REKLAMA

iPhone 14? Dziękuję, postoję. Po raz pierwszy nie planuję kupić nowego modelu

Po raz pierwszy odkąd przesiadłem się na iOS-a, nie planuję zmieniać telefonu na nowy. iPhone 14 zapowiada się na tak niewiele znaczący upgrade, że szkoda sobie nim zawracać głowę.

iPhone-13-iphone-13-pro-pierwsze-wrazenia-fuji-14
REKLAMA

Jak to zwykle z produktami Apple’a bywa, o nowych iPhone’ach wiemy już prawie wszystko, choć do ich premiery został jeszcze co najmniej miesiąc. Wiemy, jaka będzie z grubsza ich specyfikacja, jak będą wyglądać, nawet w jakich kolorach będą dostępne. I patrząc na doświadczenia poprzednich lat, można zawierzyć tej przedpremierowej wiedzy, bo Apple już od dłuższego czasu niczym nas nie zaskoczył w dniu premiery.

REKLAMA

I kiedy patrzę na to, jaki ma być iPhone 14 oraz iPhone 14 Pro, jestem w sumie wdzięczny Timowi i spółce. W tym roku nie muszę szykować gotówki, bo nie widzę absolutnie nic, co mogłoby mnie skłonić do wymiany iPhone’a 13 Pro na nowy model.

iPhone 14 Pro? Nuda – zostaję przy 13 Pro.

Patrząc na niepotwierdzone doniesienia, różnice między 14 Pro a 13 Pro będą trzy – „oczko” zamiast notcha (w mojej opinii jeszcze brzydsze niż notch), mocniejszy procesor i – prawdopodobnie – nowy aparat z matrycami 48 Mpix. Na tym koniec, jeśli będą jakieś inne różnice, to raczej z gatunku tych nieistotnych i mających wywołać w nas zakupowe FOMO, by nawet posiadacze trzynastek Pro popędzili do sklepów po nowy model.

Prawda jest jednak taka, że posiadacze iPhone’a 13 Pro czy 13 Pro Max (a w sumie posiadacze zwykłych trzynastek też) nie mają najmniejszego powodu, by sięgać po nowy model. Zmiany rok do roku są na tyle bez znaczenia, że nawet Piotrom Grabcom tego świata trudno będzie znaleźć uzasadnienie dla kupna nowego telefonu.

iPhone 14 Pro. Źródło: Front Page Tech
iPhone 14 Pro. Źródło: Front Page Tech

I piszę to jako osoba, która przez poprzednie trzy lata co roku zmieniała iPhone’a na nowy, bo progres następował w obszarach, które naprawdę miały znacznie.

Dla przykładu. Jako pierwszego iPhone’a kupiłem model 11, który do dziś zresztą służy mojej siostrze. Uwielbiałem ten telefon, szczególnie za czas pracy i aparat, ale nie byłem w stanie odzobaczyć wyświetlacza, zwłaszcza mając na co dzień dostęp do najlepszych smartfonów z Androidem, z ich pięknymi AMOLED-ami.

Rok później postanowiłem więc sięgnąć do linii Pro, by mieć wyświetlacz OLED, ale z racji tego, że Apple zastosował znacznie lepszy układ aparatów w największym 12 Pro Max, wybrałem właśnie tego iPhone’a, choć jego rozmiar nie do końca mi odpowiadał.

Z iPhone’em 12 Pro Max mógłbym żyć do dziś i byłbym z niego zadowolony, ale gdy zobaczyłem, że 13 Pro ma równie dobry aparat i jeszcze lepszy akumulator, a wszystko to w bardziej poręcznym formacie, bez wahania sprzedałem dużego iPhone’a i zamieniłem go na mniejszego. I absolutnie tego nie żałuję. iPhone 13 Pro może i jest smartfonem dostarczającym mniej więcej tyle emocji, co wyścigi Formuły 1 oglądanie turniejów szachowych, ale za to przy całej tej nudzie jest smartfonem niezawodnym i dobrym we wszystkim. Mam go już blisko rok, a wciąż nie umiem wskazać choć jednej wady, która skłoniłaby mnie do poszukiwania zastępstwa. No, może prócz autokorekty, ale ta jest tak samo beznadziejna w każdym iPhonie.

Gdy w tym roku patrzę na listę potencjalnych zmian w iPhonie 14 Pro, nie widzę choć jednej, która realnie mogłaby zmienić sposób, w jaki korzystam z telefonu, jak zrobiły to zmiany w poprzednich generacjach. Ze wszystkich zmian, które mają nastąpić w nowej generacji, tylko nowy aparat może jakoś realnie wpłynąć na użytkowanie telefonu, choć… osobiście nie sądzę, byśmy mieli do czynienia z jakąkolwiek rewolucją. Aparaty w smartfonach nie stają się diametralnie lepsze, gdy rośnie im liczba megapikseli. Stają się diametralnie lepsze, gdy rośnie rozmiar ich matryc i jakość optyki, a o tym na razie nic nie wiemy.

iPhone-13-iphone-13-pro-pierwsze-wrazenia-fuji
iPhone 12 Pro i iPhone 13 Pro

Do tego dochodzi fakt, iż nowy iPhone bez wątpienia będzie dużo droższy, bo na skutek inflacji i kursu dolara Apple w ostatnim czasie dość drastycznie podniósł ceny swoich produktów, więc trzeba się spodziewać, że podwyżki nie ominą też iPhone’ów. Nie żeby iPhone 13 Pro był telefonem tanim; w dniu premiery za wersję 128 GB płaciłem 5199 zł. Wszystko wskazuje jednak na to, że iPhone 14 Pro będzie jeszcze droższy. I nawet uwzględniając niską utratę wartości produktów Apple’a, sprzedaż iPhone’a 13 Pro i wymiana na nowy model zwyczajnie nie będzie się opłacać.

Dla kogo będzie iPhone 14 Pro?

Oczywiście dla bogatego, bo kto bogatemu zabroni. Ale pomijając krezusów, iPhone 14 Pro z całą pewnością nie będzie atrakcyjną propozycją dla posiadaczy trzynastek, a nawet i dla posiadaczy dwunastek, które przecież wciąż są świetnymi telefonami. Tym bardziej, że iPhone 15 jako pierwszy ma zadebiutować ze złączem USB-C (gdyż wymagać będzie tego legislacja), więc tym bardziej warto wstrzymać się rok i poczekać na telefon, w którym zajdą istotne zmiany.

REKLAMA

iPhone 14 może się za to spodobać posiadaczom starszych modeli; iPhone’a 11 Pro, czy może nawet zwykłych 11-tek, a także tym, którzy kurczowo trzymają się swoich iPhone’ów 8 (znam takich). Po tylu latach nawet przesiadka na ubiegłoroczne modele byłaby ogromną poprawą jakości życia i prawdę mówiąc, jeśli ktoś zastanawia się, czy brać 13-tkę czy czekać na 14-tkę, to odpowiedź jednoznacznie brzmi: brać i nie żałować.

Apple rok temu stworzył telefony tak dobre, że może im się to odbić czkawką, jeśli okaże się, że ludzi podobnie myślących o nowej generacji jest więcej. Obstawiam jednak, że tradycyjnie do sklepów Giganta z Cupertino ruszą tłumy, gdy tylko iPhone 14 i 14 Pro trafi do sprzedaży. Bo nawet jeśli nie ma żadnego logicznego powodu, by kupić nowy model, to Apple jak nikt potrafi sprzedawać swoje błyszczące zabawki i przekonywać nas, że właśnie ich potrzebujemy w swoim nędznym życiu. Nawet jeśli jedyną zmianą, jaką poczujemy w praktyce, będzie znacznie uszczuplony stan konta.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA