Polacy nie potrafią obchodzić się z hulajnogami na wynajem. Operatorzy znaleźli bolesny sposób
Tym razem nie chodzi tu o parkowanie. W Legnicy niechęć – o ile w ogóle można to tak nazwać – jest na tyle duża, że pojazdy są notorycznie niszczone. Dlatego też firma Lime zastanawia się, czy warto wracać do miasta po zimowej przerwie. I taki dylemat może występować nie tylko tam.
W rozmowie z Radiem Wrocław Damian Kupczak, kierownik ds. operacji w firmie Lime Polska, przyznaje, że w Legnicy problem wandalizmu jest wyższy niż w innych polskich miastach. Procentowe słupki odnoszące się do zniszczonych hulajnóg „odstawały w porównaniu do miast o podobnej wielkości”.
Właśnie to bardzo mnie boli, że ci ludzie nie mają empatii, że dobro to nie jest tylko mój dom i moje drzwi
- mówiła reporterowi radia jedna z mieszkanek.
W Legnicy problem był szczególny, bo z powodu aktów chuligańskich wcześniej wycofała się firma oferująca skutery elektryczne na wynajem. Jednak warto spojrzeć na sprawę szerzej, bo w przypadku hulajnóg chodzić może nie tylko o specyfikę miasta.
Rok temu latem firma blinkee.city wycofała się z Zawiercia. „Hulajnogi okresowo były niszczone, dochodziło także do ich kradzieży” – donosił portal slazag.pl. W jednym tygodniu dochodziło do uszkodzeń nawet siedmiu pojazdów. A to sporo, skoro w całym mieście firma miała ich czterdzieści. Szkody zgłaszane były każdego dnia, doszło nawet do sytuacji, że jeden z mieszkańców wykręcił z ośmiu hulajnóg baterie!
Nie chodziło tutaj o zwykły wandalizm, bo akumulatory wykręcone z hulajnóg trafiały do sprzedaży
O zniszczonych pojazdach informowały lokalne media w Nowym Targu, Poznaniu, Grodzisku Mazowieckim czy Zakopanem, gdzie jednoślady wyrzucane były nawet do górskich potoków. Na początku tego roku nurkowie z Centrum Techniki Nurkowej w Gdyni tylko w okolicach mola w Orłowie wyłowili dziewięć hulajnóg. „To niestety plaga ostatnich czasów i oczywiście beznadziejny gest w kierunku ekologii wód” – podsumowali przedstawiciele CTN.
Hulajnogi trafiały do Wisły w Krakowie czy Warszawie. Redakcja LoveKraków.pl w maju br. otrzymała informację od jednego z pracowników firmy serwisującej hulajnogi, że co roku kilkadziesiąt pojazdów ląduje w Wiśle. Szkody wynajmującego przedsiębiorstwa to jedno, bo najbardziej cierpi środowisko.
Na Spider's Web piszemy o problemach z hulajnogami na wynajem:
- Biorą się za Polaków jeżdżących grupowo na jednej hulajnodze. Nowe zasady
- Skoro nawet policja nie reaguje na walające się hulajnogi na polskich chodnikach, czas ich zakazać
- Musimy wziąć się za hulajnogi elektryczne, bo się pozabijamy. Liczby nie kłamią
- Jaką hulajnogę elektryczną Barel wybrać w 2024? Sprawdź ranking
Z kolei w Warszawie ktoś regularnie farbą niszczył czytniki QR w hulajnogach
Jak pisaliśmy problem w stolicy był masowy i uderzał w każdą firmę zajmującą się udostępnianiem pojazdów.
To niestety popularny problem i to na skalę globalną. To nie zależy od brandu, ale od lokalizacji. Często wybierane lokalizacje to te, w których jest duży popyt i jest dużo hulajnóg
— mówił Spider's Web Maciej Szwed, szef Lime’a na środkową i wschodnią Europę.
Sytuacja nie tylko z Legnicy pokazuje, że ciągle mamy spory problem z hulajnogami. To zaskakujące, że w tak wielu miastach można sobie niszczyć sprzęty, a jedyną reakcją jest... cóż, właściwie to poddanie się i zwinięcie interesu. O ile operatorzy mogą pozwolić sobie na wycofanie z niedużych miast, tak w tych większych zyski są zbyt liczne, żeby machnąć ręką. Cierpią więc sami użytkownicy, którzy muszą męczyć się ze źle działającymi pojazdami.