Ten patent może popsuć gry wideo. Podpowiedzi na PlayStation mają zachęcać do kupna DLC lub waluty
Nie każdy patent złożony przez firmę technologiczną zamienia się w gotowy produkt lub usługę. Dlatego liczę, że dokumenty złożone przez Sony nigdy nie pojawią się jako gotowe rozwiązanie dla PlayStation 4, PlayStation 5 lub jakiejkolwiek innej konsoli.
Dzieci śpią, żona u koleżanki, masz wieczór tylko dla siebie. Włączasz PS5 po czym uruchamiasz długo oczekiwane Bloodborne 2. Po kapitalnych chwilach z grą dochodzi do filmowej sceny zapowiadającej pierwszego bossa. Wtem dolny róg ekranu zajmuje systemowa zakładka z informacją: 72 proc. graczy nie pokonuje tego przeciwnika za pierwszym razem. Udaje się to graczom wyposażonym w przedmioty: beszamelowy miecz, warzywna tarcza. Nie czekaj. Kup te przedmioty już teraz i zwiększ szanse w starciu z wrogiem!
Taki scenariusz to dramat. Horror. Okropieństwo. Makabra.
Niestety, tego typu rozwiązanie wpłynęło ze strony Sony do Światowej Organizacji Własności Intelektualnej (WIPO). Każdy zainteresowany może zagłębić się w długą, pokaźną dokumentację przedstawioną przez japońską firmę technologiczną korzystając z tego odsyłacza. Do przedstawienia jak ma działać patent Sony wystarczy jednak powyższa grafika oraz krótki opis umieszczony w jej rogu (tłumaczenie redakcyjne):
Czym mają być owe zasoby? W dokumentacji patentowej wynika, że może to być pobierana osobno zawartość DLC, dodatki, ulepszenia, przedmioty czy porady. Jako graczowi starej daty, aż zrobiło mi się słabiej. Oczami wyobraźni widzę już bowiem, jak tego typu systemowe rozwiązania będą wyłudzać dodatkowe pieniądze użytkowników, wykorzystując do tego słabość i brak doświadczenia graczy. Chcesz być lepszy? Chcesz być szybszy? Chcesz być silniejszy? Zapłać.
Taki systemowy mechanizm może żerować na graczach w najpodlejszy sposób.
Rozwiązanie opatentowane przez Sony może zostać wymierzone w graczy, którzy utknęli. Którzy nie wiedzą jak rozwiązać daną zagadkę. Którzy nie potrafią pokonać danego przeciwnika. Zamiast stawać się coraz lepszym i lepszym, gracz będzie nęcony przez system aby iść na skróty. Aby zapłacić drobną sumę i przedostać się dalej. A przecież to własny, odczuwalny progres jest najprzyjemniejszym elementem takich produkcji jak Bloodborne, Nioh, Sekiro czy Dark Souls.
Wyobraź to sobie: przemierzasz mroczny korytarz upiornej posiadłości grając w Resident Evil 8, aż tu pojawia się ekran z informacją: w pobliżu znajduje się sekret. Tylko 8 proc. graczy wie o nim. Wykup poradę aby odkryć nowe pomieszczenie i zdobyć nową broń. Kupisz? Ja nie. Ty nie. Ale jest cała masa, MASA graczy która nie będzie mogła sobie tego odmówić. Zwłaszcza, jeśli taka podpowiedź to wydatek wielkości dolara.
Żerowanie na słabościach ludzi to jedno, ale taki system może niszczyć same gry.
Wszakże żaden Dark Souls nie byłby tak wyśmienity, gdyby dało się go przejść za pierwszym podejściem. Na jednym życiu. Jasne, są na świecie świry potrafiące tego dokonać, ale mam na myśli większość graczy. Jak gorsza byłaby przygodówka w której można zapłacić za rozwiązanie wielkiej zagadki broniącej wejścia do skarbca. Jak gorszy byłby survival horror, gdyby system informował o wszystkich paczkach z amunicją w okolicy.
Czasami zaletą gry jest właśnie to, że czegoś nie możemy w niej wykonać. Nie potrafimy czegoś przejść. Ileż to razy siedziałem w szkole lub na wydziale, ale duchem już byłem przed konsolą, obmyślając nowe strategie na trudnego bossa. ileż to razy zapraszałem do siebie kolegów na sesje z oryginalnym Resident Evil 2. Nie tylko dlatego że się bałem, ale również po to by pomagali mi z klimatycznymi zagadkami.
System opatentowany przez Sony godzi w szerokie spektrum świata elektronicznej rozgrywki: w graczy, w gry, w rywalizację oraz w progresję. To narzędzie do maksymalizacji zysków z DLC oraz mikro-transakcji, które żeruje na najbardziej podstawowych instynktach użytkowników. Dlatego mam szczerą nadzieję, że patent pozostanie patentem. I niczym więcej. Mojego przyszłego PlayStation 5 proszę w to nie mieszać.