TP-Link Tapo RV30. Błotnista zima kontra niedrogi odkurzacz z funkcją mopowania. Wynik mnie zaskoczył - test
Czy stosunkowo niedrogi odkurzacz z funkcją mopowania ma prawo działać dobrze? Z TP-Link Tapo RV30 spędziłem jesień i część zimy, by to sprawdzić. Już po kilku dniach wiedziałem, że to możliwe, ale długotrwałe testy miały mi to bardziej udowodnić.
Warunki okazały się idealne. Typowej zimy w zasadzie nie mieliśmy, poza nielicznymi okresami mrozu i większego śniegu. Za to ostatnie tygodnie to głównie plucha, a co za tym idzie sporo błocka wniesionego do przedpokoju. Jak poradził sobie z nim TP-Link Tapo RV30, odkurzacz z funkcją mopowania? Przyglądałem się jego pracy długo, bo ciągle nie chciało mi się uwierzyć, że sprzęt za 1300 zł, na dodatek pierwszy tego typu w portfolio TP-Link, może sprawić, że z głowy będzie nie tylko odkurzanie, ale i mycie podłogi. A jednak.
Zacznijmy od specyfikacji TP-Link Tapo RV30:
- Pojemność baterii: 5000 mAh
- Maksymalna moc ssania: 4200Pa
- Regulacja poziomu ssania: 4 poziomy
- Pojemność pojemnika na kurz: 400 ml
- Filtr HEPA: H11
- Hałas: 55 dB (tryb cichy), 60 dB (domyślnie)
- Wykrywanie dywanu: tak
- Regulacja poziomu wody: 3 poziomy
- Pojemność zbiornika na wodę: 300 ml
Cztery tryby ssania to cichy, standardowy, turbo i max. Ten pierwszy, jak sama nazwa wskazuje, wyróżnia się niską głośnością. Nie oznacza to, że jest niesłyszalny, ale to spokojny, jednostajny i niespecjalnie przeszkadzający szum. TP-Link zaznacza, że hałas do 55 dB to mniej niż odgłosy wydawane przez działającą mikrofalówkę. Dawno z tego typu sprzętu nie korzystałem, więc nie mam bezpośredniego porównania, ale faktycznie odkurzacz nie buczy, nie przeszkadza podczas pracy, słuchania muzyki czy oglądania. Ten tryb spokojnie wystarczy, aby poradzić sobie z kurzem czy okruszkami.
Najczęściej korzystałem z ustawienia standardowego. Odkurzacz TP-Link Tapo RV30 zgarniał nawet nieco większe okruszki, nie dławił się również długimi włosami, których w moim mieszkaniu jest sporo. Szczotka radzi sobie ze zgarnianiem brudu przy ściankach szafek czy listwach. Jedynym miejscem, gdzie nie sięgała, to drzwi lodówki, które są lekko wybrzuszone, co uniemożliwia dotarcie „od spodu”.
Przy wjeździe na dywan odkurzacz sam jest w stanie rozpoznać inną powierzchnię i przestawić się na większą moc. Można to wyłączyć w ustawieniach. Nie mam dywanu z długim włosiem, ale na raczej średnim RV30 pracował naprawdę dobrze. Szczoteczka nie blokowała się, co było problemem w moim dość zużytym i leciwym modelu od Xiaomi (choć tym z niższej półki).
Na koła i moc warto zresztą zwrócić uwagę, bo odkurzacz nie tylko nie zakopywał się w dywanie, ale też pokonywał drewniany próg, na oko większy niż zaznaczona w specyfikacji „wysokość przekroczenia bariery” wynosząca 20 mm. Wprawdzie potem na wszelki wypadek przenosiłem odkurzacz, żeby darować mu wysiłek i ewentualny mocniejszy spadek, ale muszę zaznaczyć, że był w stanie wspiąć się, podjechać i zjechać. Nie zawsze od razu: czasami szukał odpowiedniej ścieżki na wejście, ale koniec końców zdobywał szczyt. Mój stary odkurzacz prób nawet nie podejmował.
Co za tym idzie przeszkodą nie jest dla niego np. nóżka od suszarki
Radzenie sobie z ewentualnymi obiektami na drodze to plus RV30. W kuchni mamy mały regał na kółkach, na którym ustawione są kwiatki. Odkurzacz TP-Link nie taranował mebla, jedynie lekko go szturchał wcześniej zwalniając. TP-Link Tapo RV30 wie, kiedy można przejść do ataku, a kiedy lepiej odpuścić.
Czujniki bardzo dobrze i szybko skanują pomieszczenie. Nie miałem jakikolwiek problemów z tym, że nagle sprzęt w akcji się zagubił i nie wiedział, jak wrócić do stacji ładującej. Niby to standard, ale pamiętajmy, że mówimy o sprzęcie z niewysokiej półki cenowej.
Trudno przyczepić się do efektów odkurzania – widać różnicę i nie dostrzegałem pozostawionego kurzu czy innych drobinek. Jedyne, co trochę przeszkadzało, to niewielki pojemnik na odpady. Przez to, że nie jest płaski, mam wrażenie, że łatwiej i szybciej może się zapchać, nawet gdy nie jest w całości wypełniony. Dlatego trzeba pamiętać o regularnym opróżnianiu. Specyficzne jest samo jego ulokowanie – trochę jakby wyciągało się szufladę. Trzeba wysunąć również pojemnik na wodę, a kosz na kurz następnie odczepić. Nie zajmuje to nie wiadomo jak dużo czasu, ale jakoś wygodniej mi w przypadku pojemników znajdujących się na górze obudowy.
A jak TP-Link Tapo RV30 myje?
I tu wiązało się największe zaskoczenie. Odkurzacz nie jest wyposażony w duże, okrągłe, włochate szczotki, a jedynie niewielką, płaską, dość skromną ściereczkę, którą przyczepia się wraz ze specjalną „tacką” do pojemnika na kurz i wodę. I to naprawdę tyle wystarczy, aby odkurzacz zmył zeschnięte, jesienno-zimowe błoto z płytek. Wprawdzie żeby poradzić sobie z całością mocnego błota z ubiegłego dnia musiał przejechać dwa, a nawet trzy razy, ale to był wyjątkowy przypadek. A i tak ścierka z wodą wystarczyła, żeby ja nie musiał się tym przejmować.
W przypadku zwykłych kuchennych zabrudzeń RV30 też sobie radzi, o ile do akcji wkroczy szybko. Przeoczona drobna kropla pomidorowej passaty, która ukryła się na płytce i zdążyła do niej mocniej przywrzeć, przeważnie była odporna na siłę odkurzacza. Przypomnę, że dostępne są trzy regulacje poziomu wody (niski zalecany do podłóg drewnianych, średni do drewnianych podłóg i płytek podłogowych, a wysoki odpowiedni dla kuchni i jadalni), ale w takich przypadkach przydałby się raczej większy nacisk.
Mimo wszystko i tak byłem zaskoczony, że po przejechaniu i nawilżeniu płytek efekt był więcej niż zadowalający – nawet, jeśli drobne plamki trzeba było „dojechać” samemu. Mopowanie, biorąc pod uwagę wymiary samej szczotki, jest raczej dodatkiem do funkcji odkurzania, a mimo to sprawił, że obowiązek mycia podłóg odpadł.
Czymś, czego mi brakowało, to rozpoznawanie dywanu kiedy nałożona jest ścierka do mycia podłóg
Zadecydowały pewnie o tym kwestie techniczne – nakładkę dokłada się do pojemnika z wodą i na kurz, więc odkurzacz nie ma możliwości podniesienia jej po najechaniu na materiał. Trzeba więc w aplikacji wyznaczać miejsca bez dywanu, jeśli chce się łączyć odkurzanie z myciem podłóg, albo po prostu nie zakładać nakładki. Jest to zrozumiałe ze względów konstrukcyjnych, ale czyni z odkurzacza urządzenie mniej samodzielne i bardziej obsługowe.
Sama aplikacja to absolutny klasyk. Można ustawić jakie pomieszczenia mają być sprzątane, wyznaczyć obszary (jeśli wiemy, że w danym miejscu jest dywan albo wystają kable i odkurzacz powinien je omijać), z jaką mocą, ustawić liczbę przejazdów czy zaplanować sprzątanie o określonych godzinach i dniach. Proste w obsłudze, czytelne, takie jak powinno być.
Spodziewałem się, że prędzej czy później TP-Link Tapo RV30 w dłuższym użytkowaniu pokaże, że jest „tylko” odkurzaczem z niższej półki cenowej. Tymczasem przez te kilkanaście tygodni odkurzał sprawnie, więcej niż wystarczająco mył podłogę, radząc sobie nawet z błotem naniesionym przez kilka osób. To sprzęt dla kogoś, kto nie chce wydawać majątku na sprzęt z bazą do czyszczenia i gromadzenia odpadów. Za to potrzebuje czegoś, co poradzi sobie ze zwykłymi zabrudzeniami generowanymi przez np. dwuosobowe gospodarstwo. Trudno się do czegoś przyczepić, RV30 robi wszystko, co ma robić. Takie sprzęty podobają mi się najbardziej: nie ma tu fajerwerków, ale jest rzetelna robota. I w akceptowalnej cenie.