Pytanie na otwarcie tygodnia: który składany smartfon byś kupił?
Zasady są proste. Cena nie gra roli, a przed tobą stoi wybór składanego smartfona. Które urządzenie wybierzesz i dlaczego?
Składanych smartfonów robi się na rynku coraz więcej. Na razie wszystkie są wręcz kosmicznie drogie, dlatego mało kto może sobie na nie pozwolić.
Odstawmy więc cenę na bok! Załóżmy, że tym razem nie gra roli. Kiedyś przecież dojdzie do takiej sytuacji, bo za kilka lat, kiedy składane smartfony zdążą się upowszechnić, będą dostępne w cenach akceptowalnych przez każdego fana nowych technologii.
Zatem: zaczynajmy! Oto możliwości, przed którymi stoimy przy wyborze.
Wiem, co łączy ołówek i kasetę magnetofonową, więc wybieram Motorolę Razr.
Na swoim discmanie słuchasz na zmianę Britney Spears, Ushera i The Rasmus, a w wolnych chwilach grasz w GTA: San Andreas. Twoim ulubionym filmem jest Matrix, a ulubioną sceną moment, kiedy Morfeusz pierwszy raz dzwoni do Neo, a ten rozsuwa klapkę w Nokii-bananie.
Co prawda sam odbierasz telefony rzadziej niż kiedyś, bo wiesz, że albo ktoś chce ci dołożyć obowiązków, albo znów jakiś namolny telemarketer zapyta cię, czy masz marzenia i czy da się je zrealizować nową kartą kredytową. Za to z jaką chęcią zakończyłbyś takie rozmowy trzaśnięciem klapki!
I właśnie ta krótka chwila satysfakcji z kończonego połączenia, ten mechaniczny „klik” klapki, jest w stanie przyćmić ci przeciętny procesor, nie najlepszy aparat i słaby akumulator. Bez wahania zakładasz swoje szybkie okulary przeciwsłoneczne i wybierasz Motorolę Razr.
Jadam tylko trzydaniowe kolacje, na które jeżdżę swoim sześciokołowym pickupem Ford VelociRaptor, więc wybieram Samsunga Galaxy Fold.
Dwa ekrany, dwa akumulatory, sześć aparatów, osiem rdzeni, dwanaście GB RAM. Oto Samsung Galaxy Fold, który wszystko ma naj. Ma grubość i wielkość dwóch smartfonów, więc jest widoczny z daleka. Po rozłożeniu ma ekran wielkości 7,3 cala, czyli większej niż niejeden tablet.
Nie interesują cię kompromisy w wydajności, więc musisz mieć najnowszy procesor z zapasem 12 GB RAM. Liczy się całodniowa praca w najcięższych warunkach, więc dwa akumulatory o łącznej pojemności 4380 mAh nie będą się u ciebie marnować.
A jeśli do tego jesteś fanem pudełek, pudełeczek i pudełeczek w pudełkach, zakup Galaxy Folda da ci niebywałą radość.
Wiem, że każdy z 43 trylionów układów kostki Rubika da się rozwiązać w maksymalnie 20 ruchach, a po zajęciach z kaligrafii relaksuję się układając łabędzie z papieru. Wybieram Huawei Mate X.
W szkole nie interesowały cię oceny poniżej szóstki. Pięcioletni plan studiów zrobiłeś po dwóch latach, a twoją rozprawę doktorską cytował w swoich książkach Stephen Hawking. W swoim zeroemisyjnym domu łączysz prostotę, minimalizm, funkcjonalność oraz stylistykę.
Wybierasz Huaweia Mate X, bo wiesz, że wystarczy jeden ekran i jeden zestaw aparatów. Patrzysz z wyższością na osoby, które porysowały swoje elastyczne ekrany piaskiem z kieszeni. Sam jesteś perfekcjonistą, a jedynym miejscem w twoim otoczeniu, w którym można znaleźć ziarenka piasku, jest ogródek zen. Masz w nim dokładnie 45567890 ziarenek.
Owszem, sushi lubię, ale tylko z promocji. Ewentualnie może być tortilka. Najlepiej wchodzi przed telewizorem, przy oglądaniu Westworld. Czekam na składanego Xiaomi.
Wczoraj w kolejce w Biedronce osoba przed tobą nie wzięła naklejek, więc wziąłeś je za nią. Masz już wszystkie Słodziaki, ale uzbierasz na jeszcze jednego, żeby się nie zmarnowało.
Nie lubisz przepłacać. Sąsiad jeździ X-piątką, ale ty sprytnie złapałeś nowego Dusterka w cenie jak z poprzedniego rocznika. Ma tyle samo miejsca, fajniejszy kolor, a pali mniej od tej przepłaconej krowy sąsiada.
Lubisz seriale. Najbardziej podobał ci się Westworld, w którym można być tym, kim naprawdę chce się być. Wielkie wrażenie robiły na tobie tablety składane na trzy części. Omijasz modę na marne dwuczęściowe składaki i cierpliwie czekasz, aż Xiaomi zniszczy konkurencję wypuszczając do sprzedaży swój prototyp.
Mam MacBooka Pro 16”, iMaca Retina 5K, iPhone’a 11 Pro Max, iPada Pro 12,9”, Watcha Series 5, AirPodsy Pro i zespół cieśni nadgarstka od myszki Magic Mouse, więc wiem, co to ekosystem.
Nie interesują cię półśrodki w formie smartfonów z Androidem, a obok tabletów z tym systemem nie chcesz przechodzić, bo boisz się, że upadniesz ze śmiechu. Pracujesz nad nowym projektem, oczywiście zdalnie, z kawiarni, w biegu pomiędzy briefingiem z agencją a lunchem z klientem.
Wszyscy wokół mają już składane smartfony, ale ty wiesz, że da się to zrobić lepiej, więc czekasz. Ciągle jeszcze ufasz Timowi, choć trochę cię denerwuje, że ten nowy iPhone 11 jest taki tani.
Piszę na maszynie, a komputera nie podłączam do internetu. Telefon ma działać jak najdłużej na jednym ładowaniu. Nie kupuję tych nowości, bo po co?
Smartfon to narzędzie, służy do dzwonienia i wysyłania SMS-ów. Jakiekolwiek bajery są absolutnie zbędne. To tak jakby, nie wiem, kupić samochód a potem wylać podłogę betonem i postawić na środku dębową ławę, a w oknach powiesić firanki. Po co ci to? Oszczędzaj RAM gdziekolwiek jesteś.
Ostatnio wyskoczyła ci jakaś aktualizacja i zawiesiła ci komputer. Wkurzyłeś się, bo celowo od pięciu lat niczego nie aktualizujesz. Jak działa, to nie trzeba tego poprawiać. To samo jest ze smartfonem. Miałbyś Nokię 6310i, ale w pracy wymagają od ciebie komunikatora działającego tylko na Androidzie albo iOS.
Po pracy wyłączasz smartfon i chowasz go do szuflady. Te składaki to dla ciebie głupota.