Kosmiczny długopis ma już 50 lat. Jak powstało narzędzie do pisania, którego można używać poza Ziemią?
Zapewne znacie tę historię, w której NASA wydała miliony dolarów na stworzenie długopisu, który działał w kosmosie, zamiast - tak jak Rosjanie - wyposażyć swoich astronautów w ołówki. Jest całkiem niezła. Tyle, że nieprawdziwa.
Jak było naprawdę? Na początku oba mocarstwa stwierdziły, że ołówki powinny wystarczyć astronautom. W 1965 r. w Stanach Zjednoczonych wybuchł nawet z tego powodu skandal. Amerykańska agencja kosmiczna NASA zamówiła wtedy 34 mechaniczne ołówki, po 129 dol. za sztukę. W kwestii wydawania pieniędzy, Amerykanie patrzyli wtedy swojej władzy na ręce dość skrupulatnie, więc po przedostaniu się tej informacji do opinii publicznej, media nie zostawiły na NASA suchej nitki. Trzeba było poszukać innego rozwiązania.
Pisanie w kosmosie nie było takie łatwe.
Do tego nawet tak drogie mechaniczne ołówki nie były optymalnym rozwiązaniem. Dryfujące sobie swobodnie kawałki ułamanych grafitowych wkładów mogły doprowadzić do awarii sprzętu lub nawet zagrozić zdrowiu astronautów. Nie wspominając już o tym, że grafit to dość łatwopalny materiał i przez to raczej niemile widziany na pokładzie statku kosmicznego.
Długopis byłby pod każdym względem lepszy. Tyle tylko, że taki standardowy długopis kulkowy potrzebuje grawitacji, żeby działać bezproblemowo. Tusz z wkładu spływa sobie do mechanizmu kulkowego i stamtąd przelewa się na papier. Proste, mało skomplikowane rozwiązanie, które na Ziemi sprawdza się świetnie. Poza nią jednak jest całkowicie bezużyteczne. W 1968 r. ktoś postanowił coś z tym zrobić. Nie była to jednak NASA.
Kosmiczny długopis stworzyła firma Fisher Pen Company.
I tak, rzeczywiście, badania dzięki którym powstał kosztowały okrągły milion dolarów. Tyle, że te pieniądze nie pochodziły z budżetu Stanów Zjednoczonych. Całość badań została sfinansowana przez firmę Fisher. Tak powstał Space Pen, którym można było pisać do góry nogami, pod wodą i w skrajnych temperaturach od -45 do 200 st. C.
Zamiast zwykłego wkładu, w środku znalazł się zbiornik wypełniony azotem, który dzięki podciśnieniu wypychał tusz w stronę mechanizmu kulkowego. Samą kulkę wykonano zresztą z węglika wolframu - niezwykle twardego materiału, który był również bardzo odporny na duże wahania temperatury.
Fisher zaprezentował swój gotowy produkt agencji NASA i po dość krótkich negocjacjach otrzymał od niej zamówienie na 100 Space Penów oraz 1000 zbiorniczków-wkładów. Wbrew obiegowej opinii, Rosjanie również skusili się na ten wynalazek pochodzący z kapitalistycznego zachodu.
Fisher Space Pen Company chwali się również, że ich kosmiczny długopis został wykorzystany do prowizorycznej naprawy jednego z przełączników podczas misji Apollo 11. Nie jest to jednak historia potwierdzona przez NASA, dlatego podaję ją tu tylko w charakterze ciekawostki.
50. urodziny to doskonały moment na wprowadzenie edycji kolekcjonerskiej.
Kosmiczne długopisy AG7 Pen produkowane są do dzisiaj i można zamówić je sobie przez internet. W tym roku firma Fisher Pen Company wypuściła specjalną, jubileuszową edycję tego modelu z okazji jego 50 urodzin.
Co prawda trzeba zapłacić za niego 500 dol. ale za to dostaniemy długopis wykonany ze złota i mosiądzu pokrytego azotkiem tytanu. Jest to oczywiście limitowana edycja, więc trzeba się pospieszyć. Fisher deklaruje, że do sprzedaży trafi zaledwie 500 sztuk.
Nie oznacza to jednak, że producent nie ma w swojej ofercie tańszych, kosmicznych długopisów. Jeśli chcielibyście mieć taki gadżet, to polecałbym następujące modele:
Kosmiczny długopis z wąsem. Gdyby w kosmosie zabrakło wam poczucia humoru:
Kosmiczny długopis majstra. Gdyby trzeba było coś na szybko naprawić: