Drodzy producenci smartfonów, przestańcie oszukiwać w benchmarkach. One i tak nikogo nie obchodzą
Mamy 2021 rok, a producenci smartfonów z Androidem dalej oszukują w syntetycznych testach. No i po co? One i tak nikogo nie obchodzą.
Na początek mała anegdota. Testuję smartfony od 7 lat, a wcześniej przez 2 lata sprzedawałem je klientom. Sprawdziłem setki urządzeń, poleciłem jeszcze więcej. Zgadnijcie, ile razy zostałem zapytany o wyniki telefonu w benchmarkach.
Zgadliście: zero. Ku rozpaczy serwisów branżowych i zdumieniu nerdów z piwnicy, testy syntetyczne i cyferki w AnTuTu czy innym Geekbenchu obchodzą dosłownie nikogo. Dlatego też niemal nigdy nie prezentujemy ich w recenzjach na Spider’s Web, chyba że mamy do czynienia ze sprzętem gamingowym, gdzie rzeczywiście marginalne różnice w wydajności mogą mieć dla kogoś znaczenie.
Jednakże poza tymi wyjątkowymi sytuacjami, szczegółowe wyniki benchmarków obchodzą nikogo. Nikt nie kieruje się nimi, wybierając swój kolejny smartfon. Nikt nie decyduje się między jednym a drugim urządzeniem w oparciu o to, który ma wyższą cyferkę w teście wydajności.
A mimo to producenci smartfonów z Androidem nie ustają w wysiłkach, by w tych testach oszukiwać.
OnePlus oszukiwał w benchmarku. Nie on pierwszy i nie ostatni.
Serwis AnandTech przyłapał OnePlusa na oszukiwaniu w syntetycznych testach GeekBench. Owo oszukiwanie polegać miało na faworyzowaniu aplikacji benchmarkującej przez system, który przydzielał jej najwięcej zasobów i wyłączał funkcje oszczędzania energii, aby sztucznie zawyżyć wynik.
W konsekwencji OnePlus 9 i 9 Pro zniknęły z bazy danych benchmarku, co stanowi spory cios wizerunkowy, bo choć przeciętny użytkownik ma w nosie te syntetyczne testy, tak branża ufa im w kwestii porównywania wydajności urządzeń, gdy nie ma możliwości zrobić tego we własnym zakresie.
Tego typu sytuacje nie są jednak niczym nowym ani niczym niespotykanym. Już w 2014 r., tuż po tym, jak na oszukiwaniu został przyłapany Samsung Galaxy S4, okazało się, że w testach syntetycznych oszukuje znaczna część producentów. Oszukiwał Asus, oszukiwało HTC, oszukiwał Samsung, oszukiwało LG. Tylko w ostatnim czasie na listę benchmarkowych oszustów trafiło Realme ze swoim modelem GT.
Drodzy producenci – no i po co?
Oszukiwanie w testach syntetycznych służy tylko jednemu: by móc napisać w materiałach marketingowych, że smartfon X jest szybszy od smartfona Y i potwierdza to test Z. Nie ma ku temu żadnego innego logicznego uzasadnienia, zwłaszcza że w wielu przypadkach mówimy o marginalnym naciąganiu wyników, kompletnie nieistotnym z perspektywy użytkowej, ale istotnym być może z perspektywy marketingowej.
Niezależnie od motywacji kierującej producentami, każda tego typu zagrywka to strzał w stopę. Przeciętnego użytkownika benchmarki obchodzą w stopniu ujemnym, ale z kolei nagłówki pt. „producent X oszukał” cieszą się sporym zainteresowaniem czytelników i podkopują zaufanie konsumentów do danej marki.
I jakkolwiek rozumiem, że czasem działa tu mechanizm „nieważne jak, ważne, żeby mówili”, tak sądzę, że w przypadku tak nasyconego rynku, jak rynek smartfonów, każda negatywna wzmianka działa wyłącznie na niekorzyść producenta. Internauci nie będą pamiętać, jaki wynik w GeekBenchu uzyskał dany smartfon. Będą za to doskonale pamiętać, który producent próbował ich oszukać.