REKLAMA

Patrzę na nowy telefon Google'a i nie wierzę. Bardziej bezsensownej premiery w tym roku nie było

Google właśnie pokazał nowy telefon. Pixel 5a jest tak bardzo bez sensu, że nawet nie wiem, od czego zacząć.

Google Pixel 5a oficjalnie. Nie da się poznać, że to nowy telefon
REKLAMA

Pogłoski o tym, iż Pixel 5a ma się nie ukazać, okazały się przesadzone. Google zaprezentował swój nowy budżetowy telefon bez fanfar i wielkiej premiery – produkt po prostu pojawił się na stronie, a internet zalały recenzje portali i youtuberów, którzy dostali urządzenie przed jego oficjalnym debiutem.

REKLAMA

„Nowy” to jednak zbyt duże słowo, by opisać Pixela 5a.

Google Pixel 5a to Pixel 4a. Zmiany są nieistotne.

Na pierwszy rzut oka jednego od drugiego nie da się nawet odróżnić. Wyglądają bliźniaczo podobnie, choć podobno Pixel 5a ma teraz metalową, nie plastikową konstrukcję, co i tak jest kompletnie bez znaczenia dla końcowego użytkownika, bo obydwa telefony pokryte są tą samą powłoką, choć nowy spełnia normę IP67, jak Pixel 5.

W środku są dokładnie te same podzespoły: Snapdragon 765, 6 GB RAM-u i 128 GB miejsca na dane. Urósł jedynie akumulator i to do 4680 mAh, co w porównaniu do ubiegłorocznych 3800 mAh jest dużą zmianą na plus i prawdopodobnie jedynym uzasadnieniem, by nowego Pixela kupić. Akumulator ładowany jest z mocą 18W przewodowo i nie oferuje ładowania bezprzewodowego.

Google Pixel 5a class="wp-image-1825813"
Google Pixel 5a

Ten sam procesor oznacza też te same standardy łączności, więc próżno tu szukać superszybkiego WiFi 6 czy Bluetooth 5.1; jest za to łączność 5G, działająca w tych samych pasmach co w poprzednim modelu.

Nie zmieniły się aparaty – nadal mamy ten sam 12,2-megapikselowy sensor, który Google ładuje do wszystkich telefonów od lat, wspierany przez 16-megapikselowy aparat z obiektywem ultrawide. Z przodu znajduje się aparat 8 Mpix.

Urósł nieco ekran, z 6,2 do 6,34”, ale to kolejna nieistotna zmiana. Wyświetlacz OLED nadal ma rozdzielczość Full HD+ i odświeżanie 60 Hz, a od strony jakości wyświetlanego obrazu nie zmienił się ani o jotę.

Pixel 5a nadal nie jest dostępny w Polsce.

Google wciąż traktuje Polskę jako kraj Trzeciego Świata, któremu Pixele się nie należą. Mimo tego telefony Google’a mają u nas sporawą, bardzo oddaną grupę fanów, czego — prawdę mówiąc — kompletnie nie rozumiem, bo nie są to urządzenia warte żadnej lojalności.

W Stanach Zjednoczonych Google Pixel 4a okazał się wielkim hitem, bo kosztował tylko 499 dol. i wszystko robił w miarę dobrze. Pixel 5a z pewnością ten sukces powtórzy, bo kosztuje 449 dol., a ma lepszy akumulator od poprzednika.

Strategia Google’a jest tutaj jednak co najmniej dziwaczna. Nie dość, że gigant wypuścił po cichutku telefon, który ma odpowiadać za wolumen sprzedażowy, to jeszcze zmienił w nim tak niewiele, że posiadacze Pixela 4a nie mają cienia powodu, by zmieniać telefon na nowy. Pixel 4a zresztą pozostał w sprzedaży i z pewnością zaraz będzie musiał potanieć, więc niewykluczone, że ubiegłoroczny telefon będzie kanibalizował sprzedaż nowego.

REKLAMA

O aspekcie ekologicznym tej premiery nawet nie będę wspominał, bo szkoda klawiatury – firma, która szczyci się dążeniem do zeroemisyjności, powinna świecić przykładem także w kwestii polityki sprzedaży produktów. A nie wypuszczać nikomu niepotrzebne odświeżenie telefonu niespełna rok od premiery.

W Polsce Pixel 5a pozostanie ciekawostką i nikomu nie powinno być żal, że nie można go u nas kupić. W cenie nowego telefonu Google’a (a nawet taniej) można u nas kupić szereg znakomitych telefonów (których z kolei nie mają w USA), bijących Pixela 5a pod prawie każdym względem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA