REKLAMA

3000 km od Ziemi przeleciała kosmiczna skała. Nikt nawet o niej nie wiedział

Przestrzeń międzyplanetarna wbrew pozorom nie jest pusta. Przypominamy sobie o tym zazwyczaj, dopiero gdy w pobliżu Ziemi przeleci większa kosmiczna skała. Szczególnie taka, której wcześniej nie udało się wykryć. I tak też było w poniedziałek.

Planetoida przeleci w pobliżu Ziemi
REKLAMA

Przypomnijcie sobie, co robiliście w poniedziałek rano. Pobudka, kawa, początek tygodnia, znów pięć dni do weekendu, problemy dnia codziennego. Wiadomo. Nikt wtedy nie pomyślał nawet o tym, że choć poniedziałek, to przynajmniej bezpieczny, raczej nic złego się nie może stać.

REKLAMA

Okazuje się, że właśnie w poniedziałek rano doszło do przelotu w pobliżu Ziemi planetoidy - kosmicznego głazu, o którego istnieniu nikt nie wiedział. Skała o średnicy około dwóch metrów przemknęła zaledwie 3000 km nad Antarktydą i poleciała sobie dalej.

Dlaczego nikt jej wcześniej nie zauważył? Cóż, planetoida 2021 UA1 przyleciała do nas z wnętrza Układu Słonecznego. A niestety z tego regionu planetoid praktycznie nie wykrywamy. Jakby nie patrzeć, czym innym jest poszukiwanie planetoid w nocy, patrząc w czerń nieba, na którym wyraźnie widać oświetlone przez Słońce mniejsze i większe skały, a czym innym dostrzec cokolwiek nadlatującego od strony Słońca. W dzień, patrząc w niebo, widzimy głównie Słońce. Owszem planetoidy zmierzające od strony Słońca w kierunku Ziemi też są podświetlone przez Słońce, ale od drugiej strony. Z perspektywy Ziemi widzimy (a właściwie nie widzimy) ciemną stronę planetoidy. Szans na jej wykrycie praktycznie nie ma żadnych.

Przecież to tylko dwa metry!

Tak! Ten kamień kosmiczny z poniedziałku nikomu na Ziemi nie zagrażał. Nawet gdyby planetoida 2021 UA1 uderzyła centralnie w Ziemię, to spłonęłaby w ziemskiej atmosferze i do powierzchni najprawdopodobniej nic by nie dotarła.

Jednocześnie obiekt ten jest przedstawicielem klasy obiektów, które mogą nam zagrażać bez żadnego ostrzeżenia. Wystarczy sobie przypomnieć planetoidę, która w 2013 r. weszła w atmosferę ziemską nad Czelabińskiem. Jej też się nikt nie spodziewał, też przyleciała do nas od strony Słońca bez ostrzeżenia i weszła w ziemską atmosferę, eksplodując nad Czelabińskiem. W efekcie samej eksplozji planetoidy na wysokości kilkunastu kilometrów, do szpitali trafiło ponad 1500 osób, które zostały zranione przez szyby wybite falą uderzeniową z tej eksplozji.

Jakby tego było mało, pod koniec XX wieku w podobny sposób nastraszyła nas planetoida o rozmiarach ponad 300 metrów, która przeleciała (oczywiście od strony Słońca) przez orbitę Ziemi w miejscu, w którym Ziemia była zaledwie sześć godzin wcześniej. 300-metrowa planetoida to już niezwykle poważny problem. Mimo tego nikt nie znał tej planetoidy do momentu, kiedy już przeleciała przez orbitę Ziemi i się od nas oddalała. Dopiero wtedy znalazła się w polu widzenia teleskopów obserwujących nocne niebo.

Naukowcy doskonale wiedzą, że jesteśmy całkowicie wystawieni na zaskoczenie ze strony planetoid, które zbliżają się do Ziemi od strony Słońca. Kiedy to czytacie, zapewne jest dzień, a więc znajdujecie się na tej stronie planety, która zwrócona jest w stronę Słońca. To właśnie w ciągu dnia w każdej chwili w naszą atmosferę może wejść dwumetrowy, dwudziestometrowy czy dwustumetrowy głaz, który teoretycznie mógłby zmieść z powierzchni Ziemi Londyn, Paryż, Szwajcarię czy właśnie to miejsce, w którym się znajdujesz. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest małe, ale nie zerowe.

REKLAMA

Musimy jeszcze wytrzymać z 5 lat w niepewności. Potem będzie trochę bezpieczniej. W 2026 roku z Ziemi zostanie wyniesiona w przestrzeń kosmiczną sonda NEO Surveyor. Będzie to sonda, która zostanie umieszczona w odległości 1,5 mln km od Ziemi, dokładnie między Ziemią a Słońcem. Umieszczony w tym miejscu teleskop będzie patrzył w stronę Ziemi. Jeżeli obok niego przeleci jakaś planetoida, to teleskop ze swojego punktu w przestrzeni będzie go widział i będzie w stanie nas ostrzec przed potencjalnym zagrożeniem.

Zupełnie inną kwestią jest fakt, że nawet jeżeli otrzymamy ostrzeżenie o zbliżającej się do nas skale, to symulacje wskazują, że niewiele zdążymy zrobić. Przeprowadzenie masowej ewakuacji jest znacznie trudniejsze, niż się wydaje. Tak czy inaczej, przynajmniej będziemy wiedzieli, że kosmos coś dla nas szykuje. To już jakiś plus.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA