Stworzyła kłamstwo, w które uwierzyli milionerzy. Mówiono, że jest drugim Stevem Jobsem. Elizabeth Holmes grożą lata więzienia

„Najpierw myślą, że jesteś szalony, potem z tobą walczą, a w końcu zmieniasz świat” – tłumaczyła Elizabeth Holmes 15 października 2015 r. w kultowym programie CNBC „Mad Money”. Trudno jej jednak będzie zmienić świat zza krat. Słynnej CEO Theranosa, która obiecywała, że zmieni oblicze medycyny, grozi 20 lat więzienia za każdy zarzut a tych jest 12. Jej los rozstrzyga się właśnie podczas jednego z najważniejszych procesów karnych w dziejach Doliny Krzemowej.

Trwa proces Elizabeth Holmes, upadłej księżniczki Doliny Krzemowej

Elizabeth Holmes już nie ubiera się tylko w czarne golfy, które miały ją upodobniać do Steva Jobsa. Nosi rozpuszczone włosy zamiast gładko upiętej fryzury. Tylko jej oczy – wielkie i niebieskie – miały ten sam, dobrze znany intensywny wyraz, kiedy patrzyła w skupieniu na wchodzących do sali ławników. Gdy kolejni kandydaci do składu sędziowskiego opowiadali o sobie, Elizabeth Holmes pilnie notowała. Od tego, kto zostanie wybrany, mogło w końcu zależeć jej życie i przyszłość nowo narodzonego dziecka. W sądzie przygotowano pokój, by młoda matka mogła się nim zająć, maluch urodził się ledwie w lipcu. Zresztą ciąża Elizabeth była jednym z powodów, dla których rozpoczęcie najgorętszego procesu ostatnich lat w Dolinie Krzemowej tak się opóźniło. Drugim była oczywiście pandemia.

Wreszcie po ponad pięciu latach od rozpoczęcia śledztwa rząd federalny postawił Elizabeth Holmes i Rameshowi Sunny'emu Balwaniemu 12 zarzutów o oszustwa i zmowę w celu popełnienia oszustw. Każdemu z nich grozi 20 lat więzienia za każdy zarzut, grzywna w wysokości 250 tys. dol. i konieczność zadośćuczynienia ofiarom. Żadne z nich nie przyznało się do winy.

Procesy tych dwojga zostały jednak rozdzielone, a my dopiero we wrześniu, na początku obrad sądu, dowiedzieliśmy się dlaczego. Obrona Elizabeth Holmes twierdzi, że Balwani przez 10 lat związku wykorzystywał ją psychicznie i fizycznie: kontrolował to, jak się ubiera, co je, z kim się spotyka, kontrolował jej maile i telefony, karał ją psychicznie i stosował przemoc fizyczną. Według obrony pojawienie się Balwaniego na sali jako współoskarżonego wywoływałoby w Holmes objawy PTSD, potrzebne było więc rozdzielenie procesów.

Proces Balwiniego zacznie się na początku 2022 roku, kiedy już część narracji na temat tego, co działo się w Theranosie, zostanie zarysowana przez oskarżenie i obronę jego byłej szefowej i partnerki. Ta właśnie po pięciu latach od upadku jej ukochanego startupu Doliny Krzemowej, czyli Theranosa, zasiadła na ławie oskarżonych. 

Krew, miliony i kłamstwa

8 września w swojej mowie otwierającej prokurator Rober Leach przez 50 minut przekonywał przysięgłych, że Elizabeth Holmes doskonale wiedziała o wszystkim, co działo się w jej firmie. To z jej umysłu zrodził się pomysł na Theranosa, to ona negocjowała i czarowała inwestorów, to ona opowiadała mediom o rzekomych osiągnięciach swojej firmy. To ona też, gdy jej startup był zagrożony, nie wahała się okłamywać wszystkich: inwestorów, lekarzy i pacjentów, którzy zdecydowali się kupić test Theranosa.

Jej kłamstwa mocno się zmieniały. Od oderwanych od rzeczywistości opowieści o tym, co są już w stanie zrobić tajemnicze czarne skrzynki, czyli Edison, sztandarowy produkt Theranosa. Poprzez sugerowanie inwestorom, że ten produkt jest wykorzystywany przez wojsko w helikopterach bojowych. Po odważne – nawet jak na Dolinę Krzemową – wyolbrzymianie liczb, gdy prezentowała skrajnie optymistyczne prognozy przychodów. Te zaś sięgały kilkuset miliardów dolarów przychodu w 2014 roku, gdy w rzeczywistości wyniosły 150 tys. dol.

W jednym z najważniejszych momentów przemowy oskarżenie przywołało historię ze spotkania Elizabeth Holmes z przedstawicielami Walgreens, jednej z największych w Stanach Zjednoczonych sieci aptek. Kobieta twierdziła na nim, że jej sprzęt został sprawdzony przez 10 z 15 największych firm farmaceutycznych, a na poparcie swoich słów pokazała dokument sygnowany logo Pfizera. Wszystko wyglądało więcej niż wiarygodnie. Tylko że Theranos sam na notatce nałożył logo Pfizera, żeby nadać wiarygodności swoim opowieściom. Zszokowany prokurator opowiadał o tym publice procesu, który toczy się przed sądem w San Jose.

Elizabeth Holmes, 2015 rok. Fot. Stuart Isett / Fortune Global Forum

A to i tak był dopiero początek rewelacji, które zaczęły wychodzić na światło dzienne i które mówią więcej niż dużo o tym, jak przez lata funkcjonowała nie tylko firma samej Elizabeth Holmes, ale czym karmił się żądny sukcesów świat startupów i innowacji.

Edison XXI wieku

Zaczęło się jak w typowym startupie – od obietnicy rewolucji. Holmes założyła Theranos jeszcze w 2003 r., ale o jej firmie zrobiło się naprawdę głośno niemal dziesięć lat później. Właśnie wtedy był szczyt boomu na startupy, a ta młoda technologiczna firma miała naprawdę świetnie brzmiącą ofertę. Edison – stworzone w laboratoriach Theranosa czarne zgrabne pudełko – miało odmienić amerykańską opiekę medyczną: skostniałą, drogą i trudno dostępną. Wystarczy jedynie mała kropla krwi pobrana z palca, by wykonać ponad 200 testów diagnostycznych w bardzo krótkim czasie – obiecywała firma założona w 2003 r.

Edison, cudowne dziecko Theranosa, miał być lekiem na bolączki współczesnego pacjenta. Tani, kompaktowy i przyjazny w użyciu oddawał w ręce zwykłego człowieka informacje o jego zdrowiu, najpierw pozwalając zrobić szybkie badanie w którymkolwiek z rozsianych po kraju centrów odnowy biologicznej, a z czasem lądując pod amerykańskimi strzechami. Tak, by każdy mógł samodzielnie monitorować swoje zdrowie i miał szansę wykryć zawczasu groźną chorobę.

Edison z firmy Theranos. Fot. joshimerbin / Shutterstock.com

– Chcę zmienić diagnostykę tak, by ludzie nie musieli prezentować symptomów do zdobycia informacji o swoim ciele. Chcę, żeby każda osoba, nieważne, ile ma pieniędzy czy gdzie żyje, miała dostęp do informacji o swoim zdrowiu, gdy tego potrzebuje – opowiadała Holmes w 2014 roku podczas konferencji TedMed. To był kluczowy moment w historii i firmy, i jej prezeski. Wtedy jeszcze masowo wierzono w jej światłe wizje. Lada moment miała jednak wybuchnąć bomba, która zakończyła pasmo tych sukcesów.

Zanim jednak tak się stało, wizja Holmes padała na podatny grunt. Kilka lat temu byliśmy jeszcze w tym momencie, że ludzie chcieli wiedzieć o sobie coraz więcej i więcej. Kolejne aplikacje zachęcały do wpisywania dziennego spożycia kalorii, zaawansowane wagi pokazywały procentową zawartość tłuszczu w ciele, a inteligentne zegarki śledziły każdy krok i informowały o liczbie spalanych kalorii, jakości snu czy poziomie stresu. Informacja stała się fetyszem nie tylko gigantycznych firm, ale także zwykłego człowieka. Theranos obiecywał zaś jeszcze więcej danych o nas samych i to takich, które mogą uratować życie. 

Theranos był marzeniem, które stało się rzeczywistością – jak mogło się wydawać.

Zgubiliście naszą bazę danych!

Podczas procesu przedstawionych zostanie ok. 4 tysiące dowodów rzeczowych. Na liście świadków oskarżenia znajduje się 280 osób, w tym Rupert Murdoch, generał Jim „Mad Dog” Mattis, były sekretarz obrony, który zasiadał w radzie nadzorczej firmy, oraz 9 lekarzy i 11 pacjentów. Obrona próbowała zablokować zeznania tych ostatnich, argumentując, że ławnicy zobaczą tylko ludzi starannie wybranych przez oskarżycieli. W każdej dużej puli badań zdarzają się błędne wyniki, ważne jest, by były marginesem.

Tego, jaka była dokładność badań Theranosa, nigdy się już nie dowiemy. Baza danych z wynikami milionów testów Theranosa z trzech lat działania firmy jest bowiem niedostępna. 

Owszem, w sierpniu 2018 roku firma przekazała organom rządowym zaszyfrowaną bazę danych z wynikami lat testów przeprowadzonych w jej laboratoriach. Tyle że niedługo później firma usunęła te dane po swojej stronie. Dopiero ponad rok później strona rządowa zorientowała się, że nie dostała wszystkich informacji niezbędnych do odszyfrowania bazy. Oskarżenie zarzuca szefom Theranosa, że zniszczenie bazy było celowym działaniem, które miało na celu pozbycie się dowodów pokazujących, jak zły był ich produkt. Sędzia nie pozwoli im jednak powtórzyć tego na swojej sali, jeśli nie uda im się połączyć zniszczenia bazy z osobą Holmes. Obrona z kolei zarzuca stronie rządowej, że specjalnie zwlekała z analizą bazy, bo ta pokazywała, jak dobre wyniki osiągnął Theranos. Dlatego też powoływała się na tę niedostępną bazę, próbując wynegocjować, by pacjenci, którzy byli poddawani badaniu Theranosem, nie mogli zeznawać w sprawie.

Sędzia odrzucił ten wniosek, ale zgodził się, by zeznający pacjenci nie mogli opowiadać o konsekwencjach emocjonalnych, które miał dla nich błędny wynik Theranosa. Trudno jednak sobie wyobrazić, by te same nie pojawiły się w głowie ławników, gdy na miejscu dla świadków stanęła Brittany Gould – kobieta, której test Theranosa powiedział to, czego bała się najbardziej: poronienie. To nie była jej pierwsza ciąża. Gould od lat starała się o dziecko, ale zawsze w końcu je traciła. Żeby zapobiec kolejnemu poronieniu, miała skrupulatnie monitorować stan zdrowia, w tym poziom hormonu, który powinien stale rosnąć, jeśli ciąża przebiegała poprawnie. Skuszona niskim kosztem badania Theranosa zdecydowała się je zrobić w jednej z placówek w Walgreensie. Badanie Edisonem wykazało gwałtowny spadek hCG – a to oznaczało, że płód najprawdopodobniej obumarł. Na szczęście kobieta wykonała kolejny test – tym razem u konkurencji Theranosa. Wyniki pokazywały, że jej dziecko jest całe i zdrowe.

Śledztwo pracowników firmy 

O ile jednak zeznania pacjentów opowiadają wstrząsające historie konsekwencji niedokładnych badań, o tyle trudno je uznać za obciążające Holmes bezpośrednio. Oskarżenie będzie musiało udowodnić, że prezeska zdawała sobie sprawę z wadliwości sprzedawanego produktu. A żeby to udowodnić, oskarżenie powołało na świadków pracowników firmy, w tym sygnalistów Erikę Cheung i Tylera Shultza.

Cheung, młoda laborantka, na początku była zachwycona swoją szefową – silną, zdecydowaną i charyzmatyczną kobietą, która miała zmienić oblicze medycyny. Fascynacja jednak stopniowo słabła w obliczu kolejnych niezadowalających wyników, niezrozumiałych decyzji przełożonych i ignorowania kolejnych czerwonych flag.

Jeden z testów, które laborantka zaczęła przeprowadzać, polegał na włożeniu do maszyny próbki i porównaniu wyników podanych przez testowane urządzenie z określonymi z góry informacjami. Urządzenie Theranosa ten test zwykle oblewało. Maszyna firmy z uporem pokazywała, że Cheung ma niedobory witaminy D, choć tradycyjne metody wskazywały, że jej poziomy są w normie. Gdy zgłosiła to przełożonym, nie próbowali naprawić rozbieżności. Zaproponowali za to, żeby inaczej obliczać wyniki do raportów – odrzucać dwa skrajne, a resztę uśredniać. W ten sposób informacje płynące z maszyny zgadzały się z rzeczywistością.

Siedziba Theranosa w Dolinie Krzemowej. Fot. Michael Vi / Shutterstock.com

Obrona nie próbowała nawet bronić działań laboratorium, skupiła się na przekonaniu ławników, że to nie jej klientka za nie odpowiada. Holmes, która rzuciła studia w wieku 19 lat, by założyć startup, nie ma nawet licencjatu z chemii. Nie miała więc szans zrozumieć procedur laboratoryjnych, w końcu nie była nawet dość wykwalifikowana, by być laborantką – sugerował obrońca. 

Erika Cheung miała w firmie jednego sojusznika: Tylera Shultza, 24-letniego, wnuczka George'a Shultza, byłego sekretarza stanu w administracji prezydenta Ronalda Regana i przyjaciela Elizabeth Holmes. Relacja seniora z Holmes była tak bliska, że traktował ją jak członka rodziny. Mimo to wysłuchał obiekcji laborantki i postanowił je sprawdzić.

Kilka miesięcy po tym, gdy w kwietniu 2014 roku Tyler zwolnił się już z pracy w Theranosie, siedzieli przy wspólnym stole podczas święta dziękczynienia, a on słuchał, jak była szefowa wznosi toasty za swoją firmę. Było to tym dziwne, że to on kilka miesięcy wcześniej anonimowo podzielił się swoimi wątpliwościami dotyczącymi pracy w Theranosie z New York State Department of Health, czyli stanowym urzędem odpowiedzialnym za kontrolę służby zdrowia. Nie zdradził początkowo, w jakiej firmie pracuje, chciał tylko skonfrontować narastające wątpliwości swoje i Eryki dotyczące działań firmy z kimś, kto wiedział, czy te praktyki rzeczywiście powinny budzić niepokój. Urząd potwierdził przypuszczenia, a jego przedstawiciel zasugerował, żeby mężczyzna zgłosił anonimową skargę na firmę. Shultz zrobił to, napisał jednak równolegle maila do Holmes, dzieląc się z nią swoimi wątpliwościami. Odpisała, że jego oskarżenia są bardzo poważne i każe specjalnemu zespołowi im się przyjrzeć, ale to trochę potrwa. Niedługo potem przyszedł do niego gniewny mail od jej prawej ręki i COO firmy – Balwaniego.

„Te bezczelne i nierozważne oskarżenia podważające uczciwość naszej firmy, jej szefów i najważniejszych pracowników, oparte są na absolutnej niewiedzy. Są tak obraźliwe, że gdyby ktokolwiek inny je napisał, poniósłby poważne konsekwencje. Tylko dlatego poświęcam temu swój osobisty czas poza pracą, że jesteś wnukiem pana Shultza… (...) Jedyny mail od ciebie, który chcę od tej pory w tej sprawie zobaczyć, to przeprosiny”.

Tyler niemal z miejsca się zwolnił. On i Cheung odeszli z firmy tuż przed tym, nim ta rozpoczęła działalność w sieci aptek Walgreens.

Ale Theranos łatwo nie wybaczał. Oboje mieli poczucie, że ktoś ich śledzi. Erika zeznając, opowiadała, jak bardzo się bała, gdy cały dzień aż do wieczora pod jej nową firmą siedział w samochodzie tajemniczy mężczyzna. Koledzy z pracy też byli zaniepokojeni i to na tyle, że odprowadzili dziewczynę na parking, by nie musiała iść sama. Ostatecznie mężczyzna wręczył jej pismo od byłego pracodawcy, który groził pozwem, jeśli kobieta nie zaprzestanie rozpowszechniać nieprawdziwych informacji o firmie.

Cheung była młoda, dopiero po studiach i nie stać jej było na długoletnie batalie prawne. Przerażała ją wizja czeku, który musiałaby wystawić prawnikowi, ale coś innego bardziej nią wstrząsnęło. – To było bardzo dziwne, bo list był zaadresowany na adres, o którym nikt nie wiedział. Był tymczasowy, nawet moja mama go nie znała. To mnie przeraziło, zastanawiałam się, czy mnie śledzą – opowiada Erika w odcinku „Mystery Men” podcastu „Drop Out”.

Podobną taktykę zastraszania Theranos zastosował w stosunku do Tylera Shultza. Prawnicy zapowiadali, że jeśli nie podpisze dokumentów (zresztą przekazanych mu w domu dziadka), nie znajdzie już nigdy pracy. Grożono mu też, że jego rodzina zbankrutuje, próbując wygrać proces z Theranosem i stojącą za nim potężną kancelarią Davida Boeisa, który reprezentował Ala Gore'a i Weinsteina, a zasłynął przeprowadzeniem 10-godzinnego przesłuchania Billa Gatesa, które pogrążyło Microsoft w czasach oskarżeń o praktyki monopolistyczne.

Podbój rynku aptek 

Podpisanie umowy w 2013 roku ze wspomnianą siecią Walgreens było jednym z przełomowych momentów w historii Theranosa. By zrozumieć, jak wielkie było to wydarzenie, trzeba wiedzieć, że w największych miastach Stanów Walgreens jest jak Biedronka czy Żabka w Polsce. Sklepy będące połączeniem apteki z delikatesami można znaleźć na co drugiej przecznicy.

Elizabeth Holmes doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak wielka jest to szansa i nie miała zamiaru się z tej umowy wycofać, mimo ostrzeżeń swoich pracowników. A tych było sporo. Między innymi ze strony Surekhy Gangakhedkar, byłej badaczki w firmie, która, jak zeznała podczas procesu, dzieliła się ze swoją szefową wątpliwościami dotyczącymi gotowości firmy do wejścia w tę współpracę. Holmes odpierała wątpliwości argumentami, że firma nie ma wyboru i musi dostarczyć usługi, które obiecała klientowi. Gangakhedkar taka odpowiedź przekonała do odejścia z firmy.

Początkowo wszystko wyglądało wspaniale. Dzięki temu kontraktowi firma Holmes przyciągnęła uwagę inwestorów, w tym samego Ruperta Murdocha. Lista osób, które zaufały Theranosowi, robiła się coraz bardziej imponująca: znajdowali się na niej m.in. Henry Kissinger, były sekretarz stanu, Larry Ellison, współzałożyciel Oracle czy generał Jim „Mad Dog” Mattis, generał armii amerykańskiej, były sekretarz obrony. Ten ostatni złożył już swoje zeznania 23 września, po tym jak pojawił się nagle w otoczeniu ochroniarzy, zaskakując nawet sędziego. Strona rządowa poprosiła o szybką zmianę harmonogramu zeznań, żeby dopasować go do kalendarza VIP-a.

Ale o tym za chwilę. Teraz wróćmy jeszcze do współpracy z Walgreens. A ta od początku stała na kruchych podstawach. Doug Matje, który zajmował się badaniami krwi w Theranosie, opowiadał w podcaście „Drop Out” o „testach”, które wykonano, gdy do firmy przyszło kierownictwo sieci aptek. W pokoju, gdzie odbywała się prezentacja, postawiono trzy prototypy Edisona. Gościom pobrano krew, włożono nanopróbki do Edisona, a potem wysyłano wszystkich na przerwę na lunch. W tym czasie próbki szybko przenoszono do laboratorium, gdzie zespół musiał je przebadać ręcznie w ekspresowym tempie. Gdy inwestorzy wrócili, wyniki czekały na nich jeszcze ciepłe, jakby dopiero co wyjęte z cudownej maszyny.

Walgreens dopiero w 2016 roku, już po wybuchu skandalu i ujawnieniu ciemnych sprawek firmy, zakończył współpracę z Theranosem i oskarżył firmę o to, że nie spełniła podstawowych wymagań jakościowych zapisanych w kontrakcie. Firmy podpisały ugodę, ale jej kwoty nie podano do wiadomości publicznej.

Jednorożec bez tęczy

To już był ten moment, gdy „sukcesy” Theranosa wywoływały frustrację u tylu osób, które wiedziały, co dzieje się w laboratoriach firmy, że bańka pękła. Coraz więcej sceptycznych, jeśli nie wprost krytycznych głosów, docierało do Johna Carreyrou, dziennikarza „The Wall Street Journal”. Z czasem udało mu się dotrzeć do byłych pracowników firmy – Adama Rosendorffa, dyrektora laboratorium Theranosa oraz wspomnianych Eryki Cheung i Tylera Shultza.

15 października 2015 roku John Carreyrou w WSJ opublikował artykuł, w którym ujawniał, że Edison, cudowne dziecko firmy, nie umie niemal nic. Z przekazanych informacji wynikało, że pod koniec 2014 roku na urządzeniu przeprowadzano mniej niż 10 proc. badań, a resztę przerzucano na zmodyfikowane urządzenia konkurencji. Rozcieńczano w tym celu dodatkowo maleńkie próbki krwi pobranych z palca klientów, przez co wyniki badań były mniej wiarygodne. Wyniki pozyskiwane z Edisona były wiarygodne jeszcze mniej. To była katastrofa.

Niedługo potem FDA (Agencja Żywności i Leków) i CMMS, dwie agencje rządowe regulujące rynek medyczny w Stanach Zjednoczonych, zaczęły publikować raporty ze swoich inspekcji w firmie. Theranos próbował robić dobrą minę do złej gry, ale firma tonęła. Temu jednorożcowi tęcza usunęła się spod kopyt. Inwestorzy poczuli się oszukani i wystąpili na drogę prawną. W 2018 roku Theranos podpisał ugodę z Amerykańską Komisją Papierów Wartościowych i Giełd, która zarzucała firmie wprowadzanie w błąd inwestorów. Zgodnie z jej postawieniem Elizabeth Holmes musiała zapłacić 500 tys. dol. kary, nie może też zostać szefem żadnej firmy przez 10 lat. W 2018 roku firma została rozwiązana.

Ale to wcale nie oznaczało końca afery. Firmę i jego szefową czekał jeszcze proces karny. 

Czarne charaktery

Trwający obecnie proces jest specyficzny. Nie wystarczy udowodnić, że firma postępowała źle. Oskarżenie musi dowieść, że Elizabeth Holmes wiedziała, co się dzieje w Theranosie i z premedytacją wprowadzała w błąd pacjentów, lekarzy oraz inwestorów. Obrona, żeby uratować ją od spędzenia choćby 20 lat w więzieniu, musi wskazać palcem innych odpowiedzialnych za to, co działo się w Theranosie. I wiele wskazuje na to, że już wiemy, kogo wskaże. Według obrony czarnymi bohaterami tej historii są Ramesh Sunny Balwani i Adam Rosendorff.

Dlatego gdy przyszła kolej do głosów obrony, mniej było o Theranosie, a więcej o samej Holmes. Młodej, ambitnej, pełnej marzeń kobiecie, która chciała zmienić świat i miała pomysł na to, jak chce to zrobić. Nie padły żadne konkretne oskarżenia pod adresem współpracownika i kochanka, choć te z pewnością pojawią się w trakcie procesu. Na razie mężczyzna czai się tylko w tle historii opowiadanej przez obronę. Występuje w niej głównie jako groźny, wybuchowy i nieprzyjemny szef, który sprawuje pieczę nad codziennymi działaniami firmy i odpowiada za finanse i stan laboratorium. Jednak na liście świadków powołanych przez obronę znajduje się Mindy Mechanic, psycholożka specjalizująca się w przypadkach przemocy domowej. Jej obecność zapowiada kolejną bombę w śledztwie – jeśli pojawią się zarzuty przemocy psychologicznej i fizycznej, prawdopodobnie na świadka zostanie powołana sama Elizabeth Holmes.

Ale odpowiednia narracja już jest budowana. Balwani zestawiony z idealistką, która chciała zbawić świat, starszy o niemal 20 lat współpracownik i kochanek kilkoma słowami został wstępnie tylko zarysowany jako czarny charakter tej historii. – Wiara i poleganie na Balwinim jako głównym doradcy było jednym z jej błędów – przekonywał Lance Wade, obrońca Holmes. To Balwani namówił ją do rzucenia studiów, to on nadzorował pracę laboratoriów, to on powinien mieć pieczę nad finansami firmy.

Jak przekonywał Wade, gdyby Holmes podejrzewała, że jej jednorożec stoi na glinianych nogach, sprzedałaby swoje udziały i zainkasowała pieniądze, na których według oskarżenia tak bardzo jej zależało. Po niemal dwóch godzinach mowy wstępnej obrona skończyła mowę cytatem z Michaela Jordana: „W swojej karierze spudłowałem ponad 9 tysięcy razy, przegrałem niemal 300 gier, 26 razy, gdy wykonywałem decydujący rzut, chybiłem. Raz za razem ponosiłem w życiu porażkę. I dlatego osiągnąłem sukces”. – To było motto Elizabeth. Nie tylko umieściła je w swoim biurze, ona według niego żyła – zapewniała obrona.

Jej przeciwieństwem za to ma być właśnie były partner startuperki. Balwani pojawił się w firmie, kiedy Theranos go najbardziej potrzebował. Był 2009 rok, środek kryzysu gospodarczego, banki odmawiały finansowania nie tylko ryzykownym startupom, ale także firmom, które latami udowadniały swoją rynkową wartość. Theranos zaś potrzebował pieniędzy, żeby się rozwijać, żeby przeżyć. Balwani, który dziesięć lat wcześniej zrobił interes życia, sprzedając tuż przed pęknięciem internetowej bańki małą firmę CommerceBid za ponad 40 mln dol., miał wolne środki. Nie ryzykował w ciemno, znał Elizabeth. Poznali się, gdy miała zaledwie 18 lat, a on 37. Ich relacja z czasem zmieniła się w romans.

Sunny zaczął pracować w Theranosie we wrześniu 2009 roku. Większość pracowników i inwestorów długo nie wiedziała, że łączy go z szefową relacja daleko wykraczająca poza czysto zawodową. Ujawniono już część wiadomości wysyłanych do siebie przez Holmes i Balwaniego. W tych, które prawdopodobnie wykorzysta jeszcze obrona, CEO Theranosa deklaruje, że jest obłędnie zakochana w nim i jego sile, pisząc poetycko: „Jesteś dla mnie bryzą na pustyni. Moją wodą. I oceanem. Przeznaczone nam być razem, tygrysie”. Balwani odpisuje zimno: „OK”.

Drugim czarnym charakterem ma być Adam Rosendorff, jeden z najważniejszych źródeł Carreyrou (w jego książce „Zła krew” występuje on jako Alan Beam). Był on pierwszym świadkiem, w stosunku do którego obrona zachowała się ostro, wręcz agresywnie. Ten były dyrektor laboratorium Theranosa opuścił firmę w 2014 roku, bo, jak zeznał, wywierano na niego presję, by wziął odpowiedzialność za testy, które według niego nie spełniają standardów. Obrona podkreślała, że naprawienie wszystkich nieprawidłowości odkrytych przez Rosendorffa było w zakresie jego obowiązków służbowych oraz że to on powinien czuwać nad jakością testów i pilnować, by w laboratoriach wszystko odbywało się zgodnie z procedurami. Wszystkie decyzje i cała odpowiedzialność za to, co dzieje się w laboratorium, spoczywała na nim.

Elizabeth Holmes, CEO firmy, mogła tylko mu doradzać. Kilkudniowe wałkowanie świadka mogło przynieść pożądane rezultaty. Rosendorff nie wszystko pamiętał i kilkakrotnie wdał się w ostrą wymianę zdań z prawnikiem. Zapytany, czy brał grube dolary od firmy za to, żeby laboratorium działało zgodnie z procedurami, odparował, że z pewnością nie tak grube pieniądze jak atakujący go prawnik.

Oskarżona: Elizabeth Holmes 

Jeśli Elizabeth Holmes ma wyjść z sali sądowej jako wolna kobieta, potrzebuje kogoś, kogo można będzie obarczyć winą za porażkę Theranosa, a tych dwóch mężczyzn może spełniać rolę karty wyjścia z więzienia. Najważniejsze jest bowiem nie pytanie, czy Holmes kłamała, ale czy wiedziała, że kłamie i celowo dopuszczała się oszustw. Przedstawienie jej dyrektora laboratorium jako odpowiedzialnego za wszystkie nieprawidłowości i kochanka jako manipulującego przemocowca może dać jej obronie dokładnie to, czego potrzebuje – uzasadnioną wątpliwość.

Elizabeth Holmes, podczas Time 100 Gala w 2015 roku. Fot. Debby Wong / Shutterstock.com

To, do czego przekonuje obrona (czyli że oskarżona Holmes jest tak naprawdę pełną najlepszych intencji ofiarą), nie będzie jednak łatwe do udowodnienia. Szczególnie w obliczu takich zeznań, jak te wspomnianego generała Mattisa. „Mad Dog” odpowiadając na pytania oskarżenia, nie pozostawiał najmniejszej wątpliwości: to Elizabeth Holmes kierowała firmą, instruowała go jako członka rady nadzorczej, co ma mówić prasie, to ona obiecywała, że już niedługo urządzenia firmy będzie można wykorzystywać w bazach wojskowych i helikopterach. Cieniem na zeznaniach Mattisa kładła się jednak jego pamięć. Gdy obrona pytała go, ile zarabiał rocznie jako członek rady, pomylił się o bagatela 100 tys. dol. (zarabiał 150 tys. dol.).

Proces, choć bardzo intensywny, dopiero się rozkręca. Na liście świadków, którzy stawią się przed sądem, widnieje nazwisko Ruperta Murdocha, legendarnego australijskiego inwestora i potentata mediowego, a także Johna Carreyrou, dziennikarza, który jako pierwszy opublikował szokujące rewelacje o Theranosie. Obecność tego ostatniego jest o tyle zaskakująca, że został on wybrany nie przez oskarżenie, a przez obronę Elizabeth Holmes.

Nie wiadomo, czy sama oskarżona także zgodzi się zeznawać. Z jednej strony powoływanie oskarżonego na świadka jest zawsze ryzykownym ruchem. Z drugiej strony Holmes udowodniła już, że odwagi jej nie brakuje. Swoim niskim głosem, charyzmą i urokiem osobistym latami przekonywała ludzi, by dali jej pieniądze na spełnienie wielkiego marzenia. Być może teraz uda jej się przekonać ławników, by dali jej wolność.