Lubię oglądać balkony. Po nich widać, jak zmienia się miasto
Mam nowe, małe hobby – obserwowanie balkonów. Może wydawać się dziwne, ale jest naprawdę fascynujące.

Spokojnie, nie jestem wścibskim podglądaczem. Obserwuję z dystansu, kiedy nikt z nich nie korzysta, nie nadużywam niczyjej prywatności. Samo to wyznanie pokazuje jednak specyficzną rolę balkonów.
Niby prywatne, będące przedłużeniem mieszkania. Dodatkowe miejsce, gdzie można odpoczywać. W domu, ale jednak na zewnątrz.
Z drugiej strony, teoretycznie dalej jest się u siebie, lecz też na widoku. Podziwia się, jednocześnie będąc obserwowanym. I to przez zupełny przypadek, bo akurat ktoś przychodzi i przejeżdża.
To po balkonach oceniam mieszkania, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę, że nigdy w nich nie zamieszkam. Pomagają jednak w tworzeniu prywatnych rankingów, ot tak, dla zabawy. O, tu musi być przyjemnie, z widokiem na park albo drzewo. Tu zaś, myślę spacerując, nie ma mowy, okropnie – blisko ruchliwej drogi albo sąsiad jest na wyciągnięcie ręki.
Patrzysz na balkon i widzisz, jak brutalnie rzeczywistość obeszła się z wizjami architekta
Przepiękna kamienica stoi na hałaśliwym skrzyżowaniu. Kiedyś jednak jedna z ulic była wręcz parkową aleją, druga natomiast była bardzo wąska. Poszerzono ją później, by ułatwić ruch samochodom. Projektant kamienicy liczył zapewne, że domownik wyjdzie na balkon i w spokoju podziwiać będzie szpaler drzew oraz sąsiadujące z budynkiem imponujące gmachy. Dziś o takich luksusach mowy nie ma, nawet wieczorami jest głośno. Zresztą nawet nie wiem, czy w kamienicy ktoś mieszka. Niewykluczone, że to jedna z wielu opuszczonych łódzkich perełek.
Są jednak balkony-tarasy, gdzie nawet jeśli nie zdawano sobie sprawy, jak hałaśliwy i częsty będzie ruch na dole, to doskonale wiedziano, że prywatna przestrzeń uchroni przed zgiełkiem i wścibskimi oczami, zapewniając na wysokości oczekiwany spokój i widoki. Patrzysz z dołu na te monumentalne przestrzenie i wiesz, że mieszka tam ktoś ważny, wpływowy i bogaty. Już nie musi, ale dawna potęga bije nadal. Balkon z ogromnymi kolumnami aż prosi się o przemówienie domownika, który wyjdzie i oświeci przechodniów.
Najbardziej lubię jednak balkony malutkie, wklęsłe, ukryte, schowane za ścianą. Zapewniające prywatność, ale i widok na miasto. Ich twórcy musieli doskonale zdawać sobie sprawę, że możliwość choćby wysunięcia się na powietrze jest na wagę złota, więc wycięli skrawek z mieszkania, by to umożliwić. I to wszystko z poszanowaniem prywatności: nikt sobie nie zagląda, każdy może cieszyć się chwilą spokoju. Taki balkon bywa wzorem planowania.
Balkony pokazują też, jak mało miejsca często mamy. Lądują na nich rowery, stare kanapy, rzeczy, które pewnie raczej się nie przydadzą, ale kto wie – wszystkie te szpargały z gatunku „niepotrzebne, ale szkoda wyrzucić” znajdują swoje miejsce na balkonowym wygnaniu. Jeszcze nie śmieci, ale też nie coś przydatnego. Czasami balkon to czyściec, częściej magazynek, piwniczka, parking, na który w ciasnych osiedlach nie ma co liczyć.
Coraz częściej na balkonach widać też panele fotowoltaiczne
Prywatne instalacje są nierzadko przyczyną sąsiedzkich sporów. Spółdzielnie mają pretensję, że właściciele bez zgody montują ciężkawe panele, a właściciele tłumaczą, że chcą mieć prawo do produkcji prądu na własny użytek. I rodzi się pytanie: czyj jest balkon? Właściciela mieszkania, spółdzielni, a może jeszcze kogoś innego – np. architekta, który wymyślił sobie, że właśnie tak to ma wyglądać i proszę nie szpecić jego dzieła? Batalia „moje, wspólne czy niczyje” rozgrywa się i na tym poletku. Prywatne, ale i publiczne. Może to balkony kiedyś podpowiedzą najlepsze rozwiązania.
Mam tylko nadzieję, że nie będzie tak, jak na nowym osiedlu, obok którego zdarza mi się przechodzić. Jeszcze nie wszyscy lokatorzy się wprowadzili, więc balkony to szyldy reklamowe - na kilku z nich wywieszone są płachty z numerami telefonów do fachowców od hydrauliki, montażu czy innych remontowych usług. Nowy blok wygląda jak tablica z ogłoszeniami. To dobra przestroga zachęcająca do tego, by w końcu zadbać o wspólną przestrzeń.