Stworzony do tworzenia. Lenovo Yoga 730 - recenzja
Kosztuje jakieś 4000 zł mniej od MacBooka Pro 15, jakieś 2000 zł mniej od Della XPS 15, ale na pierwszy rzut oka wcale nic mu względem nich nie brakuje. Spędziłem miesiąc z laptopem Lenovo Yoga 730.
Gdy na testy trafia sprzęt, który teoretycznie niewiele różni się od znacznie droższych produktów konkurencji, moim zadaniem jako recenzenta jest odpowiedzieć na proste pytanie – gdzie leży kompromis?
Bo gdyby oceniać komputery wyłącznie przez pryzmat suchej specyfikacji technicznej, to można by od razu dojść do wniosku, że Yoga 730 oferuje dokładnie to samo, co o wiele drożsi rywale.
Przez blisko miesiąc testowałem niemal topową konfigurację najnowszego laptopa Lenovo, dedykowanego kreatywnym profesjonalistom.
Wersja wyposażona w procesor Intel Core i7-8550U, 16 GB RAM-u, 512 GB pamięci wewnętrznej i grafikę GTX 1050 Max-Q z 2 GB V-RAM kosztuje 6499 zł. Droższa od niej, aczkolwiek jeszcze niedostępna, będzie wersja z ekranem 4K. Do mnie trafił wariant z 15-calową matrycą o rozdzielczości Full HD.
Dla porównania – zbliżona konfiguracja Surface Booka 2 od Microsoftu (z 13,5-calowym ekranem) kosztuje… 11 999 zł. Ogromna przebitka. Czy słuszna?
Lenovo Yoga 730 – gdzie leży kompromis?
Na początku wyjaśnię, skąd bierze się różnica w cenie. A potem przejdę do tego, czy warto się przejmować tymi kompromisami, skoro dzięki nim oszczędzamy górę pieniędzy.
Kompromisem widocznym na pierwszy rzut oka jest jakość wykonania Lenovo Yoga 730. Dla pełnego zrozumienia – w swojej klasie to naprawdę dobrze wykonane urządzenie. Aluminiowa obudowa sprawia wrażenie wytrzymałej, pulpit roboczy jest idealnie sztywny, a zawiasy z pewnością zniosą tysiące zmian pozycji ekranu.
Czuć jednak, że Yodze 730 brakuje dopieszczenia, które cechuje produkty z najwyższej półki. Dla przykładu – podstawa laptopa wyraźnie trzeszczy przy przenoszeniu. Krawędzie są tak ostre, że można nimi obierać marchewkę.
Kompromis widać też w zastosowanym wyświetlaczu. O ile wariant 4K zapewne dorówna rywalom, tak wersja Full HD odstaje od reszty, nie tylko pod względem rozdzielczości. Dla przypomnienia, Dell XPS 15 również oferuje wyświetlacz Full HD, ale nie mogę go w żaden sposób uznać za kompromisowy.
W Yodze 730 15-calowy panel ma kilka niedostatków. Przede wszystkim, powłoka antyrefleksyjna w ogóle nie spełnia swojego zadania i w ekranie można przeglądać się jak w lustrze. To z kolei znacznie osłabia kąty widzenia, bo zamiast ekranu widzimy tylko odbicie otoczenia. Ekranowi przydałoby się też odrobinę więcej jasności.
No i dochodzi kwestia kolorów – dla mnie szalenie istotna – niestety tutaj nie obejdzie się bez kalibracji. Topowe laptopy konkurencji wyjeżdżają z fabryki mniej więcej dobrze skalibrowane pod profil sRGB. Yoga 730 oferuje przesycone, nienaturalne barwy prosto z pudełka. Wygląda to ładnie podczas konsumpcji multimediów, ale jest niepożądane podczas ich tworzenia.
Niższą cenę czuć też w wydajności termicznej Lenovo Yoga 730. O ile 15-watowy, czterordzeniowy Intel Core i7-8550U radzi sobie z większością zadań, nawet z montażem wideo 4K, o tyle nie potrafi robić tego przez dłuższy czas. Pod obciążeniem laptop bardzo szybko się nagrzewa, a jego wydajność drastycznie spada.
Ostatnim kompromisem jest… ładowarka. Choć to może mniej kompromis, a bardziej cecha charakterystyczna wielu laptopów Lenovo. Nie rozumiem, dlaczego producent tak upiera się przy nieporęcznej, niemobilnej, dwuczęściowej ładowarce, do tego z autorskim portem ładowania.
Kluczowi rywale dawno już porzucili ten archaiczny projekt na rzecz kompaktowych, jednoczęściowych zasilaczy z USB-C.
Czy te kompromisy mają jakieś znaczenie? Raczej nie.
Pomimo kilku obszarów, w których Yoga 730 odstaje od droższych rywali, nowy laptop Lenovo to nadal fantastyczny komputer w bardzo rozsądnej cenie, który zadowoli wymagających użytkowników.
Yoga 730 jest wprost stworzona do tworzenia.
Od początku do końca ten komputer ma służyć tworzeniu treści… ale też jej konsumpcji (o czym za chwilę).
Na pewno przyjemnie tworzy się na nim wszelkie treści pisane, bo klawiatura jest fenomenalna. Nie licząc może MateBooków od Huawei, lepszej klawiatury w laptopie z Windowsem w tym segmencie nie ma. Równie dobry jest gładzik, wspierany przez sterowniki Windows Precision. Nie mogę o nim powiedzieć złego słowa.
Ekran, po odpowiedniej kalibracji, również zachwyci twórców. Niemal w całości pokrywa on przestrzeń barw sRGB, a do tego jest panelem dotykowym z obsługą pióra, które znajdziemy w zestawie z komputerem.
Pióro Lenovo Active Pen oferuje 4096 poziomów nacisku, bardzo dobrze radzi sobie z rejestracją nacisku bocznego, a efekt paralaksy jest minimalny.
Nie zastąpi ono może dedykowanego tabletu i pióra graficznego, ale spisuje się fenomenalnie przy prostych rysunkach, czy podczas retuszu w programie graficznym.
A że – jak sama nazwa wskazuje – Yoga 730 to YOGA, ekran możemy w każdej chwili „wywrócić na drugą stronę” i używać laptopa jako tabletu.
Wydajność jest więcej niż zadowalająca.
Nie licząc jednej sytuacji, w której podczas kilku godzin montażu wideo komputer kompletnie odmówił współpracy i wymusił na mnie wygenerowanie proxy w projekcie, na wydajność Yogi 730 również nie mogę narzekać. Tak, nie jest to tak wydajny czy tak dobrze chłodzony sprzęt jak niektórzy rywale, ale mocy mu nie brakuje.
Na dobrą sprawę, to jeśli nie montujemy wideo w 4K i nie pracujemy nad zaawansowaną grafiką 3D, powinien on spisywać się doskonale jako narzędzie do codziennej pracy w niemal każdym zawodzie kreatywnym.
Ogromną różnicę robi tu wbudowane GPU. GTX 1050 z 2 GB V-RAM może nie brzmi imponująco na papierze, ale drastycznie zmienia postać rzeczy względem ultrabooków pozbawionych dedykowanej karty graficznej. Różnicę czuć szczególnie w programach Adobe, które potrafią zrobić dobry użytek z rdzeni CUDA.
Podczas codziennej pracy nie sposób też narzekać na zachowanie laptopa. System pracuje stabilnie, komputer przez większość czasu jest bezgłośny, albo leciutko szumi wentylatorami. Nawet pod obciążeniem szum wentylatorów nie jest w zasadzie uciążliwy.
Co jest uciążliwe, to brak slotu na kartę SD. Robi to coraz większa liczba producentów, co jest niezrozumiałym dla mnie – i całej rzeszy foto/wideografów – krokiem, utrudniającym nam pracę.
Uciążliwa jest też ilość śmieciowego oprogramowania na pokładzie. Jest 2018 rok, mamy Windowsa 10 – serio, poradzimy sobie bez programów producentów, które i tak nic nie robią. Na szczęście cały ten śmietniczek można odinstalować.
A po pracy…
Yoga 730 spisuje się fantastycznie nie tylko w tworzeniu, ale i odtwarzaniu. Znakomicie ogląda się na niej filmy – po części dzięki dobrym kolorom na wyświetlaczu, a po części dzięki świetnym głośnikom (choć wolałbym, żeby nie były umieszczone w podstawie komputera).
W konsumpcji multimediów przydają się też różne tryby pracy komputera. Osobiście najczęściej odwracałem ekran i stawiałem urządzenie w pozycji „namiotu”. Zajmuje wtedy znacznie mniej miejsca niż rozłożony laptop.
Yoga 730 poradzi sobie też z grami, o ile będą to starsze produkcje. Niestety, podobnie jak kosztując 12 tys. zł. Surface Book 2 tak i Yoga 730 z grafiką GTX 1050 nie radzi sobie z nowymi tytułami. Wiedźmin 3? Forza Horizon 3? Zapomnij.
Ale za to w Skyrima na średnich detalach czy w starsze, ale wciąż dobrze wyglądające produkcje dało się pograć bez większych przeszkód.
Dopóki też nie gramy czy nie pracujemy w programie wymagającym potężnych zasobów, Yoga 730 nie rozczarowuje czasem pracy na jednym ładowaniu.
W codziennym użytku, składającym się z przeglądania sieci, oglądania wideo na YouTubie, pisania dokumentów i słuchania muzyki na Spotify, laptop Lenovo regularnie wytrzymywał z dala od gniazdka 6-7 godzin. To dobry wynik jak na tę klasę sprzętu.
Lenovo Yoga 730 – kompromis, który nie zaboli.
Nowy laptop Lenovo kosztuje mniej od konkurencji. I nie bez powodu. Jednak kompromisy, na które firma musiała pójść, by obniżyć cenę, nie wpływają na pracę urządzenia tak, by stało się to uciążliwe.
Lenovo ma też potężny argument, przemawiający za zakupem ich komputera: program Lenovo Premium Care. Do 31 grudnia 2019 r. laptopy serii Yoga 500, 700 i 900 (oraz linia Legion) nabędziemy z gwarancją pięciodniowego czasu naprawy w razie awarii. A jeśli firma nie wyrobi się w tym czasie z serwisowaniem, odda nabywcy równowartość zakupionego laptopa w złotówkach (i oczywiście naprawi uszkodzony komputer).
W tej półce cenowej to raczej niespotykany bonus. A nawet bez niego Lenovo Yoga 730 to znakomita alternatywa dla tych, którzy poszukują wydajnego, „twórczego” laptopa, a nie mogą wydać na niego fortuny.