Czesi odwołali pociągi w Polsce. Na ostatnią chwilę
W biznesie sentymentów nie ma i nawet jeśli potyka się sąsiad, to nie oznacza, że nie można mu wbić szpileczki – zamieszanie z RegioJet komentuje nie tylko PKP Intercity, ale też Leo Express.

Leo Express teoretycznie w Polsce już jest, i to od dawna, ale tylko na trasie z Pragi do Krakowa. Od 1 marca 2026 roku Leo Express chce uruchomić nową linię kolejową Warszawa – Kraków – Praga. Ostatnie wydarzenia związane z RegioJet, czyli anulowanie pociągów na ostatnią chwilę, rodzą jednak naturalne obawy. Co, jeśli kolejnemu czeskiemu przewoźnikowi powinie się noga albo stwierdzi, że plany są zbyt ambitne?
Leo Express uspokaja
- W kontekście odwołanych połączeń w nowym rozkładzie jazdy innego przewoźnika chcielibyśmy uspokoić pasażerów oraz opinię publiczną i poinformować, że Leo Express zgodnie z planem uruchomi połączenia między Krakowem a Warszawą od 1 marca 2026 roku – informuje przewoźnik.
Dodano także, że Leo Express nie rezygnuje z planów rozszerzenia oferty. Czesi chcą jeździć do Gdańska, Łodzi, Częstochowy, Poznania czy Wrocławia.
Na razie jednak Leo Express działa stopniowo, w odróżnieniu od RegioJet, które jak się okazało rzuciło się na zbyt głęboką wodę. Leo Express na swoje tempo nie narzeka. We wrześniu przewoźnik chwalił się, że w Polsce sprzedał 70 tys. biletów.
Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz? Czesi nie są jednak fałszywie skromni i przypomnieli o innych swoich zaletach.
Leo Express należy do najbardziej niezawodnych przewoźników w Europie Środkowej. U nas nie zdarzają się sytuacje, w których nie działa ogrzewanie ani klimatyzacja. Zapewniamy na to całoroczną gwarancję, a w przeciwnym przypadku zwracamy pasażerom 100 procent ceny biletu. W zakresie komfortu podróży zaoferujemy naszą najlepszą klasę Premium z poczęstunkiem w cenie oraz w pełni regulowanymi fotelami. Jednocześnie dostępne będą również najbardziej przystępne cenowo bilety w klasie Economy już od 9 złotych – dodaje Leo Express.
Tymczasem problemy RegioJet mają swoje reperkusje. Jeszcze przed weekendem doczekaliśmy się mocnego stanowiska PKP Intercity. Polski przewoźnik zwracał uwagę na nieodpowiedzialność firmy.
Wielu pasażerów mogło już planować swoje świąteczne podróże, a ich pociągi zostały nagle odwołane. Zwrot środków to marna pociecha, jeżeli na ostatnią chwilę trzeba szukać alternatywy. "Zrobimy wszystko, żeby polscy pasażerowie nie zostali na lodzie" – deklaruje w rozmowie z RMF FM Janusz Malinowski, prezes PKP Intercity.
Ten rozkład obowiązuje do 7 marca i oczekujemy, że te sloty do 7 marca dostaniemy. Jeżeli tak się stanie, to zobowiązujemy się w ciągu 48 godzin uruchomić pociągi - stwierdza szef polskiego przewoźnika.
RMF FM cytuje też wypowiedź ministra infrastruktury Dariusza Klimczaka. Szef resortu zapowiada zmiany.
Wspólnie z Departamentem Kolejnictwa będziemy pracowali nad tym, aby za tego typu incydenty groziła surowa kara. Bardzo cenię wszystkich tych, którzy chcą wzbogacić rynek kolejowy, przewozowy w Polsce, natomiast blokowanie przejazdów w ostatniej chwili, narażanie na szwank reputacji przewozów kolejowych i brak udogodnień dla pasażerów - to jest poważny problem – przekazał.
W swoim stanowisku PKP Intercity zaznaczyło, że odwołanie łącznie 1080 kursów pociągów oznacza w praktyce utratę nawet 250 tysięcy miejsc dla podróżnych, co prowadzi do poważnego i nagłego ograniczenia siatki połączeń pomiędzy największymi miastami w Polsce.
Szczególnie nieakceptowalny jest fakt, że przewoźnik ten wcześniej aktywnie zabiegał o dostęp do tras i godzin, na których PKP Intercity od ponad dekady uruchamiało swoje połączenia. Ostatecznie pociągi PKP Intercity zostały odwołane przez zarządcę infrastruktury, o czym spółka wielokrotnie i jednoznacznie informowała właściwe instytucje – napisano.
- Tak nagłe i masowe wycofanie się przewoźnika z uzgodnionych kursów powoduje poważne zakłócenia w przygotowanym rozkładzie jazdy i generuje istotne utrudnienia dla pasażerów. Wymusza również na nas pilne, dodatkowe zaangażowanie zespołów w przebudowę rozkładu jazdy, tak aby umożliwić innym przewoźnikom wprowadzenie kursów w miejscach niewykorzystanych przez RegioJet – dodawała z kolei spółka PLK.
Ruch RegioJet na pewno zmartwił Leo Express, bo już na starcie zostało obniżone zaufanie do zagranicznej konkurencji. Plamę zmazać będzie trudno, a przecież mieliśmy naprawdę duże oczekiwania wobec nowych graczy. Branżowi eksperci od lat zauważali, że im więcej pociągów na torach, nie tylko od krajowych przewoźników, tym lepiej dla wszystkich. W końcu kolej gryzie się nie między sobą, a rywalizuje z samochodami czy samolotami. Na razie jednak zagraniczna konkurencja rzuca kłody pod koła pociągom. Wszystkim.







































