? 

– Nie sądzę, aby nieumieranie mogło nam pomóc w przezwyciężeniu kryzysów. Ziemia już jest przeludniona, więc jeśli przestaniemy umierać, ale nie przestaniemy się rodzić, to będzie to utrwalenie problemów, a nie próba ich rozwiązania – mówi filozof Marcin Bogusławski.

Pragnienie nieśmiertelności jawi się więc jako czysto egoistyczna zachcianka bogatych ludzi, którzy boją się utracić swoją pozycję. Wydają ogromne pieniądze niby w celu rozwoju nauki, kiedy na Ziemi nie brakuje problemów zasługujących na rozwiązanie. Zamiast analizować, czy dadzą radę żyć wiecznie, mogliby działać np. dla ratunku setek gatunków ssaków, ptaków czy drzew.

Ale i tak jest pewien powód, dla którego nieśmiertelnością zajmować się warto, szczególnie jeśli otworzymy się na zupełnie inne ujęcie tematu. – W perspektywie posthumanistycznej nieśmiertelność nabiera zupełnie innego znaczenia, niż to, o którym rozmawialiśmy do tej pory. Jeśli bowiem przyjmiemy, że jesteśmy częścią natury, to śmierć będzie rodzajem powrotu do "nieśmiertelnej", bo cyklicznie odradzającej się materii. To dość radykalne podejście, które wymaga zerwania z dążeniem do zachowania życia osobowego, ale takie myślenie jest mi osobiście coraz bliższe – komentuje dr Katarzyna Nowaczyk-Basińska

Na inną istotną rzecz zwraca uwagę Marcin Bogusławski. Śmierć to ulga. – Mnie perspektywa nieśmiertelności przeraża. Jestem głęboko przekonany, że nie ma życia po śmierci. Świadomość końca i świętego spokoju jest czymś, co napawa mnie otuchą. W perspektywie kresu warto i sensownie jest przeżyć to, co mam, bo nic więcej nie będzie. No i jest wiele rzeczy, które są nieprzyjemne. To, że się skończą, jest drobną pociechą – przekonuje.

Zdjęcie główne: Oksana Grivina / Shutterstock.com
DATA PUBLIKACJI: 3.07.2023