Siedzisz, korzystasz z WiFi, ale nie zamawiasz kawy? Hola, hola - i tak zapłać
Poznańska kawiarnia Oldskulowa poinformowała, że za osoby, które siedzą z kimś przy stoliku, ale nic nie zamawiają, doliczana jest opłata serwisowa w wysokości 6 zł.

Lokalne media odnotowały, że na lokal spadła lawina krytyki, a sami właściciele tłumaczyli się na swoim facebookowym profilu.
Coraz częściej bywało tak: 4 osoby przy stoliku, a zamawia jedna. Reszta korzysta z toalety, prądu, muzyki, WiFi i miejsca… - wyjaśnili właściciele kawiarni.
Przez to odwiedzający Oldskulową odchodzili głodni, spragnieni i niezadowoleni, bo dla nich zabrakło miejsca. A kawiarnia traciła, bo nie miała okazji na zarobek. I to po raz kolejny, skoro zajmujący fotele i krzesełka niczego nie zamówili.
Niektórzy okrzyknęli kawiarnię "najbardziej cebulackim miejscem w Poznaniu", inni rozumieją postawę właścicieli. "A jeśli wchodzisz do kawiarni po to, by pogapić się w telefon, to zostań w domu i nie blokuj miejsca" – uważa jedna z komentujących.
Kawiarnie mają z tym coraz większy problem
W ubiegłym roku poznańska kawiarnia Taczaka 20 zdecydowała się wprowadzić weekendowe ograniczenia. Klienci nie mogą korzystać z komputerów, iPadów, rozkładać notatek, pracować czy uczyć się. Wszystko po to, żeby nie zajmować cennego miejsca w niewielkim lokalu.
Ostatnia akcja z osobami, które pojawiły się w sobotę tuż przed otwarciem, 2 przelewowe kawy i blokada stolika do 12:30 / byliśmy zawstydzeni, zabierając im puste szkło, zapytaliśmy czy możemy coś jeszcze podać (odpowiedź przecząca), kiedy przychodzili inni goście i pytali, czy mamy jakieś miejsca, rozkładaliśmy ręce, wszystko na oczach tej pracującej czy też uczącej się dwójki - brak gastro empatii, brak zrozumienia. Nigdy się tak nie zachowywaliśmy, prowadzać jakąś grę w uwolnienie stolika, zawsze liczyliśmy na niewerbalną komunikację - tym razem się nie udało – tak właściciele opisywali sytuację, która zmotywowała ich do podjęcia działań.
Na podobny krok decyduje się coraz więcej lokali. W Warszawie weekendową przerwę od laptopów, a co za tym idzie pracy i nauki zarządziła kawiarnia Ministerstwo Kawy. W wyjaśniającym wpisie zaznaczono, że lokal powinien być "miejscem spotkań, odpoczynku, odskoczni od dnia codziennego przy dobrej kawie", a nie biurem. W dni powszednie wyznaczone zostały osobne miejsca do pracy z komputerem.
- Takie informacje na wybranych stolikach to jasny komunikat dla gości. Oczywiście nadal można przyjść do STOR i popracować, ale nie chcemy, żeby był to główny powód wizyty. Wierzymy mocno, że kawiarnie to miejsca spotkań. Jesteśmy dość kompaktowymi kawiarniami i nawet 5 osób siedzących przy komputerze sprawiały wrażenie, że jest to miejsce pracy – tłumaczył portalowi warszawa.naszemiasto.pl Krzysiek Rzyman, właściciel STOR Café, warszawskiej kawiarni, która również zdecydowała się oddzielić pracę klientów od ich czasu wolnego.
O ile w sieciówkach przeważnie jest dużo miejsca i można sprytnie ukryć się w tłumie z laptopem, tak w małych, kameralnych lokalach jest z tym trudniej. Przyciągają spokojem, atmosferą, przyjemną muzyką i dobrą kawą czy ciastem, ale ich właściciele nie chcą, żeby stawały się biurami. A w czasie, kiedy praca zdalna stała się normą, niektórzy chcieliby łączyć pożyteczne z przyjemnym. I mamy konflikt.
Zresztą to może być poważniejszy, społeczny problem. Zapewne na całym świecie kawiarnie wypełnione są tymi, którzy wykonują pracownicze obowiązki albo przygotowują się do ważnego testu, ale w Polsce możemy mieć ku temu większe skłonności. Co piąty Polak spełnia kryteria pracoholizmu – wynika z badań przeprowadzonych przez platformę edukacyjną Centrum Profilaktyki Społecznej, o czym pisze portal Nauka w Polsce.
Według socjologa dr. Mariusza Z. Jędrzejki, autora badań, polski pracoholizm niekoniecznie bierze się z biedy, ale wręcz z chęci… życia ponad siły. W efekcie wpada się w błędne koło: aspiracje są wysokie, więc żeby dobić się do wymarzonego poziomu, bierze się kredyty, które trzeba spłacać, więc pracuje się jeszcze więcej i więcej.
- Źródła pracoholizmu są w dużej mierze materialno-ekonomiczne. To nie tylko kredyt hipoteczny czy rata leasingowa, ale także potrzeba prestiżu i porównywania się z innymi – tłumaczył badacz.
Sugerował, żeby zwolnić i wyznaczyć okresy bez pracy, z czasem na regenerację i byciem offline. A jak widać to nie takie łatwe, skoro idzie się do kawiarni, by w końcu odpocząć, a wokół ciebie wszyscy pracują (lub sprawiają takie wrażenie). Mogą pojawić się wyrzuty sumienia i poczucie, że też nie powinno się ściągać nogi z gazu.
Przeciwnicy wprowadzania opłat czy szykanowania osób z laptopami odpowiadają: a co z czytaniem książek? Pogrążenie w lekturze może sprawić, że zapomnimy o pustej filiżance i zamówieniu soku. A jeśli książka czytana jest w celach zarobkowych albo naukowych? Na dodatek nie w papierowym wydaniu, a na czytniku bądź – co gorsza – tablecie czy laptopie?
Rozumiem wątpliwości, ale jeszcze bardziej rozumiem podejście właścicieli kawiarni
Tego typu konflikty pokazują jeszcze jedną ważną rzecz: czasami grupy znajomych nie mają gdzie się podziać. Kawiarnia Oldskulowa zwróciła uwagę na sytuację, kiedy jedna osoba pije kawę, a reszta nie – być może nie ma ochoty, nie lubi, nie może znaleźć nic dla siebie. Paczka może wtedy przenieść się do innego lokalu, ale wszystko wiąże się z wydawaniem pieniędzy i zamawianiem produktów.
Kiedyś na zajęciach z projektowania ulic zadałem młodzieży retoryczne pytanie "dlaczego nie projektujemy naszych ulic tak, jak alejek w centrach handlowych, jeśli chcemy, by tak samo tętniły życiem?". Dzisiaj to pytanie sparafrazuję – dlaczego nie projektujemy naszych przestrzeni tak jak popularnych kawiarni, jeśli chcemy, by były tak samo chętnie odwiedzane i używane? Spójrzmy na kilka zdjęć z wnętrz tejże sieci kawiarni, by przyjrzeć się tej różnorodności siedzeń. Są duże stoliki dla wielu osób, są wygodne kanapy, są fotele, są pojedyncze stanowiska. (…) Przestrzeń publiczną tworzy się dla jej użytkowników, by odpowiadać na ich potrzeby, a nie dla samej potrzeby remontu, wymiany nawierzchni czy stawiania ławek dla samego stawiania – pisał w swoim artykule Kosma Nykiel, zwracając uwagę na znaczenie ławek w mieście.
To się powoli zmienia, ale nadal nie zawsze łatwo można znaleźć miejsca, gdzie grupa może porozmawiać w większym gronie. Jedyne wyjście to kawiarnia, restauracja bądź pub.
Nawet deweloperzy to zauważyli
W jednej nowej łódzkiej inwestycji oprócz mieszkań, podziemnego garażu, lokali usługowych oraz siłowni powstaną strefy rozrywki (i "kreatywnego odpoczynku") oraz wspólnej pracy. Dla mieszkańców jest to dodatkowa atrakcja i zachęta do zakupu, ale nie zmienia to faktu, że będzie to przestrzeń dla wybranych. A potrzebujemy takich stref dostępnych publicznie: w parkach, na skwerach, osiedlach.