5G już w Polsce. Pytacie „a komu to potrzebne?”, więc wyjaśniamy, co się zmieni
Plus uruchomił już w Polsce sieć 5. generacji. Prędkości w niej mają wzrosnąć o jedno zero, ale w tym całym 5G nie chodzi przecież tak naprawdę o szybki transfer danych.
MATERIAŁ MAGAZYNU SPIDER’S WEB+: Prezes UKE przerywa milczenie: I ja, i aukcja 5G padliśmy ofiarami wirusa
5G to nowy standard bezprzewodowej transmisji danych, który będzie teraz współistniał z 4G / LTE. Podobnie jak w przypadku poprzednich przeskoków na kolejne generacje sieci mobilnych, możemy teraz liczyć na wzrost prędkości pobierania i wysyłania danych, a maksymalny transfer może być wyższy nawet o rząd wielkości.
To spore wartości w kraju, gdzie telekomy zapewniają realnie mobilny internet o przepustowości rzędu ok. 20-25 Mb/s, ale i tak wiele osób może jednak unieść teraz ze zdumienia brew — w końcu te 600 Mb/s to poziom osiągalny już wcześniej w ramach sieci LTE przy agregacji kilku pasm. 5G powinno zaś pozwalać na jeszcze szybszy transfer danych… i w teorii faktycznie na to pozwala, tak jak w teorii LTE pozwala na te 750 Mb/s.
Od lat wiemy zaś, że 5. generacja łączności zapewni docelowo transfery liczone w Gb/s. Należy jednak pamiętać, że telekomy nie mają jeszcze zgody na użycie wyższych niż do tej pory częstotliwości i mamy tu do czynienia z 5G na pierwszym etapie rozwoju, czyli na przykład w paśmie wykorzystywanym uprzednio na potrzeby LTE (2600 MHz TDD).
5G w Polsce może przyspieszyć po zakończeniu aukcji, gdy telekomy dostaną dostęp do częstotliwości z zakresu 3,4-3,8 GHz.
Trzeba jednak pamiętać, że przepustowość sieci, chociaż dobrze wyglądana papierze, wcale nie jest jedynym liczącym się parametrem. W przypadku sieci mobilnych po przekroczeniu pewnej granicy przestaje być ona kluczowa. Do komfortowego korzystania z sieci wystarcza internet o prędkości rzędu kilkudziesięciu Mb/s, a większym zmartwieniem są wielkości pakietów.
Warto też pamiętać, że w przypadku sieci radiowych prędkość osiągana w laboratoriach rzadko kiedy pokrywa się z rzeczywistymi pomiarami. Taka ich natura. Już w 2019 r. podawano, że w Wielkiej Brytanii w przypadku sieci 3G, która w teorii mogła rozpędzić się do 42 Mbp/s, świetnym wynikiem był pułap 20 Mb/s, a średnią prędkością było jedynie 8 Mb/s.
LTE w Wielkiej Brytanii rozpędza się zaś zwykle do 32,5 Mb/s.
90 Mb/s uznawane jest tam za świetny wynik, chociaż maksymalna przepustowość wynosi nawet 300 Mb/s. W przypadku sieci 5G z kolei możemy mówić tam o świetnym wyniku przy transferach rzędu tych 600 Mb/s, podczas gdy realne wartości będą oscylować w Wielkiej Brytanii zapewne w granicach od 130 Mb/s do 240 Mb/s. Można rozsądnie założyć, że u nas będzie podobnie.
Z podobną sytuacją mamy do czynienia w Stanach Zjednoczonych, gdzie średnia prędkość LTE wynosi 35 Mb/s. Sprint w ramach 5G wykorzystuje tam podobne częstotliwości do polskiego Plusa w paśmie 2500 MHz z maksymalnymi wynikami na poziomie 600 Mb/s, podczas gdy średnie pomiary wskazują, że klienci osiągają zwykle 1/3 tej wartości — czyli 200 Mb/s. Korea Południowa również notuje znacznie niższe wyniki od maksymalnych.
Licytacja na cyferki w kwestii maksymalnej przepustowości 5G nie ma jednak żadnego praktycznego znaczenia.
Ba, w niektórych przypadkach 5G może być nawet wolniejsze niż dzisiejsze LTE i… nie ma w tym nic dziwnego. Z tym będziemy się spotykać tam, gdzie telekomy zdecydują się na dostarczanie sieci 5. generacji w paśmie poniżej 1 GHz. Co prawda jak na razie w Polsce skupiamy się teraz głównie na pasmach 2,1 GHz, 2,6 GHz oraz 3,4-3,8 GHz, ale Exatell przymierza się już do zagospodarowania na ten cel 700 MHz.
W przypadku sieci radiowych, w ogromnym uproszczeniu, im wyższa przepustowość, osiągana zwykle w ramach tego samego standardu łączności na wyższych częstotliwościach, tym mniejszy jest zasięg, a więc trzeba gęściej stawiać stacje bazowe. Z tego powodu 5G będzie działać na innych częstotliwościach w zależności od typu obszaru, który objęty zostanie zasięgiem.
Inne oczekiwania co do przepustowości łącz mobilnych mamy w mieście, inne na wsi, a jeszcze inne gdzieś w dzikiej głuszy.
W mieście możemy sobie pozwolić na to, by stacje bazowe stały na każdym rogu, dzięki czemu potencjalnie w domach i mieszkaniach będziemy mieć dostęp do bardzo szybkiego 5G. Na obszarach niezurbanizowanych, gdzie gęstość zabudowy jest mniejsza, mogą zostać wykorzystane niższe częstotliwości. Zapewnią niższe transfery, ale pozwolą stawiać maszty nieco dalej od siebie, gwarantując lepszy zasięg.
W tym, że w niektórych przypadkach na świecie (np. w Stanach Zjednoczonych) sieć 5. generacji bywa nawet wolniejsza niż w przypadku jej poprzedniczki, nie ma jednak nic zdrożnego. LTE już teraz jest zapchane, a przejście na nowszy standard transmisji danych otworzy na tej cyfrowej autostradzie dodatkowe pasy i pozwoli łączyć się ze stacjami bazowymi większej liczbie urządzeń jednocześnie.
Najważniejsze w 5G są bowiem nie prędkość maksymalna, a właśnie większa pojemność sieci oraz… mniejsze opóźnienia.
Dopiero w ramach sieci 5. generacji w jej najbardziej zaawansowanym wariancie stand alone (wydzielona sieć 5G) damy radę zbić je hipotetycznie poziomu zaledwie 1 ms, aczkolwiek również i w tym przypadku trzeba zdawać sobie sprawę, że to wartości osiągane w laboratoriach. Mimo to dzięki 5G mamy odczuć wyraźną poprawę pod tym względem, co może sprawić, że takie usługi jak np. mobilny streaming gier zaczną mieć wreszcie rację bytu.
Warto też mieć na uwadze, że 5G dopiero raczkuje, ale tutaj, podobnie jak w przypadku 4G, w przyszłości będziemy mieć do czynienia z agregacją pasm. Operatorzy, którzy już teraz budują nową sieć 5. generacji z wykorzystaniem częstotliwości wykorzystywanych do tej pory przez LTE tak jak Plus, po zakończeniu aukcji będą mogli połączyć je z tymi z zakresu 3,4-3,8 GHz.
Warto też pamiętać, że 5G rozwijane jest wielotorowo.
Plus wykonał pierwszy krok w postaci sieci 5. generacji w paśmie 2600 MHz, a teraz na horyzoncie jest aukcja 5G, w której toku operatorom przyznane zostaną częstotliwości z zakresu 3,4-3,8 GHz, ale to nadal tylko jedna strona medalu. W ramach standardu 5G NR (New Radio) określone są bowiem dwa zakresy częstotliwości, czyli Frequency Range 1 (FR1) i Frequency Range 2 (FR2).
Oprócz sieci 5. generacji działającej w paśmie poniżej 6 GHz (sub-6 GHz, FR1) czekamy w Europie jeszcze 5G mmWave (zakres od 24 GHz do 100 GHz, FR2). Do tego w przyszłości możemy spodziewać się podmiany architektury ze 5G NSA (non-standalone) łączącej 5G (tylko internet) oraz LTE (wszystkie inne usługi) na 5G SA (standalone), czyli samodzielne 5G.
To wszystko jednak jest jeszcze w Polsce pieśnią przyszłości — i to tej odległej. Na razie pozostaje nam się cieszyć z tego, co faktycznie mamy, czyli z LTE z agregacją pasm i pierwszej sieci 5. generacji w siedmiu miastach na terenie kraju. Czy jesteście już w zasięgu 5G, czy też musicie na to jeszcze trochę poczekać, możecie zaś sprawdzić na mapce udostępnionej przez Plusa.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.