Facebook wie o tobie wszystko, więc teraz wskaże ci miłość. Romantyczne, prawda?
Meta wprowadza asystenta AI do swojej aplikacji randkowej, obiecując lepsze dopasowania. Nowe narzędzie ma analizować dane, by znaleźć idealnego partnera, ale budzi też obawy o przyszłość prywatności w relacjach.

Meta, właściciel Facebooka, gromadzi o użytkownikach gigantyczne ilości informacji. Wie prawdopodobnie, jakie masz sympatie (również polityczne), o której chodzisz spać i co jadłeś w zeszły wtorek na obiad. Analizuje, na jakich zdjęciach zatrzymujesz wzrok, jakie treści komentujesz i z kim prowadzisz prywatne rozmowy. Zna twoje lęki, marzenia i słabości, ponieważ samodzielnie i regularnie je dostarczasz.
To transakcja, na którą godzisz się każdego dnia, otwierając aplikację. W zamian za poczucie przynależności i kontakt ze znajomymi oddajesz najbardziej intymne dane. Wielu użytkowników akceptuje ten model, ceniąc wygodę, która ma swoją cenę.
Sytuacja zmienia się jednak w momencie, gdy cyfrowy gigant nie tylko obserwuje, co lubisz, ale zaczyna aktywnie sugerować, kogo powinieneś pokochać. Meta ogłosiła, że do aplikacji randkowej Facebooka wprowadza narzędzia oparte na sztucznej inteligencji. Czy to początek czegoś znacznie większego?
Facebook swata cię przez AI. Twój wymarzony partner od robota
Główną nowością jest Asystent Randkowy (Dating Assistant) – chatbot, który ma pomóc w znalezieniu bardziej dopasowanych partnerów. Zamiast korzystać wyłącznie ze standardowych filtrów, będzie można wydać mu konkretne polecenie, np. "Znajdź mi dziewczynę z Brooklynu, która pracuje w branży technologicznej" albo, przenosząc to na polskie realia, "Znajdź mi fana Gwiezdnych Wojen z Krakowa, który lubi psy". Asystent ma również pomagać w ulepszaniu profilu czy podpowiadać pomysły na randkę. Drugą funkcją jest Meet Cute, która raz w tygodniu ma podsuwać użytkownikowi „niespodziewanego kandydata”, wybranego przez algorytm na podstawie głębokiej analizy jego preferencji.
Oficjalnie Meta tłumaczy, że celem tych nowych funkcji jest walka ze zjawiskiem "swipe fatigue" – zmęczeniem ciągłym profili w aplikacjach randkowyc. Wielu użytkowników doświadcza w ten sposób znużenia i rozczarowania. Zamiast jednak zachęcić cię do odłożenia telefonu i wyjścia do ludzi, Meta proponuje jeszcze więcej Mety. Rozwiązaniem ma być oddanie większej kontroli algorytmowi, który - uzbrojony w dane z całej platformy - znajdzie partnera za ciebie.
Facebook nie jest pionierem. Cała branża randkowa zmierza w tę stronę. Match Group, właściciel Tindera i Hinge, zainwestował miliony w partnerstwo z OpenAI. Efektem są takie funkcje jak automatyczny selektor najlepszych zdjęć profilowych na Tinderze czy asystent pomagający pisać odpowiedzi na Hinge. Szefowa Bumble poszła o krok dalej, sugerując, że w przyszłości nasi osobiści pomocnicy AI będą chodzić na randki z innymi AI, by ocenić kompatybilność, zanim my, ludzie, w ogóle się spotkamy. Brzmi jak scenariusz z serialu "Czarne Lustro", ale to dzieje się naprawdę.
Przeczytaj więcej o internetowym randkowaniu:
Co z Polską?
Na razie nowe funkcje trafiają stopniowo do użytkowników w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Może to dawać poczucie bezpieczeństwa, ale nie łudźmy się – to, że Polska nie jest na pierwszej linii frontu, nie oznacza, że fala nas ominie. Meta opiera swój model biznesowy na globalnej unifikacji, a polski rynek - z milionami aktywnych użytkowników - jest zbyt cenny, by go pominąć.
Jest jednak bufor, którego nie mają Amerykanie – Unia Europejska. Rygorystyczne regulacje dotyczące prywatności, takie jak RODO, a także nadchodzący AI Act, mogą mocno skomplikować plany Mety. Prawo unijne wymaga od firm technologicznych transparentności w działaniu algorytmów i sposobu wykorzystywania danych, co stoi w sprzeczności z modelem biznesowym Mety, opartym na jak najgłębszej analizie użytkownika.
Oznacza to, że Meta nie będzie mogła wdrożyć swojego randkowego AI w Europie w tak nieograniczony sposób jak za oceanem. Firma musiała udowodnić, że jej algorytmy nie są dyskryminujące, a dane - zwłaszcza wrażliwe - są odpowiednio chronione. To może spowodować opóźnienia albo wymusić wprowadzenie okrojonej wersji narzędzia.
Możemy się jednak spodziewać, że gdy technologia zostanie przetestowana i dopracowana na anglojęzycznych rynkach, rozpocznie się jej globalna ekspansja. Wtedy polscy single zaczną wydawać polecenia w stylu: "Znajdź mi kogoś z Trójmiasta, kto zimą jeździ na narty, latem na festiwale muzyczne i nie głosuje na partię X".
Algorytm - uzbrojony w polubienia, komentarze i przynależności do grup - podejmie wyzwanie. Być może sięgnie nawet po twoją cyfrową historię sprzed dekady: zdjęcia z wakacji, stare posty, interakcje ze znajomymi. Wszystko po to, by stworzyć szczegółowy profil preferencji, bazujący na wzorcach, których sam możesz nie być świadomy.
I właśnie to budzi największy niepokój.