Samotność na szczycie. Sony broni izolacji graczy na PS4 gdy Microsoft i Nintendo budują wspólne serwery
Jim Ryan - szef wszystkich szefów marketingu w Sony Interactive Entertainment - jest świadom pogłębiającej się izolacji graczy na PlayStation 4. Widzi również zacieśniającą się współpracę Nintendo oraz Microsoftu. Chociaż część posiadaczy platform Sony jest z tego powodu niezadowolona, Ryan twardo broni decyzji firmy.
Jak pisałem we wcześniejszym tekście, nadeszły naprawdę niesamowite czasy. Pomyślałem tak po tym, gdy dowiedziałem się, że gracze na Nintendo Switchu oraz Xboksie One (a także urządzeniach mobilnych i komputerach osobistych) będą mogli wspólnie bawić się na serwerach Minecrafta. Jestem w pociągu ze Switchem na kolanach, moja dziewczyna siedzi przed Xboksem One w mieszkaniu, a znajomy jedzie autobusem, ze smartfonem w dłoni. Niebawem wszyscy będziemy mogli wspólnie bawić się w jednym świecie, niezależnie od posiadanych i preferowanych platform.
To jest przyszłość
Cały czas jestem wielkim zwolennikiem gier na wyłączność. Na każdym kroku podkreślam, że to właśnie one dodają branży kolorytu. Nadają jej pazura i charakteru. Generują emocje. Jeżeli jednak jakaś gra jest w pełni multiplatformowa, to naprawdę nie widzę powodu, aby dzielić jej klientów na lepszych i gorszych. W ogóle nie podoba mi się praktyka Bungie i Activision dotycząca Destiny 2, w którym część zawartości dostaną jedynie gracze na PS4. Piszę to mimo faktu, że sam będę ogrywał ten tytuł na konsoli Sony.
Skoro dana gra ukazuje się w (prawie) identycznej formie na wszystkich platformach, nie ma powodu, aby posiadacze tych platform mieli grać osobno - z takiego założenia wyszli ludzie w Microsofcie oraz Nintendo. Chociaż Switch i Xbox to konsole diametralnie różne, do tego adresowane do innych odbiorców, to Minecraft pozostaje ten sam. Właśnie dlatego już niebawem posiadacze obu platform staną oko w oko na jednym serwerze, razem budując kwadratowe światy. Kapitalna sprawa.
Międzykonsolowa współpraca wykracza poza Minecrafta
Raptem wczoraj dowiedziałem się, że fani Rocket League zgromadzeni na PC, Xboksie oraz Switchu również zagrają wspólnie. Niezwykle grywalna hybryda Carmageddona oraz FIFY wdroży współdzieloną rozgrywkę, za sprawą której posiadacz konsoli Nintendo może zaprosić do wspólnej zabawy posiadacza konsoli Microsoftu.
Kilka lat temu, gdy dopiero eksperymentowano na płaszczyźnie jednoczesnej rozgrywki PC - konsole, taki model sieciowy byłoby nie do pomyślenia. Dzisiaj jest wielce prawdopodobne, że w niedalekiej przyszłości kolejne gry będą korzystać ze współdzielonych, międzyplatformowych serwerów. Dla wielu producentów będzie to sposób na utrzymanie licznej, aktywnej społeczności. Bardzo przydałoby się to grom pokroju Battleborna, gdzie znalezienie pełnych składów coraz częściej graniczy z cudem.
Z tego postępowego projektu na własne życzenie wyłamuje się Sony.
Twórcy konsol PlayStation 4 wolą trzymać swoich klientów za wysokimi murami, nie pozwalając im na wspólną zabawę z kolegami na Xboksach oraz Switchach. Części z posiadaczy PS4 niezbyt się podoba przebywanie w takim „złotym getcie”. Wie o tym Jim Ryan z Sony Interactive Entertainment, z którym redaktor Eurogamera przeprowadził kapitalny wywiad. Polecam przeczytać go w całości, a tutaj pozwolę sobie zacytować fragment dotyczący tematu mojej publikacji:
Najogólniej rzecz ujmując, odpowiedzią na pytanie o wspólne serwery jest „nie bo nie”. Argument o ochronie najmłodszych ma ręce i nogi, ale jest mocno naciągany. Jeżeli już miałbym się lękać o złe wpływy którejkolwiek ze społeczności, prędzej obawiałbym się o wpływ graczy PS4 na graczy Switcha niżeli odwrotnie. Zdaję sobie sprawę, że dokonuję paskudnej generalizacji, ale tak samo Jim Ryan dokonuje bardzo ogólnikowego tłumaczenia, zasłaniając się troską o dzieci i młodzież.
Sony nie stawia na wspólne serwery, bo „niczego nie musi”
Z silną, niezachwianą pozycją lidera osoby odpowiedzialne za PlayStation 4 nie muszą podejmować działań w stylu Microsoftu. Nic nie motywuje ich do pracy nad wsteczną kompatybilnością. Nic nie zmusi ich do poprawny oferty gier w PS Plusie. Nikt nie przeforsuje u nich atrakcyjnych programów dla graczy w stylu EA Access. Sony broni się bazą potencjalnych klientów, która właśnie przekroczyła 60 milionów. To mniej więcej dwa razy tyle, ile sprzedało się Xboksów One.
Filozofia Sony koncentruje się wokół silnego „moje”. Moje gry na wyłączność. Moja zawartość na wyłączność w grach multiplatformowych. Moja baza potencjalnych klientów. Moja społeczność graczy. To klasyczna postawa lidera, który nie musi oglądać się na słabszą konkurencję. Największą ambicją Sony jest przebicie niesamowitego wyniku sprzedażowego PS2. Aby to się ziściło, tego „moje” musi być naprawdę dużo. Nie ma mowy o trybach wieloosobowych, które sugerowałyby istnienie innych platform poza PS4 oraz alternatywnych sklepów i metod dystrybucji. Nie daj Boże z niższymi cenami.
Jim Ryan i jego koledzy wiedzą, że mają szansę doprowadzić do niemal monopolistycznej sytuacji na rynku konsol. Tak jak miało to miejsce za czasów ery PlayStation 2. Wysoko zawieszona poprzeczka doprowadza do bardzo wyrazistego podziału na „my” oraz „cała reszta”. To prosty system zero-jedynkowy, w którym wygrana Sony jest idealnie tożsama z rynkową marginalizacją wszelkiej konkurencji. Polityka wspólnych serwerów byłaby czymś zupełnie odwrotnym.