Kryptokrólowa oszukała cały świat. Gdzie jest dr Róża?

Na liście 10 najbardziej poszukiwanych przez FBI osób znalazła się Królowa Kryptowalut. Kim naprawdę jest Róża Ignatowa, która w 2017 roku zniknęła bez śladu po największym scamie ostatnich lat? Co takiego skłoniło rzeszę osób – często ze sporym doświadczeniem w finansach – do zaufania nikomu szerzej nieznanej Bułgarce?

Kim jest Ruja Ignatova, twórczyni OneCoin ścigana przez FBI

Wembley Arena, rok 2016. Gala dla entuzjastów nowej kryptowaluty. Na scenie pojawia się piękna kobieta w połyskującej sukni wieczorowej. Z mocnym makijażem, rozrzuconymi na plecach długimi, ciemnymi włosami i diamentowymi kolczykami wygląda bardziej jak diwa operowa niż osoba, która za chwilę porwie swoją przemową tysiące inwestorów. Z lekkim wschodnim akcentem zaczyna przemawiać: – Jest łatwy do użycia, jest dla wszystkich, może nim płacić każdy, wszędzie, globalnie. A tym przecież jesteśmy: globalnymi obywatelami małego świata, którzy chcą doprowadzić do zmiany.

Ledwie skończyła, zaczęło się gremialne skandowanie: One Coin – One Life! One Coin – One Life! One Coin – One Life! 

Kiedy rok wcześniej ta sama kobieta ogłosiła wprowadzenie OneCoin na rynek, była ubrana w podobnym stylu. Długie suknie, droga biżuteria oraz czerwona szminka stały się jej znakiem rozpoznawczym.

Charakterystyczna była też jej niezachwiana pewność, z jaką opowiadała o zbliżającej się rewolucji finansowej. Tą rewolucją miał być nowy wirtualny pieniądz, który obiecywał niezależność od krajowych i światowych banków. Ale nie tylko od nich. Nazwała go "zabójcą Bitcoina".

Po latach już wiemy: ten strój oraz przekonująca postawa były doskonałym kamuflażem, przebraniem, za którym nikt nie spodziewał się sprytnej oszustki. Róży Ignatowej udało się porwać tłumy. Dziesiątki tysięcy osób skuszone nie tylko szybkimi zarobkami, ale przede wszystkim wizją, którą roztoczyła przed nimi nieznana wcześniej nikomu doktor Róża, zainwestowały w nową, tajemniczą walutę.

Dziś wizerunek Ignatowej trafił na listy poszukiwanych przez FBI i Europol, ale i tak pozostaje wciąż jedną z najbardziej tajemniczych postaci świata kryptowalut. Jej historia składa się głównie z pytań, na które dotąd nie znamy odpowiedzi. Przy czym pytanie za 100 tysięcy dolarów (tyle wynosi nagroda FBI za wskazanie poszukiwanej), czyli "gdzie jest teraz Róża Ignatowa?", nie jest wcale tym najciekawszym. Tropów w tej historii jest tak wiele, że doprowadziłyby nas w prawie każdy zakątek świata. Najważniejsze jednak wątki splatają się w Bułgarii i Niemczech.

Bułgarska róża

Doskonale wykształcona, mówiąca biegle kilkoma językami, charyzmatyczna – tak przedstawiają ją ci, którzy mieli okazję poznać ją osobiście. Niczym dobra wróżka pojawiła się na scenie w 2015 roku, aby w przystępny sposób i "ludzkim językiem" tłumaczyć alternatywne rozwiązanie finansowe.

Nowa waluta promowana hasłem "One Coin – One Family" przyciągnęła tak wiele osób, że w ciągu dwóch lat zainwestowano w nią łącznie 4 miliardy euro. Promocyjne spotkania marketingowe – począwszy od muzyki, przez dekoracje, światła i rozgrzewanie publiczności – były starannie wyreżyserowanym show, w którym doktor Róża zajmowała centralne miejsce. Niewiele osób poddawało jej słowa w wątpliwość. Może dlatego, że wszyscy po prostu chcieli jej wierzyć? Rynki podnosiły się po kryzysie finansowym, wciąż pamiętano, jak mocno do tych problemów przyłożyły się banki i Wall Street, więc poszukiwanie alternatywnego modelu monetarnego wabiło.

Nowy kryptopieniądz miał wielkie ambicje. Jego twórczyni chciała zdyskredytować nawet samego Bitcoina, który właśnie wtedy przeżywał ponowny rozkwit po kryzysie w 2011 roku. Choć od wprowadzenia na rynek pierwszej kryptowaluty minęło dopiero pięć lat, to cena bitcoina sięgała wtedy 1 tys. dolarów. Mogło się wydawać, że dr Ignatowa pojawiła się znikąd. Jednak nie był to ani jej pierwszy kontakt z kryptowalutą, ani pierwsze oszustwo, ba! Ani nawet pierwsza kolizja z prawem.

Urodziła się 30 maja 1980 roku w Bułgarii, po upadku Związku Radzieckiego wyjechała wraz z rodziną do Niemiec. Miała wtedy dziesięć lat, a jej młodszy brat Konstantin – cztery. Nauczyciel Ignatowej ze szkoły średniej opowiada o niej w podcaście "Missing Cryptoqueen" brytyjskiego dziennikarza Jamiego Bartletta. Twierdzi, że Róża była wyjątkową uczennicą o wybitnej inteligencji. Już jako nastolatka była bardzo popularna, pewna siebie, wyróżniała się urodą i stylem ubierania. Długie czarne włosy, kobiece sukienki, szpilki i mocny makijaż stały się jej znakiem rozpoznawczym już w młodości.

W 2005 roku Ignatowa zrobiła doktorat w dziedzinie prawa prywatnego międzynarodowego na Uniwersytecie w Konstancji. Przez krótki czas pracowała w międzynarodowej firmie konsultingowej McKinsey & Company.

W 2008 roku wraz ze swoim ojcem Plamenem Ignatowem pojawiła się w niemieckiej odlewni metalu Waltenhofen Steelwork, która pilnie poszukiwała nowego właściciela. Ojciec inżynier z córką – elokwentną i świetnie wykształconą bizneswoman – zrobili bardzo dobre wrażenie na dotychczasowym kierownictwie zakładów. Duet Ignatowów kupił fabrykę. Przez pierwszy rok ich współpraca z załogą układała się idealnie.

Potem jednak zaczęły się kolejne zgrzyty i coraz dziwniejsze sytuacje. Ignatowa zatrudniła firmę consultingową, w której sama pracowała, aby przeprowadzić audyt wewnętrzny. Rzekomo chodziło o rebranding firmy, ale nikt tak naprawdę nie wiedział, za co Ignatowa płaci swoim konsultantom, a może nawet sobie. Robotników rozjątrzył także fakt, że szefowa sprawiła sobie służbowe Porsche Cayenne.

Ten samochód z wyższej półki nie pasował do zakładowego parkingu. Jednak dziwnym trafem, kiedy Ignatowa pojechała nim na wakacje do Bułgarii, musiała wrócić pociągiem, bo samochód jej ukradziono. Czy to była zapowiedź finansowych kłopotów rodziny? Z niejasnych powodów jej ojciec, współwłaściciel fabryki, postanowił wymienić piece, kluczowe dla produkcji maszyny. Części ponoć zostały wysłane do Bułgarii, ale nowe nie zostały zamówione. Pracownicy zaczęli protestować z powodu przestojów, fabryka zaczęła upadać.

Nagle, z dnia na dzień ogłoszono bankructwo, a Ignatowa zniknęła. Zniszczono służbowe laptopy i wszelkie dokumenty. Nikt ze współpracowników nie wiedział, co się stało. Odlewnia jest do dziś zamknięta. Większość jej byłych pracowników – a zatrudniano tam 140 osób – pozostaje na bezrobociu.

W 2012 roku Róża Ignatowa i jej ojciec zostali oskarżeni o oszustwo przez niemiecki związek zawodowy IG-Metall – jedną z największych organizacji związkowych, która reprezentuje pracowników przemysłu metalowego, tekstylnego, drzewnego i tworzyw sztucznych. W sądzie przyznali się do zarzutów defraudacji pieniędzy od pracowników i dostawców, oszustw bankowych, oszukańczych praktyk księgowych, a nawet próby odkręcenia maszyn w celu wysyłki do Bułgarii. Ignatowa otrzymała wyrok 14 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu i 18 tys. euro kary. Po zakończeniu postępowania bankrutka przeprowadziła się do rodzinnej Bułgarii, jak gdyby nic się nie stało. Rodzice zostali w Niemczech i, jak wspomina jej brat Konstantin podczas przesłuchania, stali się obiektem licznych ataków i pogróżek. Ojciec przeszedł zawał serca i mocno podupadł na zdrowiu.

Piramida iluzji 

W życiu światowej ekonomii był to czas rozwoju Bitcoina. Nowa kryptowaluta z roku na rok stawała się coraz bardziej popularna, a nawet oficjalnie akceptowana przez kolejne państwa. Tymczasem dr Róża pojawiła się niespodziewanie w 2014 roku na scenie w Chinach, przedstawiając nową kryptowalutę. Jednak nie był to jeszcze OneCoin, tylko jego prototyp – BigCoin. 

BigCoin był częścią Prosper Club lub Prosper Inc. – okazał się być oszustwem opartym na wielopoziomowym modelu sprzedaży. Jego twórcami byli Sebastian Greenwood, Jarle Thorsen, John Ng i Bjorn Thomas. Działalność dotyczyła głównie obszaru Azji, a inwestorzy pochodzili przede wszystkim z Hong Kongu i Dubaju.

Ten epizod nie trwał długo, jednak wydaje się, że dał Ignatowej wystarczające doświadczenie, aby zapragnęła rozwinąć swój własny kryptoprojekt. Zacieśniła współpracę z Sebastianem Greenwoodem, który wkrótce został współzałożycielem OneCoin. Grinwood jest doświadczonym specjalistą od MLM, czyli multi level marketingu. MLM to nic innego, jak sposób sprzedaży opierający się na ciągłym rekrutowaniu nowych sprzedawców, których zadaniem jest pozyskiwanie kolejnych sprzedawców. Dopiero kiedy zrekrutujesz odpowiednią liczbę osób, zaczynasz osiągać zyski. Żeby jednak były one trwałe, zrekrutowane przez ciebie osoby muszą cały czas pozyskiwać nowych członków tej organizacji. Brzmi jak piramida? I właśnie piramidą często jest.

Przećwiczony na BigCoinie system dał Ignatowej świadomość, że kluczowe jest stworzenie doskonałej iluzji. Polegała ona na zaangażowaniu do tego łańcucha sprzedaży osób, które miały marne pojęcie o technologiach, ale świetnie znały marketingowe sztuczki i manipulacje. Możliwe, że niektórzy ze sprzedawców faktycznie uwierzyli w prawdziwość nowej waluty i zainwestowali w nią własne pieniądze. Jednak stojąc bliżej szczytu piramidy i naganiając do procederu innych, to tak naprawdę pokaźne zyski czerpali z prowizji.

Mimo że w wielu krajach piramidy finansowe są nielegalne, Ignatowa nie ukrywała, że OneCoin jest biznesem opartym na schemacie MLM. Wręcz przeciwnie – inwestorzy byli zachęcani do wprowadzania nowych osób poprzez korzystne prowizje od ilości i wartości sprzedanych pakietów, zwanych edukacyjnymi. Najlepsi sprzedawcy mogli liczyć na odznakę Crown Diamond (Diamentowej Korony) i rozmaite bonusy, np. w formie luksusowych bankietów dla elity One Coin.

Jednym z narzędzi rekrutacyjnych było organizowanie masowych eventów, które przypominały świetnie wyreżyserowane koncerty.

Wszyscy ich uczestnicy byli oczarowani legendą Ignatowej. Choć była to legenda oparta na kłamstwach. Takich jak choćby rzekoma okładka magazynu "Forbes" z 2015 roku, na której miała się znaleźć przy okazji wywiadu "Przyszłość transakcji".

W rzeczywistości jednak zaradna Bułgarka tylko wykupiła reklamę wiernie imitującą okładkę w bułgarskiej edycji Forbes. Na zdjęciu tym Ignatowa występuje w nietypowym dla siebie czarnym t-shircie, ewidentnie odwołując się do stylu Steve’a Jobsa.

Waluta nie krypto, a fałszywa

Charyzmatyczna liderka mamiła tłumy obietnicą szybkich zysków, operując gigantycznymi sumami. Przekonywała, że wystarczy tylko zakupić pakiet, a potem przekonać do kupna także swoją rodzinę, przyjaciół i znajomych. Na spotkaniach ignorowała lub wręcz zaprzeczała podstawowemu prawu ekonomii, mówiącemu, że jeśli wprowadzimy do obrotu większą ilość pieniędzy, to ich wartość spadnie.

Dlaczego ludzie uwierzyli, że w przypadku OneCoin miałoby być inaczej? Najzwyczajniej w świecie dali się omamić wielkim obietnicom podlanym ignorancją w temacie blockchain, czyli kopania, wydobywania kryptowaluty.

Bardziej dociekliwych zbywano, nazywając hejterami. Ci, którzy pozwalali sobie podzielić się swoimi obawami lub zadawali niewygodne pytania, byli uciszani. Mało tego – wszystkie osoby, które publicznie kwestionowały wiarygodność OneCoin, były bardzo szybko atakowane przez jego zwolenników, którzy zachowywali się niemal jak wyznawcy.

Oto jak kuszono ludzi do OneCoin

Pierwszą osobą, która głośno i odważnie powiedziała, że królowa jest naga, był Timothy Curry. Ten entuzjasta prawdziwych kryptowalut z zaangażowaniem poświęcał swój czas na badanie scamu związanego z OneCoinem. Udało mu się dotrzeć do Bjorna Bjercke’a, specjalisty od blockchainów, który w październiku 2016 r. – cztery miesiące po gali promującej OneCoin w Londynie – odrzucił atrakcyjną ofertę pracy u Ignatowej. 

Zadaniem Bjorna miało być stworzenie mechanizmu blockchain. Czyli po dwóch latach od prezentacji OneCoina jako kryptowaluty okazało się, że nawet nie działał na blockchainie – technologii, która jest decydująca dla funkcjonowania krypto. W ten sposób Curry uświadomił sobie, że Ignatowa sprzedaje kłamstwo, a cała firma jest piramidą finansową. Postanowił rozpowszechnić tą wiadomość wśród naiwnych inwestorów. Niektórzy mu uwierzyli i również zaczęli drążyć kwestię blockchaina.

To był moment, gdy piramida zaczęła się rozpadać niczym domek z piasku. Ale Róża wciąż z dobrą miną do złej gry pokazywała się na kolejnych eventach, czarowała uśmiechem, strojami i opowieściami o przyszłych zyskach. Choć wiele wskazuje, że rozmach towarzyszący nowej marce przerósł samą twórczynię. Być może właśnie dlatego – wypytywana przez dociekliwych inwestorów – pod koniec 2016 roku postanowiła jednak stworzyć własny blockchain i zatrudnić do tego specjalistę. A może po prostu OneCoin wymknął się spod kontroli.

Niespodziewanie, na jednej z wielkich imprez w 2017 roku w Lizbonie, Ignatowa po prostu się nie pojawiła. Nikt nie potrafił wyjaśnić, co się stało. Jej telefon był wyłączony, maile pozostawały bez odpowiedzi, rodzina nie miała pojęcia, gdzie jest. A przynajmniej tak zapewniała.

Dopiero w lipcu 2018 roku podczas spotkania biznesowego w Bułgarii, aby uspokoić zaniepokojonych inwestorów, brat zaginionej oświadczył, że jest w kontakcie z siostrą i w porozumieniu z nią przejmuje kierownictwo firmy. Jednak po tym, jak został zatrzymany, zeznał, iż te słowa nie były prawdą i nie rozmawiał z Różą od czasów zaginięcia.

Doktor Róża zniknęła bez śladu. Do dziś nie wiadomo, gdzie przebywa.

Gdzie jest dr Róża?

Ślady prowadzą w wiele miejsc. Spekuluje się, że może być w Dubaju, gdzie spółka OneCoin Ltd. została oficjalnie zarejestrowana. Inne tropy wiodą do Rosji, jeszcze inne twierdzą, że nie opuściła Europy. Ostatnim miejscem, gdzie ją widziano były Ateny, dokąd poleciała samolotem Ryanair. 

Róża Ignatowa. Fot. FBI

Czy Róża się ukrywa, czy wciąż bierze udział w wydarzeniach organizowanych przez OneLife – siostrzaną spółkę OneCoina? Może diametralnie zmieniła wygląd dzięki operacji plastycznej? Są poszlaki, że faktycznie mogło się tak stać.

Rekrutacja do tej piramidy finansowej trwała jeszcze długo po tajemniczym zaginięciu Ignatowej, a w 2019 roku siedziba firmy w stolicy Bułgarii nadal działała. W rzeczywistości przekręt może być dużo większy niż 4 miliardy euro widoczne w akcie oskarżenia. Osoby związane z OneCoinem szacują rzeczywisty przekręt na 15,8 miliardów euro. Sprzedaż pakietów odbywała się na całym świecie – kiedy rynek europejski się nimi nasycił, największe obroty notowano w Azji i Afryce. Podobno aż 10 miliardów euro zainwestowano w Chinach. 

Wspomina o tym dziennikarz śledczy Jamie Bartlett, autor podcastu i książki o zaginionej królowej kryptowalut, który od lat zajmował się jej historią. Udało mu się dotrzeć do byłych współpracowników OneCoin oraz osób związanych w przeszłości z mistyfikatorką. Bartlett odkrył również, że w 2015 roku Róża zebrała wokół siebie grupę doświadczonych sprzedawców MLM, zachęcając ich do sprzedaży nowego produktu. W ciągu jednego roku sprzedawcy pakietów fałszywej waluty zarobili więcej niż niesławny Amway kiedykolwiek w swojej historii. Mowa o ponad miliardzie euro zysków w ciągu jednego roku. Zatem całe przedsięwzięcie rozwijało się z większym impetem, niż ktokolwiek mógł przypuścić.

Ciekawym elementem tej układanki jest fakt, że postępowanie w sprawie Ignatowej zostało wszczęte w USA już w październiku 2017 roku. Czyżby informacja o tym dotarła do uszu szefowej OC i dlatego właśnie postanowiła zniknąć?

Wiele wątków wciąż pozostaje w cieniu. Choćby kwestia narodzin córki, o czym szczęśliwa matka zawiadamia w krótkim filmiku na początku listopada w 2016 roku, na oficjalnym fanpage’u Cryptoqueen. Potem pokazuje się z niemowlakiem na onecoinowej wigilii. Na zdjęciach i filmach z kilku miesięcy poprzedzających poród trudno jednoznacznie stwierdzić, czy kryptokrólowa naprawdę była w ciąży. A podróży i wydarzeń promujących OneCoin było w 2016 sporo i Ignatowa intensywnie udzielała się towarzysko i biznesowo. Wśród komentarzy pod jednym z krytycznych artykułów dotyczących postępowania w sprawie OneCoin pojawiła się plotka, że dr Róża nie była fizycznie w ciąży, a jej dziecko urodziła surogatka z Meksyku. W kolejnych miesiącach orędowniczka OneCoina podróżuje równie intensywnie, co przed pojawieniem się na świecie córki Daviny. O tym, że tak ma na imię, dowiadujemy się z zeznań Konstantina Ignatowa. Natomiast kiedy niemal rok później Róża znika bez śladu, nikt już nie wspomina o dziecku. Ani o jego ojcu, bo o życiu prywatnym Ignatowej wiemy niewiele. Jej mężem jest niemiecki prawnik Björn Strehl. Nie jest jednak w żaden sposób powiązany z jej interesami, przynajmniej oficjalnie.

Follow the one coin

Im dłużej trwały poszukiwania Ignatowej, tym więcej osób zaczęło się zastanawiać, czy jej cała tożsamość nie jest fikcyjna. Wiele domysłów krążyło wokół jej wykształcenia, spekulując, czy możliwe jest, aby w ciągu trzech lat udało się jej uzyskać stopień magistra na Oxfordzie i doktora prawa na Uniwersytecie w Konstancji. Owszem, ten drugi tytuł akademicki został potwierdzony przez władze uczelni, ale nie zmniejszyło to wcale podejrzeń wokół jest osoby.

Podstawowa zasada dziennikarzy śledczych w przypadku afer związanych z korupcją brzmi "follow the money", czyli "podążaj za pieniędzmi". W przypadku Ignatowej śledzenie przepływów finansowych okazuje się być zadaniem karkołomnym i równie wielopoziomowym, co jej przekręt.

Oprócz OneCoin Ltd. zarejestrowanej w Dubaju, Ignatowa jest także założycielką siostrzanej spółki OneLife, zarejestrowanej w Belize. Do tego w 2014 roku dochodzi Fundacja One World Foundation, przez którą także mogły przepłynąć jakieś pieniądze. Organizacja deklarowała zamiar ścisłej współpracy z ЅЕVА Саnаdа Ѕосіеtу рrzу рrојеktасh mајąсусh nа сеlu рорrаwę јаkоśсі życia ѕроłесznоśсі z Nераlu, tуbеtаńѕkісh оbѕzаrów Сhіn, Іndіі, Аfrуkі, Gwаtеmаlі, Kаmbоdżу і Еgірtu oraz z organizacją Аmеrісаn Оnе Lарtор реr Сhіld Аѕѕосіаtіоn.

fot. Belish / Shutterstock.com

Jednak w 2016 roku na blogu Scam Detector można było przeczytać, że kanadyjska SEVA zdementowała informację o współpracy z fundacją OneWorld. Jak na swoją szumną nazwę fundacja prowadziła okrojone i dość przypadkowe działania, głównie w Bułgarii. Zakup zabawek do domu dziecka, warsztat na temat autyzmu, zbiórka na bezpańskie psy, wsparcie konkursu skrzypcowego i kilka donacji na sport i amerykańską uczelnię.

Poza fasadową fundacją firmy należące do Ignatowej wchłonęły lub wykupiły przeróżne upadające systemy MLM, takie jak: Conligus (ok. 10 000 członków), Univer Team (ok. 120 000 członków), Unaico/SiteTalk, OPN (ok. 400 000 członków), Bonofa (ok. 60 000 członków) i BNG International (ok. 10 000 członków).

Internauci, którzy na stronie BehindMLM.com prowadzą w komentarzach swoje własne śledztwo, informują również o firmach-wydmuszkach powiązanych z Ignatową, np. przez postać jej matki, która dotąd była nieobecna w tej historii. Timothy Curry, jeden z najbardziej zaangażowanych demaskatorów OneCoin, cytując anonimowe źródło, donosi w jednym z komentarzy, że sprawdził, kto zarejestrował rozmaite domeny związane z OneCoin. Odkrył, że oneforex.eu wykupiła Veska Ignatow z Sofii. "Veska jest matką Róży. Wątpię, żeby sama zrobiła rejestrację. Także One Forex Eood jest jak dla mnie nową firmą-wydmuszką, wszystkie inne URL były w posiadaniu One Network Services, One Payments, Artefix Europe czy OneCoin Ltd." – pisał.

Za pieniądze zdobyte w scamie Bułgarka kupiła budynki, penthouse'y i luksusowe posiadłości na całym świecie. Londyn, Sofia, Frankfurt, Rumunia, Dubaj – to tylko niektóre z miejsc, o których wiadomo.

Część pieniędzy prawdopodobnie ulokowała też w diamentach. "Ubrania tylko od najdroższych projektantów, dużo biżuterii, ale kupowała też dużo samochodów, miała dużo rezydencji i jacht" – zeznawał jej brat podczas przesłuchania. Ignatowa posiadała Rolls Royce'a, Bentleya, Porsche i opancerzonego Lexusa, którego kupiła ponoć w trosce o bezpieczeństwo córki i z obawy przed jej porwaniem.

Jednak niesłychaną ironią losu wydaje się być fakt, że inwestowała również w konkurencyjną kryptowalutę, czyli Bitcoina.

Najnowsze doniesienia z Dubaju wykazują, że już w 2015 roku szejk Saoud bin Faisal Al Qassimi przekazał Ignatowej cztery przenośne dyski USB zawierające 230 000 bitcoinów – wartych w tym czasie 48 i pół miliona euro. W zamian otrzymał czeki na 50 milionów euro. Sprawa wypłynęła podczas postępowania prowadzonego przez sąd Brytyjskiego Terytorium Oceanu Indyjskiego, gdzie oficjalnie zarejestrowano domenę internetową, którą posługiwał się OneCoin Ltd.

Jeśli rzeczywiście dr Róża wciąż żyje i posiada 230 tysięcy bitcoinów, to jest w tym momencie jedną z największych udziałowczyń pierwszej kryptowaluty. Przy obecnym kursie bitcoina – przypomnijmy, że wynosi teraz 99 303 tysięcy złotych (20 794 euro) – oznacza to majątek prawie 4,5 miliarda euro.

Film a samo życie

Nieprzeciętnie inteligentna bohaterka, luksusowe posiadłości, diamenty, kryptowaluty, szejkowie arabscy, piramida finansowa, FBI… Życie Ignatowej z pewnością mogłoby się stać kanwą wciągającego serialu na Netfliksie. Być może jednak wcześniej doczekamy filmu na dużym ekranie. W październiku 2020 roku ogłoszono zapowiedź filmu pt. "Fake!" w reżyserii Scotta Z. Burnsa, w którym główną rolę ma zagrać Kate Winslet.

Film ma być oparty na książce "Undefeated: My Battle To Take Down The Mafia Cryptoqueen", której autorką jest Jen McAdam – jedna z osób poszkodowanych przez OneCoin. Wraz z przyjaciółmi i rodziną zainwestowała w projekt ponad 250 000 euro. Kiedy Timothy Curry poinformował ją, że padła ofiarą scamu, który tylko udaje kryptowalutę i że prawdopodobnie nigdy nie doczeka się zwrotu swoich pieniędzy, założyła grupę wsparcia dla ofiar OneCoina. Na swoim Twitterze nieustająco kibicuje śledczym, komentując każdy nowy trop w poszukiwaniach Ignatowej.

W 2020 roku Donald Berdeaux oraz Christine Grablis jako przedstawiciele całego, wielotysięcznego grona poszkodowanych złożyli pozew zbiorowy przeciwko firmie OneCoin Ltd. oraz przeciwko bankom The Bank Of New York Mellon Corporation i The Bank of New York Mellon.

Pozew był zawieszany i wznawiany, a ostatecznie w październiku 2021 roku postępowanie zakończono. Powodowie odstąpili od ścigania sprawców, najwyraźniej uznając, że mają marne szanse na odzyskanie utraconych w scamie pieniędzy, skoro główni winowajcy zostali już albo aresztowani, albo ogłosili bankructwo.

Nie mówcie, że nie ostrzegaliśmy

Od czasów OneCoina pojawiły się setki nowych scamcoinów typu dascoin, futurocoin, platincoin. Co najmniej kilkadziesiąt z nich było czystej wody plagiatem pomysłu Ignatowej.

Ale i z OneCoinem czerwone lampki zapalały się od dawna. Już od 2015 roku poszczególne państwa ostrzegały na swoich oficjalnych stronach przed inwestowaniem w OneCoin.

Dawna siedziba OneCoine w Sofii w Bułgarii. Fot. Wikicommons

Ostrzeżenia takie opublikowano m.in. na Łotwie, w Norwegii, Szwecji, Bułgarii, Chinach czy w Kolumbii. Dyskusje na temat OneCoina pojawiły się w Polsce już w 2015 roku. Na polskim forum dla inwestorów online HYIP pojawił się wątek zatytułowany "OneCoin – Następca BitCoina? Jeden z wielu ScamCoinów czy wyjątkowy PonziCoin udający MLM?".

Lektura tego wątku pozwala nam cofnąć się w czasie do momentu największego rozkwitu OneCoina na świecie, a następnie być świadkiem jego spektakularnego upadku. Już od pierwszych stron forumowicze pozwalają sobie na wątpliwości wobec entuzjastycznych wpisów osób, które zachwalają OneCoina jako fantastyczną okazję do inwestycji. Bardzo szybko pojawiają się stwierdzenia, że produkt promowany przez Ignatową (przez uczestników dyskusji nazywanej swojską Różą lub Rózią) jest w rzeczywistości systemem-piramidą finansową opartą na schemacie Ponziego. Uczestnicy forum ostrzegali się wzajemnie już od 2016 roku, cierpliwie tłumacząc kolejnym promotorom OneCoina, że OC podszywa się pod kryptowaluty, by wykorzystać popularność Bitcoina. I że: "OneCoin nie jest w ogóle kryptowalutą. Nie jest też pieniądzem elektronicznym ani niczym podobnym. OneCoin jest wyłącznie obietnicą bez pokrycia".

Wskazywali również na jedną zasadniczą kwestię – o atrakcyjności kryptowalut decyduje przecież możliwość handlowania nimi na otwartych giełdach kryptowalutowych. Natomiast zarząd OneCoin w nieskończoność zwodził swoich inwestorów, przesuwając co kilka tygodni termin wejścia na giełdę lub możliwości płacenia OneCoinem. W końcu zniecierpliwionym klientom przedstawiono w 2017 roku platformę DealShaker, która funkcjonowała podobnie jak popularny przed laty Groupon, przedstawiając garść przypadkowych ofert i towarów z Chin, za które częściowo można było płacić OneCoinami. Ten ruch na chwilę odwrócił uwagę inwestorów, dając im nadzieję, że w końcu będą mogli do czegoś wykorzystać zgromadzone na kontach OneCoiny. Pozwolił też na chwilę odetchnąć Ignatowej, której ziemia zaczynała się już palić pod nogami.

To wtedy coraz więcej państw zaczęło oficjalnie ostrzegać przed OC. Także w Polsce pojawiły się pierwsze alarmowe głosy. Najpierw w czerwcu 2016 poseł Mirosław Suchoń napisał interpelację do Ministra Sprawiedliwości, wnioskując, by zająć się sprawą, która wygląda na oszustwo. W lipcu w podobnym tonie Polskie Stowarzyszenie Bitcoin opublikował ostrzegawczy list otwarty. Pisali w nim tak: »System OneCoin wydaje się działać w jedną stronę: możliwe jest stosunkowo łatwe zakupienie "monet", ale trudniejsze jest ich sprzedanie. Nie ma możliwości wymieniania jej na setkach działających na świecie giełd kryptowalut; nie ma możliwości płacenia nią w tysiącach miejsc na świecie (jak to jest w przypadku bitcoina). OneCoin nie widnieje w żadnym oficjalnym, wiarygodnym spisie kryptowalut jak np. CoinMarketCap«.

Wreszcie okazuje się, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów już od maja prowadzi postępowanie wyjaśniające, mające na celu m.in. ustalenie podmiotu bądź podmiotów odpowiedzialnych za organizację systemu OneCoin oraz zasad jego funkcjonowania. Wkrótce oficjalnie UOKiK na swojej stronie ostrzegł konsumentów, że firma OneLife Network może być piramidą finansową. Ostrzeżenia ostrzeżeniami, ale i tak były ofiary, które utopiły pieniądze. W 2019 roku Prokuratura Okręgowa w Szczecinie zaczęła poszukiwania osób, które zostały pokrzywdzone w związku z projektami "OneLife", "OneAcademy" oraz kryptowalutą "OneCoin".

Zapraszamy na Titanica

Aby zobaczyć, jak wyglądała promocja OneCoin w Polsce, wystarczy wejść na jedną z wciąż działających stron internetowych. Autorzy strony – Spółka One4you z Ustronia – w osobie pana Adama Gruszki odnosi się do zarzutów wobec OneCoina w taki sposób: "Nikt z nas nie może być na 100% pewny finału tego rejsu, ale setki tysięcy ludzi wierzy, że ten okręt dopłynie do brzegu, do rajskiej wyspy. Czy chciałbyś / chciałabyś tam się znaleźć? To w końcu kurwa zamknij się i nie narzekaj. Dopóki okręt płynie jest nadzieja. Dla innych prawie pewność, a jeszcze dla innych pełna wiara w sukces" (post z 12 listopada 2019 r., pisownia oryginalna – przyp. red.).

Tymczasem z pokładu OneCoina już zeszli:

Konstantin Ignatow – brat Róży. Po jej zaginięciu przejął stery firmy, twierdząc, że jest w stałym kontakcie z siostrą. Został zatrzymany w marcu 2019 roku. Przyznał się do stawianych mu zarzutów stworzenia piramidy finansowej i prania brudnych pieniędzy. Został skazany na 90 lat pozbawienia wolności.

Sebastian Greenwood – współzałożyciel OneCoin, doświadczony scamer, działał m.in. w zarządach różnych firm opartych o MLM, takich jak Prosper Inc, Unaico, Sitetalk.

Odpowiada za projektowanie wielopoziomowej struktury marketingowej poprzez zaangażowanie armii doświadczonych promotorów, którzy sprzedawali pakiety. Został zatrzymany przez FBI na Tajlandii w listopadzie 2019 roku, po czym deportowany do USA. W trakcie zeznań Konstantin stwierdził, że Greenwood opróżnił mieszkania Ignatowej w Korei Południowej i Hongkongu, w których miała schowane miliony dolarów.

Marc Scott – prawnik w OneCoin. Został również oskarżony o współudział w oszustwie poprzez przepuszczanie pieniędzy inwestorów przez wydmuszkowe fundusze inwestycyjne. Zarzuca się mu "wypranie" 400 milionów dolarów. Pozyskane w trakcie tych machinacji 50 milionów dolarów ulokował w nadmorskich rezydencjach, drogich samochodach i jachcie wartym milion dolarów. Jego sprawa czeka na ponowne rozpatrzenie z uwagi na to, iż niektóre zeznania Konstantina Ignatowa okazały się być fałszywe.

Na wolności, oprócz Ignatowej, wciąż jeszcze pozostaje:

Irina Andrejeva Dilkinska – główna rzeczniczka OneCoin i dyrektor działu prawnego. Wraz z Markiem Scottem zasiadała w zarządzie co najmniej dwóch funduszy inwestycyjnych wykorzystywanych do prania pieniędzy uzyskanych z programów inwestycyjnych OneCoin.

Frank Schneider – współpracownik Ignatowej i były szpieg Luksemburga został zatrzymany w kwietniu 2021 roku przez francuską policję. Czekając na ekstradycję do USA, aby mógł tam stanąć przed sądem, spędził siedem miesięcy w areszcie, a obecnie przebywa w areszcie domowym pod nadzorem elektronicznym. Nie spieszy mu się do więzienia i ewidentnie gra na zwłokę, składając kolejne odwołania i apelacje w sprawie ekstradycji. Decyzja w tej sprawie ma zapaść dopiero we wrześniu. Niektórzy twierdzą, że to on był informatorem Ignatowej i ostrzegł ją o toczącej się przeciwko niej sprawie. Jeśli więc ktokolwiek wie o jej losach po tajemniczym zniknięciu, to jest to właśnie Frank Schneider.

*******

Ile ludzkich losów zostało zniszczonych przez OneCoin? Tylko w dwóch szczytowych latach fałszywa kryptowaluta przyciągnęła ponad 3 miliony członków w 175 krajach. Za tymi liczbami stoją tragedie realnych osób. Osób, które zainwestowały często swoje ostatnie pieniądze w pakiety OneCoin. Osób, które namówiły do tego rodzinę i znajomych. Osób, które nigdy nie doczekają się wypłaty. Osób, które straciły wszystko, podążając za wizją kryptokrólowej.

*Olga Szkolnicka - była redaktorka naczelna serwisu Ulica Ekologiczna. Z wykształcenia bohemistka, fanka języka czeskiego i gry Samorost

Zdjęcie tytułowe: Facebook OneCoin
DATA: 25.07.2022