Apple chce, żebyś wynajął sobie iPhone'a. Czytam to i przewracam oczami
Ale głupi ci Amerykanie, chciałoby się napisać, czytając o kolejnym rewolucyjnym pomyśle Apple'a. Otóż jeśli wierzyć pogłoskom, niebawem będzie można wynająć sobie iPhone'a lub Maca za niewielką miesięczną opłatą. Brzmi znajomo?
Pozwolę sobie w tym miejscu zacytować fragment tekstu, który pisałem nieco ponad pół roku temu:
Wówczas była mowa o Apple Pay Later, czyli rewolucyjnym sposobie płatności, znanym też w Polsce od kilku dekad jako "raty".
Dziś wracamy w newsem podobnego kalibru - otóż według raportu prestiżowego magazynu Bloomberg, Apple pracuje nad usługą wynajmu swojego sprzętu. Otóż za stałą, miesięczną opłatą będzie można używać telefonu lub komputera, ale nie kupować go na własność. Ge-nial-ne! Tyle że... ktoś już to zrobił.
iPhone na wynajem? Brzmi znajomo.
Zacznijmy od tego, że już komentarze do raportu Bloomberga jasno mówią, co ludzie sądzą o pomyśle Apple'a. Nawet w Stanach Zjednoczonych słyszeli bowiem o kupnie telefonu w pakiecie z abonamentem telefonicznym lub nawet bez niego. Innymi słowy, nawet Amerykanie wiedzą, że telefon już dziś można kupić sobie na raty, czy też - stosując nowoczesną nomenklaturę - w abonamencie.
Dodajmy, że Polsce - pomijając bazylion opcji kupna na raty (w tym zero procent), w leasingu czy abonamencie - można też "wynająć" iPhone'a lub Maca. Taką usługę oferuje autoryzowany dealer Apple'a, serwis iMad, gdzie w zamian za stałą miesięczną opłatą możemy sobie "nająć" komputer lub telefon na okres dwóch lat i albo po 12 miesiącach wymienić go na nowy w ramach wynajmu, lub po 24 miesiącach zwrócić lub odkupić na własność.
Apple nie wymyśla więc niczego rewolucyjnego, nawet jeśli z punktu widzenia fanów szykuje się najlepsza rzecz od czasów krojonego chleba. Ale ok, przyjmijmy na moment, że pomysł Apple'a jest rewolucyjny. Jak musiałoby to wyglądać, żeby miało sens?
iPhone na abonament - to można zrobić dobrze.
Osobiście widzę dwa sposoby, w jaki Apple mógłby uczynić swój najem sprzętu wyjątkowym.
Pierwszy to łączenie usług ze sprzętem. Coś a'la Xbox All Access, gdzie w zamian za stałą miesięczną opłatę dostajemy nie tylko konsolę, ale również abonament Gamepass na setki gier. Apple ma w swoim portfolio sporo usług, więc nic nie stałoby na przeszkodzie, by połączyć w ramach jednej subskrypcji np. iPhone'a i pakiet Apple One. Albo w ramach abonamentu udostępniać Maca z preinstalowanymi programami Final Cut Pro czy Logic Pro, oczywiście łącząc to wszystko z Apple Care, bo co to za abonament bez ubezpieczenia sprzętu i gwarancji serwisowej.
Drugi to bezterminowa umowa, którą można anulować w każdym momencie. Dziś każdy abonament na sprzęt - nieważne, czy mówimy o ratach, abonamencie u operatora czy najmie w iMad - jest obarczony wiążącą czasowo umową. Jeśli subskrypcja w wykonaniu Apple'a miałaby być rewolucją, musiałaby obowiązywać bezterminowo, albo przynajmniej z bardziej elastycznymi możliwościami zakończenia umowy. Oczywiście irracjonalne byłoby oczekiwanie, że Apple pozwoli wziąć iPhone'a w abonament i po miesiącu go anulować, jak anulujemy subskrypcję na serwis VOD. Ale np. umowa na czas nieokreślony z - dajmy na to - półrocznym okresem wypowiedzenia? Nadal średnio możliwe do realizacji, ale przynajmniej rewolucyjne.
Coś jednak czuję, że żaden z powyższych scenariuszy nie ma szansy się ziścić, a jeśli Apple faktycznie planuje nad abonamentem na swoje sprzęty, to od klasycznych umów ratalnych będzie się on różnił wyłącznie... marketingiem.
A tu Apple ma spore pole do popisu, bo najważniejsi dla nich klienci - Generacja Z i młodsi - nie czują już potrzeby posiadania. Wynajmują mieszkania, zamiast je kupować; tak samo samochody. Dlaczego więc nie mieliby wynająć iPhone'a, zamiast go kupić? To nic, że byłoby to dokładnie tym samym, co wzięcie nowego telefonu czy komputera na raty - liczy się otoczka, w jaką Apple opakuje swoją ofertę. Żadnych skostniałych instytucji finansowych; żadnych "rat" i "kredytów". Tylko "subskrypcja", która co prawda w tym przypadku byłaby dokładnie tym samym co klasyczne raty, ale przynajmniej brzmi bardziej amazing. Wszystko, byleby przekonać klienta, że może sobie pozwolić na zakup drogiego sprzętu, nawet jeśli realnie wcale go na niego nie stać.