W polskiej wsi trzeba ograniczać mieszkańcom wodę. Inaczej zabrakłoby jej dla wszystkich
Tak mogłaby zaczynać się niejedna postapokaliptyczna opowieść. Tyle że to nie mroczna wizja przyszłości, a teraźniejszość polskiej wsi. Wójt rozkłada ręce i mówi wprost, że wody nie ma przez suszę.

Kiedy przed laty pojawiały się ostrzeżenia, że również w Polsce może zabraknąć wody, nawet jeśli ktoś się tym przejmował, to myślał, że mowa o bardzo odległych scenariuszach. Pamiętam prognozy sprzed kilku lat, że woj. łódzkie może zamienić się w pustynię.
- Obszar deficytu wody obejmować będzie znaczną część województwa. Będzie on potęgowany występowaniem strefy niskich opadów i strefy o wysokim niedoborze wód w sezonie wegetacyjnym w północnej części regionu oraz strefy bardzo silnego pustynnienia w północno-zachodniej części regionu. Szacuje się, że na 90 proc. terytorium województwa łódzkiego już teraz istnieje zagrożenie wystąpienia opadów poniżej 400 mm rocznie – przestrzegało w 2018 r. Ministerstwo Środowiska w raporcie „Polityka ekologiczna państwa 2030”.
Poważne zagrożenie suszą identyfikuje się na terenie województwa kujawsko-pomorskiego, zwłaszcza na Kujawach, Pojezierzu Dobrzyńskim i Pojezierzu Chełmińskim. - dodawano.
Chociaż dokument dotyczył najbliższych lat, trudno uznać, by ostrzeżenie potraktowano poważnie. Efekt? Dziś susza to nie problem jednego regionu, a w zasadzie całego kraju.
W polskich wsiach trzeba ograniczać mieszkańcom dostępu do wody, bo inaczej jej po prostu szybko zabraknie
Mieszkańcy Wiśniowej leżącej w gminie Wiśniowa poinformowali o swoich problemach portal nowiny24.pl. Dostęp do wody odcinany jest już wieczorem o 21:00. Przywracana jest rano o 7:00, ale tylko na trochę. Od 14:00 do 18:00 znowu jej nie ma, a często zdarza się tak, że wody brakuje już wcześniej. Z relacji wynika, że tak jest już od co najmniej pół roku.
Prywatna spółka wodno-wodociągowa, która odpowiedzialna jest za dostarczanie wody, apeluje, by korzystać z niej wyłącznie w celach socjalno-bytowych i aby nie podlewać ogródków czy myć samochodów. „Jednocześnie informujemy, że w przypadku intensywnego poboru wody może zdarzyć się, iż jej zapas w zbiornikach wyczerpie się naturalnie, na co Zarząd Spółki nie ma wpływu” – informuje w mediach społecznościowych.
Redakcja nowiny24.pl skontaktowała się z przedstawicielami spółki. Wytłumaczono, że wody brakuje przez bezśnieżną zimę i notoryczny brak opadów.
- Na terenie naszej gminy działa kilka spółek wodnych, które mają swoje studnie i zasilanie. W większości bazują na wodach źródlanych podpowierzchniowych, których ze względu na brak zimy po prostu zaczyna brakować. Takiej sytuacji nie było od kilku lat, aby zdarzały się kłopoty z wodą – wyjaśnia portalowi Marcin Kut, wójt gminy Wiśniowa.
Wójt tłumaczy, że wcześniej proponowano mieszkańcom skomunalizowanie istniejących wodociągów, ale ci nie wyrazili zgody. Polityk powiedział niezwykle ważne słowa, które są podsumowaniem naszego podejścia do wody – nie tylko w gminie Wiśniowa.
- Wcale się im zresztą nie dziwię, ponieważ opłata za wodę jest bardzo niska i do tej pory nigdy jej nie brakowało. Teraz to się zmieniło i pojawił się problem.
Podobne słowa usłyszałem kilka lat temu od dr Sebastiana Szklarka, ekohydrologa i autora bloga Świat Wody. - Woda w kranie jest jeszcze za tania – powiedział, kiedy patrzyliśmy na wyschniętą łódzką rzekę - To dlatego jej nie szanujemy.
Widmo katastrofy z tym związanej już zagląda nam w oczy, ale podejścia nie zmieniamy. W wielkanocny poniedziałek przejeżdżałem rowerem przez wsie. W jednej z nich właściciel posesji położył ogrodowego węża na płocie, by wodą polewać przejeżdżających. Tradycja rzecz święta, trzeba było uczcić lany poniedziałek. Jednak nie było w tym symboliki, tylko po prostu marnowano wody. Lała się cały czas, mimo że ruch był niewielki. Ochłodziła mnie w ciepły dzień, ale jakim kosztem.
Cały czas pozwalamy sobie na niedbały stosunek do wody, podczas gdy nawet w naszym kraju już jej brakuje
Jak tłumaczy wójt, wodociąg w Wiśniowej musi być zamykany, bo inaczej ci, którzy mieszkają na wyżej położonych terenach, nie mieliby szans na dostęp do wody.
Teoretycznie wodne spółki mogłyby zainwestować w studnie głębinowe, ale portal nowiny24.pl podaje, że to dla nich zbyt duże ryzyko. Wcale nie ma pewności, że uda się dokopać do źródła z wodą.
Właśnie to miałem na myśli pisząc, że musimy przyzwyczaić się do niewygody. Sytuacja w gminie Wiśniowa nie jest tak spektakularna, jak nagły blackout w Hiszpanii i Portugalii, ale to właśnie nowa codzienność i rzeczywistość. Podstawowe dobra i czynności stają się niemożliwe. Nawet na przykładzie jednej wsi widać globalne problemy. To nie coś, co zdarzy się kiedyś, być może, o ile spełni się czarny scenariusz – dzieje się na naszych oczach.