Gamingowy nie tylko z nazwy. Xiaomi BlackShark kusi potężną specyfikacją i... odstrasza wyglądem
Szymon Radzewicz ostrzegał jeszcze kilka dni temu, żeby zabić to, zanim złoży jaja. I miał rację. Xiaomi BlackShark ma imponującą specyfikację, ale wizualnie… chyba nawet miłośnicy odpustowych światełek nie spojrzą na niego przychylnym okiem, chyba że nad wygląd przedkładają surową wydajność
Skłamałbym mówiąc, że nie imponują mi parametry nowego „telefonu dla graczy” od Xiaomi. Miłośnicy cyferek i benchmarków mają wszelkie powody, by dostać wypieków na twarzy:
- Procesor: Qualcomm Snapdragon 845
- RAM: 6/8 GB
- Pamięć flash: 64/128 GB
- Wyświetlacz: 5,99” FHD+ o proporcjach 18:9 z paletą barw DCI-P3
- Dual SIM
- Głośniki stereo z Hi-Fi Audio
- Akumulator: 3900/4000 mAh z Quick Charge 3.0
- Aparat główny: 12 Mpix + 20 Mpix
- Aparat przedni: 20 Mpix
- Android 8.1
- Bluetooth 4.0
Dodatkowy przycisk do szybkiego przestawienia telefon z tryb podwyższonej wydajności.
Specyfikacja robi wrażenie. Od strony suchych parametrów, Xiaomi Black Shark w chwili pisania tego tekstu jest najpotężniejszym smartfonem na rynku. Podczas prezentacji twórcy ujawnili, że Black Shark wykręcił w AnTuTu zawrotne 279464 punktów. Co oczywiście nic nie znaczy od strony realnego użytkowania, ale i tak imponuje.
Black Shark jest też telefonem bardzo dużym i grubym. Jego wymiary to 161,6 x 75,4 x 9,25 mm, zaś masa wynosi aż 190 gram. Te gabaryty mają jednak uzasadnienie konstrukcyjne – pod rozciągniętym ekranem skrywa się bowiem chłodzenie wodne, którego zadaniem jest utrzymanie w ryzach wysokich temperatur generowanych przez podzespoły w trakcie grania.
No i gdzieś musiało się znaleźć miejsce dla podświetlanego logo, w ogóle nie przywodzącego na myśl pewnej popularnej marki sprzętów dla graczy.
Gamingowy nie tylko z nazwy. Xiaomi Black Shark chce skusić graczy dedykowanym akcesorium.
Oprócz wspomnianego przycisku do szybkiego przełączania telefonu w tryb wysokiej wydajności, Xiaomi Black Shark ma też w zanadrzu ciekawy dodatek – dołączany moduł gamepada.
W pierwszej chwili miałem ochotę bezlitośnie skrytykować pomysł zrobienia „połówki” pada doczepianej do telefonu, ale po dłuższym zastanowieniu muszę przyznać, że ma to sens użytkowy.
Bardzo niewiele produkcji na Androida faktycznie wspiera dedykowane kontrolery. Zazwyczaj i tak musimy dodatkowo używać przycisków ekranowych. A skoro tak, to po co oddawać w ręce graczy nieporęcznego, dużego pada? Kontroler do Black Sharka oferuje tylko D-Pad i trigger, czyli przyciski umożliwiające wygodne poruszanie się i np. strzelanie w grach. Resztą funkcji sterujemy dotykając wyświetlacza telefonu – i ma to sens. Dzięki temu gamepad jest też lekki i poręczny; ma tylko 40 g masy i bez problemu mieści się w kieszeni.
Nie ma za to sensu polityka sprzedażowa Xiaomi. Taki dodatek do takiego smartfona powinien się znaleźć w zestawie, tymczasem trzeba go będzie nabyć osobno za około 30 dol.
Niby niewiele, ale – jak na Xiaomi – Blackshark to drogi telefon. Jego cena w dolarach wynosić będzie odpowiednio 477 dol. i 557 dol. za wersje 6/64 GB i 8/128 GB. Szybka kalkulacja, dodajemy podatki i wychodzi, że jeśli telefon trafi do sprzedaży w Polsce, będzie kosztował około 1900/2400 zł. Telefon będzie dostępny w dwóch kolorach: czarnym i szarym.
W obydwu wygląda paskudnie.
Smartfony to nie tylko elektronika użytkowa, ale też w dużej mierze akcesorium modowe. Nosimy je ze sobą wszędzie, wyciągamy w miejscach publicznych; dlatego też producenci dokładają wszelkich starań, by ich obudowy były jak najbardziej eleganckie.
Xiaomi za to machnęło ręką na elegancję i wypuściło telefon, którego nie da się nie zauważyć – w tym najbardziej negatywnym sensie. Black Shark jest po prostu obrzydliwy, szczególnie w czarnej wersji. W wersji szarej jeszcze da się go nazwać „ciekawym” zamiast „paskudnym”, ale do urody współczesnych topowych smartfonów jest mu bardzo, bardzo daleko.
Jeśli jednak kogoś wątpliwa uroda Xiaomi Black Shark nie razi, może już odkładać pieniądze. Urządzenie trafi do sprzedaży 20 kwietnia. Nie wiemy, kiedy pojawi się w oficjalnej polskiej dystrybucji.