Składany Huawei Mate X w akcji - pierwsze wrażenia Spider's Web
Huawei robi na mnie od pewnego czasu ogromne wrażenie, nie tylko za sprawą swojej hybrydy tabletu i telefonu. Miałem jednak kilka wątpliwości. Po wzięciu do ręki Huaweia Mate X, mam ich dużo mniej.
Na temat Huaweia Mate X pisaliśmy już wielokrotnie. To tablet z elastycznym wyświetlaczem, dzięki któremu możemy go złożyć do formy telefonu. Jest zgodny z siecią 5G i ma absolutnie topowe podzespoły. Będzie też hiperdrogi, zapłacimy za niego ponad 10 tys. zł. Ale czy się do czegoś nadaje?
Nie ukrywam, że miałem wiele wątpliwości dotyczących tego urządzenia. Nie chodzi o pomysł – ten jest z oczywistych względów świetny. Ale pomysł a wykonanie, to dwie osobne kwestie. Czy taki smartfon będzie trwały? Jak leży w dłoni? Czy w ogóle jest wygodny? Spieszę z odpowiedziami.
Huawei Mate X – pięć nietypowych uwag po pierwszym kontakcie
Huawei Mate X pozwoli zapomnieć ci o aparacie do selifków.
Niby oczywiste, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy. Gdy złożymy Mate’a X do formy telefonu, możemy używać zarówno wyświetlacza znajdującego się z przodu, jak i z tyłu telefonu. Odpowiednie czujniki wykryją i przełączą się automatycznie na stosowną część ekranu. To oznacza, że autoportrety wykonujemy wygodnie za pomocą głównego aparatu. Rozumiem, że klient docelowy tego urządzenia prawdopodobnie nie traktuje tego ułatwienia jako priorytet, ale to pierwsze, co rzuciło mi się w oczy.
Trudno oceniać oprogramowanie w Huawei Mate X, bo to wyraźnie nie jest gotowe.
Nie ma jeszcze możliwości wygodnego zarządzania wieloma oknami. Obecny jest w zasadzie tylko system dzielenia ekranu z aktualnej wersji EMUI (podwersja Androida od Huawei). Jedyną zmianę zauważyłem w menu ustawień - w trybie tabletowym lewa część ekranu wyświetla standardową kolumnę kategorii, a po prawej pojawia się od razu podmenu tej, którą wskażemy. System miewał też problemy z ciągłym przełączaniem się na różne rodzaje wyświetlaczy, a w pewnym momencie aplikacja aparatu się zawiesiła.
Nie tylko elastyczny, ale i piękny. Wyświetlacz Mate X jest jasny i wyraźny.
Zbyt krótko obcowałem z tym telefonem, by móc ocenić go w sposób bardziej profesjonalny. Wyświetlacz zapewnia jasny i żywy obraz. Ta jasność daje dodatkową korzyść: zupełnie nie widać przykrywającego ekran tworzywa, które nie jest idealnie płaskie (nie czuć tego pod palcami, ale widać po refleksach świetlnych, gdy urządzenie jest wyłączone). Kolory, kontrast i wszystko prezentują się – na pierwszy rzut oka – jak w urządzeniu z wysokiej półki, którym Mate X przecież jest.
Huawei Mate X sprawia wrażenie trwałego. Konwertowanie go do różnych form jest wygodne i wykonywane bez wysiłku.
Na pewno nie jest to najlepiej leżący telefon w dłoni. Jednak jest dużo lepiej, niż myślałem. Urządzenie można chwycić w sposób wygodny niezależnie od jego formy w danej chwili.
Nie miałem żadnego problemu z obsługą ekranowej klawiatury czy nawigacji po interfejsie. Sprzęt jest też dobrze wyważony i sprawia wrażenie dużo lżejszego, niż się spodziewałem. Elementy mechaniczne tego urządzenia również sprawiają wrażenie takich, które przetrwają wiele. Zginając ekran czujemy bardzo niski opór, a zarazem odnosimy wrażenie, że stoi za tym porządny mechanizm. Coś jak otwieranie klapy MacBooka czy Surface Laptopa. Czy też, by było bardziej stosownie, MateBooka X Pro.
Huawei Mate X jest też bardzo szybki.
Na pewno Huawei musi jeszcze popracować nad animacjami przy zmianie interfejsu – czasem są płynne, a innym razem tych animacji nie ma wcale. Tak zwane wrażenia z użytkowania nie przypadną do gustu perfekcjonistom-sadownikom. Przypominam jednak, że oprogramowanie tego telefonotabletu nie jest jeszcze gotowe.
Wkrótce napiszę więcej.
I oczywiście gorąco zachęcam do lektury publicystyki z poprzednich dni na temat tego sprzętu. Jestem jednak dużo spokojniejszy o przyszłość urządzenia, po tym jak wziąłem go do rąk. Jest dużo trwalsze i dużo wygodniejsze niż myślałem, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wątpię, bym je kupił, nie tylko z uwagi na cenę. Obawiam się bardzo wytrzymałości tworzywa, jakim jest pokryty wyświetlacz i tego, ile czasu minie, zanim będzie matowe od rys.
Jest to jednak sprzęt robiący piorunujące wrażenie na żywo. Oglądając go za szybką na targach w Barcelonie oraz na filmikach producenta, można mieć kilka wątpliwości. Znaczna część znika, gdy już się tego sprzętu poużywa. Sprzętu z przyszłości, która – co mnie ogromnie cieszy – jest już wielce nieodległa.