Policjanci nie zatrzymali napadu, bo łapali Snorlaxa. To nie żart, to wpływ Pokemon GO
Dwóch policjantów w Los Angeles straciło pracę po tym, jak nie zareagowali na zgłoszenie o napadzie. Opieszałość funkcjonariuszy była celowa, ponieważ ci… łapali stworki w komórkowym Pokemon GO. Policjanci odwołali się od decyzji przełożonych, a po kilku latach sprawa znalazła właściwy finał w sądzie.
Los Angeles, 2017 rok. Policjanci Louis Lozano oraz Eric Mitchel są na patrolu. Mężczyźni siedzą w radiowozie, gdy otrzymują prośbę o wsparcie. Pomocy domaga się inny funkcjonariusz interweniujący podczas włamania do jednego z odzieżowych sklepów Macy's. Dźwięk policyjnej syreny nie przecina jednak powietrza. Funkcjonariusze nie ruszają z piskiem opon na miejsce zdarzenia. Panowie siedzą w swoich fotelach jak gdyby nigdy nic z nosami w smartfonach.
Grają w Pokemon GO.
Policjanci polowali na stworki w komórkowej grze opartej na geolokalizacji. Możliwe do złapania pokemony były na tyle atrakcyjne, że funkcjonariusze celowo zwlekali z podjęciem interwencji. Bezpieczeństwo kolegi po fachu oraz czyjś rabowany majątek był dla nich mniej istotny niż Snorlax - bo w dokumentach sądowych można przeczytać m.in. o tym stworku - oraz inne pokemony możliwe do złapania z policyjnego radiowozu.
Policjanci czuli się bezkarni. Gdy funkcjonariusz proszący o pomoc pytał później, dlaczego jej nie otrzymał, Lozano oraz Mitchel twierdzili, że nie słyszeli wezwania. Zdradziła ich jednak kamera wewnątrz pojazdu (DICVS). To właśnie nagranie pokładowego urządzenia sprawiło, że przełożeni dyscyplinarnie zwolnili Louisa Lozano oraz Erica Mitchela z dalszej służby dla Los Angeles. Byli funkcjonariusze mieli jednak na tyle tupetu, by odwołać się od decyzji komendy.
Byli policjanci wnieśli sprawę do sądu, a ta właśnie znalazła swój finał.
7 stycznia 2022 roku sąd wydał finalną decyzję w sprawie dwóch funkcjonariuszy. Ci wnieśli sprawę przeciwko byłemu pracodawcy, twierdząc, iż nagranie z kamer wewnątrz radiowozu zostało niesłusznie wykorzystane. Przełożeni rzekomo nie mieli prawa używać go podczas procesu dyscyplinarnego, na co ma wskazywać ustawa POBRA zapewniająca funkcjonariuszom szczególną ochronę. Kalifornijski sąd oddalił wniosek dwóch mężczyzn, a także orzekł o ich wielu przewinieniach: braku odpowiedzi na wezwanie do interwencji, wprowadzaniu w błąd przełożonych oraz śledczych, celowym braku komunikacji przez radio, aż w końcu o graniu w Pokemon GO na służbie.
Sąd jednocześnie nie zgodził się z narracją pokrzywdzonych, jakoby procedura dyscyplinarka z wykorzystaniem nagrania była sprzeczna z ustawą POBRA, zapewniającą szczególną ochronę amerykańskich policjantów.
Tak po ludzku rozumiem funkcjonariuszy Lozano i Mitchela…
W dokumentach sądowych można przeczytać, iż funkcjonariusze nie tylko nie odpowiedzieli na wezwanie wsparcia od innego policjanta, ale celowo i świadomie zmienili trasę patrolu. Wszystko to w pogoni za Snorlaxem - rozpoznawalnym pokemonem o wielkim cielsku i wielkim apetycie. Mimo kilku generacji nowych stworków Snorlax pozostaje jednym z najbardziej przydatnych poksów w grze Pokemon GO. Jest niezwykle wytrzymały, świetnie spisuje się podczas bronienia gymów, a także wymiata na wyższych poziomach Ligi PvP.
Czy w takich okolicznościach można winić policjantów, że odezwał się w nich zew prawdziwego trenera?