REKLAMA

Przestałem płacić za Stravę. Za tym tęsknię najbardziej

Czy warto płacić za Stravę w wersji "Premium"? Żeby to sprawdzić postanowiłem po latach płacenia... przestać i zobaczyć, za czym będę tęsknił najbardziej. I czy w ogóle.

Przestałem płacić za Stravę. Za tym tęsknię najbardziej
REKLAMA

W ramach szybkiego wstępu - tak, Strava w wersji płatnej nie nazywa się "Premium", jest po prostu dostępna opcja subskrypcji kosztująca 19,99 zł za miesiąc albo 149,99 zł za rok. Względnie niewielkie pieniądze, ale przy liczbie subskrypcji, które ma już większość osób, można się zastanawiać, czy na pewno kolejne dwie dyszki tu i dwie dyszki tam są rozsądną decyzją.

REKLAMA

Postanowiłem się więc zastanowić, wstrzymałem płacenie i sprawdziłem, czego będzie mi najbardziej brakować. Bez zbędnego przeciągania - oto te rzeczy, posortowane mniej więcej względem tego, jak bardzo mi doskwiera ich brak:

Numer jeden: płacenie za usługę, z której korzystam

Tak, wiem, wszystko w internecie powinno być za darmo. Mimo to, jeśli korzystam z jakiejś usługi naprawdę często i pojawia się opcja płacenia - nawet jeśli niespecjalnie są mi potrzebne wszystkie te dodatkowe funkcje - regularnie sięgam do portfela. Zapewnia mi to jakiś spokój ducha, że może dzięki temu usługa się rozwinie albo przynajmniej nie zniknie, a w najgorszym przypadku jej twórca oleje wszystkich, kupi Lambo, ucieknie i będzie szczęśliwy.

Ze Stravy korzystam dość często, więc uważam, że tych 20 zł co miesiąc (nie lubię dłuższych zobowiązań, nawet jeśli wychodzi taniej) jest raczej skromną kwotą, którą jestem gotowy zapłacić. Więc za jakiś czas po prostu odnowię i tak swoją subskrypcję i tyle - chyba że pojawi się jakaś ciekawsza usługa, w której rozwój bardziej będę chciał zainwestować.

Numer dwa: wyświetlanie postępu i celi

Wielu próbowało, ale chyba nikomu nie udało się w tak ładny i wygodny sposób przedstawić tych wszystkich danych. Miesięczny czas aktywności z podziałem na ich typ i w odniesieniu do poprzedniego miesiąca, cele czasowe/dystansowe dla tygodni czy całego roku, a nawet tygodniowe obciążenie treningowe - wszystko to na Stravie przedstawione jest prawie idealnie, wliczając w to zarówno dostęp do odpowiedniego panelu, jak i stronę wizualną.

Jasne, mam to samo albo niemal to samo w Garmin Connect albo w Intervals.icu (za które również płacę w myśl zasady z poprzedniego punktu), ale na Stravie jest to po prostu... przyjemniejsze.

Numer trzy: planowanie tras, ale z "ale"

Nie chodzi o ogólny system planowania tras, bo po wieloma względami dużo bardziej lubię Komoota i przeważnie wycieczki planowane z jego udziałem są ciekawsze. Strava ma jednak gigantyczną przewagę w postaci heatmapy, i to zarówno tej ogólnej, jak i naszej prywatnej.

Ta pierwsza pozwala mi zweryfikować, że jakaś droga w terenie, którego faktycznie nie znam, nadaje się do jazdy rowerem - w końcu jeśli jeździ tamtędy masa osób, to coś musi być na rzeczy i znaczy, że można się tam pchać. I działa to przeważnie i w przypadku małych dróżek, i większych dróg, które wyglądają na ruchliwe, ale okazują się ostatecznie niemal opuszczone.

Prywatne heatmapy z kolei czasem pozwalają mi skrócić proces planowania poprzez pokazanie mi, że nie ma co tam za bardzo rozkminiać - tą drogą już jechałem, więc jest ok. Pozornie jedno i drugie to małe udogodnienia, ale w praktyce, jeśli nie chcemy się dać skomootować - potrafią być bezcenne.

Numer cztery: segmenty, ale nie tak, jak myślicie

Daleko mi do tego, żeby atakować na poważnie jakiekolwiek segmenty. Z drugiej strony - to wciąż świetna zabawa i to na dwa sposoby.

Moim pierwszym zastosowaniem dla segmentów jest wyznaczenie dłuższej trasy i wybranie na jej przebiegu kilku segmentów oddalonych od siebie o uczciwą odległość. W ten sposób co jakiś czas z monotonnej jazdy wyrywa mnie piszczenie komputerka rowerowego, potem następuje kilka minut walki, a potem powrót do normalnego kręcenia. Czy to ma sens? Nie. Czy pozwala łatwiej skonsumować dłuższą trasę? I to jak.

Drugie zastosowanie to najzwyklejsza w świecie walka z samym sobą. Nie biję się więc o żadne KOM-y, ale mam kilka segmentów, na których lubię się zmierzyć sam ze sobą, sprawdzając, czy może już jestem lepszy niż tydzień temu. Albo czy przypadkiem nie wieje mi w plecy bardzo mocny wiatr.

I... tak, to by było na tyle. To teraz to, za czym nieprzesadnie tęsknię:

Analiza aktywności

Nie jest - przynajmniej dla mnie - w jakiś szaleńczy sposób unikalna na tle tego, co oferuje konkurencja, w tym konkurencja darmowa albo ta, do której dostęp zyskujemy, i tak kupując sobie odpowiednie urządzenie w postaci zegarka czy komputera rowerowego. Zresztą uważam zamykanie np. podziału na strefy tętna za paywallem za wyjątkowo tanie i słabe.

Rejestr aktywności

Jak wyżej. To jest tak podstawowa funkcja, do tego podana w tak podstawowy sposób, że zamykanie tego za płatną subskrypcją wieje trochę desperacją.

Analiza obciążenia treningowego

Tak, napisałem, że jest podana w całkiem ładny sposób, ale co do części użytkowej - cały ten Fitness i wszystkie związane z tym elementy nie dość, że są dla wielu użytkowników mylące, to też można dostać je bez wysiłku gdzie indziej i to niekoniecznie w dużo gorszej formie.

Informacji o tym, gdzie jestem w tabeli segmentów

Bo trochę nie ma dla mnie znaczenia, czy jestem na miejscu 200 czy 1250. Poza pierwszą dziesiątką i tak się nie liczy.

I to również byłoby na tyle.

Czy warto płacić za Stravę "Premium"?

Jak widać - lista moich prywatnych "tęsknię" i "nie tęsknię" nie jest przesadnie długa, co może być odrobinę niepokojące. Na dobrą sprawę Strava bowiem od lat kusi przede wszystkim tym samym - segmentami. Planowanie tras jest niezłe, ale - przynajmniej u mnie - raczej pełni rolę uzupełniającą. Docenienie takich subtelności jako bardzo przyjemnie działające "cele" czy atrakcyjne przedstawienie postępów albo objętości miesięcznych aktywności też nie jest raczej czymś, co wywraca stolik i sprawia, że musimy koniecznie zapłacić.

REKLAMA

Zostaje więc dodatkowo właściwie jeden główny argument, pomijając oczywiście wspomniane segmenty, czyli... płacenie za to, że korzystamy, chcemy korzystać dalej i nam się podoba. 20 zł miesięcznie za coś takiego to nie jest znowu taka wygórowana cena.

Zdjęcie tytułowe: Tada Images / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA