EA to za mało. Disney powołuje do życia Lucasfilm Games
Spodziewałem się, że po przejęciu marki Gwiezdne wojny przez Disneya doczekamy się tony mniej lub bardziej udanych gier z tego uniwersum. Tymczasem sytuacja wygląda na tyle słabo, że rozrywkowy gigant bierze sprawy w swoje ręce.
Ach, te stare, dobre czasy. Kiedy to George Lucas kontrolował świat Gwiezdnych wojen i który doskonale rozumiał jak, ważne jest podtrzymanie zainteresowania fanów wysokiej jakości produktów z tak zwanego rozszerzonego uniwersum. Powołane przez niego studio LucasArts nie tylko tworzyło gry związane z Gwiezdnymi wojnami. Tworzyło też świetne gry, przynajmniej przez większość czasu swojego istnienia.
Trzeba jednak przyznać, że LucasArts pod koniec swojego istnienia zaczynało podupadać. Ostatnią dobrą grą, jaką wydało, to The Force Unleashed – przy czym „dobrą” pod względem klimatu i silnika gry, bo miała wiele wad. To samo studio jednak stworzyło absolutnie genialne Dark Forces czy Tie Fightera.
Na Gwiezdnych wojnach jednak się nie kończyło. LucasArts wykorzystywało też inne marki Lucasfilm, jak chociażby Indianę Jonesa. Tworzyło też wspaniałe, autorskie pomysły, do których zaliczyłbym absolutnie doskonałe Secret of the Monkey Island, Full Throttle czy też – jedną z moich ukochanych gier wszechczasów – The Dig.
Tymczasem aktualny licencjobiorca Disneya – Electronic Arts – głównie rozczarowuje.
Po prawdzie nie dziwi mnie czemu nowy właściciel Lucasfilmu postawił na EA. LucasArts od długiego czasu nie miało się czym pochwalić, a Electronic Arts to potężna korporacja, co na pewno imponowało zarządowi Disneya. Na dodatek, jakkolwiek byśmy nie demonizowali „Elektroników”, są właścicielami studiów wydających po dziś dzień bardzo udane gry. To na serio mogło się udać.
Problem w tym, że od czasu przejęcia Lucasfilm przez Disneya, mogliśmy już oglądać w kinach cztery filmy pełnometrażowe, a tymczasem na nasze pecety i konsole trafiła raptem jedna istotna gra. Mowa tu oczywiście o Battlefroncie, a więc zbudowanym na fundamentach Battlefielda shooterze sieciowym. Osobiście i subiektywnie, bardzo tę produkcję lubię, ale też jestem świadom, że gra ta bardzo dzieli fanów. I, niezależnie od opinii na jej temat, to właściwie koniec związanych z Gwiezdnymi wojnami tytułami. Nie licząc mniej poważnych gier z serii Lego czy na urządzenia mobilne.
Electronic Arts będzie miał konkurencję. Disney powołuje Lucasfilm Games.
Tak pierwotnie nazywało się studio Lucasa, które dopiero po czasie zmieniło nazwę na LucasArts. Niestety, wygląda na to, że ze starym LucasArtsem wspólna jest tylko nazwa. Jak odkryła redakcja PCGamesN.com, Disney szuka personelu mającego zasilić szeregi nowego studia. Pożądani są producenci, specjaliści od marketingu, kierownicy artystyczni i inni specjaliści. Samo studio, według ogłoszeń, ma zajmować się tworzeniem „interaktywnych produktów na wszystkie platformy cyfrowe, w tym Windows, macOS, konsole do gier, urządzenia mobilne i urządzenia do rzeczywistości rozszerzonej i wirtualnej”.
Trudno powiedzieć, co z tego wyniknie. Disney Interactive i LucasArts to za czasów mojej młodości wydawnictwa produkujące wyjątkowo udane tytuły. Tyle że to działo się wieczność temu, z całą pewnością nijak nie rzutuje na to, czego możemy się spodziewać od Lucasfilm Games. Ale… mroczny shooter pokroju Dark Forces? Poważny symulator gwiezdnego pola walki typu X-Wing: Alliance czy Tie Fighter? A może epicka gra RPG a’la Mass Effect, tyle że w uniwersum Gwiezdnych wojen? Niech ktoś powie, że o czymś podobnym nie marzy.