Nie cierpię termostatów, ale ten pokochałem. Tado - recenzja
Nienawidzę zwykłych termostatów. One zresztą - tak podejrzewam - nienawidzą też mnie. Dlatego prawie rok temu uznałem, że czas zakończyć tę wojnę i kupić termostat, z którym będę się w stanie dogadać.
Dlaczego tak nie lubię termostatów? Bo żaden zwykły termostat, z którym miałem do czynienia, nie był przystosowany do używania go przez człowieka. 3-4 przyciski na krzyż, obsługujące 50 funkcji, wywoływanych kompletnie nieintuicyjnymi kombinacjami naciśnięć. Do tego malutki ekranik, wyświetlający wszystkie opisy skrótami tak bardzo skróconymi, że trzeba było zgadywać, czego dotyczą. A na dokładkę zrozumiałe tylko dla twórców termostatu grafiki na ekranie i symbole przy przyciskach, i karkołomne ustawienia kalendarza.
Trzeba było z tym skończyć.
Dlaczego akurat Tado?
Wstydliwa odpowiedź brzmi: bo był najładniejszy, przynajmniej z grona tych termostatów, które brałem pod uwagę. A może inaczej - był najmniej inwazyjny, bo za dzieło sztuki plastikowej skrzyneczki uznać nie można. Ale w zestawieniu z z termostatami, które tak bardzo próbują być minimalistyczne, że dziwnym trafem wpadają w kategorię tani kicz, prezentował się najlepiej.
I tak - po poprzednich doświadczeniach paradoksalnie zależało mi na tym, żeby nowy termostat nie miał zbyt wielu przycisków, a najlepiej też, żeby... nie miał w ogóle ekranu. Ani trochę nie interesuje mnie, jaka aktualnie temperatura panuje w pomieszczeniu, w którym znajduje się termostat. Ma być ciepło wtedy, kiedy do niego wchodzę.
Termostat od Tado jak najbardziej spełnia te wymagania. Nie niepokojony przez nas nie wyświetla kompletnie nic. Ot, po prostu białe pudełeczko na ścianie. Dopiero po naciśnięciu jedynego fizycznego przycisku okazuje się, że jest tutaj ekran i... dwa dodatkowe przyciski.
Wciśnięcie fizycznego przycisku wyświetla kolejno aktualną temperaturę, która po chwili zmienia się w ekran widoczny powyżej - z ustawioną temperaturą i dotykowymi przyciskami od ręcznej regulacji. Jeśli niczego nie dotkniemy, termostat zgaśnie i nie będzie nas już niepokoił niepotrzebnymi informacjami. Idealnie.
Na szczęście poza względami estetycznymi, za wyborem Tado przemówiły też względy praktyczne. Po pierwsze chciałem, żeby termostat integrował się z systemami smart domu - w moim przypadku przede wszystkich chodziło o HomeKit, ale obowiązkowa była też możliwość obsługi z poziomu aplikacji na innych systemach (w domu jest jeden użytkownik Androida). Do tego konieczna była możliwość obsługi w ramach systemu od jednego producenta różnych źródeł ciepła - w domu mam zarówno elektryczne ogrzewanie podłogowe, jak i grzejniki. Gdybym chciał sterować bezpośrednio piecem gazowym lub pompą ciepła, Tado również daje taką opcję (tutaj konieczny jest jednak dodatkowy moduł).
I tak - na rynku jest kilka systemów, które są w stanie sprostać tym wszystkim wymaganiom. Można to zrobić chociażby z pomocą Fibaro (choć w momencie kupowania Tado nie było jeszcze tych głowic w sprzedaży), a można też i np. z wykorzystaniem produktów od Netatmo (tutaj przesądziły względy wizualne).
Padło jednak ostatecznie na Tado - bo i ile można wybierać termostat. Początkowo eksperymentalnie zakupiłem tylko zestaw z jednostką centralną (termostat v2), jednostką do sterowania źródłem ciepła (na razie leży i czeka na wykorzystanie) i mostkiem.
PS Termostat Tado montuje się tak samo, jak zwykły termostat. Nie ma tutaj żadnej filozofii.
Czy to się opłaca?
Dobre pytanie, na które można udzielić krótkiej odpowiedzi:
A w życiu!
Dlaczego? Zwykły, sensowny funkcjonalnie termostat można kupić za około 100-200 zł. Ba, w zestawie do maty grzewczej był nawet jakiś regulator temperatury, więc pewnie dało się całą kontrolę ogrzewania pomieszczenia testowego (mała łazienka) zrealizować za równe 0 zł.
W przypadku Tado mówimy natomiast o wydatku w okolicach minimum 900 zł - tyle bowiem kosztuje zestaw startowy z samym termostatem i mostkiem, który jest niezbędny do podłączenia urządzenia do sieci. Każdy kolejny termostat kosztuje ponad 500 zł, a każda głowica - ok. 350 zł.
Oczywiście Tado zapewnia, że dzięki stosowaniu smart termostatu jesteśmy w stanie uzyskać wyraźne oszczędności na kosztach ogrzewania. Tyle tylko, że w moim przypadku nawet nie ma sensu liczyć, ile czasu zająłby zwrot inwestycji. Tak samo wolę nie liczyć kosztów uzbrojenia wszystkich kaloryferów w odpowiednie głowice i dokupienia kolejnego termostatu do drugiej grzanej podłogi. Kiedy przyjdzie odpowiedni moment, po prostu wyklikam odpowiednią liczbę sztuk w sklepie, zamknę oczy i złożę zamówienie.
Mała uwaga: Obecnie w sprzedaży dostępny jest termostat w wersji V3, z opcją monitorowania jakości powietrza i kilkoma innymi dodatkami. Wizualnie nie różni się od V2. Oferuje jednak inną aplikację, w której dostęp do niektórych funkcji opłacany jest w formie abonamentowej (termostat na abonament!). W przypadku użytkowników termostatu V2 i aplikacji V2 możliwy jest za około 100 zł zakup aplikacji w wersji V3 bez konieczności ponoszenia comiesięcznych opłat (taki bonus).
To skoro się nie opłaca, to po co kupować?
Odpowiedź jest prosta: wygoda. Wygoda zdecydowanie warta wydania dodatkowych pieniędzy na termostat.
Opcji sterowania jest oczywiście kilka - od Asystenta Google, przez Alexę, aż po HomeKita. Ale choć podpiąłem oczywiście kontrolę ogrzewania pod smart dom od Apple, to i tak wszystkich istotnych zmian dokonuję w... oficjalnej aplikacji Tado.
Powód jest prosty - robi wszystko tak, jak powinna. Przed zakupem sprawdziłem sporą część aplikacji do obsługi termostatów, które miały wersję demonstracyjną (testowanie bez zakupu urządzenia) i czułem, że Tado będzie najlepsze. Czy faktycznie jest najlepsze - tego, z racji braku możliwości praktycznego porównania, niestety nie wiem. Ale wiem, że jest wystarczajaco dobre. Albo wystarczajaco bardzo dobre.
Na tyle dobre, że aplikacji... właściwie nie używam, poza pierwszą konfiguracją i ewentualnymi późniejszymi drobnymi zmianami. Jasne, można z jej poziomu ręcznie zmienić temperaturę, przy okazji ustawiając, do kiedy ma trwać zmiana (np. do następnej zmiany z harmonogramu, etc.), ale nie po to kupiłem smart termostat, żeby klikanie na termostacie zastąpić klikaniem na telefonie za każdym razem, kiedy chcę zmienić temperaturę.
Tym, co w Tado spodobało mi się najbardziej, jest komfort w organizacji harmonogramu grzania.
Przede wszystkim można go ustawiać z niemal pełną dowolnością. Jeden układ bloków grzewczych dla całego tygodnia? Jeden dla tygodnia pracującego i osobny dla soboty i niedzieli? Albo osobny dla każdego dnia tygodnia? Nie ma sprawy, wszystko jest możliwe.
Potem pozostaje już tylko konfiguracja poszczególnych bloków - godzin trwania, docelowej temperatury i tego, czy dany blok ma być czuły na naszą lokalizację, czy też ma ją ignorować. Dlaczego to ostatnie jest istotne? Tado pozwala bowiem na oszczędzanie na ogrzewaniu poprzez wyłączanie ogrzewania w momencie, kiedy znajdziemy się poza domem (odległość uznawaną za poza domem można dowolnie zdefiniować). I jeśli wiemy, że regularnie wychodzimy gdzieś na godzinę czy dwie, a nie chcemy, żeby przez ten czas pomieszczenie wychłodziło się, a następnie ogrzewało od nowa po powrocie, możemy tę opcję lokalnie wyłączyć dla danego bloku.
Dla pozostałych może być jednak włączona na jednym z trzech poziomów - Comfrot, gdzie temperatura docelowa zostanie osiągnięta najszybciej (teoretycznie jeszcze przed naszym przyjazdem), Balance, gdzie Tado będzie się starało skutecznie nagrzać pomieszczenie, ale zrobi to ostrożnie finansowo, a także Eco, gdzie system będzie się starał tak dobrać czas i moc ogrzewania, żeby dom nie był nagrzany zbyt długo przed naszym przyjazdem. Przy każdym z tych trybów możemy dobrać też minimalną temperaturę, którą system będzie się starał utrzymać.
Czy to ma sens? W moim przypadku tak - choć w ciągu tygodnia większość czasu przebywam w domu, to w weekendy praktycznie mnie w nim nie ma, i często wracam późnym wieczorem. Nie ma więc sensu, żeby Tado grzało np. od ustalonej 18, skoro ciepłej łazienki będę potrzebował np. o 22.
Osobną funkcją harmonogramu jest tzw. Early Start - przydatny szczególnie w przypadku tak wolno działającego systemu ogrzewania jak ogrzewanie podłogowe. Jeśli zaznaczymy tę opcję, Tado będzie uczyć się, kiedy trzeba włączyć ogrzewanie, żeby uzyskać w zadanym przez nas przedziale czasowym odpowiednią temperaturę. Zresztą widać dobrze na poniższym zrzucie ekranu - gdyby nie to, że termostat włącza się dużo wcześniej, w łazience rano... cóż, nie byłoby ciepło na czas.
Powyższy wykres pokazuje też dwie inne ciekawe rzeczy. Po pierwsze Tado w swoich planach grzewczych uwzględnia panującą na zewnątrz temperaturę (pobiera ją z internetu, nie ma zewnętrznego modułu) i w ten sposób optymalizuje swoje parametry pracy.
Do tego też w termostacie umieszczono nie tylko czujnik temperatury, ale i wilgoci. W aplikacji w wersji V2 nie służy on przesadnie do niczego, ale... można z niego wyjąć dane na temat wilgotności powietrza i wykorzystać np. w automatyzacjach HomeKita. U mnie przykładowo na bazie tych informacji aktywowany będzie wentylator łazienkowy, z którego wbudowanego czujnika wilgotności jestem bardzo niezadowolony. Tutaj jednak uwaga - aplikacja Dom potrafi pobrać z Tado do automatyzacji tylko informacje o temperaturze. Trzeba więc skorzystać np. z aplikacji Controller lub Fibaro.
A czy można tym ręcznie sterować?
Tak, naciskając te strzałki góra i dół, po naciśnięciu fizycznego przycisku na obudowie. Nie korzystam jednak z tego z oczywistych powodów - zanim elektryczna podłoga się nagrzeje, minie zbyt dużo czasu, żeby ustawiać to ręcznie. W przypadku innych źródeł ciepła może to być oczywiście bardziej przydatna opcja na tymczasową zmianę nastaw.
Przy okazji kolejny mały plus dla Tado - z poziomu aplikacji możemy ustalić, przez jaki czas obowiązywać będą ręczne zmiany. Do wyboru jest albo automatyczna zmiana przy zmianie harmonogramu, albo automatyczny powrót do automatu po określonym czasie, albo utrzymanie manualnej zmiany do... manualnego zakończenia manualnej zmiany.
Aplikacja w wersji V2 potrafi też automatycznie wyłączyć grzanie na określony czas po wykryciu otwartego okna.
Przy okazji automatycznej optymalizacji kosztów ogrzewania warto pamiętać o tym, żeby po włączeniu automatycznej regulacji ogrzewania na podstawie lokalizacji wysłać z poziomu aplikacji zaproszenia do wszystkich domowników i dodać ich do naszego domu. Kilka miesięcy temu, tuż po instalacji, zapomniałem zaprosić dziewczynę, co przy moim kilkudniowym wyjeździe skończyło się tym, że łazienka ani trochę się nie ogrzewała, stwierdzając, że nikogo nie było w domu.
Śmiechu było co... nie, nie było w ogóle do śmiechu, bo nikt nie lubi zimnej łazienki. Na szczęście zaletą zdalnie sterowanych termostatów jest to, że takie błędy można naprawić w kilka sekund z drugiego końca Europy. Gdybym miał przez telefon tłumaczyć, jak ustawić normalny termostat, pewnie wolałbym na piechotę wrócić do Polski przed czasem.
PS Jeszcze w kwestii automatyzacji - przynajmniej na ten moment Tado traktuje komendy z HomeKita jako ręczne zmiany ustawień, stosując do nich reguły ich wyłączania jak dla faktycznie ręcznej zmiany temperatury. Dlatego miło jest mieć dane o temperaturze z Tado w HomeKicie, ale samą obsługę najlepiej zostawić już aplikacji Tado.
Czy warto?
Z finansowego punktu widzenia i opłacalności tego przedsięwzięcia - zwłaszcza w moim testowym przypadku - nawet nie będę próbował Tado bronić. To drogie rozwiązanie, które pewnie nawet w pełnej wersji (którą będę testował pewnie na sobie od przyszłego sezonu grzewczego) będzie się zwracać latami, o ile... kiedykolwiek się zwróci. Jeśli więc ktoś nie ma problemów ze zwykłymi termostatami, to nie będę go w żadnym wypadku nakłaniał do wyboru właśnie tego systemu.
Z punktu widzenia wygody ten system jest jednak - przynajmniej dla mnie - wart każdych pieniędzy. Nawet jeśli pełne uzbrojenie domu w odpowiedni osprzęt będę musiał rozłożyć na raty (nie takie raty - po prostu będę kupował po kilka sprzętów miesięcznie).