Mamy kontrolę rodzicielską dla dzieci. A gdzie kontrola dla rodziców?
Z dziećmi biegniemy do psychologa, gdy zbyt długo patrzą w ekran. Ale kiedy nasi rodzice całymi godzinami chłoną fake newsy z YouTube’a, wzruszamy ramionami.

Przełom sierpnia i września to magiczny okres, kiedy jak bumerang do mediów powraca temat bezpieczeństwa dzieci w sieci i ich obcowania z szeroko pojętą elektroniką. Uzależnienie dzieci od smartfonów i negatywny wpływ mediów społecznościowych na ich dobrostan psychiczny to temat rzeka. Nie można także przemilczeć zagrożeń czyhających na dzieci ze strony dorosłych, którzy mogą je wykorzystać - w najlepszym wypadku okraść je z konta w ulubionej grze, w najgorszym skrzywdzić i doprowadzić do traumy na całe życie. Z kolei wraz z czatbotami wyrosło nam całkowicie nowe, wciąż stosunkowo mało rozumiane zagrożenie, jakim są czatboty, które służą dzieciom tam, gdzie zawodzą dorośli.
Tak więc nie ulega wątpliwości, że rodzice mają wszelkie przesłanki, by interesować się aktywnością dziecka w internecie, nadzorować czas spędzony przed ekranem i interweniować gdy coś - nawet na pozór błachego - ich zaniepokoi. Jednak gdzie jest ta sama nadgorliwość względem starszej części społeczeństwa?
O dobrostan cyfrowy dorosłych powinniśmy martwić się tak samo bardzo jak o ten dzieci
Nie ujmuję i nigdy nie będę ujmować wysiłkom na rzecz chronienia dzieci przed zagrożeniami wynikającymi z beztroskiego przeczesywania zasobów internetu i korzystania z elektroniki. Jednak nie możemy obronić się przed przykrym faktem, jakim jest pozostawienie osób starszych samym sobie. Podobnie jak w pozostałych sferach życia, tak i tu wychodzimy z założenia, że "mama", "tata", "babcia", "dziadek", "teść", "teściowa", "ciocia" czy "wujek" to "dorośli ludzie", dlatego nie powinniśmy ingerować w decyzje, jakie podejmują i w ogóle to są samodzielni, więc dlaczego mielibyśmy nad nimi stać gdy scrollują Facebooka?
Współczesny cyfrowy świat to sfera niezwykle skomplikowana, całkowicie odmienna od internetu, który pamiętają osoby podpisujące z Telekomunikacją Polską umowę na świadczenie usług Neostrady. W tamtym internecie media społecznościowe raczkowały, komunikacja była w większości jednostronna - zdecydowana większość treści była generowana przez duże serwisy medialne, których i tak nie było dużo. Choć nawet ówcześnie nie można było powiedzieć "internet jest bezpieczny", to korzystanie z niego było bardziej prostolinijne, ale i bariera wejścia była znacznie większa. Trzeba było mieć masywny komputer i połączenie z internetem, których nie można było wynieść w kieszeni z domu.
O ile bariera wejścia zmieniła się namacalnie - bo trudno podważyć fakt do skorzystania z internetu wystarczy smartfon ze starterem z Żabki - o tyle koncepcja, że internet (a także media i komunikacja jako takie) stale ewoluują i nie jest tym samym medium jakim było 20 lat temu jest trudniejsza do zaakceptowania.
Stąd właśnie powstało współczesne pole minowe, na którym przeciętna osoba nieobeznana w specyfice obecnego internetu może naciąć się na oszustwa, dezinformacje i misinformację, mowę nienawiści, trefne "porady" i "domowe sposoby" czy stanie się odbiorcą AI slopów tworzonych przez obywateli z dalekiego wschodu. Z tej perspektywy osoby starsze nie różnią się zbytnio od dzieci, które tak bardzo bronimy przed każdym możliwym złem internetu - z tą różnicą, że dzieci nie są dorosłymi ludźmi, którzy w kilkanaście minut mogą na rzecz oszustów wypłacić kilkanaście tysięcy złotych i których nie bronią zabezpieczenia platform normalnie aktywne dla kont poniżej 18 roku życia.
Do napisania tego felietonu zainspirował mnie wątek na polskojęzycznym forum serwisu Reddit, w którym użytkownicy - ku mojemu przerażeniu - sypali jak z rękawa swoje własne doświadczenia z rodzicami, dla których pragnęliby kontroli rodzicielskiej.
To jest smutne, mój tato - wykształcony człowiek, ale trochę obecnie samotny, ciągle słucha YouTube czytającego AI wiadomości i teorie tego typu. Kiedyś półka pełna książek, przez co patrzyłam na niego zawsze jako na autorytet naukowy, oczytanego, inteligentnego gościa, teraz sam przyznaje, że nie czyta, bo to dla niego wysiłek.
To moja matka zaś wciągnęła się przez TikToka w temat gloryfikowanej przez influencerow Arabii Saudyjskiej i tych całych "szejków z elity" i od wielu miesięcy uświadamiam jej że to z kim pisze to oszuści, nie dociera do niej. Nie raz została oszukana na pieniądze i zmądrzała zaś tutaj jakoś przebić się jej do świadomości nie potrafię, co śmieszne ci oszuści oszukali ją już na kartę podarunkowa do AppStore na pokaźną sumę. Także ten no
Moja mama kiedyś mi się pochwaliła, że jest na tajnej grupie na Facebooku, na której jest Jason Mamoa i sobie z nudów rozmawia z polkami na Fejsie. Wytłumaczyłem jej, że to niemożliwe i aktor z Ameryki na pewno nie chciałby rozmawiać z polkami przez 50-tką
Gdyby głównym bohaterem każdej z tych smutnych próz życia było dziecko lub nastolatek, prawdopodobnie wzbudziłaby ona zainteresowanie rodziców, którzy uciekliby się do rozwiązania nuklearnego, jakim jest zabranie dostępu do smartfona lub internetu. Co bardziej roztropni zgłosiliby sprawę także w szkole i być może skończyłaby się ona pogadanką na forum klasowym. Jednak gdy bohaterem jest dorosły w średnim wieku, bliscy rozkładają ręce, a internetowi komentatorzy podnoszą kwestie cenzury i wolności dostępu do treści.
Bez edukacji i odpowiednich narzędzi zostają nam rozwiązania atomowe
I nawet przyznałabym im rację gdyby nie fakt, że nie mamy alternatywnych metod dbania o cyfrowy dobrostan osób starszych. Wszystkie możliwe narzędzia nadzoru aktywności są narzędziami skierowanymi dla rodziców dzieci i młodzieży, podobnie jest z materiałami edukacyjnymi - tak tymi dla rodziców, jak i dla dzieci które chronią. A takich będziemy potrzebować - i to nie za 5 czy 10 lat, ale już teraz.
O piramidach wieku ludności mówi się najczęściej w kontekście ekonomicznego krachu społeczeństwa i większej ilości emerytów niż osób pracujących. Jednak ja patrzę na nie ze strachem także z perspektywy technologicznej, w której coraz większa ilość osób starzejących się w nawigacji po cyfrowym świecie będzie zależała od coraz mniejszej liczby osób młodych. Co jest problematyczne nie tylko ze względu na niedobór wnuków, którzy "ustawią telefon" czy "usuną tu takie coś, co się wyświetliło", ale także ze względu na wypełnienie przestrzeni internetowej osobami o podobnym poziomie (nie)biegłości technologicznej.
Z jednej strony nie chcę generalizować całych pokoleń - w końcu to nie jest tak, że każda osoba o 20 lub więcej lat starsza ode mnie po uruchomieniu komputera lub użyciu telefonu do czegoś innego niż dzwonienie błądzi we mgle. Jednak w policyjnych relacjach dotyczących oszustw to seniorzy dominują jako grupa najczęściej pokrzywdzona. Wulgarne komentarze pod różnego rodzaju publikacjami w mediach? Tu również coraz częściej odzywa się przeciętna Krystyna czy przeciętny Stanisław. Na boomertrapy - jak sama nazwa wskazuje - również reagują najczęściej najstarsi.
A kto najczęściej prosi cię o pomoc z elektroniką? No właśnie.