Chińska sonda Chang'e-5 dotarła już na miejsce. Lądowanie lada moment
O 10:32 polskiego czasu w poniedziałek Księżyc wszedł w fazę pełni. Tym razem jednak spojrzenie na Księżyc to nie tylko spojrzenie na Księżyc.
W piątek na orbitę wokół Księżyca dotarła chińska sonda Chang’e-5, która wystartowała z kosmodromu Wenchang na wyspie Hainan w poniedziałek 23 listopada. Podróż na Księżyc zabrała jej dokładnie 112 godzin. Po dolocie na miejsce, na wysokości 249 km nad powierzchnią Księżyca, sonda włączyła swój główny silnik. Dzięki temu udało się jej zwolnić na tyle, że została przechwycona przez grawitację Srebrnego Globu.
Kolejne uruchomienie silnika pozwoliło zamienić orbitę eliptyczną w kołową. Aktualnie sonda przygotowuje się do wypuszczenia lądownika, który opadnie na powierzchnię Oceanu Burz znajdującego się w doskonale teraz widocznej górnej, lewej części tarczy Księżyca.
Lądownik dotrze na powierzchnię 15 minut po oddzieleniu się od orbitera. Według planu już dwie godziny później lądownik podejmie próbę wykopania próbki spod powierzchni gruntu. Założenie jest takie, aby spod powierzchni na pokład lądownika trafiło 500 g materii. Z powierzchni będzie natomiast pochodziło kolejne 1500 g.
Zebrane w ten sposób próbki wystartują w kierunku orbitera już 3 grudnia. Po wykonaniu odpowiednich manewrów orbitalnych moduł wznoszący połączy się z orbiterem 5 grudnia. W ciągu kolejnych kilku dni orbiter skieruje się w stronę Ziemi. Gdy sonda będzie znajdowała się 5000 km od Ziemi, wypuści kapsułę z próbkami w stronę naszej planety. Jeżeli nic po drodze się nie zepsuje, pył księżycowy dotrze na Ziemię 16-17 grudnia. Widocznie w tym roku do planetologów św. Mikołaj przychodzi wcześniej.
Powyższy opis nie wydaje się jakiś przesadnie futurystyczny. Nie zmienia to jednak faktu, że ostatnie próbki skał księżycowych na Ziemię dotarły w 1976 roku, czyli aż czterdzieści cztery lata temu. Można zakładać, że nowe próbki zapewnią naukowcom prace na kolejne długie lata. I bardzo dobrze.