20 minut w 8K czy godzina w 4K? Przegrzewanie stało się główną zmorą aparatów do filmowania
Czy wyobrażacie sobie sytuację, kiedy filmowiec podczas ślubu lub eventu musi zrobić przerwę, bo przegrzał mu się aparat? Najnowszy Canon EOS R5 nagrywający w 8K ma niestety spory problem z temperaturami. A jak będzie z jego rywalem, Sony A7S III?
2020 r. dla twórców wideo będzie przełomowy, ponieważ rozpoczyna się nowy etap rywalizacji Canona i Sony. Na rynek właśnie trafia nowa generacja sprzętu, która ma szansę zmienić istniejący podział sił i na nowo zdefiniować to, jakie funkcje powinien mieć aparat do filmowania.
Mam tu na myśli dwie bardzo gorące premiery, które skupiły na sobie wzrok całej branży. Pierwsza to Canon EOS R5, którego Krzysztof Basel miał już w swoich rękach. Aparat otwiera nową generację bezlusterkowców Canona. Producent przeprojektował wszystkie kluczowe aspekty, a także dodał zupełnie nowe rozwiązania, w tym nagrywanie w 8K.
Druga premiera dopiero nadchodzi. To niemal mityczny korpus Sony A7S III, który jest zapowiadany od kilku lat, ale według przecieków rynkowa premiera odbędzie się pod koniec lipca.
Na rynku pojawią się zatem dwa bardzo zaawansowane aparaty, których najważniejszym elementem będzie filmowanie. Wygląda na to, że w obu przypadkach producenci wrzucili wyższy bieg i znacznie wyprzedzili swoje dotychczasowe rozwiązania. Dla rynku będzie to ciekawa batalia, bo przecież w pewnym momencie Sony przejęło od Canona pałeczkę największego innowatora w segmencie półprofesjonalnego wideo. Teraz Canon ma szansę ponownie przeciągnąć filmowców na swoją stronę.
Problemem nowych sprzętów nie będą ceny, ale temperatury.
Nowa generacja sprzętów będzie początkowo bardzo kosztowna, ale tym razem głównym problemem nie będzie cena, lecz problem z przegrzewaniem.
Przegrzewanie się korpusów to problem, z którym Sony boryka się od lat. Od samego początku bezlusterkowce (ale też kompakty) po prostu w pewnym momencie stawały się zbyt gorące, po czym aparat musiał się wyłączyć. Po latach rozwoju udało się opanować ten problem, choć nadal jest pole do poprawy.
Ta sama bolączka powróciła z pełną siłą przy premierze Canona EOS R5. Na elementach aparatu znajdują się ostrzeżenia o gorącej powierzchni, niczym na kubku z kawą w Starbucksie. Z kolei czas nagrywania pozostawia bardzo dużo do życzenia. Tylko spójrzcie na zestawienie możliwego czasu nagrywania w temperaturze pokojowej w trybie ALL-I:
- 8K 30 kl./s: 20 min.
- 4K 120 kl./s: 15 min.
- 4K 60 kl./s (crop): 25 min.
- 4K 30 kl./s HQ: 30 min.
- 4K 60 kl./s: 35 min.
Przy ograniczeniu jakości można uzyskać dużo dłuższe czasy nagrywania, ale nie po to wydajemy 20 tys. zł, by korzystać z ułamka możliwości aparatu.
Kiedy nagrywamy na zewnątrz, czas pracy Canona EOS R5 jeszcze bardziej maleje. Przy temperaturze 35 stopni można nagrać tylko 16 minut w rozdzielczości 8K, co sprawia, że ten tryb staje się wręcz nieużywalny. Podstawowy tryb 4K 30 kl./s w wysokiej jakości pozwala na czas znacznie poniżej 30 minut.
Na razie nie wiemy nic o tym, jak zachowa się Sony A7S III. Według przecieków aparat ma nie mieć żadnych problemów z przegrzewaniem, choć historia pokazuje, że raczej nie będzie tak różowo. O tym jednak przekonamy się w czasie testów.
Tej generacji nie musi wgrać sprzęt o lepszej specyfikacji. Znacznie ważniejsza może się okazać tak prozaiczna rzecz, jak temperatura aparatu.
Wygląda na to, że Canon będzie miał przewagę nad Sony w kwestii specyfikacji. Canon jako pierwszy postawił na wideo 8K, a do tego stworzył aparat uniwersalny, który sprawdzi się nie tylko u filmowca, ale też u fotografa. Według przecieków Sony będzie bardziej zachowawcze: da użytkownikom bardzo dobrą jakość 4K, a aparat będzie nastawiony tylko na filmowców.
Specyfikacja w świecie wideo jest bardzo ważna, ale koniec końców liczy się użyteczność korpusów. Jestem bardzo ciekaw, jak potoczy się walka Canona EOS R5 z Sony A7S III, kiedy ten drugi już pojawi się na rynku. Tym razem o sukcesie nie musi decydować sama specyfikacja.
A może twórcy poradzą sobie z przegrzewaniem stosując drogę naokoło?
Twórcy wideo - w tym wyżej podpisany - przez lata żyli z przegrzewającymi się korpusami. Przez kilka lat nagrywałem Sony A6300 w trybie 4K i była to prawdziwa walka ze sprzętem.
Z przegrzewaniem można sobie w pewnym stopniu poradzić. W moim przypadku pomogło odchylenie ekranu, otworzenie klapki akumulatora i wszystkich zaślepek gniazd, a nade wszystko pomogła metalowa klatka dostosowana do A6300. Zwiększała powierzchnię odprowadzania ciepła, dzięki czemu aparat działał dłużej.
Dłużej, ale nie bez ograniczeń. Prędzej czy później zawsze przychodził moment, w którym aparat po protu się wyłączał. W takim wypadku ostatnią deską ratunku była wymiana rozgrzanego akumulatora na nowy, chłodny. Pozwalało to uzyskać kilkanaście minut pracy więcej.
Żyjemy jednak w czasach, kiedy nie trzeba uciekać się do takich partyzanckich rozwiązań. Są przecież świetne aparaty, które nie mają problemów z przegrzewaniem, jak choćby Panasonic S1H wyposażony we wbudowany wentylator chłodzący wnętrze.
Biorąc to wszystko pod uwagę, o sukcesie nowej generacji sprzętu tym razem nie musi zdecydować specyfikacja czy nawet cena, ale kultura pracy przy dużym obciążeniu.