Obok iPhone’a 12 zadebiutowały bezprzewodowe słuchawki Beats Flex. Już wiem, co kupię bliskim na święta
W ofercie Apple’a razem z nowymi telefonami z linii iPhone 12 i iPhone 12 Pro pojawiły się liczne akcesoria. Wśród nich są słuchawki Beats Flex, które będą idealnym prezentem na święta dla moich bliskich.
Apple już dawno stał się, w sumie nieco niespodziewanie, największym producentem słuchawek na całym świecie. Kilka lat po tym, jak białe przewodowe pchełki dorzucane najpierw do iPodów, a potem do iPhone’ów, stały się wręcz kultowe, do oferty firmy dołączyły Beatsy. Później przyszła kolej na cieszące się ogromnym zainteresowaniem AirPodsy i AirPodsy Pro z ANC.
Pojawiły się nawet plotki, jakoby firma miała pójść na całość i pogrzebać nazwę, którą sygnuje Dr. Dre, by promować markę AirPods za sprawą nausznych zestawów AirPods Studio. Tak się jednak — jak na razie — nie stało. Zamiast tego do sprzedaży razem z iPhone’ami 12 i iPhone’ami 12 Pro trafił niespodziewanie zestaw Beats Flex, który jest niezwykle (jak na Apple’a oczywiście) tani.
Bezprzewodowe słuchawki Beats Flex za 249 zł zapowiadają się na gwiazdkowy hit.
Beats Flex to następca modelu BeatsX, który debiutował w cenie 849 zł, a dopiero nieco później staniał do 449 zł. Zaprezentowany wczoraj zestaw kosztuje zaś niemal dwukrotnie mniej, czyli 249 zł. Oczywiście nadal nie jest to mało jak za tego typu akcesorium, ale za przewodowe słuchawki z logo Apple’a płaci się teraz 99 zł (a do wczoraj 149 zł). Dla porównania zwykłe AirPodsy nadal wycenione są na aż 799 zł, a dokanałowe AirPods Pro to wydatek rzędu 1249 zł.
Oczywiście nie można zapominać, że bezprzewodowość w przypadku Beats Flex jest oczywiście nieco umowna, bo de facto mamy tu do czynienia z kablem, ale łączy on jedynie dwie słuchawki dokanałowe i można założyć go na szyję jak opaskę. Akcesorium nie trzeba zaś podpinać bezpośrednio do telefonu, a jedynie raz na jakiś czas do ładowarki (co ciekawe, za pomocą dołączanego do zestawu przewodu USB-C/USB-C, a więc z pominięciem złącza Lightning, co ucieszy osoby, które nie mają iPhone’a).
Mimo wszystko Beats Flex to zestaw kierowany przede wszystkim do klientów Apple’a.
Na rynku zestawy o podobnej konstrukcji dostępne są od lat, ale Beats Flex jest wyjątkowy za sprawą wsparcia chipu Apple W1, czego w słuchawkach z tej półki cenowej do tej pory nie było. Ta znana z AirPods i innych słuchawek Beats technologia zmniejsza opóźnienia, poprawia zasięg Bluetooth i ułatwia parowanie urządzeń.
Słuchawki z chipami W1 (i H1) przypisywane są do Apple ID i automatycznie parują się ze wszystkimi naszymi iPhone’ami, iPadami, komputerami Mac i przystawkami Apple TV. Do tego można wygodnie podpinać te słuchawki do urządzeń Apple’a u znajomych, by np. wspólnie słuchać muzyki lub oglądać wideo bez konieczności dzielenia się po jednej słuchawce z zestawu.
Co jeszcze warto wiedzieć o Beats Flex?
Oprócz tego, że Beats Flex będą szybko i sprawnie się parowały, Apple obiecuje, że będą pracować do 10 godzin na jednym ładowaniu, a podłączenie ich do prądu na zaledwie 10 minut zapewni 1,5 godziny odtwarzania muzyki. W przewodzie będącym opaską na szyję znalazł się też pilot sterujący odtwarzaniem, którego brakuje w AirPodsach.
Jestem też pewien, że Beats Flex, jeśli tylko uda się je przed końcem roku kupić (Apple przewiduje dostawę tego modelu „zimą”), będą świetnym prezentem na nadchodzące święta dla wszystkich osób, które już mają iPhone’a lub się na niego zdecydują dopiero zdecydują. W cenie jednego kompletu AirPodsów mogę kupić trzy zestawy uwalniające od kabli trójkę moich bliskich.
Apple stara się też najwyraźniej udobruchać klientów wkurzonych usunięciem z pudełek z iPhone’ami ładowarek i słuchawek.
Sam ruch polegający na odchudzeniu pudełek z iPhone’ami o kablowe zestawy słuchawkowe oraz ładowarki oceniam pozytywnie, bo przewodowych słuchawek nie używam od lat, a ładowarek mam w domu i tak więcej, niż potrzebuję, ale rozumiem rozgoryczenie konsumentów. Chodzi o to, że Apple zaoszczędził, ale się zaoszczędzonymi pieniędzmi wprost nie podzielił.
Jakby tego było mało, w Stanach Zjednoczonych firma nieco nagięła prawdę podczas prezentacji — ceny iPhone’a 12 mini i iPhone’a 12 w dolarach, które podano, zawierają w sobie zniżkę dla klientów wybranych operatorów telefonii komórkowej. To właśnie z tego powodu te telefony w Polsce wydają się droższe, niż być powinny, podczas gdy iPhone 12 Pro i iPhone 12 Pro Max kosztują tyle samo w złotówkach, co ich poprzednicy.
Na szczęście firma wykonuje teraz ruchy, które mają klientom nieco wynagrodzić ceny samych telefonów, a Beats Flex za jedynie 249 zł to dopiero początek. Oprócz tego w ofercie pojawiła się nieco szybsza niż ostatnio ładowarka USB-C o mocy 20 W zamiast 18 W, która kosztuje teraz 99 zł zamiast 149 zł. Obniżono też cenę słuchawek kablowych, również ze 149 zł do 99 zł.