Kolejny świetny pomysł Elona: Starship będzie sprzątał orbitę ze śmieci kosmicznych
Elon Musk przekonuje, że Starship może być doskonałym instrumentem do sprzątania orbity okołoziemskiej. W sumie powinien, bo to SpaceX dostarcza teraz najwięcej satelitów na orbitę.
Aktualnie na orbicie okołoziemskiej znajdują się już setki tysięcy śmieci kosmicznych. Jeżeli byśmy chcieli uwzględnić także te najmniejsze, to są ich nawet miliony. Między nimi lata prawie 5000 satelitów, a wkrótce i ich będzie znacznie więcej. Część satelitów jest już nieaktywna i nie mamy nad nimi żadnej kontroli, inne wciąż działają i wyposażone są w systemy pozwalające na ściągnięcie ich z orbity w ziemską atmosferę, zanim wyczerpią się w nich zapasy paliwa.
Nie zmienia to jednak faktu, że im więcej satelitów znajdzie się na orbicie, tym wyższe będzie ryzyko zderzenia między nimi. Każde zderzenie obiektów poruszających się z prędkościami orbitalnymi gwarantuje powstanie chmury odłamków składającej się z tysięcy szczątków, nad którymi nikt już nie będzie miał żadnej kontroli. Część z nich oczywiście zostanie wyrzucona w zderzeniu w kierunku atmosfery ziemskiej, ale część może przez długie lata pozostawać na orbicie, stwarzając zagrożenie dla innych satelitów, astronautów, sond czy stacji kosmicznych.
Elon Musk ma plan
Zważając na to, że już teraz SpaceX posiada najwięcej własnych satelitów na orbicie (a planuje posiadać ich znacznie więcej), nie powinno dziwić, że według wielu ta sama firma musi zapewnić odpowiednie bezpieczeństwo na orbicie. Aktualnie konstelacja Starlink składa się z 1657 satelitów, ale docelowo może mieć ich nawet 40 000.
W trakcie weekendu jeden z użytkowników Twittera postanowił zapytać szefa SpaceX, Elona Muska, czy posiada jakiś plan sprzątania orbity okołoziemskiej ze śmieci kosmicznych.
Elon Musk odpowiedział, że teoretycznie możliwe byłoby latanie Starshipem po orbicie i „łapanie” śmieci kosmicznych za pomocą otwierającej się osłony ładunku na szczycie rakiety, a następnie dostarczanie ich na Ziemię.
Po części nie jest to całkowicie nierealne. Starship posiada bowiem otwieraną osłonę ładunku, która będzie otwierała się po dotarciu na orbitę w celu wypuszczenia ładunku. Po uwolnieniu np. satelity osłona się zamyka, a Starship wraca na Ziemię, gdzie będzie przygotowywany do kolejnego lotu.
Problemem natomiast może być manewrowanie na orbicie i dopasowywanie trajektorii rakiety tak, aby przechwycenie śmieci kosmicznych zachodziło przy minimalnych różnicach prędkości.
Jak jednak zauważają komentatorzy, o takiej samej opcji mówiła kilka miesięcy temu także Gwynne Shotwell, prezes SpaceX w wywiadzie dla magazynu Time. Być może zatem inżynierowie firmy pracują już nad takim sposobem wykorzystania rakiety, która jeszcze w tym miesiącu może po raz pierwszy trafić na orbitę.
SpaceX aktualnie intensywnie przygotowuje się do wykonania pierwszej próby lotu orbitalnego zestawu Starship Super Heavy, w której 50-metrowa rakieta wyniesiona byłaby na orbitę za pomocą 70-metrowego pierwszego członu Super Heavy. Według planów, Super Heavy miałby po odłączeniu od rakiety wodować w Zatoce Meksykańskiej, a Starship po ponownym wejściu w atmosferę (po okrążeniu 3/4 Ziemi) wodować 100 km nad Hawajami. Czy do startu dojdzie jeszcze w lipcu? Zobaczymy.