Zoom zwalnia, a szef bierze winę na siebie. I tnie swoje wynagrodzenie

"Usługa radziła sobie świetnie w swojej niszy zanim nastąpił na nią nowy, nieprzewidziany i ogromny popyt" - pisał o Zoomie na początku kwietnia 2020 roku Maciej Gajewski.

Wzrost zainteresowania był faktycznie potężny. Zoom w App Store i Sklepie Play z miejsca stał się aplikacją numer dwa, ustępując popularnością tylko TikTokowi. Wystarczył pandemiczny tydzień, by usługa pozyskała 20 mln nowych użytkowników.

Trudno się dziwić: myśleliśmy, że przez długi czas tak będzie wyglądała nasza rzeczywistość. Będziemy zamknięci w domach, a praca i nauka zdalna staną się codziennością. I poniekąd ten scenariusz się zrealizował, ale nie na tyle, by Zoom dzisiaj nie miał kłopotów.

To w sumie 15 proc. załogi. Sporo, ale trzeba zaznaczyć, że w ciągu ostatnich dwóch lat zatrudnienie w firmie się potroiło. Zoom nie jest ewenementem. Giganci, którzy dzisiaj masowo wysyłają na bezrobocie, w okresie pandemii niemal brały kogo popadnie. Prezesi liczyli na to, że wzrostowy trend się utrzyma. A poza tym, kiedy zapotrzebowanie na usługi rośnie, trzeba się rozwijać i powiększać. Balon jednak w końcu pękł.

Eric Yuan, CEO Zooma, uderza się w pierś. Wprost przyznaje, że tak ogromny wzrost był zbyt gwałtowny i dlatego teraz trudniej odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Za wcześniejsze decyzje czuje się odpowiedzialny i dlatego tnie swoje wynagrodzenie o 98 proc. oraz rezygnuje z premii. Owszem, to gest pod publiczkę - na dodatek na biednego nie trafiło, skoro w tym krótkim okresie prosperity Zoom miał miliony dolarów zysków - ale mimo wszystko honorowy.

Lista firm, które obecnie redukują załogę, bo rynek na urządzenia i usługi się przesycił, stale się powiększa. Mamy gigantów, jak Google, Facebook czy Microsoft, są też producenci sprzętu, jak Dell czy HP.

zdjęcie główne: ymphotos / Shutterstock.com