Odkąd założyłem na uszy Bowers & Wilkins PX, nie mogę przestać myśleć "chcę to"
To definitywnie najlepiej brzmiące słuchawki Bluetooth, jakie miałem na uszach w tym roku i ścisła czołówka, jeśli chodzi o najlepiej grające słuchawki bezprzewodowe w ogóle. Bowers & Wilkins PX podnoszą brzmieniową poprzeczkę całej konkurencji.
I pozwólcie, że właśnie od jakości dźwięku rozpocznę ten tekst, bo to, co oferują słuchawki Bowers & Wilkins PX, zasługuje na niemal same pochwały. W ciągu ostatnich lat sprawdziłem wiele słuchawek Bluetooth, z różnych półek cenowych – od modeli budżetowych, bo prawdziwy high-end. Żadne nie zrobiły na mnie takiego wrażenia swoim brzmieniem, jak Bowers & Wilkins PX.
Najbardziej zaskakujące jest to, jak szczegółowy jest odtwarzany przez nie dźwięk. To słuchawki z gatunku tych, w których muzykę odkrywamy na nowo. Słychać w nich każdą nutkę, każdy niuans. Separacja instrumentów jest też wyśmienita – bez trudu można wysłyszeć poszczególne linie melodyczne.
Nie zawodzi także szerokość sceny. Słuchając utworów orkiestralnych na Bowers & Wilkins PX mamy to pożądane wrażenie bycia otoczonym muzyką, a dźwięki dobiegają zewsząd, a nie tylko z samego środka.
Gdybym miał opisać jednym słowem charakterystykę brzmienia PX-ów, powiedziałbym „wyważona”. Żadna z częstotliwości nie jest tutaj dominująca – góry są czyste i precyzyjne (choć chciałbym, żeby były nieco bardziej otwarte), środek mocny i niewycofany, a bas zaskakująco selektywny i… soczysty, chciałoby się rzec. PX spisują się rewelacyjnie w każdym gatunku muzyki, od klasyki po dubstep.
Bowers & Wilkins PX to słuchawki naszpikowane cyfrowym dobrem.
Inżynierowie BW wzięli sobie do serca uwagi użytkowników odnośnie poprzedniego flagowego modelu, P7. O ile P-siódemki grały świetnie i były bardzo wygodnie, o tyle brakowało im wielu udogodnień, których rynek oczekuje – chociażby aktywnej redukcji hałasu. Tworząc model PX w Bowers&Wilkins zadbano więc, by tym razem nie brakowało niczego.
Z najnowszych słuchawek producenta można korzystać na trzy sposoby. Po pierwsze, jak ze słuchawek bezprzewodowych z aktywną redukcją szumów, łącząc się ze smartfonem czy komputerem przez Bluetooth. Po drugie, jak ze słuchawek przewodowych, podłączając urządzenie jackiem 3,5 mm. Po trzecie… jak ze słuchawek USB, podłączając dołączony do zestawu kabel USB-C-USB-A do komputera.
I tu znów wracamy do brzmienia, bo niezależnie od sposobu podłączenia Bowers & Wilkins PX brzmią równie dobrze. Oczywiście podłączone analogowym przewodem są zależne od źródła dźwięku, ale nawet w połączeniu z dobrej klasy smartfonem grają wspaniale. O jakość dźwięku podczas połączenia Bluetooth dba kodek aptX HD, zaś dzięki wbudowanemu układowi optymalizującemu dźwięk cyfrowo, podczas połączenia USB PX-y są w stanie próbkować sygnały audio aż do 768 kHz!
PX spisują się też kapitalnie w trakcie rozmów telefonicznych, oferując czysty, klarowny dźwięk po obydwu stronach konwersacji. Tutaj naprawdę nie ma się do czego przyczepić.
Brzmienie jest bezsprzecznie najlepsze w klasie. A co z ANC?
Cieszy fakt, że Bowers & Wilkins w końcu oferują wysokiej klasy słuchawki z aktywną redukcją hałasu, której firma do tej pory nie stosowała. To pierwsze podejście B&W do tej technologii i jak na debiut bardzo udane. Efekty może nie są aż tak wybitne jak w przypadku brzmienia, ale i tak jest bardzo dobrze.
Działanie ANC regulujemy przyciskiem na obudowie, jednak do pełnego wykorzystania możliwości aktywnej redukcji hałasu niezbędna jest aplikacja, dostępna zarówno na smartfony z iOS jak i Androidem.
Wewnątrz niej mamy dostęp do trzech trybów pracy: Miasto, Biuro i Samolot. Zależnie od wybranego profilu ANC w większym stopniu tłumi odpowiednie częstotliwości charakterystyczne dla danego typu środowiska. Dodatkowo mamy też opcję Voice Pass-Through, która przepuszcza do wnętrza słuchawek nieco dźwięków otoczenia, żebyśmy nie przegapili np. wołania do bramek na hałaśliwym lotnisku.
W tej chwili wewnątrz aplikacji Headphones możemy sterować ustawieniami ANC i aktualizować firmware słuchawek. Należy się jednak liczyć z tym, że z czasem jej możliwości funkcjonalne będą rozbudowywane.
Po wybraniu konkretnego ustawienia słuchawki zapamiętują nasz wybór i po wciśnięciu przycisku na prawej puszce uruchamiają wybrany uprzednio tryb pracy.
Jeśli chodzi o samą efektywność ANC, to PX skutecznie wycinają znakomitą większość otaczających nas odgłosów.
Pomijając te drobiazgi, trudno cokolwiek zarzucić Bowers & Wilkins PX.
Mówię zupełnie serio, tu nie ma się do czego przyczepić:
- Jakość wykonania? Znakomita. Widać, że to słuchawki, które mają posłużyć długie lata. Całość wykonana jest z kombinacji tworzyw sztucznych i metalu, a puszki przykrywa wytrzymały nylon. Nic nie trzeszczy, wszystkie elementy są doskonale spasowane, to kawał solidnej elektroniki.
- Komfort? Wybitny. Nauszniki są miękkie i idealnie przylegają do głowy. Pałąk nie uciska głowy, a całość jest zdumiewająco lekka jak na tak solidne słuchawki (masa to jedyne 335 g). W Bowers & Wilkins PX mogłem siedzieć przez wiele godzin nie odczuwając zmęczenia.
- Czas pracy na jednym ładowaniu? Więcej niż wystarczający. Bowers & Wilkins PX są w stanie pracować do 22 godzin przy połączeniu Bluetooth i włączonym ANC. Gdy wyłączymy redukcję hałasu, czas pracy wzrasta do 29 godzin. Gdy zaś podłączymy słuchawki przewodowo, możemy cieszyć się redukcją hałasu przez 33 godziny.
- Wygląd? Przepiękny. Moim wysoce subiektywnym zdaniem, BW PX to najładniejsze słuchawki Bluetooth na rynku. Szczególnie w złoto-niebieskim kolorze, jednak nawet testowany szaro-czarny model prezentuje się niebywale subtelnie i elegancko. Nie odstają też zanadto od głowy, a mając je na uszach nie wyglądamy, jakbyśmy przyłożyli do głowy faktyczne puszki.
- Stosunek ceny do jakości? Właściwy. Wydając (niemałe) pieniądze na Bowers & Wilkins PX faktycznie mamy poczucie dobrze spożytkowanej gotówki. Dostajemy świetnie brzmiące, wygodne i doskonale wykonane słuchawki, które posłużą nam lata, a w zestawie znajdziemy też ładne etui z miejscem na kable.
Drogi Święty Mikołaju…
Od pierwszego włożenia słuchawek Bowers & Wilkins PX na uszy gdzieś z tyłu głowy dźwięczy mi „chcę to!”. Z reguły stronię od słuchawek premium, bo nie czuję, by były warte dopłaty, jednak w tym przypadku cena 1799 zł jest w pełni uzasadniona. Jeśli byliście grzeczni w tym roku, warto poprosić o nie Świętego Mikołaja. Sam bardzo chciałbym znaleźć taki prezent pod choinką…
PX-ów nie mogę polecić tylko tym, dla których absolutnym priorytetem jest redukcja hałasu, a dźwięk ma znaczenie drugorzędne – tutaj lepiej spiszą się nieco tańsze produkcje Bose i Sony. Jeśli jednak w pierwszej kolejności zależy ci na brzmieniu, a ANC traktujesz jako miły dodatek, Bowers & Wilkins PX będą doskonałym wyborem. Znacznie lepszym, niż kosztujące jeszcze więcej pieniędzy słuchawki BeoPlay H9.
Słuchawki Bowers & Wilkins PX można nabyć za 1799 zł w sklepie Top H-Fi & Video Design.
Fot: Łukasz Kotkowski