Producent Marlboro widzi swoją przyszłość bez papierosów
Ludzkość prawdopodobnie nigdy nie zrezygnuje z używek. A co jeśli można by z nich korzystać bez istotnych negatywnych skutków zdrowotnych? Philip Morris nie ma problemu z taką przyszłością. Co więcej, chce ją kreować.
Philip Morris International (PMI) jest właścicielem jednych z najbardziej rozpoznawalnych marek papierosów, takich jak Marlboro czy L&M. Jako nałogowy palacz i sympatyk tej używki, nie zamierzam tutaj silić się na przesadne złośliwości wymierzone w jej stronę. Nie ma jednak żadnej wątpliwości: papierosy są nie tylko silnie uzależniające, ale przede wszystkim ekstremalnie niezdrowe. Znacząco zwiększają szanse na zachorowanie na raka płuc czy doświadczenie innych problemów ze zdrowiem.
Co ciekawe, z czego wielu laików nie zdaje sobie sprawy, to nie nikotyna odpowiada za te najważniejsze choroby związane z paleniem. Ta substancja odpowiada za dobre samopoczucie palacza, a także za uzależnienie od palenia. Śmiercionośne są substancje smoliste, a więc sam dym. Przy czym oczywiście to nie jest tak, że nikotyna jest absolutnie nieszkodliwa. Przytłaczająca większość palaczy ma problemy ze zdrowiem jednak przede wszystkim w wyniku wdychania dymu.
E-papierosy i papierosy bezdymne są rozwiązaniem tego problemu. Te jednak do tej pory nie wyparły tradycyjnych papierosów z obiegu.
- Mógłbym heroicznie zakazać od jutra produkcji papierosów. Jedyny efekt, jaki bym osiągnął, to zwiększenie sprzedaży tych używek u konkurencji oraz z szarej strefy – jak zauważa Jacek Olczak, dyrektor ds. operacyjnych w Philip Morris International, z którym miałem przyjemność się spotkać wspólnie z niewielkim gronem dziennikarzy. W jego wypowiedzi nie dostrzegam za grosz cynizmu. Historia nauczyła nas tego, jak działa prohibicja, a więc odwrotnie do zamierzonego skutku. Dopóki będzie popyt na inhalowanie tytoniowej nikotyny, ktoś zapewni podaż. Walka z tym przez zakazy jest pozbawiona sensu.
Firmy dowolnej kategorii chcą jednak odnosić jak największe zyski. Przy okazji niejednokrotnie rządzą też nimi ludzie, którzy tak po prostu chcą czynić dobro – dla niedowiarków skupmy się jednak na pierwszym spostrzeżeniu. Umierający na paskudne choroby klienci z oczywistych względów tracą zdolności nabywcze. Na dodatek zaostrzające się przepisy na całym świecie znacząco utrudniają dystrybucję i promocję tradycyjnych produktów tytoniowych. Firmy tytoniowe reagują stosownie: tworzą nowe produkty. W przypadku PMI są to chociażby opisywane przez nas elektroniczne papierosy bezdymowe Iqos. Jednak to jest nadal margines konsumpcji tytoniu.
To jednak można zmienić. PMI odnosi coraz większe sukcesy w tej kwestii na świecie i… chce z czasem zrezygnować z tradycyjnych papierosów.
Pan Olczak na spotkaniu odważnie twierdził, że jego firma chce doprowadzić do sytuacji, w której bezdymowe produkty tytoniowe stanowić będą niemal całą – lub po prostu całą – ofertę firmy. Wskazał też za przykład Japonię, w której Iqosy po raptem trzech latach od wprowadzenia na rynek zdobyły 20 proc. rynkowych udziałów wszelkich produktów okołonikotynowych. Czy wyjątkowo agresywnie walczącą z uzależnieniem od papierosów Nową Zelandię, która początkowo zakazała sprzedaży Iqosów, ale gdy sprawa trafiła do sądu, a produkty zostały zbadane, okazało się, że Iqosy nie tylko nie łamią tamtejszego prawa, ale wręcz doskonale wpisują się w politykę zdrowotną tego kraju.
Należy podkreślić z całą stanowczością – co zresztą był uprzejmy zrobić i sam pan Olczak – że elektroniczne papierosy bezdymowe nie są nieszkodliwą używką. Nikotyna niezmiennie uzależnia i nie jest ona absolutnie niegroźną dla organizmu substancją. Badania naukowe potwierdzają jednak, że produkty typu Iqos są wręcz nieporównywalnie mniej szkodliwe od tradycyjnych papierosów. A pan Olczak deklarował w imieniu swojej firmy, że PMI dąży do całkowitego pozbycia się tradycyjnych papierosów z rynku.
To oczywiście potrwa wiele lat, prędko Marlboro, L&M i inne papierosy PMI czy jego konkurencji z rynku nie zginą. Firma widzi jednak swoją przyszłość wyłącznie w relatywnie bezpiecznej elektronice. Inwestuje ogromne pieniądze w jej rozwój a także w badania naukowe. Te mają pomóc przekonać ustawodawców na całym świecie – w każdym kraju z osobna – że produkty bezdymowe nie powinny być obarczone takimi samymi restrykcjami, co tradycyjne papierosy. Brak możliwości komunikacji z konsumentem (chociażby przez zakaz reklamy) to zdaniem pana Olczaka jeden z głównych powodów, dla których te nie sprzedają się tak dobrze, jak zwyczajne papierosy.
Nie wiem, czy to kontrowersyjna opinia, ale jestem za.
Szanuję wyznawców filozofii straight edge, ale my jako ludzie od zarania dziejów szukaliśmy w chemii sposobu na relaks. Czy przez alkohol, czy palenie tytoniu, czy też przez używki innego rodzaju. Jestem przekonany, że osoby krzywiące się na bezdymowe papierosy nie widzą nic złego w wypiciu kilku kieliszków wina na spotkaniu towarzyskim.
PMI deklaruje, że dołoży wszelkich środków (i słowa póki co dotrzymuje), by wypromować bezdymową alternatywę zapewniającą relatywnie zdrowy sposób na inhalowanie nikotyny przez jej entuzjastów. Efektem tego ma być dalsze zapewnienie podaży zainteresowanym w formie nieporównywalnie zdrowszej. Wybaczcie, ale nie widzę wad w takiej wizji przyszłości.