REKLAMA

Niedomknięty zasobnik. Sonda OSIRIS-REx ma problemy po pobraniu próbki materii z planetoidy Bennu

Zaledwie kilka dni temu amerykańska sonda OSIRIS-REx uderzyła specjalnym wysięgnikiem o powierzchnię planetoidy Bennu i pobrała próbkę materii z jej powierzchni, aby dostarczyć ją na Ziemię. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem.

Próbka pobrana z planetoidy Bennu ucieka. Zasobnik sondy OSIRIS-REx wciąż otwarty
REKLAMA

Głównym celem misji OSIRIS-REx było zbadanie niewielkiej, 550-metrowej planetoidy krążącej wokół Słońca między orbitami Wenus i Marsa. Po tym jak sonda dotarła do planetoidy, badacze odkryli, że wbrew oczekiwaniom, Bennu nie jest pokryta jedynie miałkim regolitem, a usiana jest głazami o rozmiarach kilkudziesięciu metrów.

REKLAMA

Z tego też powodu astronomowie spędzili sporo czasu na poszukiwaniu odpowiedniego miejsca, z którego w miarę bezpiecznie można pobrać próbki materii z powierzchni. Ostatecznie zdecydowano, że najlepszym miejscem będzie niewielki krater, znajdujący się pośród wielu wysokich głazów.

Sonda o rozmiarach samochodu dostawczego musiała trafić w powierzchnię o rozmiarach porównywalnych z rozmiarami pięciu standardowych miejsc parkingowych. W momencie styku z powierzchnią sonda wypuściła strumień sprężonego azotu, wzburzając w ten sposób zalegający na powierzchni regolit, a następnie spróbowała część wzniesionych nad powierzchnię odłamków uchwycić w specjalnym zasobniku, który następnie powróci na Ziemię. Taki przynajmniej był plan.

Za mała próbka planetoidy – źle. Za duża – też źle

Podstawowym celem sondy było zebranie co najmniej 60 g materii z powierzchni planetoidy. Maksymalnie jednak w zasobniku mogły się zmieścić nawet 2 kg materii. Po pierwszej próbie pobrania materii i oddaleniu się sondy od planetoidy inżynierowie planowali wykonać kilka obrotów sondy wokół własnej osi, aby ustalić, jak dużo materii udało się pobrać. Gdyby próbka była za mała, na pokładzie sondy znajdują się dwa dodatkowe zasobniki z azotem umożliwiające podjęcie dwóch dodatkowych prób. Do tego jednak już nie dojdzie.

Po pobraniu próbki inżynierowie wykonali zdjęcia zasobnika na materię z powierzchni i zauważyli, że ucieka z niego pobrany pył. Zdjęcia wskazują, że jeden z odłamków powstałych w momencie zderzenia lub pobranych z powierzchni zablokował pokrywę zasobnika, przez co nie można jej całkowicie zamknąć. Choć sonda pobrała kilkaset gramów próbek materii z powierzchni, to jakaś część z powrotem uciekła z pokładu sondy.

Z tego też powodu inżynierowie nie mają zamiaru wykonać pomiaru masy zebranej materii, ponieważ w trakcie obrotów jeszcze więcej materii mogłoby uciec z zasobnika. Zamiast tego, kontrolerzy planują jak najszybciej umieścić niedomknięty zasobnik w kapsule, w której zostanie on wysłany w stronę Ziemi. Do tego manewru dojdzie już we wtorek.

Tym samym o tym ile materii faktycznie udało się pobrać z powierzchni planetoidy dowiemy się dopiero w 2023 r. kiedy kapsuła z próbkami wyląduje na poligonie w stanie Utah. Do tego czasu pozostanie to zagadką. Nie zmienia to faktu, że jeżeli faktycznie udało się zebrać kilkaset gramów, to będzie to największa próbka pobrana z innego ciała niebieskiego od czasów księżycowych misji Apollo z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.

REKLAMA

Pora wracać na Ziemię

Aktualnie sonda rozpoczęła oddalanie się od planetoidy z prędkością rzędu 40 cm/s. W marcu 2021 r. zostaną uruchomione silniki, które skierują sondę w drogę powrotną na Ziemię. Kapsuła z zasobnikiem i zebranymi w środę próbkami wyląduje na Ziemi w 2023 r.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA