Gracze wygrali, przegrał zarząd. PlayStation zwalnia z grami-usługami
Sony Interactive Entertainment obrało nowy kierunek: gry-usługi. Japończycy pozazdrościli przychodów wydawcom takich produkcji jak Fortnite, Apex Legends czy Call of Duty Warzone, stawiając na własne hity live-service. Wywołało to wrzenie w obozie PlayStation i być może dlatego Sony częściowo wycofuje się z tych planów.
Na czym opiera się sukces marki PlayStation? Jednym z głównych filarów popularności konsol Sony są rewelacyjne gry na wyłączność, niedostępne na innych platformach. God of War, Uncharted, Horizon, Spider-Man, Gran Turismo, The Last of Us - to serie mające gigantyczny wpływ na decyzje zakupowe graczy. Decyzje, dzięki którym Sony doskonale radzi sobie na konsolowym rynku, nieprzerwanie od 1994 roku.
Kiedy jednak spojrzymy na zyski generowane przez Spider-Mana, Kratosa oraz Nathana Drake'a, te blendą na tle sum zarabianych przez wydawców takich gier-usług jak Fortnite, Call of Duty Warzone, Roblox, PUBG Mobile, Genshin Impact czy Apex Legends. Dlatego nic dziwnego, że osoby na kierowniczych stanowiskach w Sony, dla których głównym - a często jedynym - wyznacznikiem sukcesu jest większy wzrost niż w poprzednim kwartale, chciały mieć własną produkcję tego typu, a najlepiej kilkanaście.
Flirt PlayStation z grami-usługami nie należał jednak do udanych. Najlepszym tego przykładem jest produkcja debiutująca razem z PlayStation 5 o tytule Destruction AllStars. Pamięta ją ktoś? Właśnie. Sony do końca nie mogło się zdecydować na model biznesowy dla tytułu, który okazał się martwy już na starcie, mimo oddania go za darmo abonentom PS Plusa.
Kierownictwo Sony pozostawało jednak zdeterminowane: idziemy w gry-usługi. Wywołało to niemały opór w PlayStation Studios.
Szefostwo SIE wyznaczyło niezwykle utalentowanym twórcom nowy kierunek. Od teraz mieli zająć się grami-usługami, wbrew ich dotychczasowemu doświadczeniu. W ten sposób weterani filmowych przygód dla jednego gracza zaczęli eksperymentować z mechanikami multiplayer, nie bez bólu i oporu. Wiemy, że prototypu doczekał się wieloosobowy Horizon, z kolei moduł multiplayer do The Last of Us Part 2 urósł do rangi samodzielnego projektu.
Doskonałym potwierdzeniem nowego kierunku Sony było kupno Bungie: studia odpowiedzialnego za Destiny 2, czyli wzorowego przykładu gry-usługi. Bungie, już pod banderą PlayStation Studios, pracuje nad wieloosobowym Marathonem, ale przedpremierowa wersja programu podobno niezbyt przypadła do gustu doświadczonym graczom zaproszonym na sesję testową.
Co istotne, Sony napotkało na opór części producentów we własnych szeregach, mających teraz silniej skupiać się na zawartości wieloosobowej. Pomruki niezadowolenia miały być szczególnie silne w obozach odpowiedzialnych za serie God of War oraz Horizon. To samo niezadowolenie - już głośno i pod nazwiskiem - wyrażają miliony graczy na całym świecie, zaniepokojone kierunkiem obranym przez Sony.
Na szczęście kierownictwo Sony zwalnia z grami-usługami. Dowodem na to są najnowsze, zrewidowane plany korporacji.
Zgodnie z pierwotnymi założeniami, PlayStation Studios miało wydać do marca 2026 roku aż dwanaście gier-usług. Oznaczałoby to, że w ich produkcję zaangażowana jest zdecydowana większość producentów należących do obozu niebieskich. Nowa strategia firmy ogranicza jednak liczbę premier aż o połowę, do sześciu tytułów do marca 2026 roku. Co to oznacza?
Decyzję kierownictwa Sony można rozpatrywać pozytywnie lub negatywnie. Patrząc na nią pesymistycznie, Japończycy zdali sobie sprawę, że ich zespoły deweloperskie nie czują się przy grach-usługach jak ryby w wodzie, co za tym idzie, potrzebują więcej czasu na realizację projektów. Podobnie brzmi oficjalna linia kierownictwa, z nowym CEO na czele.
Optymistyczny scenariusz zakłada natomiast, że Sony wzięło sobie do serca wewnętrzny opór oraz obawy graczy. Firma wraca do tego, co potrafi robić najlepiej: wydawać kapitalne, filmowe, przepiękne gry dla jednego gracza, z opcjonalnymi modułami wieloosobowymi. Dlatego "brakujące" sześć projektów zniknie w odmętach historii, a odpowiedzialne za nie zespoły będą mogły skoncentrować się na tym, z czego są najlepiej znane.
Oczywiście trzymam kciuki za drugie rozwiązanie. Nie po to kupuję PlayStation 5, żeby grać w Apex Legends i Warzone. Nawet z Kratosem.