Edukacja dla pokoju. Czy da się wychować świat bez wojen?

– Nieważne, czy to jest nauczyciel od edukacji obywatelskiej, czy WF-u. Wszyscy powinni wprowadzić w ramach swoich zajęć elementy edukacji dla pokoju – mówi prof. Agnieszka Piejka. Zryw pomocy Ukraińcom powoli przechodzi w codzienność, która jeśli nie będzie odpowiednio zarządzana, może przerodzić się w konflikt. Już nie tylko polsko-polski, ale polsko-polsko-ukraiński. Właśnie specjalna edukacja może temu scenariuszowi zapobiec.

29.09.2022 03.01
Edukacja dla pokoju. Czy da się wychować świat bez wojen?

200 tysięcy – tyle dzieci z Ukrainy według szacunków Ministerstwa Edukacji i Nauki to uczniowie polskich szkół. Kolejnych 500-600 tys. mieszka w Polsce, ale uczy się zdalnie, łącząc ze szkołami w Ukrainie. To już nie jest statystycznie niezauważalna mniejszość. To poważna część edukacyjnego i społecznego krajobrazu, która w takiej czy innej liczbie zostanie z nami. Stanie się już na trwałe elementem polskiego społeczeństwa. Podobnie jak zostanie w Polsce przynajmniej część z przeszło 3 mln ukraińskich uchodźców. Wojna trwa już ponad pół roku i niestety wiele wskazuje na to, że nie prędko się skończy.

– Świat zmusza nas do myślenia szerzej, nie tylko w kategoriach zachowania homogenicznej edukacji i polskiej "monokultury". Ukraińska kultura jest nam bliska, co ułatwia przyjmowanie i rozumienie nowych mieszkańców naszych miast i uczniów naszych szkół – mówi SW+ Alicja Pacewicz, koordynatorka koalicji SOS dla Edukacji, współzałożycielka Centrum Edukacji Obywatelskiej i Fundacji Szkoła z Klasą i doświadczona edukatorka.

Ale choć pomoc, z jaką ruszyliśmy po wybuchu wojny, niewątpliwie jest oznaką społecznej solidarności, to jej podstawy mogą zostać nadkruszone – szybciej i łatwiej niż nam się wydaje. Kolejne narracje wykorzystujące antyukraińskie resentymenty są już używane do nadszarpnięcia relacji z tą mniejszością. Ale przecież i tak jesteśmy dopiero na początku prawdziwych wyzwań.

Aby uniknąć konfliktów w przyszłości, już teraz szkoły powinny wprowadzić specjalną edukację dla pokoju. Choć wydawało się, że po upadku Żelaznej Kurtyny nie będzie takiej potrzeby, to dziś wróciła i jest paląca jak nigdy wcześniej.

Polak mądry przed szkodą

Edukacja dla pokoju to nie jest nowa idea. Tak naprawdę jej podstawy dała polska inicjatywa, dzięki której w 1978 roku ONZ uchwaliło Deklarację o wychowaniu społeczeństw w duchu pokoju. Po dramacie drugiej wojny światowej wskazywano, że właśnie edukacja jest kluczowa, by zapobiegać konfliktom, wzmacnianiać współpracę miedzykulturową, uczyć przestrzegania praw człowieka i zrównoważonego rozwoju. 

– To brzmi idealistycznie. Trochę jak układanie raju. Jednak w gruncie rzeczy, jeśli sprowadzić tę koncepcję do konkretów, to poza samą postawą jest też wiedza i praktyczne umiejętności, które razem przekładają się na realne działania – mówi Konrad Ciesiołkiewicz, prezes Fundacji Orange. 

Podstawowym celem edukacji dla pokoju jest pogłębianie zarówno w dzieciach, jak i dorosłych przekonania o konieczności zakończenia prowadzonych wojen i poczucia obowiązku nieustannych starań o pokojowe rozwiązywanie konfliktów. Oczywiście – jak niestety widzimy – nie jest tak, że te światłe idee skutecznie zadziałały. A jednak edukatorzy, obrońcy praw człowieka i liczni działacze wciąż przekonują, że nie można się poddawać.

Edukację na rzecz pokoju można określić jako uczenie, które daje wiedzę, umiejętności, postawy i wartości niezbędne do zaprzestania przemocy i niesprawiedliwości, a promowania równości, sprawiedliwości i empatii. Wśród popularyzatorów edukacji dla pokoju są największe nazwiska naszej historii: od filozofa Immanuela Kanta, przez indyjskiego etyka Mahatmę Gandhiego, po polskiego pedagoga Janusza Korczaka. To właśnie ten ostatni mówił: "Dziecko chce być dobre. Jeśli nie umie – naucz".

fot. New Africa

Nauka dobroci, jak wskazują badacze, powinna być realizowana we wszystkich okresach życia człowieka. I choć początkowo największe jest oddziaływanie rodziców i innych członków najbliższej rodziny, to w następnych latach następuje zwrot i największy wpływ ma środowisko, w tym szkoła. 

– Szkoła to idealne miejsce, aby zdobyć kompetencje dotyczące rozwiązywania konfliktów czy akceptacji różnorodności. Szczególnie teraz, gdy do Polski przyjechali uchodźcy z Ukrainy, którzy mają podobną, ale jednak inną kulturę, wartości, przyzwyczajenia. Od tego, jak szkoła poprowadzi młodych ludzi czy wpoi im szacunek do różnorodności i praktyczne umiejętności konstruktywnego porozumiewania się i współdziałania, zależy nasza przyszłość. To, czy będziemy w stanie żyć w pokoju i dogadywać się na co dzień ze swoimi sąsiadami, nie tylko zza wschodniej granicy – mówi Alicja Pacewicz.

Z kolei prof. Agnieszka Piejka, nauczycielka Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie i propagatorka idei edukacji dla pokoju, zaznacza, że szczególna rola we wprowadzaniu edukacji dla pokoju leży w gestii nauczycieli i wychowawców.

– Nieważne, czy to jest nauczyciel od edukacji obywatelskiej, czy WF-u. Wszyscy powinni wprowadzić w ramach swoich zajęć elementy takiej edukacji. Bo tu chodzi o komunikowanie się na zasadzie dialogu, rozwiązywanie konfliktów bez przemocy, szanowanie wolności i odmienności. Te wartości powinien szerzyć każdy nauczyciel – zaznacza Piejka. 

Na razie brakuje takich impulsów ze strony MEiN. Za to resort edukacji niecałe trzy tygodnie po agresji Rosji na Ukrainę zapowiedział modyfikację przedmiotu edukacja dla bezpieczeństwa, które starsze roczniki kojarzą pod nazwą przysposobienie obronne. Na zajęciach z edukacji dla bezpieczeństwa młodzież w ósmych klasach szkoły podstawowej i pierwszych klasach liceów, techników i szkół branżowych dowiadywała się przede wszystkim o sytuacjach kryzysowych czasów pokoju: o akcjach ratowniczych w czasie pożarów, powodzi, masowych wypadków. Program obejmował także podstawy pierwszej pomocy, elementy edukacji zdrowotnej i teorię bezpieczeństwa państwa. Teraz w ramach zajęć młodzież będzie strzelać na strzelnicach.

– Obecnie ministerstwo kładzie zupełnie inne akcenty. Nacisk jest na martyrologię i militaryzację. Zamiast skupiać się na uczeniu, jak zażegnywać konflikty i wystrzegać się broni, to właśnie na tę wojnę chcą nas przygotować – zaznacza prof. Adam Bodnar, były Rzecznik Praw Obywatelskich.

Tyle że nawet jeżeli nie wojna, to wewnątrz państwa mogą nas czekać potencjalne konflikty. Niezintegrowanie społeczeństwa z napływającymi uchodźcami może grozić antagonizmami, których odkręcenie jest problematyczne. Widać to szczególnie w państwach Zachodu, takich jak Niemcy czy Francja, gdzie nieprzepracowane kłopoty między tubylcami a migrantami zaczęły tworzyć niekończące się scysje.

A przecież jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że moglibyśmy być mądrzejsi przed szkodą. 

Poczuj się jak Obcy

Pedagodzy i instytucje zajmujące się szerzeniem idei edukacji dla pokoju zaznaczają, że istotą tolerancji i związanej z nią pilnej potrzeby kreowania kultury pokoju jest właśnie jakże ważne dziś słowo: integracja. Zaczynając od faktycznego włączenia ukraińskich dzieci w edukację, życie szkoły i grupy rówieśników. 

Kamila Kamińska-Sztark z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego zaznaczyła na jednym z wystąpień online, że aby zacząć pracować nad integracją wykluczonych uchodźczych dzieci, warto zacząć od obudzenia empatii, unaocznienia dzieciom, z jak dużymi wyzwaniami mierzą się ich nowi koledzy i koleżanki. Jak do tego się zabrać? Wystarczy np. dać do przeczytania tekst w języku ukraińskim klasie, w której jest tylko jeden chłopiec z Ukrainy, który potrafi to przeczytać. Chłopiec, który na co dzień nie potrafi czytać polskich czytanek, nagle staje się ekspertem i zyskuje w oczach rówieśników. A reszta klasy czuje, jak to jest znaleźć się w świecie z obcym językiem i obcym alfabetem.

fot. Halfpoint

– Kwestia edukacji wielokulturowej jest niezbędna, by budować społeczeństwo oparte na pokoju – zaznaczała podczas prelekcji Kamińska-Sztark. I dodała, że ważne w edukacji dla pokoju są elementy edukacji historycznej. Takie zajęcia mogą polegać np. na wycieczkach z młodzieżą i dziećmi do Oświęcimia bądź innych miejsc opowiadających o ważnych historycznie wydarzeniach. I choć przez wielu takie podejście jest krytykowane, bo przecież po co te trudne doświadczenia Holokaustu tłumaczyć dzieciom (szczególnie, gdy już dotknęła je trauma), to wielu edukatorów uważa takie podejście za słuszne. 

– Dzieci nie są oderwane od rzeczywistości. Mają dostęp do internetu, mediów społecznościowych, słyszą, o czym rozmawiają dorośli, przez co również na swój sposób te wydarzenia przeżywają. Tyle że w większości nie do końca to rozumieją. Tak więc można, a nawet trzeba rozmawiać z dziećmi o trudnych sytuacjach – podkreśla Piejka.

Z jak zaufanie, W jak Wykluczenie 

Z badania zaufania społecznego w Polsce przeprowadzonego przez CBOS w 2022 roku wynika, że aż 77 proc. Polaków nie ufa sobie nawzajem i uważa, że w stosunkach z innymi trzeba być bardzo ostrożnym. Na pogłębienie braku zaufania mają w dużej mierze wpływ media społecznościowe, które bazując na naszych obawach, uderzają w słabe punkty. Dlatego radzenie sobie z dezinformacją jest obecnie kluczową umiejętnością. Szczególnie teraz, gdy rosyjska dezinformacja zalewa polski internet hektolitrami ścieku wylewanego na Ukraińców. 

– Faktyczne rozgraniczenie na życie online i offline już dawno przestało istnieć, dlatego edukacja dla pokoju odnosi się także do funkcjonowania w świecie cyfrowym – zaznacza Konrad Ciesiołkiewicz, prezes Fundacji Orange. 

Tyle że we współczesnej szkole nie ma miejsca na online, tam szkoła wciąż za często pozostawia wolną przestrzeń i nie daje narzędzi, żeby wypełnić tę lukę takimi treściami, które zainteresowałyby młodzież. – Bardzo niepokojący jest wzrost popularności wśród młodzieży treści promujących agresję, mam tu na myśli m.in. freak-fighty. Zdaję sobie z tego sprawę, że część może to traktować w kategoriach żartu, serialu, dowcipu, ale dla części jest to wzór do naśladowania – mówi Bodnar. I co więcej, to wzór epatujący agresją tak werbalną, jak i fizyczną, wręcz pochwalający ją, bo przecież uczestnicy tych walk zarabiają na nich oszałamiające pieniądze. 

W dyskusjach o społecznym wykluczeniu cyfrowym często zapominamy, że nie tylko brak dostępu do sprzętu czy internetu sprawia, że jesteśmy wykluczeni. Wykluczenie to przede wszystkim brak umiejętności odnalezienia się w świecie cyfrowym, brak wiedzy dotyczącej tego, jakie zagrożenia czyhają na nas w sieci i brak umiejętności walki z nimi. 

W Polsce jest z tym wciąż nie najlepiej. W analizie Fundacji Orange i Fundacji Stocznia opublikowanej pod koniec 2021 roku mowa jest nie tyle o samym wykluczeniu cyfrowym, co społeczno-cyfrowym. Wyniki badania pokazują wprost: klasyczne opowieści o Polsce A i Polsce B można już porzucić. To po prostu przeterminowane wytłumaczenie nierówności w naszym kraju. W Polsce już 90 proc. gospodarstw domowych jest podłączonych do sieci. Nie chodzi też o problem braku sprzętu. Choć oczywiście pandemia go pogłębiła, trudno sobie wyobrazić, że podczas lockdownów ok. 330 tys. dzieci w Polsce uczestniczyło w e-lekcjach za pomocą zaledwie smartfona. Przyczyny wykluczenia są gdzie indziej.

Czyli w kompetencjach miękkich. A efekt? Według danych Eurostatu w większości Polacy nie weryfikują newsów – robi to zaledwie 16 proc., co plasuje nas na trzecim miejscu od końca w całej Unii Europejskiej.

Integracja cyfrowa mode on

O potrzebie rozwoju tzw. inteligencji cyfrowej alarmuje się od lat. Badacze już zdiagnozowali, że dzieci posiadające mniej rozwinięte kompetencje cyfrowe są bardziej narażone na kradzież tożsamości, naruszenie prywatności czy nawet słabszą pozycję na rynku pracy niż ich rówieśnicy z krajów czy środowisk cyfrowo rozwiniętych. A teraz do tego dochodzi jeszcze zagrożenie związane z większą podatnością na dezinformację. 

Jedną z najbardziej rozpowszechnionych wizji edukacji przyszłości, która stawia na edukację cyfrową, jest singapurski model Inteligencji Cyfrowej. Zgodnie z nim dzieci powinny być uczone m.in. empatii cyfrowej, czyli zdolności do bycia świadomym i wrażliwym w sieci. Ważna jest też edukacja efektywnego używania technologii do komunikowania się, a także budowania i utrzymywania relacji, w tym rozwiązywania konfliktów. Ważnym punktem jest także zdolność do budowania "zdrowej tożsamości" opartej na spójności zachowania online i offline. 

– Takie rozumienie cyfrowych kompetencji jest niestety obce naszej praktyce. A przecież wprowadzenie tych elementów w szkołach rozwiązałoby wiele problemów, w tym znacząco zmniejszyłoby kłopoty z radykalizacją prowadzącą do przemocy – zaznacza Ciesiołkiewicz. 

To nie jest jeden przedmiot  

Decyzję w zakresie sposobów nauczania podejmuje w Polsce Ministerstwo Edukacji i Nauki. MEiN wciąż stawia raczej na model asymilacyjny, a nie integracyjny. Czyli Ukraińcy mają się wpasować i już.

– Im szybciej wprowadzimy hasło edukacji dla pokoju w kontekście wojny do dyskusji publicznej, to tym większa szansa, że kiedyś uda się ją faktycznie wdrożyć. Bo już opinia publiczna zapozna się z tą koncepcją, zrozumie ją – uważa prof. Adam Bodnar.

W długoterminowej perspektywie edukacja dla pokoju – jak zaznaczają eksperci – nie powinna być traktowana doraźnie, poprzez rozbudowanie podstawy programowej o kolejny przedmiot, a wpisana w sens edukacji w ogóle. 

– Sprowadzanie edukacji dla pokoju do jednego, ograniczonego przedmiotu, jest jej banalizowaniem. Edukację dla pokoju powinniśmy traktować jako formę wychowania, kształtowania społeczeństwa i obywateli jako ludzi wolnych, ludzi odpowiedzialnych za siebie i innych – podkreśla Konrad Ciesiołkiewicz z Fundacji Orange.

fot. Halfpoint

Zamiast czekać na odgórne zmiany i promocję takiej edukacji, można oczywiście postawić na działania oddolne. Choćby na inicjatywy samorządów. Na taki kierunek wskazuje Bodnar. – Myślę, że np. w zakresie zajęć dobrowolnych dla dzieci samorządy mogłyby zrobić dużo dobrego – podkreśla Bodnar. 

Istotną rolę mogliby odgrywać także asystenci kulturowi pochodzenia ukraińskiego, zatrudniani częściej niż dotychczas w szkołach. To osoby, które nie tylko pomagają dzieciom i rodzicom w komunikacji ze szkołą, lecz także zapewniają poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego – dzięki znajomości ich rodzimego języka.

Tykająca bomba

Samorządy, dyrektorzy szkół i organizacje społeczne dotychczas wykazały się największą odpowiedzialnością w integrowaniu dzieci uchodźczych. Jednak największą pracę, wykonywaną często po omacku, po zajęciach, na własny koszt lub kosztem własnego wolnego czasu, wykazali się nauczyciele.

– Nauczycielki i nauczyciele zostali zostawieni sami sobie. Już pod koniec ubiegłego roku szkolnego mówili, że są kompletnie wyczerpani, niepewni, jak oni ten kolejny rok przetrwają Bez wskazówek, jak pracować z klasą wielokulturową, jak zapewnić dzieciom z doświadczeniem uchodźczym wsparcie psychospołeczne, bez materiałów w języku ukraińskim do nauczania różnych przedmiotów, bez dostatecznej liczby asystentów kulturowych i bez systemowych szkoleń. Strategia, jaką obrały władze oświatowe, jest taka, żeby udawać, że nic się nie dzieje i liczyć na to, że szkoły i samorządy lokalne sobie jakoś poradzą, bo nie mają wyjścia. Ona do pewnego momentu może i działa, ale rośnie zmęczenie i frustracja, a potem ukraińskie dzieci zaczynają się izolować, zamiast integrować albo wybucha konflikt w klasie – mówi Pacewicz. 

Z najnowszego badania Centrum Edukacji Obywatelskiej wynika, że do wybuchu konfliktu i pogłębiania niechęci między polskimi a ukraińskimi dziećmi jest niedaleko. Już teraz polscy uczniowie uważają, że są niesprawiedliwie traktowani, m.in. poprzez nierówne ocenianie.

– Dzieci, które przybyły z Ukrainy, były rzeczywiście łagodniej oceniane, aby mogły przejść do następnej klasy mimo nieznajomości polskiego. Dostają darmowe posiłki, które nie przysługują wielu polskim dzieciom. Fakt, że znaczna grupa dzieci uważa, że to niesprawiedliwe, pokazuje, że zabrakło dobrej edukacji i kształtowania empatii wobec uchodźców – zaznacza Pacewicz.

Gdy u naszych granic trwa wojna, ostatnie, czego byśmy chcieli, to kolejnej wojny w granicach państwa. Państwa, które tak nagle stało się wielonarodowe i które musi zdać sobie sprawę z tego, że takie już właśnie będzie.

Zdjęcie tytułowe: StepanPopov/Shutterstock
DATA:

Tekst powstał we współpracy z Fundacją Orange.