Ci oszuści wypłacają pieniądze ofiarom. Eksperci sprawdzili, co się działo później i ostrzegają
Niewinna prośba, a potem obietnica dobrze płatnej i niewymagającej pracy. Oszuści dotrzymują słowa i to więcej niż raz. Mają swój sprytny cel.

Numer wyświetlający się na ekranie wygląda znajomo. Zaczyna się od „+44”, czyli jak kierunkowy z Piotrkowa Trybunalskiego. Nawet jeżeli nie ma się rodziny czy znajomych w tamtych stronach, to można odruchowo kliknąć „odbierz”.
W ostatnich dniach do kilku osób z naszej redakcji dzwoniono właśnie z takich numerów – zaczynających się od „+44”. Początek prezentuje się znajomo, jednak wystarczy policzyć cyfry. Polskie numery po kierunkowym mają 9, w tym przypadku jest ich 10. Co ciekawe, cyberprzestępcy zabezpieczyli się i na ten wariant, gdyby ktoś zabawił się w skrupulatnego matematyka. „Brak ID dzwoniącego” – może wyświetlić się na ekranie.

Po wciśnięciu zielonej słuchawki głos zachęca do przeniesienia rozmowy na komunikator WhatsApp. Ma do przekazania „bardzo ważną informację”.
Chodzi o ofertę pracy. Zadanie polega na dodawaniu ofert do ulubionych na Allegro. To przekręt, który krąży od kilku tygodni.
Dlatego zatrudniamy dużą liczbę pracowników, aby pomóc naszym partnerom zwiększyć świadomość ich produktów i poszerzyć grono odbiorców na platformie – tłumaczą w przesłanej wiadomości.
Oszuści przekonują, że dzięki polubieniom produkty trafiają do większej liczby zainteresowanych. Może wydawać się, że metoda jest naprawdę skuteczna, skoro dla „polecaczy” przewidziana jest pensja nawet w wysokości 1,5 tys. zł. Dziennie.
Jak informowaliśmy wcześniej, testowe dodanie produktu do ulubionych kończy się szybką wypłatą prowizji w wysokości 20 zł. Analitycy z CERT Orange Polska postanowili sprawdzić, co dzieje się dalej, jeśli współpraca będzie kontynuowana.
Rozmowa przenosi się z WhatsApp na Telegram
Wypłata sprawia, że rośnie zaufanie do oszusta. Skoro przelew wyszedł, to znaczy, że druga strona ma dobre intencję – myśli ofiara. Na tym polega cały sukces tej operacji, bo takich utwierdzeń w przekonaniu będzie więcej.
„Po serii przelewów na drobne kwoty nadeszła pora na wyzwanie” – relacjonuje Michał Rosiak. Oszust, podający się menadżerkę, prosi o przelanie 70 zł. Obiecuje, że szybko odda i to z nawiązką, bo na konto pożyczającego wróci 90 zł.
Z czasem kwota specyficznej pożyczki się zwiększa. Ofiara się tym jednak nie przejmuje. Niby czym – skoro wcześniej przelało się np. 500 zł, a wróciło 700 zł? Oszuści tłumaczą, że głównym celem tego zadania jest „pomoc handlowcom w tworzeniu rzeczywistych danych o transakcjach i wolumenach transakcji”. Wyjaśniają, że podpisali ze sprzedawcami „umowę kompensacyjną” i nie ma żadnego ryzyka. Dziwne? Cóż, tak samo jak polubienia ofert. Złodzieje doskonale wiedzą, że nikt nie będzie wchodził w szczegóły i analizował propozycji, skoro jest szansa na rychły i niemały zarobek.
Jak można przeczytać na poświęconych temu bolesnemu tematowi grupach na Facebooku, "Marie", czy inny "menedżer" w pewnym momencie proszą o przelew na naprawdę wysoką kwotę. Jedną z ofiar okradziono w ten sposób na 20 tys. zł. Oczywiście obiecują zwrot z naddatkiem, tylko, że w momencie, gdy kwota robi się naprawdę duża, kontakt z "menedżerem" się urywa - czytamy na CERT Orange Polska.
Jak można się domyślić drobne kwoty przelewane są pomiędzy innymi ofiarami
„W trakcie śledztwa miałem też do czynienia z kilkudziesięcioma innymi potwierdzeniami przelewów. Jako bank nadawcy dominowały Revolut i Santander, pojawiały się też PKO, czy mBank” – opisuje Rosiak w swojej analizie.
Kiedy stawka jest już wysoka, wtedy do gry wchodzą oszuści, by zgarnąć dużą kwotę i zerwać kontakt.
Jak się chronić? Przede wszystkim nie wierzyć w atrakcyjne, proste oferty pracy, które obiecują szybki i łatwy zarobek. Należy zachować podejrzliwość. To najlepsza droga, by nie wpaść w sidła przestępców.