Oszuści dopracowali do perfekcji przekręt "na pracownika banku". Nowa metoda jest piekielnie groźna
Najpierw dzwoni telefon. Głos w słuchawce przedstawia się jako przedstawiciel banku i informuje o ataku cyberprzestępców na nasze konto… Tak, tak, znamy już ten scenariusz. Ale w tej wersji oszustwo jest jeszcze groźniejsze.
Nową metodę przestępców opisał na portalu Linkedin pan Sebastan, niedoszła ofiara ataku. Zaczęło się klasycznie: zadzwonił dobrze znany numer z banku. "Miałem zapisany, bo czasami dzwoniłem na infolinię" – wyjaśniał autor wpisu. Dzwoniący rzekomy przedstawiciel banku chciał potwierdzić umowę pożyczkową na kwotę 22 tys. zł. Właściciel konta odparł, że żadnego wniosku nie składał. Jako że padło podejrzenie o atak przestępców, rozpoczęto "proces zabezpieczający".
Rzekomy pracownik banku prosił nawet o sprawdzenie, czy dokumenty nie zostały zgubione i przypomnienie sobie, czy ostatnio pan Sebastian nie klikał w "podejrzane linki". Z jednej strony niby bardzo profesjonalna obsługa klienta, z drugiej – wszystko przypomina schemat z nagrań, które udostępniała m.in. policja.
I teraz mamy moment, w którym można zaobserwować "nowość". Na numer ofiary zaczęły przychodzić SMS-y, podpisane tak, jakby faktycznie wysyłał je bank. Pierwszy komunikat informował o anulowaniu pożyczki z powodu oszustwa. Drugi – o zgłoszeniu sprawy na policję.
Kolejny o utworzeniu "rezerwowego" rachunku
Jak można się domyślić, niedoszła ofiara została poinstruowana – tym razem odezwała się "starsza specjalistka ds. bezpieczeństwa" – o konieczności przelania środków na nowe konto. Było to niezbędne, bowiem w związku z wyciekiem danych i próbą oszustwa prawdziwy rachunek musiał zostać zablokowany na 48 godzin. Żeby jednak klient banku nie został z niczym i mógł normalnie płacić za zakupy czy rachunki, stworzone zostało nowe, ratunkowe konto, na które trafić miały oszczędności. I tak przestępcy mogliby się sprytnie wzbogacić, nakłaniając ofiarę na przelanie środków na podane przez nich konto.
Trzeba przyznać, że przestępcy rozwijając swój przekręt działają z coraz większym rozmachem. Już nie tylko przekonywująca rozmowa, ale też seria SMS-ów, których nadawcą jest bank – a przynajmniej tak wyświetla się to na telefonie ofiary. Nawet ktoś świadomy zagrożenia mógłby pomyśleć: owszem, rozmowa przypomina oszustwa, o których pisały media i przed którymi przestrzegała policja, ale tu przecież dochodzą jeszcze SMS-y!
Przestępcy wykorzystują spoofing na wszelkie sposoby, tym razem łącząc różne metody oszustw. Za jakiś czas podszywanie się pod instytucje ma nie być możliwe, ale zanim wejdzie w życie stosowne prawo, pomysłowość złodziei jak widać nie ma granic. Dla nas to fatalna wiadomość, bo trzeba być jeszcze bardziej czujnym.