Loot boksy: zapłać, otwórz, uzależnij się

Skrzynki z łupami w grach, czyli loot boksy, formalnie nie są w Polsce hazardem. A jednak mogą spustoszyć nie tylko portfel, ale i psychikę. Uzależniają niczym gry w kasynie, ale ukryte w grach wymykają się nadzorcom. I najmocniej działają na wyobraźnię dzieciaków.

Loot boxy: zapłać, otwórz, uzależnij się

Życie Kuby wyznacza lista zakazów. Nie może wychodzić z domu bez zgody matki. Wychodząc, musi pokazać, co ma w plecaku. Musi powiedzieć, gdzie i z kim się spotyka. Nie może od nikogo pożyczać rzeczy ani pieniędzy. Nie może wydawać dużych sum bez konsultacji. Nie może oglądać niektórych youtuberów. Nie może grać w gry dłużej niż godzinę dziennie. Nie może grać w gry ze skrzynkami.

Te zasady wprowadzili jego rodzice, a egzekwuje matka – Agnieszka, bo para jest po rozwodzie i mieszka osobno.

– Nigdy nie pomyślałabym, że będę jako matka musiała być taka wymagająca i surowa. Że będę robić za złego policjanta. Wierzę, że to tylko na jakiś czas. Aż będzie lepiej i mu to minie – mówi kobieta.

To – czyli uzależnienie. Kuba ma 15 lat i jest uzależniony od tzw. loot boksów, czyli skrzynek w internetowych grach komputerowych.

Kury znoszące skrzynki

Czym są loot boksy?

W prostym tłumaczeniu skrzynkami z łupem. To wirtualne pudełka, a najczęściej skrzynie z tajemniczą zawartością-niespodzianką. W grach komputerowych zaczęły pojawiać się już w 2010 roku. Za ich kolebkę uznawane są kraje azjatyckie, gdzie używana jest nazwa "gacha" nawiązująca do fizycznej formy ruletki z nagrodami. Poza Azją loot boksy powszechniejsze stały się dopiero kilka lat później, kiedy twórcy gier odkryli w nich nowy model zarabiania pieniędzy.

Tak w grach mogą wyglądać loot boxy
fot. solarseven/ Shutterstock.com

W tradycyjnym modelu wielkich produkcji, takich jak choćby "Wiedźmin 3", jest zwykle tak, że gracz kupuje produkt, czyli grę i może ją przejść na wszystkie możliwe sposoby, nie wydając ani grosza. Owszem, po pewnym czasie pojawiają się do niej rozszerzające dodatki z nowymi misjami, za które trzeba oddzielnie zapłacić, ale są tylko rozszerzeniem pierwotnego produktu. Nie musimy ich kupić, aby zabawa była udana, a rozgrywka skończona.

Najwięksi fani oczywiście kupują wszelkie dodatki, ale też związane z grami, ich światami oraz postaciami akcesoria: ubrania, plakaty, puzzle, kubki czy figurki. Nie wszyscy wiedzą, ale „Ronin – Samotny wilk”, zabawkowa figurka Geralta, głównego bohatera wspomnianego „Wiedźmina”, kosztuje dziś (siedem lat po premierze ostatniej części gry) 1200 złotych.

To wszystko uzupełniało przychody twórców gier, ale prawdziwą żyłę złota stanowią wpływy z zakupów w trakcie gry. Gry gracze za realne pieniądze kupują wirtualną walutę, aby np. zdobyć lepszą broń, ulepszyć swój wygląd, rozwinąć postać czy wbić się na wyższy poziom bez żmudnego nabijania doświadczenia.

To model szczególnie popularny w darmowych grach mobilnych, czyli na smartfony. Gracz nie płaci jak w tradycyjnym modelu na starcie. Za to zaprojektowano je tak, że kiedy poświęcimy im już dużo czasu regularnej gry, to w pewnym momencie nie możemy ruszyć dalej z miejsca bez zapłaty. Oczywiście zdecydowana większość nie płaci i zniechęcona porzuca grę. Ale niektórzy łamią się i to przede wszystkich dla nich projektuje się tego rodzaju gry. I to tak, aby wydali jak najwięcej.

Loot boksy są najbardziej popularną formą tego, jak gracze mogą wydawać pieniądze w trakcie gry. Tyle że skrzynki są jak jajka-niespodzianki. W wielu grach o tym, jaką kryją zawartość, dowiadujemy się dopiero, gdy je otworzymy. To loteria przypominająca kasyno, ale różni ją fakt, że zawsze daje wygraną. Skrzynki nigdy nie są puste. Jednak dobra mające faktyczną wartość trafiają się niezwykle rzadko. W większości znajdujemy coś w środku, ale to przedmioty właściwie żadnej wartości. To jednak pozwala ominąć im ustawę o grach hazardowych.

W osadzonym tweecie widzimy wyniki eksperymentu przeprowadzonego przez jednego z graczy, który otworzył 100 tys. skrzynek. Szanse na trafienie najbardziej wartościowych (żółtych) przedmiotów wynosiły ok. 0,26 proc. Natomiast najbardziej powszechne przedmioty (niebieskie) wylosowywano w około 80 proc. przypadków.

Hazard czy nie hazard?

Według interpretacji Ministerstwa Finansów opublikowanego w "Dzienniku Gazecie Prawnej" w 2019 roku loot boksów nie można traktować jako gry hazardowej, bo sam element losowości nie wystarczy, aby można było mówić o hazardzie. To stanowisko zamknęło wówczas usta krytykom mówiącym, że należy zmienić obowiązujące prawo. Zapytaliśmy resort finansów, czy mimo upływu lat nie zmienił zdania, ale nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi mimo upływu ponad miesiąca.

I choć Ministerstwo Finansów milczy, to badacze zjawiska biją na alarm. Nie mają wątpliwości, że loot boksy wypełniają znamiona hazardu i mają te same, co w tradycyjnych maszynach do gier (np. jednorękim bandycie) mechanizmy prowadzące do uzależnienia.

Takie wnioski płyną z analizy naukowców z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W artykule "Psychologiczno-prawne aspekty korzystania z lootboxów" jego autorki – dr Bernadeta Lelonek-Kuleta i profesor Iwona Niewiadomska – swoje wnioski podsumowały stwierdzeniem, że "korzystanie z loot boksów stanowi rodzaj gry hazardowej". A przemawia za tym spełnienie trzech kluczowych przesłanek.

Po pierwsze, aby brać udział w aktywności noszącej znamiona hazardu, konieczny jest wkład pieniężny. Skrzynki mogą kupowane są za realne pieniądze lub ich zawartość za takie jest sprzedawana. Po drugie, wynik aktywności hazardowej zależy od przypadku. Mechanika loot boksów oparta jest na algorytmie losowym. Po trzecie, charakter wygranej – nagrodą mogą być pieniądze lub przedmioty o wartości pieniężnej. Zawartość loot boksxów może być spieniężona poprzez wprowadzenie wirtualnych przedmiotów do obrotu. Istnieją już nawet platformy, za pośrednictwem których dokonuje się wymiany wylosowanych wirtualnych dóbr na realne pieniądze. Owszem, nie w każdym przypadku jest to możliwe, ale wtedy gracze handlują całymi kontami z przypisanymi do nich przedmiotami. Na serwisach aukcyjnych i forach graczy nie brakuje takich ogłoszeń. 

Kasyno na streamie

Badaczki wymieniają szereg mechanizmów psychologicznych loot boksów, które mogą prowadzić do uzależnienia. Tak jak w kasynie uwaga pozostałych graczy skupia się na wygrywającym. Gracz, któremu się udaje, zyskuje aprobatę innych, a to zachęca jego i innych do dalszej gry. W "Call of Duty: WWII" otwarcia loot boksów można dokonywać publicznie w lobby, w którym inni gracze oczekują na rozpoczęcie rozgrywki.

– W kasynie czy salonie gier też mamy do czynienia z potrzebą społecznej akceptacji, przyklasku. Dlatego wygrane dokumentowane są np. przez youtuberów – mówi dr Bernadeta Lelonek-Kuleta. I dodaje, że wśród internetowych twórców popularne jest otwieranie skrzynek na żywo w czasie nadawanych live streamów. Co ważne, bardzo często w tych materiałach kluczowa jest nie tyle sama gra, co właśnie ten jej hazardowy element. – Youtuberzy oczywiście zwykle wygrywają rzadkie przedmioty, czym zachęcają swoich widzów do tego, by sami próbowali. Problem w tym, że w przeciwieństwie do zwykłych graczy oni często otrzymują loot boksy za darmo w ramach sponsorowanej współpracy. Najczęściej jednak nie jest to w żaden sposób oznaczone – dodaje ekspertka.

Joanna Flis, psycholog specjalizujący się w uzależnieniach, wyjaśnia, że zakup loot boksa nie różni się niczym od zagrania np. w tzw. jednorękiego bandytę. – Możemy nazwać to wprost hazardem, bo ta gra opiera się na losowości, przypadku. Ten element niepewności, kiedy gracz wygrywa, sprawia, że otrzymuje ogromny wyrzut dopaminy. To tak bardzo przyjemne doświadczenie, że chcemy je powtarzać, a to niebezpieczne, bo może prowadzić do uzależnienia. Szczególnie mocno podatne są na to dzieci, osoby przed 21. rokiem życia, bo ich centralny układ nerwowy nie jest jeszcze dojrzały, przez co nie mają takiej samokontroli jak dorośli. Trudniej im powiedzieć "stop" i zapanować nad sobą. W zderzeniu z architekturą takiej gry dzieciaki nie mają szans – mówi Flis.

Zarówno analogowe maszyny, jak i loot boksy działają na graczy szeregiem wizualnych i dźwiękowych bodźców. Trafienie przedmiotu powszechnego i bez większej wartości oznaczane jest na szaro lub niebiesko, zaś rzadkiego na różowo, złoto, fioletowo. Otwarciu skrzynki towarzyszą światła i rozbłyski, aby gracz nie miał wątpliwości, że trafił wartościowy przedmiot. Gracz jest też bombardowany bodźcami dźwiękowymi, aby dosadnie zaakcentować wygraną i sytuacja "zwyciężania" wryła mu się w pamięć bardziej niż wcześniejsza seria porażek.

Wreszcie loot boksy wykorzystują charakterystyczne dla tradycyjnych form hazardu błędy poznawcze, takie jak paradoks hazardzisty. – Polega on na tym, że gracz po serii porażek oczekuje, że los w końcu musi się odwrócić i gra dalej, mimo że już sporo przegrał. Poza tym pojawia się błąd tzw. utopionych kosztów. Gracze mimo porażek poświęcają jeszcze więcej pieniędzy na skrzynki, aby "wyrównać poniesione straty". Im większe straty, tym większa motywacja, aby kontynuować grę i "odrobić to, co się zainwestowało" – mówi dr Bernadeta Lelonek-Kuleta. I dodaje, że loot boksy wykorzystują też mechanizmy, których nie ma w analogowych maszynach, bo nowe możliwości daje im elastyczna internetowa forma rozgrywki. Są za to znane w hazardzie online.

– To na przykład promocje ilościowe na zasadzie: kup 10 skrzynek, a 11 będzie gratis albo specjalne wydarzenia np. z okazji rocznicy powstania gry, w czasie których szanse na trafienie rzadkich przedmiotów są większe. To rozwiązania skłaniające graczy do otwierania kolejnych skrzynek – dodaje Lelonek-Kuleta.

Kolejny mechanizm wciągający w uzależnienie to kolekcjonerstwo. W skrzynkach pojawia się przedmioty tworzące kolekcje. – Kiedy więc gracz wylosuje jeden przedmiot z kolekcji składającej się z dwóch rekwizytów, to chętniej będzie grał, aby zdobyć cały zestaw, bo "brakuje mu już tylko jednego". Problem w tym, że pierwszy przedmiot trafia się stosunkowo często, a drugi bardzo rzadko – dodaje badaczka.

Strzał dopaminy

Kuba od małego lubił gry. Ale ich świat zaczął go wsysać na dobre, kiedy jego rodzicom przestało się układać. Objawiało się to ciszą, bo całkiem przestawali ze sobą rozmawiać. Albo przeciwnie: krzykiem, agresją w głosie, płaczem, które niosły się po całym domu niczym paraliżująca ciało błyskawica.

Kuba uciekał. Chował się tam, gdzie tych krzyków i awantur nie było. Zamykał się w swoim pokoju. Zasłaniał zasłony, nakładał słuchawki i znów był spokojny. Bezpieczny w swoim świecie. Tu nie było trudnej codzienności: rodzinnych kłótni, szkolnych problemów, zadających pytania rówieśników.

fot. Victoria OM / Shutterstock.com

Grał przede wszystkim w CS-a, czyli "Counter-Strike: Global Offensive", ale były też inne gry. Głównie strzelanki, gdzie gracze rywalizują ze sobą w trybie multiplayer. Kuba zaczął więcej grać, bo robili to jego koledzy z klasy, łączył się z nowymi graczami online. Tak spędzał każdą wolną chwilę, a nawet te, które powinien przeznaczyć na naukę. Coraz częściej rezygnował ze spotkań w realu.

Kiedy rodzice ogłosili, że się rozwodzą, a ojciec wyprowadzi, Kuba przepadał w grach. Potrafił nie wylogowywać się przez kilkadziesiąt godzin. Pił energetyki jeden za drugim, a żeby podkręcić emocje i ulepszyć swoją postać, zaczął otwierać też płatne skrzynki.

Marta Wojtas z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, koordynatorka Poradni Dziecko w Sieci, wyjaśnia, że początki takich zachowań mogą wynikać z problemów z więzią z ważnymi osobami w życiu dziecka, np. rodzicami.

– Pewne deficyty tej więzi w dzieciństwie, np. brak obecności rodzica lub rodzic dający mało uwagi dziecku, mogą skutkować tym, że w późniejszych okresach życia temu młodemu człowiekowi trudno się samemu uspokoić, ukoić nerwy. Poprzez ucieczkę do wirtualnego świata gier reguluje swoje emocje – mówi Wojtas. I dodaje, że może to prowadzić do uzależnienia, bo grając w loot boksy, taka osoba otrzymuje potężną stymulację. 

– To jest wyrzut dopaminy, który poprawia samopoczucie, czujemy satysfakcję, ale po chwili przyzwyczajamy się do tej przyjemności i potrzebujemy jej coraz więcej. Powtarzamy daną czynność, aby podwyższać poziom dopaminy i tak błędne koło uzależnienia się zamyka. To mechanizm, który łapie człowieka w pułapkę – dodaje.

Szczególnie, gdy internetowa gra czy udział w loterii staje się dla nich swojego rodzaju ucieczką od trudnej rzeczywistości. – Takie osoby są bardziej narażone na uzależnienia, bo ucieczka jest dla nich sposobem radzenia sobie z trudnościami. W grze czy otwieraniu skrzynek widzą przyjemność, która odrywa ich od problemów dnia codziennego, daje schronienie przed czymś, czego nie mogą rozwiązać w świecie realnym – dodaje Marta Wojtas.

Coraz droższe skrzynki

Agnieszka, matka chłopca: – Widziałam, że Kuba poświęca grom coraz więcej czasu. Bywało, że spędzał przed komputerem całą noc, a rano nie mógł zwlec się z łóżka. Ale tłumaczyłam sobie: który nastolatek tak nie ma? Martwiło mnie, że opuścił się w nauce, ale obwiniałam siebie, jego ojca, nasz rozwód. Chciałam mu dać przestrzeń, aby uwolnił się od naszych problemów i jakoś przeszedł przez to piekło, które mu stworzyliśmy. Ale nie miałam pojęcia, że w tych grach są jakieś skrzynki, za które trzeba płacić i od których można się uzależnić – mówi kobieta.

Pewnego razu do myślenia dało jej to, że Kuba przestał spotykać się z dawnymi kolegami. A nawet kiedy przychodzili do ich domu, to kazał jej mówić im, że go nie ma.

– Pomyślałam wtedy, że może przeżywa rozwód, wyprowadzkę ojca i nie chce tłumaczyć się z tego kolegom. Dopiero później dotarło do mnie, że może już wtedy unikał ich, bo ścigają go za pożyczone pieniądze – mówi.

fot. Parilov / Shutterstock.com

Wyprowadzka ojca odcięła bowiem Kubę od strumienia pieniędzy. Ten zwykle dawał tyle, ile prosił i nie zadawał wielu pytań. Kiedy go zabrakło, źródełko wyschło. Kuba miał kieszonkowe, ale to nie wystarczało na wiele. Pożyczał więc od kolegów, a nawet ich rodziców. Podprowadzał też niewielkie sumy z portfela matki. Zaczął kłamać.

– Dostał od ojca nowy telefon, ale po kilku dniach zauważyłam, że używa starego. Zapytałam o nowy, to powiedział, że zgubił. Nie dałam mu na nowy, bo nie miałam, a poza tym musiał mieć jakąś nauczkę – mówi matka chłopca.

Jednak po pewnym czasie Kuba zaczął wynosić z domu drobne elektroniczne sprzęty i sprzedawał je w lombardzie. – Początkowo tego nie widziałam, bo to gadżety jego ojca, ale oczy otworzył mi telefon od matki jego kolegi. Zadzwoniła i długo nie mogła powiedzieć, o co chodzi. W końcu wydusiła, że Kuba "pożyczył" konsolę od ich syna i najpewniej sprzedał, bo nie potrafi jej oddać od kilku miesięcy i unika kontaktu – mówi Agnieszka. Wspomina, że wtedy zrobiła synowi awanturę. – Bałam się, że ćpa i dlatego kradnie. Wtedy chcąc mnie uspokoić, przyznał, że inwestuje w skrzynki w grach, ma niewielkie długi, ale niedługo się "odkuje" i wtedy wszystko odda – dodaje.

Długi sięgały dziesięciu tysięcy złotych. Agnieszka: spłaciłam wszystko, ale to był czas, kiedy bałam się odbierać telefon w obawie, że będą to kolejne osoby upominające się o pieniądze. Kuba trafił na terapię.

– To bardzo trudna grupa, bo gracze i uzależnieni od loot boksów rzadko z własnej woli zaczynają się leczyć. Zwykle to, że potrzebują terapii, dostrzegają bliscy. Trafiają więc do nas, kiedy strat psychologicznych, np. zaburzeń koncentracji, omamów czy urojeń, oraz finansowych, czyli pokaźnych długów, nie da się już ukryć. Niestety, osoby młodsze nie mogąc zdobyć pieniędzy potrzebnych do gry, często kradną, pożyczają pieniądze czy też zaczynają handlować narkotykami. Ostatecznie rzadko ujawniają wszystkie fakty na temat tego, ile przegrali, a niekiedy bardzo długo ukrywają długi i koloryzują, ile wygrali – mówi Joanna Flis. I dodaje, że uzależnienie od loot boksów to często wierzchołek góry lodowej. – U szczytu mamy hazard, uzależnienie od skrzynek, a pod spodem dużo więcej innych kłopotów – przekonuje.

Długi to jedno, drugie to spustoszenia psychologiczne. Marta Wojtas, psycholożka i koordynatorka Poradni Dziecko w Sieci, do której trafiają dzieci problematycznie korzystające z gier, zwraca uwagę, że podnoszą one tak bardzo poziom pobudzenia u dzieci, że rodzicom trudno nad nimi zapanować.

– Rodzice niekiedy nie są w stanie wprowadzić żadnych zasad ograniczania czasu z nich korzystania, bo dzieci są tak mocno pobudzone wizją nagrody, mają tak ogromną chęć jej zdobycia, że nic do nich nie przemawia. W efekcie rodzice często siłą odbierają urządzenia, dochodzi do aktów agresji, płaczu, pojawiają się silne emocje. Bywa nawet, że młode osoby grożą samobójstwem, jeśli nie odzyskają urządzeń. Rodzice w takiej sytuacji są bezradni, a to tylko pokazuje, jak wielki wpływ na dzieci ma świat gier i tego, co w nich mogą znaleźć – mówi Wojtas.

Influencerzy hazardu

U Kuby było podobnie. Początkowo rękami i nogami bronił się przed terapią i nie wyobrażał sobie życia bez internetu, gier i loot boksów. Dopiero w czasie leczenia okazało się, że na jego uzależnienie ogromny wpływ miała nie tylko sytuacja rodzinna, ale i internetowi twórcy, którzy stali się dla niego zaufanymi autorytetami. A kiedy oni zachęcali do otwierania skrzynek, to trudno było się spodziewać, że popychają do udziału w niebezpiecznej zabawie.

– W pewien sposób zastąpili mu ojca, relację z bliskimi, kolegami. Byli dla niego ważniejsi niż wszystkie osoby, które wcześniej miał wokół siebie, a od których się odciął – mówi Agnieszka, matka chłopca.

Rola influencerów w promocji loot boksów jest ważna, bo ich wpływ na odbiorców jest ogromny. Aby się o tym przekonać, wystarczy wejść na YouTube. Tu wręcz roi się od filmów, na których twórcy nie robią nic innego, tylko otwierają skrzynki na wizji, dzieląc się z widzami swoimi emocjami. A wśród rzesz oglądających są przecież osoby niepełnoletnie. Jednak ich wieku też w żaden sposób nikt nie weryfikuje.

Na ten problem zwraca uwagę Kamil Bolek, członek zarządu firmy LTTM Professional Influencer Marketing. Jego zdaniem spora grupa popularnych twórców promuje loot boksy, nie przejmując się konsekwencjami: – Prawo jest dziurawe. Niektórzy twórcy promują loot boksy i czerpią z takich działań zyski, choć to wątpliwe etycznie... i prawnie. Niestety, brakuje świadomości zarówno po stronie urzędów, które tego nie kontrolują, jak i u rodziców, którzy nie wiedzą, że w grach może czyhać coś, co przypomina grę hazardową i że taką niebezpieczną dla dzieci rozrywkę promują ich internetowi idole – mówi Kamil Bolek.

Przykładów tego promowania nie trzeba długo szukać. Szymon Kasprzyk, czyli youtuber znany jako IsAmU, którego treści subskrybuje 2,65 mln osób, a na Instagramie śledzi ponad 1 mln osób, w jednym z filmów otwiera skrzynki na stronie bukmacherskiej Hellcase służącej do handlu loot boksami z "CS:GO". Na oczach dziesiątek tysięcy widzów pokazuje, jak w prosty sposób, bez specjalnego wysiłku i po zaledwie kilku minutach gry wygrywa wirtualny przedmiot o wartości 892 dolarów, czyli ponad 4 tysięcy złotych. Mało tego – poleca, aby grać z jego kodem, dzięki któremu gracz wpłacając 100 dolarów, otrzyma bonus w postaci 15 dolarów "za free". W tym czasie z jego ust ani razu nie pada ostrzeżenie, że to zabawa raczej dla osób pełnoletnich, która może skończyć się uzależnieniem. Nie ma też żadnego okienka, w którym trzeba byłoby oznaczyć, że mamy 18 lat.

Kolejny influencer: Mateusz Tarnacki znany jako Mateo (360 tys. subskrybentów). Youtuber kupuje za ok. 350 złotych 30 skrzynek, które otwiera przez kolejne 10 minut. Choć trafia głównie na małowartościowe przedmioty, to przekonuje też widzów, że "na pewno, nie może być tak, żeby przez 30 skrzynek wypadały same niebieskie [małowartościowe – red.] skiny". "Otwieranie skrzynek raczej nie demoralizuje nikogo" – mówi i zachęca widzów do tego, aby w komentarzach pisali, jaki oni osiągnęli największy zysk z otwierania skrzynek. W końcu, przy akompaniamencie okrzyków, radosnej muzyki trafia na rzadki przedmiot warty 1679 złotych. Ostatecznie kończy "opening" sporo na plusie. Autor dopiero pod koniec filmu przyznaje, że miał "ogromnego farta".

Wśród internetowych twórców popularne są też bitwy na "otwieranie skrzynek". Wygrywa oczywiście ten z youtuberów, który w krótkim czasie zarobi więcej. Przykład pierwszy z brzegu: bitwa Pevor (389 tys. subskrypcji) vs Pago (259 tys. subów). W ponad 20-minutowym filmie obaj twórcy otwierają skrzynki, komentując to, co akurat dzieje się na ekranie. Oczywiście zachęcają do grania też graczy, oferując im specjalny kod, dzięki któremu otrzymają 5-procentowy bonus na wpłacie. Ostatecznie wygrywa Pevor, kończąc rywalizację z wynikiem ponad 800 dolarów na plusie.

Wszyscy wymienieni twórcy zrzeszeni są w agencji influencerskiej StornMedia. Zapytaliśmy jej przedstawicieli, dlaczego twórcy nie zamieszczają ostrzeżeń; w jaki sposób ostrzegają przed tym ryzykiem nieletnich widzów; jak weryfikują, czy ich materiały wideo oglądają osoby pełnoletnie. Mimo upływu blisko miesiąca nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Podobne filmy można znaleźć u twórców zrzeszonych w agencji Werefantasy. Chodzi choćby o Piotra Skowrońskiego znanego jako Izak (2,17 mln subów) czy Pawła Pawelczaka znanego jako Saju (72 tys. subów), którzy w swoich materiałach wideo zamieszczanych w serwisie YouTube również dobrze się bawią, "otwierając skrzynki".

W tym przypadku na nasze pytania odpowiedziała szefowa działu komunikacji Justyna Oracz: "aktualne regulacje prawne nie kwalifikują loot boksów i ich sprzedaży jako hazardu" oraz "twórcy nie mają podstaw i obowiązku, aby takie oznaczenia stosować".

Prawo nie zabrania, a więc pozwala

Zapytaliśmy również, czy twórcy zrzeszeni w Werefantasy zamieszczają ostrzeżenia, że loot boksy są przeznaczone dla osób pełnoletnich. Justyna Oracz odpowiedziała, że "loot boksy nie są przeznaczone dla osób jedynie pełnoletnich" i "nie są traktowane jako hazard", a "więc taka weryfikacja nie ma miejsca".

Według niej "to, czy dziecko gra w daną grę lub ogląda materiały z nią związane, podlega, a przynajmniej powinno podlegać, kontroli rodzicielskiej". Oracz dodała, że mechanizmy znane z loot boksów są wykorzystywane np. w jajkach-niespodziankach: "nie znaczy to jednak, że etyka zawodowa nie każe nam prowadzić dyskusji na ten temat z twórcami. Każdy z nich zwraca uwagę na elementy losowe loot boksów oraz informuje odbiorców na swój sposób (niesformalizowany) o tym, że łatwo jest zarówno zarobić, jak i stracić".

– Wielka szkoda, że weryfikacja wieku nie ma miejsca. Faktycznie ustawowo, według dzisiejszych przepisów, loot boksy nie są grą hazardową, ale bez wątpienia spełniają kliniczne kryteria hazardu. Dziś kontrola wieku w grach to kpina, dlatego powinniśmy myśleć, czy obecnych przepisów prawa nie zmienić, aby w lepszy sposób chronić nieletnich – komentuje psycholożka Joanna Flis.

– Analizowałam naszą ustawę pod kątem definicji gier hazardowych i loot boksy spełniają wszystkie te kryteria, ale formalnie nie są uregulowane, więc każdy ma do nich dostęp. W kontekście osób najmłodszych to podstawowy problem – zgadza się dr Bernadeta Lelonek-Kuleta. Jak podkreśla, dzieci mają niedojrzałe płaty czołowe, które odgrywają kluczową rolę w powstrzymywaniu uzależnień. – Płaty czołowe pełnią rolę hamulca, ale u dzieci ten hamulec działa jeszcze niedoskonale. Mówiąc obrazowo: gra zachęca nas do wciskania gazu, bo widzimy nagrodę, ale u dzieci brakuje struktury odpowiedzialnej za hamowanie. Dorosły może się powstrzymać, dziecko ma na to mniejszą szansę. Co gorsze, loot boksy mogą być bramą do kolejnych uzależnień, także od hazardu. Dlatego należałoby zabezpieczyć dostęp młodych do loot boksów, np. zamieszczając ostrzeżenia, weryfikując wiek. Nie można przerzucać odpowiedzialności wyłącznie na rodziców, bo większość z nich nie ma pojęcia, że w legalnie dostępnej grze na wyciągnięcie ręki ich dziecka może być niebezpieczny, uzależniający element hazardowy – dodaje. I przypomina, że kolejne kraje na świecie decydują się na takie regulacje.

W Europie loot boksów próbowała zakazać Belgia, a nad regulacjami pracują też Holandia i Hiszpania. Jak pokazały późniejsze badania, belgijski zakaz nie okazał się skuteczny, ale przynajmniej dostrzeżono problem. W Holandii przygotowywane są przepisy, które mówią, że loot boksy są formą hazardu, a ich wejście w życie będzie oznaczało całkowity zakaz sprzedaży elementów z losową zawartością w grach wideo. Podobne przepisy przygotowuje też rząd Hiszpanii, gdzie loot boksy mają być zakazane dla graczy poniżej 18. roku życia.

Zdjęcie tytułowe: Dovzhykov Andriy/Shutterstock
Data publikacji: 03.10.2022