REKLAMA

Rekordzistka! Planetoida przemknęła zaledwie 3000 km od Ziemi i nikt nawet nie wiedział, że się zbliża

W niedzielę, w odległości 2950 km od powierzchni Ziemi przeleciała planetoida. Faktycznie, nikt jej wcześniej nie zauważył.

Planetoida przemknęła zaledwie 3000 km od Ziemi. Nikt nie wiedział, że się zbliża
REKLAMA

Czego zatem nie ma w tym sensacyjnym tytule? Przede wszystkim informacji o rozmiarach planetoidy. Doniesienia mówią jednak o obiekcie wielkości samochodu osobowego, czyli możemy założyć, że obiekt miał od 2 do 6 metrów średnicy. Przy takich rozmiarach trudno tak naprawdę ustalić czy mówimy jeszcze o planetoidzie czy raczej o meteoroidzie.

REKLAMA

Planetoida czy meteoroid?

Zwyczajowo podział między jedną a drugą kategorią znajdował się tam gdzie kończyły się możliwości wykrycia takich obiektów za pomocą teleskopu. Jeżeli jakiś obiekt widoczny był w teleskopie, to była to planetoida, jeżeli nie, to już był to meteoroid. Wraz z rozwojem techniki granica przesuwała się w kierunku coraz mniejszych obiektów.

W 1995 roku granicę ustawiano na poziomie 10 m. Przy takich granicach skała, która odwiedziła nas w niedzielę była tylko meteoroidem. Ale mamy 2020 rok i np. w 2015 r. udało się za pomocą teleskopu Infrared Telescope Facility dostrzec obiekt o średnicy 2 m. W takim wypadku obiekt z niedzieli możemy swobodnie nazwać planetoidą.

Rekordowo mała odległość wykrytego przelotu

To faktycznie rekord. Nigdy wcześnie nie udało się zarejestrować tak bliskiego przelotu, który nie zakończyłby się wejściem w atmosferę Ziemi. Tym razem jednak planetoida przemknęła w pobliżu Ziemi i poleciała dalej. W katalogu bliskich przelotów tworzonym w Obserwatorium Astronomicznym Sormano we Włoszech, jest to najbliższy przelot spośród wszystkich dotychczas zarejestrowanych.

Nie oznacza to oczywiście, że do takich przelotów nie dochodzi. Zapewne jest ich całkiem sporo, ale przy takiej odległości trwają one niezwykle krótko i jeżeli danego wycinka nieba nikt nie monitoruje, to nikt takiego przelotu nawet nie zauważy.

 class="wp-image-1331077"

Planetoida atakuje znienacka

Odkryta w niedzielę planetoida nie stanowiła żadnego zagrożenia dla ludzi. Gdyby weszła w ziemską atmosferę to całkiem możliwe, że spłonęłaby podczas przelotu i żadne jej szczątki nie dotarłyby do powierzchni Ziemi. Dla porównania, obiekt, który wszedł w ziemską atmosferę nad Czelabińskiem i narobił sporo szkód na Ziemi miał średnicę 17-23 m, a planetoida, która zakończyła erę dinozaurów miała średnicę kilku kilometrów.

Astronomów jednak niepokoi coś zupełnie innego - fakt, że nikt tej planetoidy wcześniej nie dostrzegł. Gdyby to był większy obiekt, to nawet byśmy nie wiedzieli, że się do nas zbliża.

Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest fakt, że planetoida przyleciała do nas od strony Słońca, a więc obserwatoria nie były w stanie jej dojrzeć na tle nocnego nieba, podświetloną przez Słońce. Wręcz przeciwnie, obiekt ten znajdował się na niebie w ciągu dnia, kiedy światło słoneczne uniemożliwia odkrywanie obiektów zmierzających do nas ze środka Układu Słonecznego.

 class="wp-image-1331080"

Po raz pierwszy planetoidę 2020QG zauważono za pomocą teleskopu w Obserwatorium Palomar dopiero sześć godzin po jej maksymalnym zbliżeniu do Ziemi, kiedy już minęła naszą planetę i się od niej oddalała.

Mimo wielu teleskopów skierowanych bezustannie w niebo, od czasu do czasu pojawiają się obiekty, które zauważamy dopiero po ich przelocie obok Ziemi. Niedzielny przelot jednak był najbliżej Ziemi spośród wszystkich dotąd zaobserwowanych.

2020 QG

Na powyższej animacji zaznaczono trajektorię lotu planetoidy 2020 QG. Jej prędkość oszacowano na 12,4 km/s.

Co by się stało, gdyby planetoida uderzyła w Ziemię?

Tak jak wspomniałem wyżej, w przypadku planetoidy 2020 QG za wiele by się nie stało. Owszem, po wejściu w ziemską atmosferę, do powierzchni Ziemi mogłyby dotrzeć co najwyżej niewielkie szczątki. Jeżeli planetoida wybuchłaby w atmosferze na wysokości kilku kilometrów, najprawdopodobniej wyzwoliłaby energię kilkudziesięciu kiloton TNT. Zważając na wysokość eksplozji, do ludzi na powierzchni Ziemi dotarłby tylko huk porównywalny z hałasem miasta w godzinach szczytu.

Nie zapominajmy jednak, że tak samo możemy przeoczyć dużo większe obiekty zbliżające się do nas od strony Słońca.

Obiekt, który wleciał w atmosferę Ziemi nad Czelabińskiem miał średnicę 20 metrów. Jego eksplozja w atmosferze, na wysokości 20 km wyzwoliła energię 500 kiloton TNT, czyli trzydzieści razy większą od bomby, którą zrzucono na Hiroszimę. Fala uderzeniowa od tej eksplozji wybiła okna w sześciu rosyjskich miastach, a szkło z tych okien spowodowało obrażenia u ponad 1500 osób.

W lipcu ubiegłego roku 72 400 km od Ziemi przeleciała planetoida 2019 OK o średnicy ponad 130 metrów. Choć na pierwszy rzut oka odległość nie wydaje się mała, to jednak jest to zaledwie 20 proc. odległości dzielącej Ziemię od Księżyca. Jeżeli uświadomimy sobie, że w ciągu roku Ziemia okrążając Słońce pokonuje prawie miliard kilometrów, to jeżeli coś się do nas zbliża na jedynie 72 000 km, to jest to blisko.

REKLAMA

Co gorsza 2019 OK także została wykryta dopiero tydzień przed zbliżeniem do Ziemi, co oznacza, że w tym momencie gdyby zamierzała w Ziemię uderzyć, nie bylibyśmy w stanie absolutnie nic zrobić. To istotne, bowiem potencjalne uderzenie takiego obiektu w miasto mogłoby doprowadzić do śmierci kilkudziesięciu tysięcy ludzi.

Jak widać, choć na co dzień nie obawiamy się żadnego zagrożenia z kosmosu, to może ono przyjść bez ostrzeżenia. Szanse na to są małe, ale nie zerowe. Tak samo jak na wygraną w lotto, a mimo to ktoś ciągle zgarnia te kumulacje.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News. (

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA