REKLAMA

W słuchawkach Soundcore Sleep A20 miałem się w końcu wyspać. Oto co z tego wyszło

Wytłumienie irytujących hałasów, spokojny sen, analiza snu, bardzo długi czas pracy na jednym ładowaniu i wygoda noszenia nawet wtedy, kiedy śpimy na boku - Soundcore Sleep A20 obiecują sporo. Ile z tego jest prawdą i czy faktycznie ze słuchawkami w uszach wyśpimy się lepiej?

W słuchawkach Soundcore Sleep A20 miałem się w końcu wyspać. Oto co z tego wyszło
REKLAMA

Na wstępie krótka notka osobista: tak, próbowałem już wielokrotnie spać ze „zwykłymi” słuchawkami w uszach i nigdy nie było to ani wygodne, ani satysfakcjonujące. Dla osoby śpiącej na boku niemal wszystkie „pchełki” okazują się zbyt duże, wgniatają się w ucho i ostatecznie bardziej przeszkadzają, niż pomagają w spaniu. Do testów Sleep A20 zgłosiłem się więc jednocześnie z entuzjazmem, bo „może w końcu to to” i sceptycyzmem, bo większość słuchawek do spania wprowadzonych do tej pory na rynek było raczej średnio udanymi projektami albo były po prostu strasznie drogie.

REKLAMA

Jak udało się z Soundcore Sleep A20? Zacznijmy od podstaw, czyli:

Czy Soundcore Sleep A20 są wygodne?

Tak oraz „tak, ale”. To „tak, ale” dotyczy tego, przez pierwszych kilka dni musiałem się po prostu przyzwyczajać do tego, że mam cokolwiek w uszach podczas zasypiania i snu. Czyli podobnie do sytuacji, w której zdecydowałbym się np. na klasyczne stopery.

Po tych kilku dniach Sleep A20 wkładane do uszu stawały się niemal niewyczuwalne. Pojedyncze słuchawki są ekstremalnie małe, lekkie i wykonane w większości z bardzo, bardzo miękkich materiałów, które bardzo dobrze dopasowują się do kształtu ucha.

Co jednak najważniejsze - zgodnie z deklaracją producenta, przynajmniej w moim przypadku, A20 fantastycznie spisywały się podczas preferowanego przeze mnie spania na boku. Żadnego uczucia wciskania w głąb ucha, żadnej nieprzyjemnej presji, żadnego dyskomfortu. Tak, jest na początku jakieś uczucie, że coś mamy w uchu, a to ucho dociskamy do poduszki, ale na tym koniec - dodatkowo po tych wspominanych kilku dniach, albo raczej nocach, to uczucie znika niemal całkowicie.

Zresztą to samo mogę napisać o całości doświadczeń ze słuchawkami przez ostatnich kilka tygodni. Zero dyskomfortu, zero nieprzyjemnych doznań, zero na przykład podrażnień czy czegoś podobnego.

Czyli, jeśli chodzi o to, czy słuchawki faktycznie nadają się do noszenia w nocy, to tak, przynajmniej w moim przypadku sprawdziły się znakomicie.

Taka konstrukcja niesie ze sobą jednak pewne konsekwencje.

Pierwszą jest to, że słuchawki - które „montujemy” poprzez włożenie do ucha i lekkie przekręcenie - nie są najlepiej na świecie siedzącymi w uszach słuchawkami. Zdarzyła mi się raz sytuacja, w której obudziłem się z jedną słuchawką na poduszce, a i raczej na dynamiczny trening nie wybierałbym się z nimi w uszach.

Drugą konsekwencją jest fakt, że jeśli chcemy traktować te słuchawki jako idealne zamienniki stoperów i całkowicie odciąć się od dźwięków otoczenia, to niestety - nie ten adres. Soundcore Sleep A20 wprawdzie radzą sobie dość skutecznie z pasywną redukcją hałasu otoczenia, ale też nie likwidują ich całkowicie. Podejrzewam, że 8 nocnych godzin ze słuchawkami, które faktycznie „uszczelniają” nam ucho, byłoby trudne do wytrzymania.

No właśnie - jak te słuchawki chronią nas przed hałasem?

Nie, nie ma tutaj ANC w żadnej „aktywnej” formie. Do wyboru mamy dwa sposoby walki z otoczeniem, które przeszkadza nam spać.

Pierwszym jest po prostu pasywna izolacja akustyczna, czyli „ile wepchamy, tyle mamy”. Spisuje się to całkiem w porządku - szczególnie z włączoną muzyką albo specjalnymi dźwiękami - ale nie liczmy na to, że wsadzimy je do uszu, nie włączymy niczego i cały świat z tła zniknie. Przykładowo podczas pisania tego tekstu udało mi się usłyszeć sygnał ostrzegawczy przejeżdżającego obok pociągu, grzmoty nadchodzącej burzy, lekką krzątaninę w kuchni i stąpanie psa po drewnianej podłodze. Żeby było zabawniej, wszystkie te dźwięki - z wyjątkiem ostatniego - są w dużym stopniu wytłumione i cichsze, niż bez słuchawek. Z kolei dźwięk psich pazurów na drewnie jest… bardziej przenikliwy niż bez słuchawek. Kategoria: to skomplikowane.

Na izolację pasywną wystarczy jednak nałożyć odrobinę dźwięków ze słuchawek i już przechodzimy na inny poziom odcięcia się od świata. Przykładowo właściwie tuż pod moim oknem odbywa się w ostatnich dniach Ultrace, czyli zjazd najbardziej aktywnych uczestników niemiecki grup „Uwaga, śmieciarka jedzie” w wydaniu motoryzacyjnym. Przetrwanie okresu tej imprezy przeważnie wymagało do tej pory sporo silnej woli, natomiast teraz dużo łatwiej jest mi poradzić sobie z piskiem opon i dźwiękiem silników samochodów, które już dawno powinny wylądować w zgniatarce dla dobra ogółu.

Czyli tak: sama pasywna izolacja jest ok. Z dźwiękiem dostajemy już natomiast bardzo przyjemną kombinację odcinającą nas od świata. Dalej nie wyciszymy tak wszystkiego, ale niemal wszystko będziemy w stanie najpierw chociaż lekko wytłumić, a potem „pokryć” dźwiękami w sposób, który pozwoli nam łatwiej zasnąć.

Co prowadzi nas do pytania:

Jakie dźwięki mogą płynąć ze Sleep A20?

Wybór w sumie należy do nas, bo A20 mogą działać w dwóch trybach.

Pierwszym jest po prostu nadawanie przez Bluetooth tego, co odtwarzamy z telefonu. Gdyby ktoś pytał, to jakość dźwięku odtwarzanego „na co dzień” przez A20 jest po prostu „ok. Jest tutaj korektor graficzny z kilkoma trybami i opcją tworzenia własnych, ale raczej cudów nie uda nam się zdziałać - jest po prostu całkiem nieźle, choć i nie ma niczego, co mogłoby nas porwać. Raczej małe szanse, że wybrałbym A20 do noszenia poza snem, chyba że akurat zapomniałbym innych słuchawek.

Najważniejsze jest jednak to, że jakość dźwięku jest absolutnie wystarczająca do tego, żeby odtworzyć sobie przed zaśnięciem trochę muzyki czy - to będzie pewnie powszechne - podcast.

Drugim trybem jest natomiast odtwarzanie specjalnie przygotowanych - albo skomponowanych przez nas - dźwięków „do snu”. Co istotne, między jednym i drugim trybem możemy się przełączać albo samodzielnie (aplikacja albo kliknięcie na słuchawce), albo automatycznie. W tym drugim przypadku słuchawki wykrywają, kiedy zasypiamy i natychmiast przełączają się na odtwarzanie „dźwięków snu” przez zdefiniowaną przez nas liczbę godzin albo całą noc.

Samo wykrywanie momentu zaśnięcia działa przy tym… różnie. Czasem wystarczy długo się nie ruszać, żeby system uznał, że śpimy i zmienił tryb odtwarzania, a czasem zgadza się niemal 1:1 z Whoopem czy Garminem. Sam zdecydowałem się ostatecznie pozostawić tryb automatyczny, godząc się z tym, że czasem zostanę przełączony na „dźwięki snu” trochę szybciej.

Za wiele natomiast nie wynika z analizy snu z tych słuchawek, może poza ciekawostką w postaci częstotliwości wiercenia się czy boku, na którym głównie śpimy. Tak, sam też nie wiem, co ma z tego wynikać. No ale dane to dane - są.

HALO, ALE CZEGO W KOŃCU MOŻEMY SŁUCHAĆ?

A, tak, już.

Jeśli chodzi o bibliotekę „dźwięków snu”, to opcje są dwie - albo dźwięki „gotowe”, albo możliwość własnego ułożenia odpowiedniego zestawu. Nie, nie można wgrać własnych.

Gotowych kompozycji nie ma przy tym zbyt wiele i sprowadzają się do maskowania niskich/wysokich/średnich częstotliwości oraz sześciu „scen” uspokajających, takich jak „Letnia noc” czy „Strumień leśny”. Co istotne, na słuchawkach możemy zmieścić tylko 4 kompozycje, więc i pewnie będziemy musieli trochę poeksperymentować z tym, czego potrzebujemy i co lubimy najbardziej.

Czy te kompozycje dźwiękowe mają w ogóle sens? Dla mnie tak, choć nawet z tych nielicznych większość nieprzesadnie przypadła mi do gustu - np. „Podwodny spokój” budził raczej lęk przed utonięciem, a nie faktyczny spokój, natomiast „Uspokajający deszcz” raczej sprawiał, że musiałem częściej chodzić do toalety przed snem, niż że wydłużyłem czas spędzony w fazie REM. Natomiast dźwięki „Podróży kosmicznej” idealnie trafiły w mój gust i był to utwór, który odtwarzałem przez większą część testów - ze sporym zresztą powodzeniem.

Do tego dochodzi jeszcze zdecydowanie większy zestaw dźwięków, które możemy połączyć samodzielnie. Przykładowo nikt nie zabroni nam połączyć białego szumu z burzą z piorunami i dorzucić do tego jeszcze odgłosy nocnego lasu. Gdyby tego jeszcze było mało, to możemy osobno ustawić głośność każdego z wybranych „motywów”, a potem jeszcze zmienić charakterystykę kompozycji w taki sposób, żeby była np. bardziej „miękka i uspokajająca” albo bardziej „energiczna i jasna”. Tak, można tu spędzić trochę czasu, ale efekty są naprawdę przyjemne, natomiast różnice między poszczególnymi charakterystykami - naprawdę spore.

Czy to wszystko w ogóle działa?

Jeśli ktoś pyta, czy dzięki tym słuchawkom nagle zacząłem spać po 8 godzin, uregulował mi się rytm dobowy i osiągnąłem szczyt ludzkich możliwości, to odpowiedź jest prosta - ni cholery.

Zauważyłem natomiast dwie pozytywne zmiany od czasu, kiedy zacząłem korzystać z A20. Po pierwsze - odrobinę, ale tak odrobinę-odrobinę - łatwiej jest mi zasnąć i trudniej jest mnie losowymi odgłosami wytrącić z bardzo „lekkiej” u mnie fazy zasypiania.

Po drugie - i to może nawet ciekawsze, dość wyraźnie wydłużył się mój czas snu „do wybudzenia”. Na co dzień bardzo szybko - szybciej niż budzik - budzą mnie hałasy dnia, tj. automatycznie podnoszące się rolety, otwierające okna, przejeżdżające tramwaje czy dźwięki pobliskiej budowy. Właściwie to po raz pierwszy od miesięcy w końcu budzę się wtedy, kiedy zaplanowałem, a nie wtedy, kiedy zaplanował to dla mnie świat.

A to już naprawdę coś, dodatkowo:

Soundcore Sleep A20 mogą nas skutecznie obudzić.

Nie ma tu wprawdzie jakiegoś magicznego wykrywania czegokolwiek i jeśli ustawimy budzik na 8, to zadzwoni o 8, ale działa to naprawdę bardzo skutecznie. Trzeba się do tego tylko trochę przyzwyczaić, bo sam za pierwszym razem byłem trochę zdziwiony, że mój budzik dzwoni bezpośrednio w uszach, a nie gdzieś tam na szafce nocnej.

Soundcore Sleep A20 - co jeszcze warto wiedzieć?

Chociażby to, że nie mają mikrofonu, więc jest kolejny argument za tym, żeby nie traktować ich jako zwykłych, uniwersalnych słuchawek, choć mogą się do tego od czasu do czasu pewnie nadać.

Na plus natomiast należy zaliczyć czas pracy na jednym ładowaniu - bez problemu wytrzymają całą noc odtwarzania, a że potem wrzucamy je do etui (swoją drogą - opanowanie wkładania do niego słuchawek wymaga cierpliwości), to raczej nigdy nie będziemy narzekać na to, że nagle są rozładowane. Zresztą spokojnie takie użytkowanie w parze z etui pozwoli nam na tydzień nocnego odtwarzania bez szukania ładowarki.

Średnio natomiast porwało mnie automatyczne regulowanie głośności „dźwięków snu”, zależne od hałasu otoczenia (pomaga w tym mikrofon telefonu), które w moim przypadku zdecydowanie zbyt agresywnie ściszało odtwarzaną kompozycję i powodowało, że całość była mniej więcej na graniczy irytującej „ledwosłyszalności”.

Soundcore Sleep A20 - czy warto?

To skomplikowane, ale jeśli trafiliście do tego tekstu, to pewnie dlatego, że szukacie właśnie tego, czym Sleep A20 są, czyli… słuchawek, w których da się spać. I jeśli chodzi o tę kwestię - jest bardzo dobrze, może nawet świetnie, nawet jeśli większość nocy spędzamy leżąc na boku. Bardzo dobry jest też czas pracy na jednym ładowaniu, ogólny komfort obsługi, a i każdy też powinien znaleźć - albo skomponować - dla siebie odpowiednią melodię do zasypiania. Jakość dźwięku też jest wystarczająco dobra jak na te zastosowania, więc wszystko tutaj jak najbardziej gra.

Co do wyciszania hałasów tła - tak, jest dobrze, w połączeniu z odtwarzanymi dźwiękami nawet bardzo dobrze, ale też nie liczmy na cuda. Nie jest to ANC, nie jest to też idealna izolacja akustyczna. Jeśli mamy ekstremalnie lekki sen, a nasz partner ekstremalnie mocno chrapie albo kupiliśmy podejrzanie tanio działkę, a potem okazało się, że bezpośrednio przy niej przebiega linia kolejowa, na której każdy regularnie nadaje sygnał „Baczność”, to też całkowicie się od tego nie odetniemy. W większości przypadków powinno być jednak co najmniej dobrze - na tyle dobrze, żeby dźwięki, które do nas docierały, przestały być przynajmniej aż tak irytujące.

Czy to jest dla kogoś warte ok. 600 zł - to już kwestia tego, jak bardzo szukamy sposobów na to, żeby lepiej spać. Sleep A20 nie rozwiążą bez wątpienia wszystkich naszych problemów w tym zakresie, ale tak - zdecydowanie potrafią pomóc.

Soundcore Sleep A20 - zalety:

  • świetnie leżą w uszach (przynajmniej moich), nawet podczas spania na boku;
  • automatyczne (albo łatwe manualne) przełączanie między trybem snu a odtwarzania;
  • dobra izolacja pasywna, bez „zatykania” ucha;
  • przyjemna w użyciu aplikacja;
  • spośród gotowych „dźwięków snu” każdy znajdzie coś dla siebie, a jeśli nie - może przygotować własne kombinacje;
  • w moim przypadku - pomogło spać dłużej.
REKLAMA

Soundcore Sleep A20 - wady:

  • sposób montażu słuchawek w etui potrafi być irytujący;
  • raczej nie wybrałbym tych słuchawek na słuchawki na co dzień, a kosztują swoje;
  • brak wbudowanego mikrofonu;
  • brak Multipointa;
  • pasywna izolacja jest „tylko” dobra i nie uchroni nas przed wszystkimi dźwiękami.
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA