Xiaomi Mi Band 7 już na moim nadgarstku. Pierwsze wrażenia
Xiaomi Mi Band 7 to najnowsza odsłona opaski sportowej, która jest jednym z najpopularniejszych urządzeń ubieralnych na świecie. Nowa generacja nie wnosi do sprawdzonej formuły żadnych rewolucji, ale usprawnia naprawdę wiele elementów. Zapraszam do pierwszych wrażeń.
Xiaomi Mi Band 7 miał swoją premierę zaledwie przedwczoraj, a sprzęt już dziś trafił do naszej redakcji. Mamy do czynienia z opaską w wersji global, która powoli zaczyna pojawiać się w polskiej dystrybucji. Nasz model zamówiliśmy od sprawdzonego sprzedawcy na Allegro, który nie sprowadza sprzętu z Chin, lecz ma go na miejscu w Polsce.
Tym sposobem dziś rozpakowałem nową opaskę Xiaomi i sparowałem ją z moim smartfonem. Musicie wiedzieć, że z opaską spędziłem tylko kilka godzin, więc dzisiejszy tekst potraktujcie nie jako pełną recenzję, a jako pierwsze wrażenia na gorąco. Recenzja pojawi się na łamach Spider’s Web za jakieś 10 dni.
Xiaomi Mi Band 7 (Xiaomi Smart Band 7) jest nieco większa od poprzedniczki.
Zazwyczaj nowe opaski Xiaomi mają delikatnie powiększony rozmiar względem poprzedników i nie inaczej jest w tym przypadku. Pastylka zawierająca elektronikę jest o ok. 1 mm szersza. Jest to zmiana, która rzuca się w oczy, ponieważ poprawia nieco czytelność, ale jednocześnie nie wpływa na komfort używania. Tym bardziej że pastylka jest o ok. milimetr smuklejsza i do tego o ok. 1 mm krótsza niż w poprzedniku. Nowa bryła jest więc mniej wydłużona, a ja tę zmianę oceniam pozytywnie. Nie jest to rewolucja, ale malutki kroczek w dobrą stronę. Masa wzrosła z 12,8 g na 13,5 g, ale to tak mała różnica, że nie sposób ją odczuć.
Kolejnym aspektem, który natychmiast rzuca się w oczy, jest nowy ekran. Nadal mamy do czynienia z panele AMOLED, który dzięki idealnej czerni płynnie przechodzi w czarne ramki. Urósł jednak rozmiar (z 1,56 cala na 1,62 cala) i rozdzielczość (z 152 x 486 na 192 x 490 px). Do tego jasność wzrosła z 450 do 500 nitów. Niestety nadal nie mamy czujnika światła, więc jasność ekranu trzeba dobierać manualnie z poziomu opaski bądź aplikacji.
W kwestii budowy nie znajdziemy więcej zmian. Nadal mamy tu zestaw czujników umieszczony z tyłu pastylki i nadal mamy magnetyczne ładowanie niewymagające wyjmowania pastylki z gumowej opaski. Całość jest wodoodporna do pięciu atmosfer.
W kwestii sensorów mamy powtórkę z ubiegłej generacji, ale liczba dyscyplin treningowych wzrosła trzykrotnie.
Opaska Xiaomi Mi Band 7 potrafi monitorować tętno (również w trybie ciągłym), przy czym możemy ustawić alerty o zbyt wysokim i zbyt niskim tętnie. Sprzęt monitoruje też sen, przy czym możemy opcjonalnie włączyć wysoką dokładność pomiarów (automatyczne wykrywanie zaśnięcia z dokładniejszym monitorowaniem faz snu). Nowością jest monitorowanie jakości oddechu w czasie snu, ale ta funkcja jest na razie w trybie beta.
Mamy też ciągłe monitorowanie stresu, a całość dopełnia monitorowanie nasycenia krwi tlenem SpO2, które również jest dostępne w trybie ciągłym. Opaska może wysyłać powiadomienie kiedy poziom tlenu we krwi spadnie do wartości ostrzegawczej.
Największą nowością są tryby treningowe, których jest 120. To aż o 90 więcej niż w poprzedniku. Nie będę wymieniał wszystkich, ale z ciekawostek, na liście znalazłem m.in. gry planszowe (i to z podziałem na szachy, brydża i typowe planszówki), curling, surfing halowy, taniec brzucha, taniec uliczny, zumbę, czy jazdę na deskorolce. Jest tu prawdziwy ogrom dyscyplin, ale na szczeście nie trzeba przewijać niekończącej się listy, bo całość jest pogrupowana w bardzo logiczne kategorie (typu sporty wodne, bieg i chód, boks, czy treningi w pomieszczaniu). Opaska nie jest wyposażona w łączność GPS, ale korzysta z modułu wbudowanego w smartfon.
Interfejs Xiaomi Mi Band 7 to szereg drobnych usprawnień.
W szóstej generacji opaski na ekranie mieściły się tylko dwie pozycje z menu. Teraz mieszczą się trzy, więc przewijania jest mniej. Ponownie mamy tu system obsługi oparty wyłącznie na dotykowym ekranie i gestach, bez żadnych fizycznych przycisków. Ściągnięcie belki z góry daje dostęp do powiadomień. Pionowe przewijanie ekranu daje dostęp do kolejnych funkcji opaski (pomiarów tętna, treningów, alarmów, terminarza, etc.). Z kolei przewijanie ekranu na boki daje dostęp do skrótów, czyli czegoś na kształt widżetów.
Aplikacja pozwala wybrać zarówno skróty jak i pozycje w menu, a do tego ich kolejność. Część elementów menu można ukryć w sekcji "inne", albo zupełnie wyłączyć ich widoczność. Mamy więc naprawdę duże możliwości konfiguracji.
Całość działa dokładnie tak samo, jak każdy Mi Band, czyli w porządku, ale nie idealnie. Interfejs jest responsywny, ale jakość animacji pozostawia nieco do życzenia. Nie chcę powiedzieć, że opaska klatkuje, ale menu z pewnością nie jest tak płynne, jak bywa w zegarkach sportowych z wysokiej półki.
Współpraca ze smartfonem póki co kuleje.
Xiaomi Mi Band 7 to sprzęt, który ma dopiero dwa dni i niestety przekłada się to na braki w oprogramowaniu. Zarówno opaska jak i instrukcja kierują do pobrania aplikacji Mi Fitness, a ta z kolei nie widzi jeszcze Mi banda 7. Możemy sparować co najwyżej Mi Banda 6.
Z pomocą przychodzi aplikacja Zepp Life (dawniej MiFit), która poprawnie wykrywa Xiaomi Mi band 7, ale tylko na iOS. Na razie nie udało mi się sparować opaski z Androidem, choć jestem przekonany, że jest to kwestia czasu, a konkretnie aktualizacji aplikacji. Tak jak wspomniałem, sprzęt nie jest jeszcze oficjalnie dostępny w dystrybucji europejskiej, więc tego typu problemy mogą się zdarzać. Mimo to menu aplikacji od razu jest widoczne w języku polskim, z pełną obsługą polskich znaków.
Na iOS działają powiadomienia, alarmy, czy wyszukiwanie opaski z poziomu aplikacji. Trzeba tylko pamiętać, by w ustawieniach Bluetooth dać opasce uprawnienia do wyświetlania powiadomień.
Wygląda na to, że Xiaomi Mi Band 7 to najlepszy Mi Band, ale zmian jest bardzo mało.
Na razie nie miałem jeszcze okazji sprawdzić faktycznego działania opaski, czyli mierzenia treningów oraz snu. Nie wiem też, na ile dni wystarczy wbudowany akumulator. Po kilku godzinach widzę jednak, że mamy do czynienia ze sprawdzoną formułą w lekko odświeżonej wersji. Nadal nie znajdziemy wbudowanego GPS-a ani płatności NFC, więc nie może być mowy o żadnej rewolucji.
Jedyną widoczną różnicą pomiędzy Mi Bandem 7 i 6 jest nowa, szersza pastylka, interfejs mieszczący więcej informacji, więcej trybów treningowych i nowe tarcze (choć opcjonalnych tarcz jest tak dużo, że każdy znajdzie coś dla siebie w obu generacjach opaski). Po kilku godzinach uważam, że przesiadka z wersji 6 na 7 nie ma żadnego sensu, ale jeśli masz starszego Mi Banda, możesz rozważyć zakup najnowszego. Widać, że jest to najbardziej dopracowany Mi Band, a przy tym najładniejszy gadżet tej serii. Drobne poprawki wyszły na dobre, ale ta formuła zaczyna dochodzić do sufitu.