REKLAMA

Miniaturowi spadochroniarze wylądowali w Normandii. Niemcy byli przerażeni

Byli niewysocy, mieli niespełna metr wysokości, a mimo to wzięli udział w desancie Aliantów na wybrzeże Francji. Jako spadochroniarze nie znali uczucia strachu. Głównie dlatego, że składali się ze szmat.

Miniaturowi spadochroniarze wylądowali w Normandii. Niemcy byli przerażeni
REKLAMA

Niewielki, wypchany szmatami i słomą manekin z własnym spadochronem, był częścią wyrafinowanego planu mającego na celu zmylenie Niemców podczas lądowania Aliantów w Normandii. Akcja nosiła kryptonim "Titanic.

Manekiny nosiły nieoficjalną nazwę "Ruperts", a oficjalnie Device Camouflage No. 15. Wykonano je z płótna i wypełniono słomą lub szmatami. Miały przymocowane spadochrony i zrzucano je z samolotów jak prawdziwych skoczków.

REKLAMA

Manekiny miały tylko 85 cm wysokości, ale gdy leżały na ziemi, z pewnej odległości łatwo je było pomylić z prawdziwym spadochroniarzem. Były ubrane w mundury spadochroniarzy, w tym buty i hełmy. W głowie, rękach i w nogach umieszczone były małe ładunki wybuchowe nazwane "Pintail", przypominające petardy lub fajerwerki.

Po wylądowaniu na ziemi ładunki wyzwalały się, co miało sprawiać wrażenie, że "spadochroniarze" ostrzeliwują się. W ten sposób konstruktorzy liczyli, że uda im się wywołać zamieszanie w szeregach Niemców i zmylić ich co do prawdziwych miejsc desantu Aliantów.

Podczas D-Day, w dniu desantu we Francji, do zadania zrzutu manekinów wyznaczono cztery dywizjony samolotów transportowych. 200 manekinów zrzucono w rejonie Yerville-Doudeville, 50 manekinów wylądowało wokół Maltot, a kolejnych 200 w pobliżu Marigny. 

 class="wp-image-3307692"
Rupert w muzeum D-Day
REKLAMA

Wraz z manekinami skakali brytyjscy żołnierze z 2. Special Air Service (SAS). Komandosi mieli zapewnić prawdziwą siłę ognia, atakować wroga, a także krzyczeć w strefach lądowania, co miało nadać wiarygodności całemu przedstawieniu.

Co więcej, żołnierze SAS zostali poinformowani, żeby nie zabijać wszystkich Niemców, a pozwalać niektórym uciec z pola walki. W ten sposób informacja o fałszywym desancie miała szybciej dotrzeć do dowództwa nieprzyjaciela.

Zdobyte później raporty wykazały, że "Ruperci" spowodowali powszechne zamieszanie, a Niemcy skierowali znaczne siły, aby stawić czoła zagrożeniu z worków. Bez wątpienia zrzuty te zmniejszyły niebezpieczeństwo skutecznych niemieckich kontrataków i uratowały życie innym żołnierzom alianckim.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA