Nowy zakaz wchodzi w życie. Za fotkę możesz stracić aparat albo telefon
Od teraz za jedno zdjęcie — choćby zupełnie niewinne — można trafić do aresztu, zapłacić grzywnę, a nawet stracić aparat lub telefon. Wszystko za sprawą nowego rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej, które właśnie pojawiło się w Dzienniku Ustaw RP. Wprowadza ono konkretne zasady dotyczące fotografowania i filmowania obiektów, które państwo uznało za "szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności". A tych w Polsce jest aż 25 tys.

Zakaz robienia zdjęć obiektom o strategicznym znaczeniu istniał w polskim prawie już od trzech lat, po nowelizacji Kodeksu karnego i ustawy o obronie Ojczyzny.
Brakowało jednak jednego – przepisów wykonawczych. Czyli takich, które tłumaczą, jak to wszystko ma działać w praktyce. Kiedy, komu, jak zgłaszać chęć fotografowania, jak ma wyglądać zakaz i gdzie go umieszczać.
Stary zakaz, nowe życie
Do tej pory można było ten zakaz traktować jak martwy przepis. Był, ale nikt nie wiedział, jak go stosować. Teraz się to zmienia. MON opublikował rozporządzenie, które doprecyzowuje zasady i… nie zostawia zbyt wiele miejsca na interpretację.
Nowe przepisy jasno mówią: nie wolno fotografować, filmować ani w żaden sposób utrwalać obrazu lub wizerunku obiektów, które są uznane za szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności Polski. I nie chodzi tu tylko o jednostki wojskowe.
Na liście znalazły się również obiekty infrastruktury krytycznej – mosty, tunele, zapory wodne, niektóre budynki sądów, urzędów, a nawet firm. Co ciekawe, tylko ok. 3 proc. z tych 25 tys. obiektów to budynki wojskowe. Reszta to właśnie cywilna infrastruktura.
Zgodnie art. 616a ust. 6 zakazuje się fotografowania, filmowania lub utrwalania w inny sposób obrazu, lub wizerunku: obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa, lub obronności państwa, obiektów resortu obrony narodowej, nawet jeśli nie są uznane za szczególnie ważne, obiektów infrastruktury krytycznej oraz osób i ruchomości znajdujących się na terenie tych obiektów.
Zwróć uwagę na ten znak
Jeśli którykolwiek z tych obiektów zostanie oznaczony specjalnym znakiem, obowiązuje zakaz fotografowania. Teraz znak ma swój oficjalny, ustawowy wzór.
Tablica zakazująca fotografowania ma być wyraźna i widoczna. Jej rozmiar to 60 na 60 centymetrów. Czerwone i czarne napisy, przekreślone ikonki aparatu, kamery i telefonu. Na wszelki wypadek – napisy będą też przetłumaczone na angielski, niemiecki, rosyjski i arabski.

Jeśli więc przechodzisz obok budynku z takim znakiem i wpadniesz na pomysł, żeby pstryknąć fotkę „dla siebie”, możesz narobić sobie poważnych problemów. Nowe przepisy mówią jasno: złamanie zakazu to wykroczenie, za które grozi grzywna, areszt, a nawet przepadek sprzętu.
Co ważne — sprzęt może zostać skonfiskowany nawet wtedy, gdy nie należy do osoby robiącej zdjęcie. Więc jeśli np. zrobisz zdjęcie telefonem kolegi – też może go stracić.
Najpierw pisemna zgoda
Jeśli naprawdę zależy ci na zdjęciu zakazanego obiektu, musisz uzyskać pisemną zgodę. Taki wniosek można złożyć osobiście, wysłać pocztą, a nawet elektronicznie — ale z podpisem zaufanym lub kwalifikowanym. W dokumencie muszą znaleźć się twoje dane osobowe oraz dokładne uzasadnienie, dlaczego chcesz wykonać zdjęcie lub film.
Instytucja, do której trafia taki wniosek, ma 14 dni na odpowiedź. Jeśli wyrazi zgodę, dokument powinien zawierać m.in. dane fotografa, termin, adres obiektu i nazwisko osoby, która będzie ci towarzyszyć podczas wykonywania zdjęć.
Tak, dobrze przeczytaliście — ktoś z organu zarządzającego obiektem może zostać wyznaczony, by „pilnować” cię podczas fotografowania.
Warto się wcześniej rozejrzeć
Choć wszystko to brzmi jak scenariusz filmu szpiegowskiego, to realne przepisy, które zaczną być egzekwowane tu i teraz. Obiekty, które podlegają zakazowi, będą sukcesywnie oznaczane nowymi tablicami.
A my, użytkownicy smartfonów i fotografowie z zamiłowania, będziemy musieli trzy razy pomyśleć, zanim zrobimy zdjęcie na tle np. wiaduktu, budynku sądu albo elektrowni.
Niektórzy porównują nowe przepisy do rzeczywistości znanej z czasów PRL-u, kiedy zakazy fotografowania były powszechne i nierzadko absurdalne.
Tym razem jednak wszystko ma być „po nowemu” — według ściśle określonych zasad, z pełną dokumentacją, procedurami i wzorami znaków. Ale czy to wystarczy, by uniknąć kontrowersji i nieporozumień?
Co to oznacza dla przeciętnego Kowalskiego?
W praktyce — więcej ostrożności. Jeśli lubisz fotografować miejskie krajobrazy, architekturę albo dokumentować przestrzeń publiczną, musisz być czujny. Uważaj na znaki. Nie każdy obiekt można teraz uchwycić na zdjęciu, nawet jeśli wydaje się zupełnie zwyczajny.
Zanim więc sięgniesz po telefon, by zrobić zdjęcie mostu, elektrowni, urzędu czy siedziby jakiejś instytucji — rozejrzyj się. Może już wisi tam nowy znak „ZAKAZ FOTOGRAFOWANIA”. A jeśli go zignorujesz, może się okazać, że twoje zdjęcie będzie ostatnim, które zrobiłeś tym telefonem.