Tu stanie drugi polski atom? Mówią: "nasze miejsce jest lepsze niż dobre"
"To my jesteśmy najlepsi, nieprawda, bo my" – polskie miasta, które chcą odejść od węgla, walczą o elektrownię atomową i głośno mówią o swoich zaletach.

Bełchatów czy Konin, Konin czy Bełchatów? Jeden region w 2027 r. będzie świętował. Drugi będzie musiał znaleźć inny sposób na życie po węglu. Póki co trwa przeciąganie linii. A w zasadzie to specyficzny konkurs piękności.
O tym, że to właśnie Wielkopolska jest idealnym miejscem dla drugiej polskiej elektrowni atomowej, zapewne usłyszymy więcej 12 listopada podczas zapowiedzianego kongresu "Atom w Koninie". Organizuje go powołany do życia w sierpniu sztab "Atom dla Konina". Jak informuje portal e-konin.pl, obecni będą nie tylko krajowi specjaliści, bo "obecność zapowiedzieli także potencjalni inwestorzy z Francji i USA, a trwają rozmowy z przedstawicielami Kanady i krajów azjatyckich".
- Konin to lepsze niż dobre miejsce na budowę elektrowni jądrowej. Mamy tradycje energetyczne, wykwalifikowaną kadrę i poparcie samorządów wszystkich szczebli – podkreśla Jacek Bogusławski z zarządu województwa.
Sekretarz miasta Konina Rafał Duchniewski dodał, że jeszcze nigdy nie spotkał się z głosami sprzeciwu ws. ewentualnej budowy elektrowni atomowej. Z kolei prezes ZE PAK Andrzej Janiszowski zachwalał lokalizację, która spełnia wymogi techniczne i te związane z bezpieczeństwem. "To miejsce idealne – mamy dostęp do wody, istniejącą infrastrukturę, a także szerokie poparcie społeczne" – przekonywał.
Już wcześniej prezydent Konina Piotr Korytkowski zapewniał, że miasto ze swoim projektem elektrowni jądrowej jest "krok dalej, niż powiedzmy Bełchatów, o którym też się mówi".
Bełchatów na to: spokojnie, spokojnie. U nas też nie ma na co narzekać
Wspólny front utworzyli w tym roku parlamentarzyści i europosłowie z regionu łódzkiego, zarząd i Sejmik Województwa Łódzkiego, lokalni politycy z Bełchatowa, władze i członkowie związków zawodowych Elektrowni Bełchatów oraz władze Politechniki Łódzkiej.
Bełchatów może pochwalić się też wynikami badań, z których wynika, że nie ma cech wykluczających powstanie elektrowni jądrowej w Bełchatowie. W planach są następne, ale już teraz wykluczono możliwość wystąpienia wstrząsów sejsmicznych w ciągu kolejnych 10 tys. lat.
- Wyprowadzenie mocy na poziomie 5,5 gigawata, zasoby wodne pozwalające na lokację projektu wielkoskalowego w pierwszym etapie o mocy 3 gigawatów. No i przede wszystkim dysponujemy kadrą, zasobami intelektualnymi, które są w stanie ten projekt udźwignąć – deklarował Jacek Kaczorowski, prezes zarządu PGE GiEK.
Chłodzenie? Nie ma problemu, mówią w regionie, wszak wodę niezbędną do chłodzenia reaktora można czerpać z wyrobiska kopalnianego oraz z ujęć Warty i Pilicy. Ma być jej nawet dwukrotnie więcej, niż jest potrzebne w razie ewentualnej awarii.
Bełchatów i Konin są trochę jak panny na wydaniu, których rodziny starają się zrobić wszystko, aby to ich córkę wybrał wpływowy bogacz. Trudno się dziwić, skoro atom jest szansą na rozwój regionu i nowe miejsca pracy. Rozwiąże się więc bardzo poważny problem, jak żyć bez węgla.
Na Spider's Web piszemy o alternatywach dla węgla: